Radna Urszula Serafin-Bąk podczas ostatniej sesji poruszyła temat nagminnych dewastacji miejskich placów zabaw. Problem narasta na terenie całej gminy, a naprawy pochłaniają setki tysięcy złotych.
– Jak tak dalej pójdzie to nie będziemy naprawiać urządzeń zabawowych, będziemy wbijać paliki z karteczką „tu była huśtawka”, „tu była piaskownica”, czy „tu był konik”, bo to przestaje mieć jakikolwiek sens. Musimy jako społeczeństwo brać za to odpowiedzialność i reagować na akty dewastacji, bo nie jesteśmy w stanie ciągle zamawiać i wymieniać tych elementów – mówił prezydent Lucjusz Nadbereżny. Włodarz miasta zaznaczył, że problem dewastacji jest ogromny, a niektóre urządzenia niszczone są zaraz po montażu. – Huśtawki rodzinne, które zostały zamontowane w parku miejskim czy parku24 nie wytrzymały niezniszczone dwóch tygodni – mówił prezydent.
Dodał, że najbardziej bulwersuje kwestia dewastacji huśtawki dla dzieci niepełnosprawnych. – Tu trzeba apelować do rodziców, to jest dedykowane dla dzieci niepełnosprawnych, które mają tak ograniczone możliwości zabawy. A tu wchodzi jeden z drugim i jeszcze rodzic go kołysze. Czy mamy tam stosować jakieś szokujące plakaty, hasła takie jak kiedyś były przy zajmowanych miejscach parkingowych dla osób niepełnosprawnych? To przekracza jakiekolwiek granice przyzwoitości – denerwował się włodarza miasta.
Podobnie rzecz się ma z miejską zielenią i nowymi nasadzeniami, które też niezmiennie padają „ofiarą” wandali.
– W donicach na Wojska Polskiego chyba też już nie będziemy dosadzać kwiatów tylko powbijamy kartki z napisami „tu były kwiatki”, „tu było drzewo”, bo osiągamy poziom dewastacji, który nie wiem czy jest powtarzalny w innych samorządach. Na prace naprawcze, modernizacyjne wydajemy setki tysięcy złotych – mówił włodarz miasta. Sprawą ma się szerzej zająć komisja bezpieczeństwa i porządku publicznego przy współpracy z policją i powiatem.