Dziś w Stalowej Woli funkcjonują dwa domy kultury; Miejski Dom Kultury, wcześniej zakładowy Huty Stalowa Wola, Spółdzielczy Dom Kultury. Są to z pewnością placówki wiodące, nastawione na różnorodną działalność. A kiedyś?
Z myślą o krzewieniu kultury, przed wojną w Stalowej Woli zaplanowano budowę tak zwanego domu ludowego. Projekt opracowano na początku 1939 roku, a jego ostateczną wersję przedstawiono w Ministerstwie Spraw Wojskowych 1 czerwca 1939 r. Została zaakceptowana. Według planów, gmach miał stanąć na placu przy ulicy G-L (w rejonie dzisiejszej ul. 1 Sierpnia), dokładnie naprzeciw dzisiejszego domu kultury.
W kubaturze 24,5 tys. metrów sześciennych zamierzano pomieścić dużą salę teatralno-kinową, salę odczytowo-balową, pomieszczenia dla administracji, szatnie, garderoby, czytelnie wraz z biblioteką oraz bufet z salą jadalną. Budowa domu ludowego miała kosztować około miliona złotych.
Drugą placówkę wpływającą na rozwój życia kulturalnego i rozrywki wiązano z budową domu gościnnego, w którym oprócz restauracji i hotelu miał znaleźć się klub z salami odczytowymi. O ile dom ludowy nie doczekał się nawet rozpoczęcia budowy, dom gościnny stanął w stanie surowym jeszcze przed wybuchem wojny. Sporadycznie w salach hotelu nr 1 i 3 organizowano występy estradowe artystów z dużych miast. Stalowa Wola nie posiadała jeszcze swoich zespołów muzycznych, tanecznych czy wokalnych.
W 1938 roku, mniej więcej w tym samym czasie, gdy organizowano zakładową straż pożarną, powstała zakładowa orkiestra dęta. Próby orkiestry odbywały się w baraku straży pożarnej, a prowadził je Julian Schūller, pierwszy kapelmistrz. Wkrótce batutę przejął po nim Marcin Koptyra. Członkowie orkiestry dętej byli przyjmowani do pracy na specjalnych prawach, mogli liczyć na wyższe stawki płacowe. Zamierzano wszystkich muzyków osiedlić w jednym bloku mieszkalnym, ale ostatecznie tego pomysłu nie zrealizowano. Orkiestra zakładowa oficjalnie występowała w mundurach „Strzelca”.
Kino i świetlica
W czasie niemieckiej okupacji nie było mowy o tworzeniu kultury. Jedynymi placówkami były: biblioteka i kino „Stal”, nadzorowane przez władze okupacyjne. Zaraz po wojnie miejscem popisów artystycznych było kino „Stal” Władysława Kubikowskiego, które przejęły władze miasta. Oprócz wyświetlania filmów, w kinie odbywały się akademie, które po wojnie na dobre weszły do zwyczaju politycznego i artystycznego. Przy okazji każdego święta, oczywiście uznanego przez władze, odbywały się popisy stalowowolskich artystów, bardzo rzadko występowali goście spoza miasta. Młodzież dawała przedstawienia, bo scena kinowa stwarzała takie możliwości, występowały zespoły muzyczne, prezentowali się śpiewacy. Popisywał się tam śpiewem Adam Paszulka, muzykowali Bogusław Kwiatkowski, Marian Bator, Wojciech Dudek, Stanisław Zieliński, Aleksander Lenda. Przez scenę „Stali” przewinęły się setki artystów-amatorów: młodzież, dzieci, dorośli, którzy grali, tańczyli, byli aktorami, recytatorami. A każdy występ gromadził tłum ludzi, szczelnie wypełniający liczebnie skromną widownię, zapewniającą 240 miejsc siedzących. Każdy występ był w małej Stalowej Woli wydarzeniem. Kino przyjmowało stalowowolskich artystów, ale również w jego sali organizowano występy teatralne i estradowe. Dla przykładu, w 1945 roku występował popularny w Polsce chór „Juranda”, teatr objazdowy Wojska Polskiego pokazywał rewię „Przez dziurkę od klucza”, a straż ogniowa z Rozwadowa wystawiła sztukę „Panna rekrutem”. Warszawscy artyści prezentowali program „To warto zobaczyć”. W końcu lat 40. funkcjonowały w Stalowej Woli dwa teatry amatorskie, jeden przy OM TUR, drugi przy Lidze Kobiet. Popisywali się aktorzy-amatorzy z liceum, którzy w 1947 roku wystawili na kinowej scenie „Dziady” Mickiewicza.
Najstarsze zespoły artystyczne
Z kinem związane jest utworzenie Towarzystwa Śpiewaczego „Ogniwo”, którego założycielem i kierownikiem był Marian Bienias. Trzeba dodać, że w czasie okupacji istniał chór, którym dyrygował Bienias, ale występował tylko w kościołach, a jego próby odbywały się w mieszkaniach prywatnych. „Ogniwo” propagowało muzykę ludową, rozrywkową. Organizowało koncerty w kinie, a także w świetlicy mieszczącej się w hotelu nr 3 (dziś komenda policji). W ogóle w Stalowej Woli w latach 40. było kilka chórów, które zwykle prowadził Marian Bienias. W 1948 roku przy Związkach Zawodowych Metalowców istniał chór męski i chór mieszany, ponadto w gimnazjum śpiewały trzy chóry: męski, żeński i mieszany.
Namiastką domu kultury była świetlica (przy dzisiejszej ul. Ks. Popiełuszki, w hotelu nr 3). Zarządzała nią Huta Stalowa Wola, ale przeznaczyła jej pomieszczenia i hotel dla organizacji zawodowych, politycznych i młodzieżowych. Z czasem w hotelu i świetlicy zaczęła funkcjonować szkoła muzyczna, finansowana przez Hutę, istniał teatr amatorski, chór męski i mieszany, działały przy niej dwie orkiestry: dęta i jazzowa. Była też sekcja taneczna. Klub sportowy miał także swoją sekcję taneczną, którą kierował Marian Bereżka, szefem sekcji scenicznej w świetlicy był Tadeusz Ryl.
Mocną pozycję zdobyła orkiestra dęta, którą utrzymywały i Huta i związki zawodowe przy niej działające. Orkiestra dęta koncertowała jeszcze przed wojną, ale za niemieckiej okupacji zespół się rozsypał. Na nowo orkiestra powstała w 1946 roku. Pierwszy występ dała 5 maja, na hutnicze święto św. Floriana. Zespół liczył wówczas zaledwie 8 osób: Ryszard Michalski, Józef Westerowski, Janusz Pieńkowski, Adolf Dziura, Józef Sławek, Wojciech Dudek, Henryk Ryński, Bogusław Kwiatkowski. Kapelmistrzem był Henryk Ryński. Pod koniec roku 1946, orkiestrą zajął się na dobre Związek Zawodowy Metalowców. Wcześniej, dzięki zapobiegliwości zespołu, kupiono kilka instrumentów, po które jeżdżono aż do Częstochowy. Orkiestra miała własną kasę, którą zasilały dochody z występów dla przykładu na wiecu, albo festynie lub na pożegnaniu rekrutów. Od początku istnienia orkiestra dęta wyjeżdżała na występy w teren. Nieraz wyjazdy były słabo zorganizowane, tak że powrót do domu trwał prawie całą noc. W okolicy brakowało orkiestr, a stalowowolska uchodziła za najlepszą, więc zapraszano ją na zabawy, dożynki i wszelkie uroczystości. W latach 40. orkiestra dawała występy w świetlicy, wtedy próbowała sił jako grupa taneczno-rozrywkowa. Popisywała się w popularnych w owych czasach wieczorkach „Przy sobocie po robocie”. Na takich imprezach w programie znajdowały się wiersze Eugeniusza Jeremicza, skecze, występy zespołu „Jazz Band” (Bogusław Kwiatkowski, Marian Bator, Wojciech Dudek i inni), popisy trio męskiego: Bogumił Brydak, Stanisław Dudziński, Adam Paszulka.
Za stadionem (w kierunku żłobka), tradycyjnie urządzano hutnicze święto. Piwo, kiełbasa i bułka stanowiły poczęstunek – pisała gazeta Huty „Socjalistyczne Tempo”. – I za tę zwykle cenę grała orkiestra. W zespole było wielu członków PPS i PPR. Ktoś uznał, że można stworzyć dwie orkiestry dla obu organizacji. Nawet doszło do jednego występu, ale na tym się skończyło. Znów wszyscy grali razem. Orkiestra musiała przecież mieć mundury. Rada Zakładowa zwracała się parę razy do dyrekcji Huty, by takie odzienie zakupić. Udało się mundury uzyskać, gdy zakupiono dla straży przemysłowej. Występował więc zespół w granatowych rogatywkach, stalowych mundurach, a zimą w wojskowych płaszczach.
Do orkiestry napływali coraz to nowi ludzie, w 1948 roku liczyła już ponad 30 osób. Ćwiczono i grano w Domu Hutnika (próbowano tam urządzać stałe koncerty), w świetlicy, w baraku na stadionie sportowym. W 1949 roku zmarł kapelmistrz Ryński, na krótko jego miejsce zajął Franciszek Dul, a w czerwcu 1949 roku batutę do ręki wziął Józef Guzek. Orkiestra grywała we wsiach, w ramach tzw. łączności miasta ze wsią. Prawie w każdą niedzielę zespół wyjeżdżał do wsi i miasteczek, zapuszczał się aż po Sokołów, grał na wszystkich ważniejszych uroczystościach, stale występował na dożynkach w dzierżawionym przez Hutę majątku rolnym w Zbydniowie.
W świetlicy skupiało się życie artystyczno-rozrywkowe i polityczne. Odbywały się występy artystyczne przede wszystkim zespołów utrzymywanych przez Związek Zawodowy Metalowców, a także zebrania partyjne i Związku Młodzieży Polskiej. W amatorskim życiu artystycznym uczestniczyło wiele osób, które na co dzień pracowały w Hucie. Ale dom kultury był szeroko otwarty dla dzieci i młodzieży.
Po „Hutniku” dom kultury
W styczniu 1948 roku ostatecznie oddano do użytku dom gościnny, który w stanie surowym postawiono jeszcze przed wojną. Tam utworzono tzw. klub fabryczny, w którym jeszcze przed zakończeniem prac budowlanych odbyło się kilka występów artystycznych. W „Hutniku” znalazły się pomieszczenia na próby zespołów artystycznych, odczyty, pokazy filmowe i bibliotekę. Jeszcze z początkiem lat 50. w Domu Hutnika pokazywano za darmo filmy, przeważnie dokumentalne i dla dzieci, były też, o dziwo, filmy amerykańskie. Z czasem przerwano seanse, uznając, że dom kultury lepiej załatwi sprawę wychowania przez kulturę, oczywiście postępową, opartą na wzorach „przodującego Związku Radzieckiego”. Trzeba powiedzieć, że w 1945 roku prezydium MRN postanowiło, że nie będzie stwarzać się osobnego, miejskiego domu kultury, lecz subwencjami wspierać świetlicę zakładową, z której będą korzystać wszyscy mieszkańcy Stalowej Woli.
Powołano komitet organizacyjny domu kultury, budowa takiego nowego obiektu nie wchodziła w rachubę, dlatego MRN postanowiła podjąć kroki w kierunku przekształcenia świetlicy na Dom Kultury z odpowiednim udziałem MRN w kosztach prowadzenia tej placówki.
Tymczasem, gdy Stalową Wolę czekał inwestycyjny boom związany z rozbudowa Huty, jesienią 1949 roku ekipy budowlane zajęły plac między dzisiejszymi ulicami Romana Dmowskiego i 1 Sierpnia. Ku rozpaczy dzieci z pobliskich bloków i szkoły, które tu zwykle grały w piłkę, ogrodzono połać nieużytku i zaczęto wykopy pod budowę domu kultury. Budowa Domu Kultury według projektu Hanny Szweminowej posuwała się jednak wolno. Brakowało pieniędzy na kontynuację inwestycji. Prezydium MRN, zaniepokojone kiepskim postępem robót, w lipcu 1951 roku podjęło uchwałę o wystąpieniu wspólnie z Inspektoratem Nadzoru Budownictwa ZOR do Ministerstwa Kultury i Sztuki w sprawie „uruchomienia kredytów na budowę Domu Kultury”. Wreszcie prace poszły naprzód i zdecydowano, że na rocznicę rewolucji październikowej – 9 listopada 1952 roku, odbędzie się uroczystość otwarcia Domu Kultury.
Zjednoczenie Budownictwa Miejskiego przygotowało obiekt na propagandową uroczystość, ustawiając drewniane, naprędce zbite ławy wkopane w ziemię, bo podłogi jeszcze nie było. W sali widowiskowej, niezwykle zimnej, gdzie stały jeszcze rusztowania, odbyła się inauguracja działalności. Były przemówienia, a potem występy artystyczne Orkiestry Włościańskiej Stanisława Namysłowskiego i stalowowolskiego chóru. Nie zabrakło kantaty „o wodzu narodów radzieckich Stalinie”. Po uroczystości otwarcia przyszły szare dni kontynuacji budowy Domu Kultury. Prace trwały jeszcze cały następny rok. W czasie sesji MRN, w maju 1954 roku, utyskiwano, że w 1953 roku nie został należycie wykończony Dom Kultury, mimo że oddano go w 1952 roku. Ale poszczególne zespoły już wprowadzały się do nowej placówki, przede wszystkim te działające w świetlicy. Również niektóre grupy ze szkół, jak zespół mandolinistów ze szkoły podstawowej, znalazły się w nowym gmachu. Zakładowy Dom Kultury przyjął na dobre bibliotekę, wciąż jeszcze noszącą imię Karola Marksa.
Pierwszym kierownikiem domu kultury, który notabene zarządzała Huta Stalowa Wola, był Aleksander Wierzchowski, ale prawdziwa, zorganizowana działalność rozpoczęła się dopiero, gdy ster nowej placówki przejął Leonard Czepik.