70 wymian przyłączy wodociągowych i 50 remontów przyłączy kanalizacyjnych i deszczowych wykonał w ubiegłym roku Miejski Zakład Komunalny. Informacje o tych pracach pojawiają się cyklicznie w mediach, a także poprzez ogłoszenia na klatkach schodowych. Jak się okazuje, to nie są awarie, a jedynie planowane, systematyczne wymiany starych przyłączy, które mają zapobiegać awariom.
-„Bo zawsze lepiej zapobiegać, niż leczyć. Wymiana wiekowej rury z lat 60-tych czy 70-tych, która w każdej chwili może ulec uszkodzeniu, jest co najmniej 5 razy tańsza niż remont uszkodzonego przyłącza. Gdy dochodzi do awarii, trzeba „na już” ściągać najcięższy sprzęt i jak największą ilość ludzi, by szybko uporać się z uszkodzeniem. A przy planowanej wymianie, na spokojnie, w krótkim czasie i ze z góry ustaloną ilością pracowników oraz sprzętu możemy wyremontować wskazany odcinek instalacji” – mówi Henryk Kociołkowski, dyrektor operacyjny ds. gospodarki wodno – ściekowej w MZK.
Komunikaty dla mieszkańców nie oznaczają więc, że doszło do awarii i że stalowowolanie będą całkowicie pozbawieni dostępu do bieżącej wody. „Wymiana rur wykonywana jest wtedy, gdy znakomita większość mieszkańców jest w pracy. A więc taki remont nie jest dla nich uciążliwy. Ci którzy są w domu, są uprzedzeni o prowadzonych przez nas pracach i mają czas na to by zrobić stosowny zapas wody na te dwie – trzy godziny, kiedy może nie być jej w kranach” – przekonuje dyrektor Kociołkowski.
Te 70 „prewencyjnych” wymian rur wodociągowych i 50 kanalizacyjnych pozwoliło w znacznym stopniu zredukować ilość nieprzewidzianych awarii. I to takich, które długo pamiętamy, bo zdarzyły się akurat wtedy, kiedy potrzebowaliśmy wody: wieczorem czy podczas weekendu.
O ile jednak ilość usterek można zredukować, to nie sposób ich uniknąć. Jeśli chodzi o przyłącza wodne, to w 2015 roku MZK doliczył się dokładnie 12 takich napraw. Co zawiniło? Niemal w 50% tych przypadków do przerwania rury dochodziło na skutek prowadzonych prac ziemnych przez zewnętrzne firmy, które obok wodociągów miały położyć inną infrastrukturę. Więc albo przyłączy nie było na mapach, bo przed 50-laty naniesiono je bardzo niedokładnie, albo operator koparki przeliczył się ze swoimi umiejętnościami…
Powód drugi: złośliwość rzeczy martwych. Stare rury mają swoją żywotność i nie sposób przewidzieć kiedy dokładnie ulegną rozszczelnieniu. Z kolei nowe rury, które zakłada się obecnie są, według zapowiedzi producentów, nieporównywalnie trwalsze, a poza tym technologicznie doskonalsze. Można rzec, że w miejsce starej infrastruktury, montujemy w Stalowej Woli „mercedesy” wśród rur. Wymieniamy zużyte przyłącza na takie, które nie rozpadną się po 20 czy 30 latach. W ten sposób mieszkańcy, których obsługuje MZK mają lepszą wodę, bo w nowych rurach nic się nie osadza. Producenci gwarantują ponadto, że przez kilkadziesiąt lat nowe rurociągi zachowają nienaganny stan techniczny.
Z tą samą zapobiegliwością władze Miejskiego Zakładu Komunalnego podchodzą do remontów rur kanalizacyjnych i deszczowych. Takich wymian i punktowych remontów było w roku 2015 około 50. Co ważne, wszędzie tam, gdzie tylko można, ogranicza się ilość wykopów, a korzysta z kamer, dzięki którym znacznie szybciej można zbadać stan techniczny przyłącza. Jeśli jest to możliwe, korzysta się także z najnowocześniejszej metody wymiany instalacji.
A sposób jest prosty. W starą rurę, która może ulec uszkodzeniu, wsuwa się nową. I obydwie łączy. Dzięki temu zabiegowi, taka nowa rura wytrzyma znacznie dłużej. Jeśli już dojdzie do nieszczelności, tam gdzie pozwalają na to warunki, naprawa przy użyciu nowoczesnych metod punktowych – lokalizuje miejsce pęknięcia korzystając z pomocy kamer. W przypadku poważnych awarii – takich jak w grudniu u.r , kiedy to w okolicy LO im. KEN, kolektor zbiorczy uległ znacznemu uszkodzeniu – nie ma rady, trzeba korzystać z pomocy koparek.
– Spora ilość planowanych wymian i remontów sieci wodno-kanalizacyjnych, to „polityka prewencyjna” Miejskiego Zakładu Komunalnego. To procentuje, bo pozwala spółce działać planowo, a co najważniejsze zapobiega lawinowej ilości awarii, które mogłyby paraliżować życie mieszkańców naszego miasta. Liczba usterek, jeśli już do nich dochodzi, na takie miasto jak Stalowa Wola, jest znikoma – podsumowuje Anna Pasztaleniec, prezes MZK.