Rozmowa z ARTUREM PYCHOWSKIM, nowym prezesem zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Stalowej Woli
– Kto się może spodziewać podwyżek od nowego prezesa: pracownicy Spółdzielni w zarobkach czy mieszkańcy w opłatach?
– Na pewno nie mieszkańcy. Oczywiście w opłatach zależnych od Spółdzielni. Myślę, że pan prezydent i rada miejska nie podniosą też opłat za wodę i ścieki. Podwyżek mogą się natomiast spodziewać ci, którzy nagle, w myśl nowej ustawy – mimo że tego nie chcą – staną się członkami naszej Spółdzielni i będą musieli obligatoryjnie płacić na fundusz kulturalny 10 groszy za metr kwadratowy mieszkania. Ja wcale nie chcę tych pieniędzy, które powinny być naliczane od września, ale ustawa narzuca ich ściąganie. Wszyscy ci, którzy mają spółdzielcze własnościowe czy lokatorskie prawo do lokalu, to z tej racji, że zostali „uszczęśliwieni” przez ustawę członkostwem, będą musieli płacić.
– A podwyżki płac dla pracowników Spółdzielni?
– W Spółdzielni przede wszystkim od kilku lat obniża się koszty i szuka oszczędności – liczbę etatów ograniczono z 259 do 206, a skład zarządu z trzech do dwóch osób. Chcę, by na 1 stycznia 2018 r. zejść poniżej 200 pracowników. A co do podwyżek, to mogę powiedzieć tylko tyle, że ich nie wykluczam.
– Przewiduje pan w ramach szukania tych oszczędności jakieś zwolnienia grupowe?
– W żadnym wypadku, to będą naturalne odejścia na emeryturę. Rozmawiałem o tym na spotkaniach z pracownikami i w administracjach osiedli. Zapewniłem, że zwolnień nie będzie, poza jednym przypadkiem: jeżeli z zasobów Spółdzielni wyodrębni się jakaś wspólnota mieszkaniowa, to automatycznie redukujemy u siebie 1 do 1,5 etatu.
– Ile wspólnot wyszło ze Spółdzielni do tej pory?
– Tylko jedna, to wieżowiec przy ulicy Poniatowskiego 16. Ta wspólnota obejmuje teren tylko po obrysie bloku. Dodam tutaj, że ta nowa ustawa może jest dobra dla małych spółdzielni i wspólnot, które nie mają dużo nieruchomości przyległych do bloków, a nawet mogą się wygrodzić. Dla Spółdzielni dużej, taka jak nasza, nowe przepisy oznaczają, że musimy stać się instytucją rynkową, konkurującą z indywidualnymi zarządcami, którzy swoją firmę zmieszczą w teczce.
– Jakie najważniejsze prace prowadzi teraz Spółdzielnia?
– Chcemy, by do przełomu lat 2019/2020 wszystkie bloki zostały nie tylko docieplone, ale i wyremontowane. Że – gdyby Sejmowi przyszło na myśl zlikwidować spółdzielczość w ogóle – to nasze zasoby były zmodernizowane i w dobrym stanie.
– Ta nowa ustawa o spółdzielczości jest taka zła?
– Tak nie twierdzę, ale widać, że była pisana na kolanie, a weszła bez vacatio legis (okres od ogłoszenia ustawy do wejścia w życie – red.). W kilku punktach, na przykład przy narzucaniu członkostwa w spółdzielni, łamie ona konstytucję.
– Co więc będzie dla was największym wyzwaniem?
– Status terenów przyległych do bloków. To jest drugie miasto: ulice, uliczki, parkingi, chodniki, tereny zielone, infrastruktura podziemna, place zabaw. Teraz będziemy musieli je do kogoś przypisać, nie mogą już być ogólnospółdzielcze. Komu na przykład przypiszemy plac zabaw, który rewitalizujemy obecnie za 1,8 mln złotych? Tym dwóm blokom, które z nim sąsiadują i podniesiemy z tego powodu czynsze ich mieszkańcom? Na szczęście nie ma jeszcze przepisów wykonawczych do tej ustawy i możemy jeszcze częściowo działać „po staremu”.
– No to co zrobicie z tym wielkim placem zabaw?
– Myślimy co z tym fantem zrobić. Wybrniemy z tego.
– Zaraz po wyborze powiedział pan, że pewne rzeczy w Spółdzielni wymagają uporządkowania. Tymczasem to pan, od 2012 roku, stał na czele jej rady nadzorczej. Widocznie za słaby był to nadzór, skoro potrzebne są zmiany…
– I te zmiany wprowadzał już poprzedni zarząd. Powiem szczerze, że jako szef rady nie wiedziałem na przykład, że zarząd ma aż tyle obowiązków i pracy, a od dwóch lat jest przecież tylko dwuosobowy. Co innego jest bowiem nadzór, a co innego, gdy samemu ciągnie się ten wózek. Oczywiście pewne korekty w działalności Spółdzielni będą jeszcze wprowadzane, ale rewolucji nie będzie. Bo one wszystkie w historii, poza przemysłową, źle się kończyły.
– Dlaczego to właśnie Artur Pychowski ma je wprowadzać? Zagrały dawne niespełnione ambicje? Dlaczego nie zostawił pan tego młodszym? Po głosowaniu widać zresztą, że ma pan w radzie nadzorczej silną opozycję. Po co była panu ta prezesura?
– Opozycji to się spodziewałem, bo trzy osoby są cały czas na nie. Być może, gdyby nie ta nowa ustawa, to bym sobie odpuścił kandydowanie. A tak odpuściłem sobie inne zajęcia, które lubię. Zrezygnowałem z całej pozostałej aktywności zawodowej i zaangażowałem się całkowicie w pracę w Spółdzielni. Tu też są różne grupy interesów, a ja jestem z zewnątrz i dlatego postanowiłem zawalczyć o prezesurę.
– Dotychczasowy i obecny w jednej osobie zastępca prezesa nie podołałby temu zadaniu?
– Dla mnie takim kandydatem był właśnie wiceprezes Wojtala. Ale powiedział, że odpowiada mu układ ze mną jako prezesem i nie kandydował. Podzieliliśmy się już pracą i kompetencjami, mamy bardzo dobre relacje. Można powiedzieć, że nadajemy na tych samych falach.
– Kiedy Spółdzielnia zajmie się ponownie budowaniem nowych bloków? Ostatni oddaliście 12 lat temu…
– Jeszcze zanim weszła nowa ustawa, to mówiłem, że chcemy budować pod wynajem. Ale dalej nie ma takich prawnych możliwości: możemy budować albo z lokatorskim prawem do lokalu albo z wyodrębnioną własnością. Ale wtedy nie ma żadnej pewności, że Spółdzielnia będzie zarządzać takimi blokami, a zysk przynosi dziś właśnie zarząd, nie budowa.
Tak na dobrą sprawę, to nasza Spółdzielnia, działając tylko jako zarządca, mogłaby zatrudniać 40-50 osób, ale wiele prac musiałaby wtedy zlecać firmom zewnętrznym. Czy więc nie lepiej mieć własnych konserwatorów, księgowość, ludzi z kwalifikacjami? Dzięki nim nasza Spółdzielnia jest pewna i stabilna. Poza tym, jak pan sobie wyobraża zwolnienie 150 osób? Załoga w sposób naturalny zmniejszy się w ciągu trzech najbliższych lat. Myślę, że mając 150-160 pracowników Spółdzielnia też mogłaby dobrze funkcjonować.
– W odczuciu mieszkańców i tak za dużo jest tej spółdzielczej administracji i biurokracji. Nie uważa pan?
– Do pewnego stopnia można się z tym zgodzić, ale jestem przeciwnikiem zwolnień. Ludziom trzeba zapewnić pracę, ale jednocześnie usprawnić trochę ten nasz spółdzielczy „aparat”. Mamy i doświadczoną kadrę (50 plus), i trochę młodego narybku. To dobra, sprawdzona i fachowa załoga.
– Jak widzi pan przyszłość Spółdzielni?
– Czeka nas wdrażanie nowej ustawy, a on przewiduje na przykład, że każdego właściciela trzeba teraz pytać o zgodę na remont. Na przyszły rok mamy już kredyty termomodernizacyjne na ponad połowę zaplanowanych do docieplenia bloków, a na pozostałe staramy się o nie. Na 2019 rok mamy już wszystkie audyty energetyczne bloków.
– Czego życzyć nowemu prezesowi na tę kadencję?
– Zmiany nowej ustawy o spółdzielczości (śmiech), zrozumienia i spokoju.
Rozmawiał Stanisław Chudy