Nielegalna kładka na Łęgu w Burdzach kolejny raz została odbudowana mimo ciążącego na niej nakazu rozbiórki. Inicjator budowy kładki, Władysław Skrzypach, nie przejmuje się jednak nadzorem budowlanym. Wierzy, że rozgłos w mediach po raz kolejny przysłuży się jego sprawie. Uważa, że tak właśnie było w 2015 roku, kiedy to doczekał się elektryfikacji swojego domu. Tymczasem inspektor nadzoru budowlanego znalazł już wykonawcę chętnego dokonać demontażu kładki.
– Prawnik mi poradził, żeby iść do mediów, bo nie ma innego ratunku. Ile lat ja już walczę o tę kładkę. Obiecują i ciągle nic. Jakby nie chcieli żebym miał legalny dojazd. Czekają aż umrę. Może nawet myśleli, że to już, bo ostatnio miałem raka krtani, ale operacja się udała, wycięli i jest dobrze – takimi słowami Władysław Skrzypacz wita nas na odnowionej, nielegalnej kładce w Burdzach.
O co chodzi? – dopytujemy. – Wokół eleganckie działki powyznaczali, rekreacyjne, a nie rolne. Mnie mówią, że zostałem wywłaszczony. Nie odpuszczę, sprawa jest w sądzie, to aż 40 hektarów pola i lasu. Media muszą mi pomóc. Gdyby nie „Sztafeta” i telewizje, to do tej pory żylibyśmy bez prądu. A tak, drugi rok już mam światło, a to wielka wygoda jest. Telefon naładuję, nie muszę już się prosić po ludziach w Burdzach – mówi Władysław Skrzypacz…
CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W AKTUALNYM WYDANIU SZTAFETY – NR 33
Zachęcamy również do zakupu Tygodnika Sztafeta w wersji elektronicznej
4 Comments
888
Chłop to jednak zawzięty jest
em
…i nie odpuści , nie wiem czy podziwiać upór czy żałować, że tak sobie życie komplikuje
Dudi
Szkoda, że wojsko nie potrafi sobie poradzić z tym szkodnikiem… :/
Globi
Za ten czyn spodziewajcie się zapłaty.