Nie życzę źle temu rządowi, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego rząd „dobrej zmiany” musi mnie co kilka dni czymś zaskakiwać, a to jest równoznaczne ze straszeniem. Podejrzewam swego rodzaju wyścig głupoty. Polega on na tym, że co jakiś czas ktoś z ekipy okołoprezesowej wymyśla coś, żeby się przebić do mediów. Wiadomo, że im coś jest durniejsze, tym ma szybszą ścieżkę do prasy, radia i TV. Nie mogę inaczej potraktować pomysłu resortu infrastruktury na obowiązkową kartę rowerową.
Na kartę rowerową to się mieszka, jak ktoś nie chce zalegalizować związku dwupłciowego. W przypadku związku jednopłciowego, to się chyba mieszka na jakiś dokument niższej rangi. Czy ktoś z Państwa zastanawiał się, dlaczego ten, ta czy ów mieszka na kartę rowerową? Bo to to samo, co na lipę, na niby i na jeszcze coś nieistotnego. Bo takiej wagi karta rowerowa w historii naszej państwowości się dorobiła. Mniejszą wagę od karty rowerowej ma tylko karta woźnicy. Mniejszą, bowiem w przypadku furmanki koń ją sam zaciągnie do zagrody, a w przypadku roweru dojazd do miejsca przeznaczenia wymaga jakotakich umiejętności od cyklisty.
Teraz karta rowerowa ma być obowiązkowa. Przecież dziecko wie, że chodzi w tym tylko i wyłącznie o wyciąganie pieniędzy z kieszeni podatnika. Grzegorz Braun w swojej kampanii prezydenckiej powiedział, że ośrodki ruchu drogowego, które wydają prawa jazdy, to przechowalnia dla łapówkarzy i byłych ormowców. Teraz takich ośrodków miałoby być więcej, bo ktoś nieszczęsne karty rowerowe musiałby wydawać. Byłby to obowiązkowy dokument państwowy, a wiadomo, że im więcej państwa, tym mniej praw obywatela. Zastanawia mnie jednak głupota resortu infrastruktury, który powinien przecież odpowiadać za bezpieczeństwo każdego korzystającego z infrastruktury choćby drogowej. Czy obowiązkowa karta rowerowa poprawi bezpieczeństwo rowerzystów? Czy kierowca TIR-a, widząc rowerzystę z obowiązkową kartą rowerową, zwolni i ominie go szerokim łukiem? Ministerstwo Infrastruktury nie przedstawiło nawet wyliczeń, za ile wypadków odpowiadają rowerzyści. Ono tylko wrzuciło pomysł. Kolejnym krokiem powinno być opodatkowanie pielgrzymek. Pątnicy też korzystają z infrastruktury drogowej. A dlaczego mieliby nie płacić?
Eugeniusz Przechera