– Nie każdy, kto trenuje będzie Nadalem, Federerem czy Radwańską, ale będzie na całym świecie mógł korzystać z kortów, bo będzie umiał grać lub nauczać gry w tenisa. I to jest piękne – mówi w rozmowie ze „SZTAFETĄ”, Stanisław Wierzgacz – dyrektor Miejskiego Klubu Tenisowego w Stalowej Woli.
– Od półtora roku jest pan dyrektorem MKT, i muszę przyznać, że w tym czasie sporo się w klubie zmieniło.
– Kiedy otrzymałem propozycję pracy w MKT, to pierwszym pytaniem, jakie sobie zadałem było, to, czy będę mógł wcielać w życie swoje pomysły. Wszystko stało się jasne po rozmowie z prezesem klubu, panem Andrzejem Pyzarą, który przedstawił wizje zarządu na rozwój, ja dorzuciłem w tej rozmowie swoje pięć groszy i szybko złapaliśmy wspólne fale, dzięki temu zmiany były praktycznie natychmiast widoczne.
– No i co? Czy dzisiaj może pan powiedzieć, że udało się panu zrealizować ten swój plan?
– Na pewno nie w stu procentach, ale w większości tak. Najważniejszą sprawą na tamten moment było i nadal jest stabilność finansowa klubu. Zachowane również były struktury szkoleniowe. To była podstawa do tego, żeby zacząć na spokojnie przygotowywać się do zmian, które zamierzaliśmy wprowadzać.
– Co było priorytetem na początek?
– Uporządkowanie systemu szkolenia. On co prawda był, ale funkcjonował w taki ogólny, powiedziałbym, sposób, oparty na indywidualnej wiedzy poszczególnych trenerów. Naszą ideą było doprowadzić do tego, żeby szkolenie miało „ręce i nogi” od samego początku.
– To znaczy?
– Przykładamy uwagę, aby zawodnik i trener, szli w tym samym kierunku. Do tego potrzebne jest odpowiednie narzędzie, czyli system szkolenia. Kiedy przyszedłem, zrobiliśmy burzę mózgów i dysponujący największą wiedzą oraz doświadczeniem, trener Włodzimierz Pikulski, po konsultacji z trenerami z różnych części Polski oraz korzystając ze specjalistycznej literatury, opracował system, który systematycznie wdrażamy w życie mniej więcej od roku. Tomasz Adamowicz, trener-koordynator, monitoruje na bieżąco pracę każdego trenera i wie wszystko na temat prowadzonego przez niego zawodnika. Jak wygląda jego trening, ile poświęca czasu, gdzie startuje i jakie osiąga wyniki. I to wszystko jest dokumentowane.
– Co mnie szczególnie uderzyło w ostatnim czasie, to ciągle rosnąca liczba dzieci na kortach. Skąd się one biorą? Trenerzy innych dyscyplin, nawet tak popularnych jak piłka nożna, czy siatkówka, narzekają, że ubywa im dzieciaków, a wam przybywa…
– O to właśnie w tym wszystkim chodzi. Żeby tenis stał się masowy. Od lat słyszymy, że to elitarny sport, tylko dla bogatych, a to nie do końca jest prawda. MKT jest przykładem, że można inaczej. Trenuje u nas 111 dzieci i cały czas notujemy progres. Na pewno w rozpowszechnianiu tenisa wśród najmłodszych pomogły nam takie programy, jak chociażby „Tenis 10”. Sprawia on, że dzieci z klas 0-3, objęte są bezpłatną nauką gry w tenisa. Poznają go od podszewki i później wielu z nich wraca do klubu do systematycznego treningu. W ubiegłym roku, w ramach tego programu, przewinęło się przez nasze korty około 850 przedszkolaków i uczniów najmłodszych klas szkół podstawowych. Lgną do nas, bo zadbaliśmy o to, żeby w klubie panowała rodzinna atmosfera. Dzieci czują się u nas dobrze, także ich rodzice. Gdyby było inaczej, to nie wiem, czy tak dużym zainteresowaniem cieszyłyby się organizowane przez MKT obozy tenisowe i półkolonie w lecie i w zimie.
– Przyzna pan, że dużą rolę zaczęliście też przywiązywać do promocji klubu, marketingu wizerunkowego.
– Dokładnie. Dzisiaj jesteśmy widoczni w gazecie, w Internecie, na portalach społecznościowych, po prostu widać, że żyjemy, co robimy. Na bieżąco uaktualniamy nasz portal, staramy się, by wszystkie informacje związane z klubem, zawodami, wyniki, ukazywały się tak szybko, jak jest to tylko możliwe.
– A że dzieje się sporo przez cały rok, to i pokazywać ma się co, prawda?
– W 2018 roku zorganizowaliśmy 50 turniejów – wszystkich; dla dzieci, młodzieży, amatorów, rok później było ich 64 – ponadto, w sezonie letnim rozgrywana była singlowa liga tenisowa na trzech szczeblach rozgrywkowych oraz nowo powstała liga deblowa. Za sukces uważam uruchomienie tenisa żeńskiego poprzez prowadzone kursy, organizację mikstów i turniejów dla pań. Ale… nie byłoby to możliwe, gdyby nie wsparcie miasta, starostwa, czy też wielu firm, które z nami współpracują. W tym roku planujemy rozegrać na naszych kortach – otwartych i w hali – aż 80 turniejów. Jeżeli przeliczymy, ile weekendów jest w ciągu roku, to wyjdzie nam, że będzie się zdarzać, że w ciągu jednego weekendu, będziemy rozgrywać dwa, trzy turnieje…
Całość wywiadu w gazetowym wydaniu SZTAFETY w czwartek, 30 stycznia