W czasie niemieckiej okupacji obie szkoły wybudowane przed wojną przestały spełniać funkcje, dla których je zorganizowano. Po opuszczeniu przez wojska niemieckie w 1941 roku szkołę powszechną (dziś nr 1) przeznaczono na szpital zakładowy, natomiast w budynku liceum i gimnazjum urządzono koszary dla okupacyjnego wojska. Gdy niemiecka okupacja się skończyła, w połowie września 1944 r. ewakuowano szpital ze szkoły powszechnej do hotelu nr 2 (dziś budynek Urzędu Miasta), a w gmachu liceum i gimnazjum urządzono szpital dla sowieckiego wojska.
Zaraz po wojnie
W 1945 r. w jednym budynku znajdowały się Liceum i Gimnazjum oraz szkoła powszechna. Przedwojenny gmach Liceum zajmował wciąż radziecki lazaret, więc młodzież i dzieci z konieczności naukę pobierały w szkole powszechnej. Zresztą niektóre dzieci ze Stalowej Woli uczęszczały do szkoły powszechnej w Pławie. – Wiele dzieci – mówił w czasie posiedzenia Miejskiej Rady Narodowej kierownik szkoły, Wacław Górski – nie będzie w stanie korzystać z nauki, wobec nie opróżnienia jeszcze przez szpital wojskowy budynku gimnazjum…
Wreszcie w końcu 1945 roku wojska sowieckie zaczęły opróżniać budynek gimnazjum i można było zacząć przenosiny. Ale dopiero za kilka miesięcy gimnazjaliści mogli przejść do swojej szkoły. Budynek należało wyremontować. Jedno piętro na własny koszt odrestaurowały Zakłady Południowe. Należy dodać, że Zakłady przeprowadziły również za darmo remont szkoły powszechnej na wakacjach 1945 roku. Pomagały szkole powszechnej, zaopatrując ją w opał na zimę. W marcu 1946 roku w Stalowej Woli ostatecznie uruchomiono budynek w Liceum i Gimnazjum, w którym zlokalizowano dwie szkoły średnią i podstawową. Wtedy też stalowowolskie dzieci, które uczyły się w szkole w Pławie, przeniesiono do szkół w mieście. Były więc dwie podstawowe; jedna przy ulicy 3 Maja (dziś Dmowskiego), druga dzieląca budynek z gimnazjum przy skrzyżowaniu dzisiejszych ulic ks. Skoczyńskiego i Mickiewicza. Ale dzieci wciąż przybywało i władze miejskie, naciskane przez kierownictwo szkół, planowały uruchomienie następnej szkoły. W szkołach mogło być ciaśniej, jako że nauczyciele nie mieli mieszkań i MRN uznała, że niektóre pomieszczenia w szkole powszechnej i gimnazjum trzeba będzie przeznaczyć na nauczycielskie kwatery.
Szukanie wyjścia
Wiosną 1947 roku, wobec braku możliwości budowy nowej szkoły powszechnej, MRN szukała innego wyjścia. Zwrócono się do Ministerstwa Oświaty o przydział ośmioizbowego baraku, ponieważ w Stalowej Woli istnieją dwie szkoły z liczbą dzieci przekraczającą 1200, jedna z tych szkół mieści się we własnym, szczupłym i niewystarczającym budynku, druga w budynku Państwowego Gimnazjum i Liceum, przy czym część klas mieści się w suterenach, w pomieszczeniach przeznaczonych na szatnie…
Zarząd Miejski zobowiązał się do pokrycia kosztów rozbiórki, transportu i adaptacji. Potem jeszcze raz zwracano się do Ministerstwa Oświaty o przydział z Dęby w powiecie tarnobrzeskim dziesięciu baraków, z których miała powstać szkoła ośmioizbowa. W czerwcu 1947 r. na sesji MRN Zarząd apelował, aby jednak starać się o kredyt na zakup i dokończenie budynku PKO, bo wykończenie baraku za dużo kosztuje, a efekty są kiepskie. Ksiądz Skoczyński zaproponował jeszcze coś innego, zakup i odsprzedaż budynku PKO.
Tymczasem Ministerstwo Odbudowy przydzieliło Stalowej Woli jeden barak o powierzchni 562,5 m kw. na szkołę. Rozbiórkę, uzupełnienie części brakujących, przystosowanie do potrzeb i załadowanie na wagony, powierzono na warunkach umowy z dnia 23 V 1947 roku Spółdzielni Budownictwa Miejskiego w Dębie (…), z którą należy uzgodnić rozplanowanie i termin odbioru przydzielonego baraku do dnia 15 sierpnia 1947 roku. Po tym terminie przydział niewykorzystany, należy uważać za nieaktualny…
Stalowa Wola zrezygnowała z przydziału, zwłaszcza że miała płacić po 350 złotych za metr kwadratowy zabudowanej powierzchni baraku. W lipcu 1947 r. MRN postanowiła jednogłośnie kupić budynek PKO za 16 milionów złotych i niezwłocznie przystąpić do jego wykończenia, zwłaszcza tej części, w której miały znaleźć się pomieszczenia szkoły powszechnej nr 2. Kredyt uzyskano w Polskim Banku Komunalnym, ale tylko 13 milionów złotych. Niewykończony budynek kupiono od PKO, jednak rychło okazało się, że urządzenie w nim szkoły nie będzie proste, więc ostatecznie ustalono, że przystąpi się do dobudowy nowego skrzydła przy istniejącej szkole powszechnej. W sierpniu 1948 r. wykonanie dobudówki, zresztą zaplanowanej jeszcze przed wojną, Zarząd Miejski zlecił Państwowemu Przedsiębiorstwu Budowlanemu. Potem w 1949 roku, kiedy ks. Skoczyński przestał być przewodniczącym Miejskiej rady Narodowej, a tę funkcję sprawował Tomasz Sajdłowski, postanowiono niewykończony budynek PKO sprzedać za 25 milionów złotych Narodowemu Bankowi Polskiemu, a pieniądze przeznaczyć na zwrot kredytu w Państwowym Banku Komunalnym, natomiast resztę przeznaczyć na dług zaciągnięty na rozbudowę szkoły i jej dokończenie. Po wielu perypetiach, wczesną jesienią 1949 roku dobudowane nowe skrzydło szkoły podstawowej było gotowe. Pomysł księdza Skoczyńskiego okazał się najlepszy. Za parę lat problem szkoły powrócił. Dobudowa nie załatwiła ostatecznie sprawy, ponieważ liczba ludności stale rosła, dzieci przybywało, a w szkołach było coraz ciaśniej. W 1952 roku w Stalowej Woli mieszkało niespełna 11 tysięcy ludzi, a do szkół podstawowych uczęszczało 1400 dzieci. Dla porównania; współcześnie miasto liczy nieco p0onad 63 tysięcy mieszkańców a w dziesięciu szkołach podstawowych uczy się nieco ponad 3300 dzieci.
Pierwsi maturzyści
W czasie okupacji uczniowie gimnazjum i liceum pobierali naukę na tajnych kompletach, po wojnie świadectwa ukończenia okupacyjnej nauki brano pod uwagę. Zresztą dyrektorem Gimnazjum i Liceum został organizator tajnego nauczania Witold Habdank-Kossowski. Zajęcia odbywały się, jak wcześniej zaznaczono, w budynku szkoły powszechnej. Warunki były fatalne.
Brakowało tablic, stołów, krzeseł, podręczników i zeszytów – pisze kronikarz szkoły. – Krzesła przynoszono z domów, notatki robiono na pozostawionych przez Niemców kwestionariuszach, podręczniki przepisywano. Klasy były nieogrzewane, a ponieważ uczniowie nie mieli ciepłej odzieży, dyrektor Kossowski wystarał się w jednostce wojskowej o przydział dla uczniów żołnierskich wiatrówek.
Długotrwałe starania zapewniły uczniom i nauczycielom powrót do gmachu przy ulicy Mickiewicza. Zdewastowany budynek na dodatek był okradany przez miejscową ludność z drzwi i okien. Dopiero interwencja milicji i wejście ekip budowlanych wprowadziło porządek. Ale naukę w odnowionym gmachu rozpoczęto w marcu 1946 roku. Co ciekawe, pierwszą maturę po wojnie uczniowie stalowowolskiego Gimnazjum i Liceum składali w grudniu 1944 r. w Nisku. Byli to uczestnicy tajnego nauczania, którzy odbyli 4-miesięczny kurs przygotowawczy: Kazimierz Czarny, Jan Gietka, Stanisław Głąbiński, Mieczysław Karaś (późniejszy rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego), Mieczysław Kosecki, Antoni Mikolas, Stefania Pawlik, Krystyna Schmidt, Stanisław Tobola, Henryk Wąsowicz, Janina Wraga, Sławomir Wraga, Jan Żmija, Jan Dziura, Alfred Rajtar, Józef Zawołek, Marian Zieliński. W Stalowej Woli pierwsze egzaminy maturalne odbyły się w lipcu 1945 roku, a złożyli je: Zbigniew Sawicki, Zdzisław Trela, Halina Sikora, Czesława Safianowska, Hanna Śpiewak, Danuta Kubikowska, Zofia Zawadzka, Eugenia Grębowiec, Maria Mazur.
W roku szkolnym 1945/46 szkoła już okrzepła. Uczyło się w niej prawie 330 młodzieży, organizowano półroczne kursy przygotowujące do tzw. małej matury, a także przyspieszony kurs pierwszej klasy gimnazjalnej. Dwudziestu jeden uczniów po jego ukończeniu przeszło automatycznie do klasy drugiej gimnazjum. Marian Bienias założył chór szkolny, a Józef Grobel zespół dramatyczny, który nawet zdołał wystawić „Dziady” Mickiewicza na scenie w miejscowym kinie. Uczniów w pierwszych latach po wojnie wspomagały organizacje charytatywne, np. z Ameryki otrzymano odzież, ze Szwecji mleko w proszku.
Nowa szkoła
Na początku planu sześcioletniego przystąpiono do budowy nowej szkoły. Budowa trwała trzy lata, od 1 września 1953 roku w nowo postawionej szkole zaczęła się nauka. Początkowo sądzono, że w okazałym, dwupiętrowym gmachu z dwiema salami gimnastycznymi znajdą się dwie szkoły powszechne, jednak wybrano inne rozwiązanie. Tylko w części nowego budynku przy ul. Staszica znalazły się klasy dla szkoły podstawowej, większość pomieszczeń zajęło Liceum Ogólnokształcące. Natomiast gmach przedwojennego liceum przeznaczono dla szkoły podstawowej nr 2. Obie szkoły, przy ulicy Staszica i Mickiewicza, były nadzorowane przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, organizację o ateistycznym rodowodzie i całkowicie realizującą cele polityki socjalistycznej władzy. W 1953 roku w Stalowej Woli były trzy szkoły siedmioklasowe: nr 1 przy Nowotki – 738 uczniów, przy ulicy Staszica w nowo postawionym budynku (wtedy była to Szkoła Ogólnokształcąca Stopnia Podstawowego i Licealnego TPD) – 303 uczniów, szkoła podstawowa TPD nr 2 przy ul. Mickiewicza – 423 uczniów. Wszystkie trzy szkoły zajmowały 38 izb lekcyjnych, uczyło w nich 45 nauczycieli, 620 uczniów korzystało z dożywiania prowadzonego w szkołach. Wtedy też funkcjonowały już tzw. świetlice, do których uczęszczały dzieci pozbawione opieki w czasie pracy rodziców. Pod nadzorem wychowawczyń nazywanych wtedy „paniami świetliczankami” dzieci odrabiały lekcje, uczyły się śpiewu, bawiły się.
Do szkoły wkracza ideologia
Powszechne oburzenie wywołało usunięcie w 1947 roku ze względów politycznych dyrektora Liceum i Gimnazjum znakomitego pedagoga i wychowawcy młodzieży Witolda Habdanka-Kossowskiego. Jego obowiązki przez krótki czas pełnił dr Seweryn Durkacz, a następnie Teodor Bachman. W roku szkolnym 1948/49 dyrektorem został Tomasz Sajdłowski, wtedy też nastąpiła zmiana nazwy, z Państwowego Gimnazjum i Liceum na Szkołę Ogólnokształcącą Stopnia Podstawowego i Licealnego. W szkole uczyło się 850 dzieci i młodzieży, z czego w liceum 450. Zaczynały się zmiany prowadzące do upolitycznienia szkoły. Rozpoczęto pod naciskiem nabór do nowo powstałego Związku Młodzieży Polskiej. Ale kurs zaostrzono jeszcze bardziej w rok później.
Rok szkolny 1949/50 był rokiem burzliwych przemian i cierpliwych, ale stanowczych usiłowań dyrekcji wytyczenia i wdrożenia do realizacji nowego stylu pracy nauczycielskiej – pisze kronikarz. – Zwrócenie uwagi na bojowość i zaangażowanie społeczne, stopniowe odsuwanie z pierwszych miejsc pozycji religii i organizacji religijnych jak Sodalicja Mariańska. Nauczyciele musieli zmieniać swój światopogląd, gdyż w przeciwnym razie groziło im odejście ze szkoły. Powołano do życia komórkę PZPR – podstawową organizację partyjną – a jej pierwszym sekretarzem został Wiktor Mikoś, opiekun nowo powstałego Związku Młodzieży Polskiej. Młodzież zorganizowana w ZMP chciała szybko przełamać dystans między teraźniejszością, a dawnymi tradycjami i zachowywała się dość butnie. Nauczyciele buntowali się przeciw wkraczaniu młodzieży w sprawy wychowawcze, a nawet dydaktyczne. Przedstawiciele rodziców odwiedzali lekcje, krytykowali je, zabierając głos podczas ich prowadzenia. To były dla nauczycieli przykre chwile… Ale wśród uczniów byli również przeciwnicy reżimu. Istniała grupa należąca do Młodzieżowego Ruchu Oporu, którą dowodził Józef Gromek „Sęp”. Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych rozbito MRO, Gromek późniejszy mistrz Polski w szachach znalazł się w więzieniu.
W roku szkolnym 1950/51 nastąpiła znowu zmiana na stanowisku dyrektora, Sajdłowskiego zastąpił Józef Fijałkiewicz. Wtedy też z nauczania wyeliminowano religię. Szkoła miała całkowicie świecki charakter, nad którym czuwało TPD. W tym roku młodzież licealną zaangażowano do pracy na pobliskiej budowie nowej szkoły. Fijałkiewicz nie zagrzał długo miejsca w „jedenastolatce” (tak nazywano powszechnie szkołę), jego następcą został sekretarz PZPR w szkole – Kazimierz Bator. Po roku dyrekturę przejął Adam Kantorek.
Rodzice i młodzież niechętnie odnosili się do TPD, zresztą również do siłowego upolityczniania szkoły. ZMP praktycznie funkcjonował na papierze, władze szkoły miały duże trudności ze zorganizowaniem brygad Służby Polsce, które w czasie wakacji wyjeżdżały do prac w państwowych gospodarstwach rolnych. Ponieważ jako społeczeństwo – głosi Kronika Liceum Ogólnokształcącego – jesteśmy w stadium rewolucyjnej przebudowy i musimy usuwać kapitalistyczne naleciałości, więc należy rozbudzić u młodzieży socjalistyczny patriotyzm, świadomą dyscyplinę i zrozumienie, że uczymy się nie tylko dla siebie, lecz dla dobra całego społeczeństwa. Tymczasem 60 proc. młodzieży trwa w nieróbstwie i bumelanctwie oraz ma lekceważący stosunek do własności społecznej. Jedną z przyczyn niepowodzeń w nauce jest oczywiście przeładowanie programu nauczania materiałem rzeczowym, a zbyt mała ilość godzin przeznaczona jest na jego realizację. W tych warunkach należy wzmocnić aktyw ZMP, dążyć do tworzenia w klasach atmosfery koleżeństwa, zaufania i pomocy w walce o wyniki nauczania. Dodatkową trudnością jest brak skutecznych sposobów oddziaływania wychowawczego. Nauczyciele muszą się liczyć z zasługami rodziców, z opinią ZMP, z zaleceniami władz oświatowych i organizacji partyjnej…
We wrześniu 1953 roku licealiści przeprowadzili się do nowego budynku przy ulicy Staszica. Zaczęło obowiązywać uczniów noszenie czapek szkolnych, a uczennice – fartuchów granatowych. Miało to przyczynić się do wzmocnienia dyscypliny. Do nowej szkoły uczęszczało 398 uczniów stopnia licealnego i 303 podstawowego. W liceum wtedy uczyli: Adam Kantorek, Kazimiera Kud, Zofia Konarska, Józef Demirski, Władysława Cyrul, Ludmiła Kuczek, Stanisław Dąbek, Karol Nycz, Władysław Surmacz, Teresa Trojnar, Marian Baran, Andrzej Kaczor, Edward Sędzimirski, Teresa Muciek, Marian Wilk, Jan Jarzyna, Seweryn Durkacz.