Przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu ponownie słuchani są świadkowie w procesie 24-letniego Andrzeja U. ze Stalowej Woli, uczestnicy tragicznej prywatki sylwestrowej w Stanach koło Bojanowa, podczas której U. zabił nożem 18-letnią Dominikę R. Od zabójstwa minęły trzy lata. Od wyroku, jaki zapadł w tej sprawie przed rokiem, 15 lat więzienia, apelację złożyli obrońcy U.
Przed tarnobrzeskim sądem, który na wniosek Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, ponownie rozpatruje sprawę U., przed kilkoma dniami słuchani byli świadkowie – Krystian B., Łukasz P., Kamil D. i Krystiana W. – uczestnicy prywatki skazani w odrębnym procesie za udział w bójce, która tamtej feralnej nocy wywiązała się pomiędzy młodymi ludźmi witającymi 2012 rok. Teraz, gdy od zdarzeń minęły już trzy lata, tym bardziej nie pamiętali szczegółów tamtej nocy. Sąd odczytywał więc zeznania złożone przez nich w poprzednim procesie. W powtarzanym procesie sąd ponownie przesłuchać ma ponad 30 świadków.
Czy jednak powtórny proces Andrzeja U. – podczas, gdy już podczas pierwszego świadkowie zasłaniali się niepamięcią oraz ilością wypitego alkoholu – może wnieść coś nowego do sprawy? Przypomnijmy, Andrzej U. sądzony był za zabójstwo Dominiki R., usiłowanie zabójstwa Sylwii K. (obecnie F.), zranienie Łukasza F. oraz udział w bójce, w której rannych zostało kilka innych osób.
Cztery razy winny
Wyrok w sprawie zapadł w grudniu 2013 roku. Sąd uznał winę U. w przypadku wszystkich czterech stawianych mu zarzutów. Za zabicie Dominiki skazał 22-latka na karę 12 lat więzienia, orzekł też obowiązek zapłaty rodzicom zmarłej 50 tys. złotych zadośćuczynienia. Za usiłowanie zabójstwa Sylwii K. – 8 lat więzienia i 20 tys. złotych zadośćuczynienia. Za udział w bójce z użyciem noża skazał U. na dwa lata więzienia, kolejne pół roku więzienia orzekł za zranienie Łukasza F.
Ostateczny werdykt sądu pierwszej instancji, to kara łączna 15 lat pozbawienia wolności.
Jak przed rokiem, uzasadniając wyrok, mówił przewodniczący składu sędziowskiego, proces nie był łatwy. – Przesłuchaliśmy ponad 30 świadków, uczestników tamtej zabawy sylwestrowej, jednak tylko w ogólnym zarysie sąd ustalił przebieg zdarzeń – mówił sędzia Zygmunt Dudziński. – Świadkowie zasłaniali się dynamiką zajścia, warunkami panującymi na dworze, a dokładnie słabą widocznością, czy wreszcie stanem nietrzeźwości.
Istotne znaczenie dla sprawy miały opinie biegłych. Jak orzekli, zadane przez U. rany kłute powstały nie od wymachiwania nożem, jak opisywał swoje zachowanie przed sądem oskarżony, a od dźgania. Zdaniem biegłych takie uderzenia, to uderzenia atakujące.
To nie była obrona konieczna
Przed sądem upadła linia obrony mówiąca, że U. działał w obronie koniecznej. Wprawdzie podczas procesu ustalono, że ktoś z uczestników uderzył Andrzeja U., gdy ten zamroczony alkoholem zasnął, ale w ocenie sądu mogło być to głupie szturchnięcie na zasadzie żartu, a tymczasem reakcja Andrzej U. była niespodziewanie agresywna. – Obudzony od razu atakował. Od tego wywiązała się cała bójka – mówił przed rokiem sędzia.
Zdaniem sądu, U. przekroczył tym samym granice obrony koniecznej. – Można zachowanie U. oceniać jako obronę, ale nie jako obronę konieczną w myśl prawa karnego, skutkującą nadzwyczajnym złagodzeniem kary. Na to nie może liczyć osoba, która sama doprowadza do sytuacji, w której musi się bronić – uzasadniał sędzia.
Zdaniem sądu, orzeczona wobec U. kara jest nie najwyższa (odpowiadał przecież z art. 148 kk przewidującego karę nawet dożywotniego więzienia), ale surowa. Od tego nieprawomocnego orzeczenia skuteczne apelacje wnieśli adwokaci mężczyzny i Sąd Apelacyjny Rzeszowie uchylił wyrok, kierując sprawę do ponownego rozpoznania. Teraz rozpoznaje ją ponownie Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu, ale w nowym składzie.