Sebastian Wójcik, 27-letni anglista z Ulanowa, wyruszył w jedną z największych wypraw swojego życia. Chce dotrzeć do Maroko, na Saharę. Po drodze liczy na przychylność i pomoc spotykanych po drodze ludzi, bo bez nich podróż autostopem jest niemożliwa.
Sebastian ma w sobie duszę odkrywcy. Mimo młodego wieku zwiedził ponad 20 krajów. Trzy lata temu samotnie ruszył autostopem przez Europę Zachodnią. Chciał dotrzeć do Portugalii, niestety problemy osobiste sprawiły, że musiał zawrócić, choć był już prawie u celu. Wracając z Hiszpanii już miał w głowie plan kolejnej wyprawy. – Na Saharę stopem. To brzmiało fajnie – mówił dwa dni przed rozpoczęciem tegorocznej wyprawy.
Okazją po wiedzę
Podróżować autostopem zaczął już jako nastolatek. – Jak zacząłem chodzić do liceum do Niska, przez pierwsze miesiące pieniądze na bilet miesięczny chowałem do kieszeni i jechałem stopem. Dopiero grudzień mnie złamał – przyznaje i zdradza, że nie chodzi o same pieniądze, choć to jest jeden z ważniejszych czynników, ale o ludzi. – Każdy wie coś, czego ty nie wiesz. Każdy podzieli się swoją wiedzą, jeśli dobrze potrafisz zagadać.
Wiedzę chce przywieźć też z wyprawy na Saharę. – Pustynia zawsze była miejscem gdzie ludzie szukali jakiejś odpowiedzi. Pustelnicy, święci, czy ludzie, którzy gdzieś się zgubili szukali tu odpowiedzi na swoje pytania. Mam wrażenie, że ja też jadę tam szukać odpowiedzi na pytanie, którego jeszcze sam sobie nie zadałem. Przypuszczam, że znajdę odpowiedz i trzy razy tyle pytań. Szukam trochę sam siebie – wyjaśnia młody podróżnik.
Na jakie pytania szuka odpowiedzi? Tego sam jeszcze nie wie. Być może podróż pomoże mu wybrać ścieżkę życia. – Jestem już po studiach, od jakiegoś czasu jestem nauczycielem języka angielskiego w szkole językowej w Krakowie. Praca sama w sobie sprawia mi mnóstwo frajdy, bardzo lubię uczyć, ale mam dużo innych pasji. Bardzo dużo chodzę po lesie, tropię zwierzęta, strzelam z łuku i podróżuję. W każdej z tych rzeczy szukam czegoś innego, ale też każda z nich mnie dopełnia. Myślę, że fajnie byłoby gdyby w przyszłości udało się te pasje rozwinąć i zarobić na nich – mówi.
Nie jadę prosto
Planując podróż, już wiedział, że nie będzie łatwa. Bo choć celem jest Maroko, to po drodze Sebastian chce odwiedzić kilkadziesiąt miejsc.
– Na mojej liście jest 26 miast lub miejsc, w których chciałbym się zatrzymać. Choć jestem pewien na 100 procent, że tego się nie utrzymam. Pierwszym miejscem, które chciałbym zobaczyć jest Liechtenstein a dokładniej jego stolica Vaduz, dalej cztery miejsca w Szwajcarii między innymi Lauterbrunnen, które zainspirowało Tolkiena do stworzenia krainy elfów Rivendell z „Władcy Pierścieni”. Następnie będę kierował się do Włoch od parku Gran Paradiso oraz miasteczka Casa del Monferrato, które mimo że jest niewielkie to ma bardzo duży udział w historii krucjat. Dalej będę zmierzał do Genui, która jest jednym z najpiękniejszych miast, jakie kiedykolwiek widziałem. Kolejno przez Francję chciałbym dotrzeć do Hiszpanii. Po drodze chciałbym odwiedzić Barcelonę, Alhambrę w Granadzie i przeprawić przez Algeciras do Maroko. Następnie krótki rajd przez największe miasta, czyli stolicę Maroko Rabat, Marakesz i Fez. Ostatecznie chciałbym dotrzeć do Mahamid, to jest taka osada, obozowisko na końcu drogi. Dalej jest już tylko piasek – wylicza jednym tchem. W drodze powrotnej Sebastian chce wracać nieco inną drogą, przez Fez, Niebieskie Miasto, Gibraltar, Sewillę, Lizbonę, Porto, Madryt, Andorę, Lion, Paryż, Luksemburg, Pragę prosto do domu.
Z namiotem w drodze
– Najpierw sądziłem, że na podróż wystarczy mi miesiąc, ale już raz pojechałem w podróż, która była dwa razy krótsza i zajęła mi prawie miesiąc. Kiedy zrobiłem dokładną rozpiskę wyszło mi prawie dwa miesiące – przyznaje i podkreśla, że w porównaniu do poprzedniej wyprawy, do tej jest gruntownie przygotowany. – W podróż dookoła Europy Zachodniej nie przygotowywałem się prawie w ogóle i patrząc z perspektywy czasu zastanawiam się, jak ja to w ogóle przeżyłem. Jak patrzę na to jaki miałem sprzęt, to widzę, że byłem kompletnie nieprzygotowany. Nie miałem zielonego pojęcia przez jakie miasta będę jechał, co tam jest. Wiedziałem tylko, że chcę dotrzeć do Portugalii. To mi się wtedy nie udało z różnych powodów. Ostatecznie zawróciłem w Hiszpanii. Ale i tak bardzo mnie ta podróż rozwinęła. Teraz jestem przygotowany dużo lepiej – wyznaje. Oprócz przygotowania dokładnej listy miejsc i miast, które chce zobaczyć i przez które chciałby przejechać, Sebastian zainwestował też w sprzęt. – Po raz pierwszy w życiu mam namiot. Wcześniej, choć przejechałem stopem 20 krajów, nie miałem namiotu i zdarzało mi się spać na pace tira i pod tirem, w szczerym polu. Było ciężko, ale dawałem radę – mówi.
Co może zdarzyć się po drodze? Jakie mogą czekać trudności, niebezpieczeństwa? – Liczę się z tym, że w podróży może zdarzyć się wszystko. Mogę na przykład skręcić kostkę pod Wrocławiem i wrócić do domu. Największe problemy są zawsze z noclegami. Problemem są też bardziej prozaiczne rzeczy, niekiedy nie ma się gdzie umyć. Czasem nie ma też co zjeść. Ale w podróżowaniu nie chodzi o to by było prosto, łatwo, chodzi o to by poznawać ludzi, poznawać kulturę. Podróżowałem troszeczkę w sposób standardowy, ale doszedłem do wniosku, że strasznie dużo rzeczy ucieka w ten sposób. Podróż to jest życie w miniaturze – przyznaje.
18 czerwca, kiedy w naszym tygodniku ukazał się materiał o młodym podróżniku, ten przemierza już bezdroża Europy, by za miesiąc dotrzeć na piaski Sahary.
4 Comments
Barbara
Zuch facet, ale czy dojechał?
Juka88
Widze na fejsie ze dojechal i wrocil wczoraj, niesanowiry gosc! Jestem pod wrazeniem
Juka88
Mlody madry i skromny czlowiek fajnie sie go czyta lapitalna lektura.
Juka88
Relacja z Sahary jeszcze bardziej fascynujaca. Gratuluje!