Noc sylwestrowa 31 grudnia 1943 roku. W domu Zawrotniaków w Wólce Tanewskiej obchodzono imieniny Mieczysławy. Gości było niewielu. Nagle rozległy się strzały. Po nich do domu wtargnęli uzbrojeni mężczyźni. To grupa „Władki” (Bogumił Męciński) wdarła się do domu. Posypały się strzały. Na miejscu zginęła piękna solenizantka Mieczysława i jej mąż, Niemiec Fritz Huckel, zabita została także siostra Mieczysławy – Olga Zawrotniak i ich koleżanka Aniela Chmura. Tak dokonał się akt zemsty za atak Niemców na oddział partyzantów „Ojca Jana” w śródleśnej Grabie.
Partyzancka wigilia
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia 1943 roku. Oddział partyzancki „Ojca Jana” (Franciszek Przysiężniak) po niedawanym starciu z niemiecką żandarmerią pod Golcami szukał bezpiecznego miejsca. Wpierw oddział kwaterował w dwugajówce pod Szewcami, ale dowództwo uznało, że trzeba zmienić miejsce postoju, na takie, w którym partyzanci mieli spędzić święta Bożego Narodzenia. Wybór padł na niewielką wioskę Graba położoną w lasach niedaleko Jarocina. Wieś sprzyjała partyzantom, nieraz pomagała im dostarczając żywność, dawała im też kwaterę. Do Graby oddział przybył w nocy z 22 na 23 grudnia 1943 r. i rozlokował się w wiejskich chałupach. Partyzant „Kozak” (Stanisław Puchalski) wspominał: Nasz pierwszy pluton zakwaterował w gajówce, odsuniętej od reszty domostw o około 200 m. (…) W środku osady zakwaterowało dowództwo, grupa gospodarcza oraz przybyli z terenu goście. Na końcu drugi pluton wzmocniony załogą cekaemu, która ustawiła cekaem na stanowisku ogniowym ryglującym drogę wjazdową do Graby od strony Jarocina.
Wystawiono posterunki, skierowano w teren patrole rozpoznawcze, które wkrótce doniosły, że Niemcy udają się w kierunku Niska i Ulanowa. Sytuacja wydawała się bezpieczna. W Grabie partyzanci mieli nie tylko świętować, ale również uczestniczyć w ślubie i weselu ich dowódcy z łączniczką Janiną Oleszkiewicz „Jagną” z Kuryłówki.
Wcześniej z oddziału wyruszyła grupa partyzantów pod dowództwem „Dęba” (Ewald Sroczyński) i na drodze wiodącej do Janowa Lubelskiego skonfiskowała transport ryb przeznaczonych dla niemieckiego wojska w Janowie Lubelskim. Ta udana akcja wprawiła oddział w bardzo dobry nastrój.
Na partyzanckie święta i ślub zjechało wielu gości. W wigilię dzielono się opłatkiem, a na drugi dzień, w Boże Narodzenie, partyzanci otrzymali prezenty: rękawice, skarpety, chlebaki. Siostry Sierakowskie z Przeworska obdarowały partyzantów niemieckimi dwustronnymi kurtkami. Partyzanci ofiarodawcom zrewanżowali się śpiewem piosenek wojskowych i partyzanckich, dowcipnych kupletów. Atmosfera świąteczna. Większość gości, którzy przybyli m.in. z Leżajska, Rudnika, Niska i sąsiednich wsi wkrótce opuściła Grabę. Zostali tylko niektórzy, wśród nich ks. Franciszek Lądowicz „Kalina”, który miał udzielić ślubu „Ojcu Janowi” i „Jagnie”.
Niepokój
Po wigilii i Bożym Narodzeniu, które upłynęły spokojnie, 26 grudnia meldunki, jakie doszły do obozu, mogły wprowadzić niepokój. W swoich zapiskach z tamtego czasu partyzant „Ojca Jana” Mieczysław Ostrowski „Sęp” zanotował: Rano goniec z wieścią, że w Golcach 13 aut Niemców. U nas pogotowie, patrole i wywiad. Wieczorem widać kłęby dymu w Golcach. Do wieczora spokój.
Tymczasem 27 grudnia w Golcach, wsi oddalonej od Graby o niespełna dziesięć kilometrów, wciąż przebywali niemieccy żandarmi, żołnierze z Wehrmachtu i esesmani. We wsi wybuchł popłoch, większość mężczyzn zbiegła i ukryła się głównie w lesie. W ręce Niemców dostały się kobiety. Zaczęły się brutalne przesłuchania. Niemcy chcieli, aby kobiety wskazały tych, którzy współpracowali z partyzantami i ich ukrywali. W czasie akcji w Golcach napastnicy zabili młode kobiety: 23-letnią Barbarę Bieńko, 20-letnią Barbarę Niedźwiedź, 29-letnią Janinę Olszówkę, 20-letnią Reginę Skomro. Zabili też sołtysa wsi Józefa Sokala i jego 20-letnią córkę Julię.
Krytycznie o sytuacji w tym czasie w obozie partyzanckim powiedział Jerzy Filip „Biga”, naoczny świadek wydarzeń w Grabie, pisząc po latach, że na przychodzące meldunki, przynoszone przez gońców z sąsiednich wsi o koncentracji Niemców w tych właśnie wsiach, nikt z dowódców nie zwracał uwagi.
Zaskoczenie
Ranek 28 grudnia 1943 r. był spokojny. Partyzant Mieczysław Ostrowski „Sęp” napisał w swoich notatkach: Miał przyjechać Komendant, bo miał być ślub „Jana”. Rano patrole, bez zmian. Naokoło spokój, więc pogotowie ściągnięto, czujki też. Nasz ksiądz miał spowiadać, później msza święta. Stanisław Puchalski tak opowiedział o ranku tego dnia: Na podwórzu naszej gajówki z kolegami „Wiernym” (Józef Zawitkowski – przyp. DG) i „Adinem” (Roman Cieplik – przyp. DG) przygotowujemy ołtarz. Nadzoruje ks. kapelan „Kalina” Franciszek Lądowicz, którego znałem jako starszego kolegę z niżańskiego gimnazjum. Poznałem go, ale nie zdradzam się przed nim. Będzie celebrował mszę polową.
Tymczasem, ubrani w maskujące białe kombinezony, żołnierze niemieccy prowadzeni przez przewodnika zaatakowali znienacka. Jerzy Filip „Biga” wspominał: Rano około godziny 8.30 napadli na nas Niemcy z trzech stron. Stanisław Puchalski „Kozak”, tak zapamiętał niemiecki atak w Grabie: Niemcy zaatakowali w Grabie z kierunku, z którego się ich jak najmniej spodziewano – od strony lasu, który przylegał do zabudowań gospodarczych. Podprowadzeni przez osobę zorientowaną w rozstawieniu posteruków ubezpieczających.
Zaatakowali stanowisko ckm-u, całą obsługę wybili. Wtedy zginęło kilku partyzantów ze Stalowej Woli. Niemcy uzyskali z miejsca znaczną przewagę. Zaskoczenie było wielkie. Partyzanci w popłochu zaczęli cofać się do lasu. „Wołyniak” (Józef Zadzierski), jako jeden z nielicznych partyzantów wykazał się zimną krwią i z miejsca stawił opór napastnikom ostrzeliwując ich z rkm, dzięki czemu dał innym szansę odwrotu. Akcja „Wołyniaka” pozwoliła na bezpieczne wycofanie się partyzanckich dowódców.
M. Ostrowski „Sęp” zanotował: Strzały z empi, rkm, działka ppanc. O Boże, jakie to zaskoczenie. Nasz pluton w domu czyści rkm-y… Pod naciskiem przewagi i broni wycofywanie. Z naszego plutonu było zaledwie siedmiu. Po drodze jeden kolega pada zabity. Dalej został drugi ranny… Tymczasem Niemcy okrążają wioskę i ostrzeliwują. Dotarliśmy do lasu tylko we czterech. Jeden kolega z rkm pada z wyczerpania pod lasem. Inne plutony były daleko w lesie.
S. Puchalski tak opisuje wycofywanie się partyzantów: Ogień z wolna ustaje, nikt ku nam nie biegnie, na rozkaz „Konara” wycofujemy się w las. Dopędzamy innych. Niektórzy ustają ze zmęczenia, zwłaszcza kobiety. Gruba warstwa śniegu utrudnia bieg. Pomagamy im, holujemy. Odskoczyliśmy z pół kilometra do ośmiuset metrów. Zatrzymujemy się. Dołączają inni. (…) Strzały zupełnie umilkły. Nad lasem chmury dymu. Ale wielu z naszych brakuje.
Po starciu
Zginęło tam kilku naszych żołnierzy. Cofając się koło kwatery sztabowej zobaczyłem w oknie moją kochaną mamusię… Żal me serce targał, gdyż wiedziałem, że ostatni raz widzę kochaną mamusię. Tak też było. Niemcy wpadli do domu, zrabowali wszystko i wystrzelali kogo zastali, między innymi moją mamusię i żonę naszego por. Władki – zapisał wówczas szesnastoletni M. Ostrowski „Sęp”. Partyzanci stawili opór, ale nie był on na tyle zorganizowany i skuteczny, aby zmusić Niemców do odwrotu. Zaskoczony oddział bronił się chaotycznie, a na dodatek por. „Władka” (Bogumił Męciński) swoich podwładnych wycofał z pola walki. Nad sytuacją nie zapanował również „Ojciec Jan”. Oddział stracił wiele taboru, zaopatrzenia, a także część broni. Ale najważniejsze było to, że zginęło dziewięciu partyzantów. Na samym początku padli przybyli do oddziału zaledwie dwa tygodnie wcześniej ze Stalowej Woli: Bogusław Gruszka „Wojnicz”, Franciszek Kotwica „Bój”, Jerzy Kubikowski „Mars”, Zdzisław Szumbarski „Kali”, Żytomierz Szumbarski „Ziuk”, Alfred Perkowski „Jur”. Zginął podchorąży „Jagoda”, Jan Cisek „Grab” i Józef Kusy, a Rosjanin „Andriej” zmarł wskutek ran w drodze do Krzeszowa. Ponadto z obozu partyzanckiego zginęły trzy kobiety współpracujące z konspiracją, matka Ostrowskiego – Stefania, żona por. „Władki” Władysława – Męcińska, żona partyzanta z Rudnika, Józefa Rokosza „Jarota”– Ludwika.
Po odwrocie partyzantów Niemcy spalili Grabę zabijając czternastu jej mieszkańców.
Jakie Niemcy ponieśli straty? Trudno ocenić na podstawie relacji partyzanckich. Padają różne liczby: pięciu zabitych Niemców, trzynastu…. Niemiecka żandarmeria podała w swoim meldunku, że został zabity jej żołnierz amunicyjny Heinrich Göbel.
Po niewątpliwej klęsce oddziału o mało nie doszło do jego rozbicia. Odłączyła się grupa partyzantów z Ulanowa dowodzona przez „Władkę”, odszedł również „Wołyniak” (Józef Zadzierski) z kilkoma partyzantami pochodzącymi z Kuryłówki i utworzył na polecenie komendanta okręgu NOW, Kazimierza Mireckiego, oddział dyspozycyjny podlegający komendzie okręgu. Na miejsce zastępcy „Ojca Jana” Mirecki powołał wówczas „Konara” (Bolesław Usow). W krótkim czasie oddział „Ojca Jana” otrząsnął się z porażki, został wzmocniony następnymi żołnierzami.
Epilog
Zemsta nad siostrami Zawrotniakównymi, które rzekomo przekazały Niemcom informację o zgrupowaniu partyzantów w Grabie, nie była uzasadniona. Jak stwierdził świadek tamtych czasów Franciszek Wojdyło z Ulanowa, o ślubie „Ojca Jana” i partyzantach w lesie koło Graby „ćwierkały nawet wróble”.
Do ślubu „Ojca Jana” z „Jagną” doszło w 11 lutego 1944 roku w Jarocinie. Udzielił go proboszcz Jarocina ks. Tadeusz Boratyn, a świadkiem był inż. Bolesław Usow „Konar”.
Dionizy Garbacz