Na skutek przemian ustrojowych i gospodarczych w Polsce w latach 1989-1990 rozpoczęto wdrażanie mechanizmów gospodarki rynkowej. Dotychczasowy system obowiązujący w polskim przemyśle zbrojeniowym uległ zasadniczym zmianom, jako że status quo „zimnej wojny” został zastąpiony szybko rosnącą niepewnością przemian gospodarczych, brakiem odpowiednich środków budżetowych na finansowanie polskiej armii oraz wieloletniego programu jej przezbrojenia.
Nastąpiło gwałtowne załamanie polskiego eksportu broni (zajmowaliśmy wówczas 7 miejsce w światowym rankingu) i drastyczny spadek zamówień ze strony MON, głównego odbiorcy uzbrojenia wytwarzanego w krajowych fabrykach. Ponadto w odpowiedzi na iracką agresję na Kuwejt w sierpniu 1990 r. ONZ ogłosiło embargo handlowe do tego kraju, co w przypadku HSW zablokowało wysyłkę znacznej ilości (100 szt.) zakontraktowanych transporterów MTLB i armat czołgowych, a co najważniejsze – płatności za nie.
Trudny czas przemian
W związku z tym potężny kompleks przemysłowy znad Sanu popadł w nadmierne zadłużenie i wysokie koszty obsługi długu, jego zdolności produkcyjne nie były w pełni wykorzystane, pojawił się głęboki deficyt na działalności gospodarczej. Podjęto szereg decyzji o przekształceniu HSW w grupę kapitałową, a potem opracowano programy: restrukturyzacji zadłużenia, przekształceń organizacyjno-własnościowych i restrukturyzacji produkcji, które koncentrowały się na nowych produktach i modernizacji techniki oraz technologii ich wytwarzania. Lata 1991-1994 były dla HSW S.A. latami głębokiej restrukturyzacji, reorganizacji, umacnia profilu produkcji i poszukiwania dróg wiodących do lepszej jakości, konkurencyjności swoich wyrobów oraz obniżania kosztów wytwarzania.
Sprzęt dla „krakowiaków”
W tym czasie polski przemysł zbrojeniowy został pozostawiony samemu sobie i chociaż w latach 1990-1997 opracowano kilka planów restrukturyzacji polskiego przemysłu zbrojeniowego, to żaden z nich nie doczekał się realizacji z powodu nierealnych założeń finansowania tego przedsięwzięcia. Były też pierwsze próby budowania strategicznych programów produkcyjnych na rzecz obronności (np. „Loara”, „Grom” czy „Huzar”).
Nadzieją dla HSW w tym okresie stało się utworzenie Krakowskiego Okręgu Wojskowego (KOW), którego głównym celem było wyrównanie potencjału obronnego kraju przez jego wzmocnienie na południowo-wschodnim obszarze. Dowództwu okręgu zaoferowano samobieżne haubice kal. 120 mm „Goździk” i w lutym 1993 r. uroczyście przekazano trzy baterie tychże haubic. W celu wykorzystania zapasów posiadanych podwozi MTLB dla oddziałów piechoty górskiej KOW skonstruowano lekki wóz bojowy LWB-23 „Krak”. Stanowił on zmodernizowaną wersję tego podwozia przystosowaną do montażu wieży z armatą 2A14 kal. 23 mm i sprzężonej z nią karabinu maszynowego PKT kal. 7,62 mm, co pozwalało na zwalczanie celów powietrznych (na wysokości do 1.500 m i odległości do 2.000 m) oraz lekko opancerzonych celów naziemnych czy punktów ogniowych na odległość do 2.000 m. „Krak” posiadał 3 osobową załogę, dodatkowo przewoził ludzi (6 żołnierzy) lub ładunki, holował armaty lub przyczepy, wykonywał wykopy w gruncie dla siebie i holowanych pojazdów, a także pływał z szybkością 5 km/h. Na skutek decyzji MON odmawiającej dalszego finansowania tego projektu przerwano jego realizację.
Koło ratunkowe – modernizacja BWP
HSW nie chcąc zrezygnować z kontynuowania produkcji wojskowej zaczęła energicznie poszukiwać renomowanych zagranicznych partnerów do współpracy na tym polu. Nawiązała kontakty ze szwedzką firmą Bofors Weapons Systems i w jej wyniku powstały: bojowy wóz opancerzony BWO-40 (na podwoziu „Opal II”) oraz bojowy wóz piechoty BWP-40 (na podwoziu BWP-1), które transportowały żołnierzy do strefy walki i prowadziły ciągłe wsparcie ogniowe. W obu tych pojazdach zastosowano system wieżowy firmy Bofors z działem L/70B kal. 40 mm, co zapewniało im maksymalną autonomiczność w prowadzeniu działań bojowych. Dzięki temu transportery mogły zwalczać cele opancerzone (w tym czołgi) na odległość do 2.000 m oraz cele powietrzne do 4.000 m. System obserwacyjny obejmował system UTAAS (ang. Universal Tank and Anti-Aircraft System) z celownikiem dzienno-nocnym, kamerą termowizyjną i dalmierzem laserowym. Do działa stosowano nowoczesną amunicję przeciwpancerną smugową ze stabilizatorami i odrzucaną osłoną pocisku (APFSDS-T), a także amunicję programowalną i burzącą z zapalnikami zbliżeniowymi. Z działa można było prowadzić ogień pojedynczy lub seryjny (szybkostrzelność – 300 pocisków/min.). Dodatkowo pojazdy były uzbrojone w wyrzutnie granatów dymnych i oświetlających.
Niestety, na skutek braku jednoznacznej decyzji MON odnośnie przyjęcia na wyposażenie polskiej armii tych wozów, przerwano realizację obu projektów. Pomimo tego, HSW nadal z determinacją podejmowała działania w sprawie pozyskania zamówienia na modernizację bojowych wozów piechoty BWP-1 i przedstawiła kolejny projekt o kryptonimie BWP-95. Zaproponowano w nim opcjonalne wyposażenie w nowoczesne systemy wieżowe z armatami o kalibrze od 23 do 40 mm (firm Delco, United Defense Industries lub Bofors) wraz z dodatkowym uzbrojeniem (np. ppk), zwiększenie odporności pancerza na przebicie i wykrycie radarowe, efektywne systemy zabezpieczające, nowoczesne przyrządy obserwacyjno-celownicze, nawigacyjne i środki łączności. Dodatkowo wóz mógł być uzbrojony w wyrzutnię granatów dymnych, moździerz kal. 60 mm i ciężki granatnik przeciwpancerny kal. 73 mm. Poprawiono w nim pływalność i niektóre parametry trakcyjne. Ale co z tego skoro pojawiły się sygnały, że ówczesne władze polityczno-rządowe zaczęły zastanawiać się nad rezygnacją z kontynuacji produkcji wojskowej w Stalowej Woli…
Walka o kołowy transporter opancerzony „Made in HSW”
Wraz z odprężeniem międzynarodowym pod koniec XX wieku niemal na całym świecie nastąpił proces zmian strukturalnych i koncepcji użycia wojsk lądowych. Ciężkie jednostki pancerne, wyposażone w czołgi i gąsienicowe wozy bojowe piechoty zaczęto zastępować jednostkami lekkimi, o wysokiej mobilności strategicznej i taktycznej. Najbardziej optymalnym rozwiązaniem okazały się kołowe transportery opancerzone (KTO). Z tego też powodu dyrekcja HSW postanowiła dostarczyć polskiej armii nowoczesny KTO i w październiku 1992 r. podpisała list intencyjny i wstępną umowę z MON, w ramach której do 2000 r. zaplanowano produkcję ponad tysiąca pojazdów mających zastąpić wysłużone „Skoty”.
W następnym roku HSW zorganizowała zamknięty przetarg wśród światowych producentów tego typu pojazdów. Wytypowano transporter szwajcarskiej firmy Mowag. Niestety, nie spełnił on jednak w pełni założeń taktyczno-technicznych stawianych przez MON i wybór KTO pozostał nierozstrzygnięty na długie lata.
Pomimo tego, HSW nawiązała bezpośrednią współpracę z austriacką firmą Steyr-Daimler-Puch AG, która już w 1994 r. dysponowała eksportową wersją 6-kołowego transportera „Pandur I”. Zaadaptowano go dla potrzeb Wojska Polskiego, wydłużono nieco kadłub i przystosowano do pływania, dodając dysze wodno-strumieniowe (tzw. hydro-jets) oraz falochron. Tym sposobem powstała wersja „Pandur II”. Oficjalnie zaprezentowano ją we wrześniu 1995 r. na prestiżowych targach uzbrojenia w Europie Środkowej i Wschodniej – 3. Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach, a kilka dni później na dynamicznym pokazie dla przedstawicieli MON, BBN, Sztabu Generalnego WP, Min. Przemysłu i Handlu oraz dowództwu okręgów wojskowych.
W 1996 r. HSW zaskoczyła przedstawicieli wojska oraz całą pancerną konkurencję nową propozycją. Nikt się nie spodziewał, że po transporterze HSW-Pandur 6×6 stalowowolska Huta ma jeszcze coś nowego do zaprezentowania. A jednak… Był to spolonizowany inny wyrób Steyr’a – gąsienicowy BWP HSW-ASCOD [Austrian Spanish Cooperation Development] o masie bojowej 25 ton i poruszający się z szybkością 70 km/h. Wóz ten mieścił 11-osobową grupę żołnierzy, zaś jego uzbrojenie stanowiło działo „Mauser” kal. 30 mm sprzężone z karabinem maszynowym kal. 7,62 mm oraz wyrzutnia granatów dymnych o kal. 76 mm. Skuteczność bojową zapewniał cyfrowy system kierowania ogniem typu FCC oraz m. in. termowizyjny celownik zintegrowany z dalmierzem laserowym. Niestety i ta konstrukcja nie zdołała przebić się przez ówczesny bezwład decyzyjny.
Austriaccy i stalowowolscy inżynierowie ciągle pracowali nad udoskonaleniem konstrukcji „Pandura”. Kolejny pokaz z udziałem przedstawicieli producenta, MON, BBN, Sztabu Generalnego WP, okręgów wojskowych, Dowództwa Wojsk Lądowych, WSI, UOP, jednostek specjalnych, MSWiA, Min. Gospodarki, parlamentu, władz samorządowych, rady nadzorczej HSW S.A. miał miejsce w maju 1997 r.
W konstrukcji uwzględniono wszelkie życzenia Wojska Polskiego, w tym dotyczące pływalności. Niska, smukła sylwetka wozu, duża prędkość i niski poziom hałasu stanowiły niepodważalne atuty ochrony pasywnej transportera. Ponadto brak gorących punktów na zewnątrz kadłuba doskonale ograniczał możliwość wykrycia pojazdu przy pomocy podczerwieni, a pomalowanie transportera specjalnymi farbami absorpcyjnymi znacznie utrudniało jego wykrycie za pomocą radaru. Modułowa koncepcja budowy pojazdu pozwalała na wymianę danego układu zaledwie w ciągu 20 minut, a wszelkie usterki pozwalał wykrywać komputer pokładowy. Bez przygotowania, prosto z marszu i bez zatrzymywania się pokonywał przeszkody wodne o głębokości do 1,2 m, poruszał się po stokach o nachyleniu do 40% i z łatwością pokonywał zagłębienia terenu o kącie nachylenia do 45º. Transporter napędzał silnik wysokoprężny o mocy 260 KM. Uniwersalność konstrukcji „Pandura” pozwalała stosować go nie tylko jako bojowy transporter piechoty, ale także jako ambulans, wóz dowodzenia i obserwacyjny, pojazd ratowniczy lub inżynieryjny, a nawet policyjny. Produkowane przez Steyr „Pandury” trafiły wówczas do wojsk ONZ, wygrały przetarg w Kuwejcie, były testowane w Tajlandii, produkowano ich na wyposażenie armii austriackiej i belgijskiej.
We wrześniu 1999 r. odbył się kolejny przetarg na KTO dla polskiej armii, do którego oprócz HSW stanął gliwicki OBRUM ze szwajcarską „Piranią”. Niestety, z nieznanych przyczyn (zapewne politycznych) pozostał nierozstrzygnięty. W jego efekcie Steyr wycofał się ze współpracy z HSW.
W kolejnym ogłoszonym w 2001 r. przetargu na KTO 8×8, HSW wystąpiła wspólnie ze szwajcarskim Mowagiem i transporterem Piranha III, lecz bez sukcesu. Nadzieja na kołowy transporter „Made in HSW” minęła bezpowrotnie. Kolejne decyzje polityczno-wojskowe i śląskie lobby spowodowały, że polskie wojska zmechanizowane otrzymały transporter fińskiej firmy AMV Patria, dzisiaj znanego jako „Rosomak” i produkowanego w Siemianowicach Śląskich.
Autor: Marek A. Stańkowski