Gdy w październiku 1981 roku Bąkowski złożył rezygnację z urzędu prezydenta Stalowej Woli na zapytanie, kogo widziałby na zwolnionym stanowisku wskazał na swego zastępcę Wiesława Pielaszkiewicza.
Ówczesna Miejska Rada Narodowa wnioskowała do Ministerstwa Administracji Terenowej i Ochrony Środowiska, aby Pielaszkiewicza powołać na prezydenta Stalowej Woli. Wniosek rady został uwzględniony i 13 listopada 1981 r. dyrektor biura organizacyjno-prawnego ówczesnego województwa tarnobrzeskiego Michał Bajak wręczył Wiesławowi Pielaszkiewiczowi nominację na prezydenta Stalowej Woli podpisaną przez premiera Wojciecha Jaruzelskiego.
Nowa posada
Do Urzędu Miejskiego Pielaszkiewicz trafił z Huty Stalowa Wola. Od wielu, wielu lat, na czele miasta stał zazwyczaj człowiek, który wcześniej pracował w Hucie, lub po prostu był delegowany z Huty do pracy w Urzędzie Miejskim czy wcześniej w Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Taka była tradycja. Trzeba dopowiedzieć, że przez kilka dziesiątków lat rozwój miasta zależał od Zakładów Południowych, a potem od ich następczyni Huty Stalowa Wola. Wiesław Pielaszkiewicz był młodym, ale obiecującym inżynierem. Z Huty ze stanowiska zastępcy dyrektora Kombinatu HSW do spraw inwestycji poszedł na zastępcę prezydenta Jerzego Bąkowskiego. Wówczas kierował realizacją inwestycji w Zakładzie Mechanicznym, który od ponad dziesięciu lat stale był rozbudowywany i unowocześniany.
– Z Urzędu Miejskiego odeszła Danuta Kara, zastępczyni Jurka Bąkowskiego. Na jej miejsce powołano mnie, jako wiceprezydenta. Nim objąłem to stanowisko z pewnością byłem „prześwietlany” i otrzymałem chyba odpowiednio dobrą rekomendację. Decydentom, z pewnością chodziło o to, aby ktoś w mieście zajął się inwestycjami. Wtedy w Hucie był jeszcze boom inwestycyjny, miasto też na tym korzystało. Widać uznano, że jako co prawda młody, ale też już doświadczony dam sobie radę w mieście – wspomina W. Pielaszkiewicz.
Miał zająć się inwestycjami i to go pociągało. To nowe stanowisko było dla niego wyzwaniem. Tandem z Huty: Bąkowski i Pielaszkiewicz, dobrze sobie radził na nowych stanowiskach. Byli młodzi, ambitni i mieli pomysły i chęć do działania. Wtedy mogli liczyć na pomoc Huty w inwestycjach. Huta jeszcze miała finansowe możliwości wspierania miejskich inwestycji. Ale przyszedł czas wielkiego kryzysu i społecznego niezadowolenia, czas braków żywności, odzieży, obuwia. Braku wszystkiego.
W fotelu prezydenta
W końcu października 1981 r. Bąkowski odszedł ze stanowiska prezydenta zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią. Wiesław Pielaszkiewicz został mianowany prezydentem Stalowej Woli. Z perspektywy czasu widać, że miał dużo samozaparcia. Był to czas mizerii w handlu, totalnych braków artykułów konsumpcyjnych, na kartki sprzedawano niemal wszystko: mięso, tłuszcze, wódkę, cukier, papierosy, czekoladę, reglamentowano odzież, buty. A za zaopatrzenie miał odpowiadać prezydent, który de facto nie miał szans, jak każdy prezydent innego miasta, na zapewnienie ludziom podstawowych artykułów konsumpcyjnych. O tym w swoim wywiadzie jakiego udzielił gazecie Huty na początku urzędowania niewiele wspominał. Dla niego ważne były sprawy, na które miał wpływ. – Spraw do załatwienia jest bardzo dużo. Czuwać trzeba nad zaopatrzeniem, aby nie było ono gorsze, a lepsze niż w innych miastach. Trzeba rozwiązać problemy budownictwa, tak aby mieć tereny przygotowane. Te, którymi dysponujemy wystarczą nam do 1985-1986 roku – mówił dziennikarzowi gazety. – Ale już w przyszłym roku trzeba rozpoczynać prace przy uzbrojeniu nowego terenu. Chciałbym, aby poprawie uległa działalność służb komunalnych, a więc zaopatrzenie w wodę i ciepło. Czystość na osiedlach pozostawia wiele do życzenia. Zaniedbane są sprawy komunalne. Przewiduje się reorganizację służb komunalno-mieszkaniowych i podporządkowanie ich władzom miasta. Będzie łatwiej wyegzekwować lepszą pracę, co najważniejsze Urząd Miejski będzie miał bezpośredni wpływ na ich działalność. Sądzę, że powinno się nam żyć i mieszkać w Stalowej Woli przyjemniej czego wszystkim mieszkańcom życzę, a co nie zależy tylko od prezydenta.
Stalowa Wola borykała się z niewystarczającą podażą chleba. Piekarnie nie nadążały, bo często, prywatne nie miały mąki do wypieku. Pielaszkiewicz podjął działania budowy nowej piekarni. Uwieńczone zostały połowicznym sukcesem, bo jej wznoszenie trwało kilka lat. Piekarnię otwarto już za czasów następcy Pielaszkiewicza. Były wielkie problemy z dostawą mięsa nawet na pokrycie przydziału kartkowego. Trzy firmy zajmowały się dystrybucją mięsa dla Stalowej Woli i każda zwalała winę na drugą za braki w dostawach. Pielaszkiewicz zawnioskował likwidację Przedsiębiorstwa Transportu Mięsnego i przekazanie sklepów mięsnych Społem PSS do niżańskich Zakładów Mięsnych. – Producent mięsa stał się dystrybutorem i sytuacja się wyraźnie poprawiła, przynajmniej nie brakowało mięsa na przydziały kartkowe – wspomina Pielaszkiewicz.
Poprawa zaopatrzenia w żywność postępowała powoli, zresztą podobnie jak w całym kraju. Stalowa Wola była o tyle w lepszej sytuacji, że miała czym handlować: maszyny budowlane za żywność.
Rozbudowa miasta i wiadukty
W czasie prezydentury Pielaszkiewicza przygotowano tereny pod budowę nowych osiedli: Piaski i Hutnik. Wtedy, jak na warunki kryzysowe, budowano sporo. Budowę osiedla Centralnego de facto zakończyło oddanie do użytku dwóch bloków mieszkalnych i przychodni zdrowia w 1982 roku oraz szkoły, żłobka i apteki w 1984 r. Kontynuowano budowę na Młodyniu i Porębach. Rozpoczęto budowę oczyszczalni ścieków, rozbudowano ujęcie wody dla miasta, elektrownia dawała wystarczająco dużo ciepła dla miasta z nowo uruchomionego w 1984 roku kotła grzewczego WP-120. – Było to źle widziane przez władze wojewódzkie zwłaszcza partyjne – wspomina Pielaszkiewicz. – Każda decyzja o budowie napotykała trudności w województwie. Województwu zawsze chciało opóźniać nasze inwestycje, bo uważano, że Stalowa Wola rozbudowuje się kosztem Tarnobrzega. Gdy budowano wiadukt nad torami, w Tarnobrzegu mówiono, że Pielaszkiewicz buduje autostradę. Na szczęście Jaźwiec, ówczesny wojewoda, niezbyt kochał władze partyjne i patrzył przez palce na budowę wiaduktu. Gdyby pieniądze na tę inwestycję pochodziły z województwa, z pewnością budowę by wstrzymano, ale myśmy uzyskali środki z DOKP Lublin i Huty Stalowa Wola – wspomina. Ówczesny przewodniczący MRN Jacek Antonowicz sprawę wiaduktu tak zrelacjonował: – Budowa drugiej nitki wiaduktu została wstrzymana. Ale elementy betonowe na drugą nitkę już były wykonane. Stosunek województwa był nieprzychylny, chcieli wybudować wiadukt w Tarnobrzegu. Zwołałem sesję MRN i na niej zapadła decyzja o przyznaniu środków na budowę drugiej nitki. Budowa ruszyła. Wtedy wezwał nas wojewoda Bogusław Jaźwiec, kazał nam na siebie czekać pewnie godzinę, a potem w rozmowie zarzucił nam, że nie mamy prawa budować drugiej nitki wiaduktu. A my na to, że wiadukt został zaprojektowany na dwie nitki i to nie jest wcale nowa inwestycja. Jaźwiec na to, że on był w Stalowej Woli i widział wybudowany wiadukt. Widać nasza argumentacja była skuteczna, choć Jaźwiec tego nie przyznał, ale na koniec powiedział: „Spieprzajcie, rozmowy nie było.” I roboty szły dalej.
Kościoły
W maju 1984 roku doszło do wystąpień w sprawie budowy kościoła na osiedlu Poręby. Władze wojewódzkie z początku stanęły okoniem, Pielaszkiewicza obwiniano za brak poparcia wojewódzkich władz partyjnych w sporze z Kościołem. W końcu jednak województwo zgodziło się na budowę kościoła i domu katechetycznego. Pielaszkiewicz przekazał tę, wciąż jeszcze tajną informację, ks. Frankowskiemu co nie uszło uwadze bezpieki.
W czasie prezydentury Pielaszkiewicza budowano w Stalowej Woli trzy kościoły. Ponadto stanęła kaplica św. Anny, dom katechetyczny z plebanią przy kościele św. Floriana. Trwała budowa domu katechetycznego przy kościele pw. MBKP. Wojewódzkie władze partyjne obwiniały prezydenta miasta o przychylny stosunek do Kościoła i tego zresztą nie ukrywały. – Ksiądz Józef Ciaciek – wspomina W. Pielaszkiewicz – przychodził do mnie, żeby dać mu stosowne pismo, że budowa kościoła pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej jest legalna. On władzy peerelowskiej nie wierzył. I takie pismo ode mnie otrzymał.
Odejście
Z początkiem marca 1986 roku Wiesław Pielaszkiewicz złożył rezygnację ze stanowiska prezydenta. Wiele inwestycji udało mu się doprowadzić do końca, szczególnie ważne dla rozbudowy miasta, ale niektóre trzeba było wciąż kontynuować, choć już może bez staczania wielkich walk z administracją wojewódzką i wojewódzką partią.
– Zdrowie mi już zaczęło na dobre szwankować – mówi po latach. – I miałem już dosyć tych przepychanek, użerania się z województwem, a przede wszystkim z władzami PZPR. Ówczesny I sekretarz KW PZPR Basiak nie kochał Stalowej Woli, zawsze miał coś nam do zarzucenia. Myśl, że to nieformalne grupy partyjne na niego mocno naciskały i wymuszały na nim negatywny stosunek do Stalowej Woli.
Odchodząc W. Pielaszkiewicz spytany przez wojewodę płka B. Jaźwieca kogo widziałby na swoim miejscu, wskazał na swego zastępcę Edwarda Stendiucha.
WIESŁAW PIELASZKIEWICZ urodził się 19 stycznia 1946 roku w Kraśniku. Po ukończeniu kraśnickiego technikum mechanicznego podjął w 1965 roku studia na wydziale elektrycznym Politechniki Warszawskiej. Ukończył je w 1971 roku jako magister inżynier. W tym samym roku rozpoczął pracę w Hucie Stalowa Wola w dziale inwestycji. Przeszedł kolejne stopnie kariery zawodowej od stażysty do głównego specjalisty ds. inwestycji mechanicznych. Czynnie uczestniczył w rozbudowie Huty. W czerwcu 1979 r. powołano go na stanowisko wiceprezydenta Stalowej Woli. W dwa lata później został prezydentem miasta. Za jego kadencji, jako prezydenta i wiceprezydenta, rozbudowywano Stalową Wolę, powstawały nowe osiedla mieszkaniowe, rozbudowana została infrastruktura miasta. W 1986 roku na własną prośbę odszedł ze stanowiska i podjął pracę na stanowisku prezesa Spółdzielni Rzemieślniczej Rzemiosł Różnych. Ze względu na stan zdrowia przeszedł na rentę w 1992 roku. Na emeryturę przeszedł w 2006 roku. Mieszka w Stalowej Woli.