Zazwyczaj takiego dnia nie zapomina się do końca życia. Jednak 32-letni dziś Jarosław Kiełbowicz nie pamięta ani minuty. O porannej podróży do pracy, której cudem nie przypłacił życiem wie tylko z relacji świadków.
Jest 26 stycznia 2015 roku. Jarosław Kiełbowicz rankiem wyjeżdża z Derylaków (gm. Harasiuki) do pracy w Rudniku nad Sanem. Warunki na drodze nie są sprzyjające. Pada mżawka, a przy temperaturze lekko poniżej 0 stopni Celsjusza na drodze szybko robi się „szklanka”. W pobliżu przystanku w Krzeszowie Kiełbowicz zatrzymuje się, aby zabrać ze sobą koleżankę. Do pracy nie dojechali.
Auto wypadło z mostu
Około godziny 6.50 na moście w Krzeszowie jego samochód wpada w poślizg. Suzuki grand vitara z łatwością przeskakuje przez niewysoki chodnik i uderza w barierę ochronną mostu. Balustrada nie wytrzymuje uderzenia i pojazd razem z wyłamanymi elementami mostu spada z wysokości około 8 metrów. Auto z impetem uderza o ziemię dachem i bokiem od strony kierowcy.
Pasażerka opuszcza wrak pojazdu o własnych siłach. Po chwili na miejscu zdarzenia pojawia się inny kierowca, który szybko wzywa pomoc. Ciężarna pasażerka zostaje przewieziona na obserwację do niżańskiego szpitala. Po czterech dniach opuszcza lecznicę.
Wypadek znacznie gorzej kończy się dla Jarosława Kiełbowicza. Strażacy stawiają pojazd na koła, dopiero wtedy udaje im wydostać zakleszczonego w aucie mężczyznę. Jest w bardzo ciężkim stanie. Karetka szybko przewozi go na OIOM w leżajskim szpitalu. Ze względu na stan zdrowia zostaje wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.
Jest 1 lutego 2015 roku. Jarosław Kiełbowicz odzyskuje świadomość. – Pani doktor zapytała mnie jak się nazywam. Odpowiedziałem poprawnie. Kolejne pytanie brzmiało: „Czy wiem gdzie jestem i co tu robie?”, odpowiedziałem: „Nic nie wiem”, więc usłyszałem, że miałem wypadek samochodowy i jestem na OIOM-ie w szpitalu w Leżajsku – opowiada Jarosław Kiełbowicz.
W wypadku doznał licznych obrażeń, m.in. urazowego krwotoku podpajęczynówkowego, rozlanego urazu mózgu, licznych urazów klatki piersiowej oraz złamania lewego obojczyka.
Skutki wypadku odczuwa do dzisiaj. – Mam problemy ze snem, miewam dolegliwości bólowe. Kiedyś grałem w siatkówkę w amatorskiej lidze. Lekarz powiedział mi, że o dalszej grze mogę zapomnieć – mówi „Sztafecie” Jarosław Kiełbowicz.
Kto zawinił
W szpitalu spędził miesiąc. Kiedy wrócił do domu czekała na niego niespodzianka. Niestety przykra. Kiełbowicz otrzymał informację, że jego ubezpieczyciel wypłacił zarządcy drogi (w tym przypadku jest to Podkarpacki Zarząd Dróg Wojewódzkich w Rzeszowie) odszkodowanie za zniszczony most. Samochód wyłamał osiem przęseł bariery ochronnej. PZDW oszacował straty spowodowane uszkodzeniem infrastruktury drogowej na 7795 złotych.
Potem było wezwanie na policję. Mężczyzna otrzymał dwieście złotych mandatu i 6 punktów karnych, ponieważ rzekomo popełnił wykroczenie. Zdaniem policji nie zachował szczególnej ostrożności i nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze, wpadł w poślizg, uderzył w barierę i spadł z mostu na brzeg rzeki, czym spowodował zagrożenie bezpieczeństwa pasażerki. W aktach sprawy wśród pokrzywdzonych znajduje się także Rejon Dróg w Stalowej Woli (lokalna agenda Podkarpackiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Rzeszowie). Kiełbowicz nie poczuwał się do winy, więc sprawa trafiła do sądu. Kierowca został uniewinniony.
W maju tego roku złożył zawiadomienie do prokuratury. Jego zdaniem to zarządca drogi nie dopełnił swoich obowiązków, nie posypując nawierzchni mieszanką solno-piaskową oraz nie dbając o należyty stan barier ochronnych i dylatacji, czym naraził go na utratę życia lub zdrowia.
CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W PAPIEROWYM WYDANIU TYGODNIKA SZTAFETA Z 23 CZERWCA 2016 R.
7 Comments
Zdzisław
PODSTAWOWY BRAK !!! Dostosowania prędkości do WARUNKÓW DROGOWYCH, a najlepiej to co jeden kilometr piaskarka najlepiej. Z Poważaniem.Zdzisław.
Konrad Sinica
przeczytaj cały tekst w gazecie to się wiele wyjaśni
maria
Szanowny Pani redaktorze.
Most w Krzeszowie został oddany do użytku w roku 1973, czyli wybudowany w latach 1972 i 1973,.
Napisał Pan w sztafecie, że to był grudzień 1992 roku.
Czyżby chodziło o inny most.
Doskonale pamiętam, że głównym inicjatorem budowy mostu na rzece San w Krzeszowie
byli Pni Majta, Pan Sitkowski, Pan Hammer oraz mój śp. mąż ówczesny naczelnik Gminy Krzeszów Julian Kiczuła.
Wspomagał inicjatorów śp.generał Jan Czapla wywodzący się ze stron Krzeszowa.
Jeżeli nieopatrznie zrozumiałam Pańskie stwierdzenie dotyczące terminu oddania mostu do użytku z góry serdecznie przepraszam.
Konrad Sinica
Szanowna Pani Mario,
Pisząc o oddaniu do użytku w 1992 roku nie miałem na myśli mostu, który powstał od podstaw. Rzeczywiście wcześniej istniał most przez San, ale w latach 90. przeszedł gruntowną przebudowę. Przez pewien czas funkcjonował przecież most pontonowy. Z tego co się orientuję tylko niektóre elementy ze starej przeprawy zostały wykorzystane przy nowym moście. I to właśnie oddanie do użytku miałem na myśli, pisząc o roku 1992.
Akurat w tej spawie nie jest to może najistotniejsze, niemniej jednak prawda historyczna powinna zostać wiernie oddana, zatem bardzo dziękuję za ten komentarz,
Instruktor
Szanowni czytelnicy jestem kierwowca grand vitary każdy kto zna to auto i jeździł nom choć trochę się ze to auto na napęd na rylni most zaś tył auta jest lekki i na śliskiej nawierzchni nie łatwo o poślizg jeżeli by wiedział i tym włączył byv4x4 Ale jak pisze był w krzeszowie i 6:50 A do rudnika jest kesCze kawałek musiał się spieszyc tak ze brawura i brak doświadczenia w jeździe takim autem dało efekty
Mieszkanka
Człowiek leży nieprzytomny w szpitalu a prawnicy z Rejonu Dróg już działają bo boją się o swoje tyłki. Barierki byle jakie że puściły aż na takiej długości.
kkk
Preędkosć to jedno a stan drogi i bareierek to drugie wszystko ma znaczenie, ktos chyba liczy ile takie barierki powinny utrzymac obciązenia i czy w tym konkretnym przxypadku to konkretne auto miało szanse na wystarczający opór barierek czy też nie, przecież te barierki nie są po aby dekorowały most i były tylko podporą dla pieszych i rowerzystów