Agresywny chłoniak B stadium IV. – Sama nazwa choroby brzmiała niemal jak wyrok śmierci. Strach mieszał się z przerażeniem, miałam ochotę krzyczeć albo schować się w cichym, ciemnym kącie, w którym nikt nie zobaczy mojej rozpaczy. Wraz z diagnozą pojawiła się też nadzieja na to, że rozpocznę leczenie, a przeszywający ból uniemożliwiający zrobienie, chociażby kroku, zniknie – opowiada o swojej chorobie Anna Walania z Wierzawic k. Leżajska. Niestety, nowoczesna terapia, które może uratować życie Annie kosztuje półtora miliona złotych. W pomoc 41-latce zaangażowali się bliscy, przyjaciele, znajomi i nieznajomi. Pomóc może każdy z nas.
– Anna Walania ma 41 lat, męża i troje dzieci. Choruje na Agresywnego chłoniak B stadium IV. Jedynym ratunkiem jest terapia CAR-T. Największą barierą do pokonania jest kwota 1,5 mln zł. Wybuch pandemii COVID-19 spowodował, ze zagraniczne firmy sponsorujące lek wycofały się z finansowania – mówi Paulina Nowak, jedna z organizatorek akcji. Z myślą o zebraniu tej kwoty uruchomiona została zbiórka.
– Mieszkańcy powiatu leżajskiego bardzo zaangażowali się w pomoc pani Annie. Budujące są gesty ludzi dobrej woli, którzy na aukcje charytatywną wystawiają cenne rzeczy, restauratorzy, kosmetyczki, fryzjerki przekazują dzienne utargi na leczenie. Mieszkańcy pieką ciasta, chleby. Strażacy z Giedlarowej dali do wylicytowania przejażdżkę na sygnale wozem strażackim. Na aukcji jest również przelot samolotem akrobacyjnym EXTRA330LC wraz z fantastycznym instruktorem akrobacji Sebastianem Nowickim z grupy akrobacyjnej Firebirds i instruktorem Firebirds Flight Academy DTO-2. Takich perełek jest o wiele więcej – zachęca do udziału w zbiórce i pomocy Annie Walani, Paulina Nowak.
– Choroba postępuje, leczenie nie daje oczekiwanych efektów! Wdrożono chemioterapię ratunkową, by ustabilizować mój stan, ale to tylko chwilowe rozwiązanie. Czuję, że guz rośnie w siłę – pomiędzy cyklami leczenia ból jest nie do zniesienia, nie pomagają najsilniejsze środki przeciwbólowe, nic nie pomaga. Mam wrażenie, że każde to doświadczenie oddala mnie od życia. A ja mam jeszcze szansę. Mam jeszcze jedną, ostatnią iskierkę nadziei na życie, na to, że jeszcze wrócę do rodziny pełna sił. By to było możliwe, muszę jak najszybciej rozpocząć terapię CAR-T. Powinnam, ale nie mogę. Na drodze stanął kosztorys. Cena za ratowanie mojego życia to ponad półtora miliona złotych. Środki, których nie jestem w stanie zdobyć. Proszę, pomóżcie mi zorganizować atak na chorobę. Skuteczną zasadzkę pomagającą zakończyć potworną walkę, którą zmuszona jestem toczyć każdego dnia. Wizja tego, że na leczenie możemy nie uzbierać niezbędnej kwoty jest dla mnie przerażająca – przyznaje 41-latka. – Co powiem moim dzieciom? Ja nie mogę z założonymi rękami czekać, aż przyjdzie po mnie śmierć. Marzę jedynie o powrocie do codzienności. Marzę o tym, że usłyszę poranny gwar mojego domu, przytulę wszystkich, których kocham, a później ruszę w stronę nowego życia. Marzę o tym, że ból stanie się częścią nocnych koszmarów, zniknie z mojej codzienności, tak samo jak strach przed tym, czy kolejnego dnia zobaczę słońce.
Pomóc Annie Walani może każdy z nas włączając się w aukcje, bądź wpłacając środki na jej leczenie. Szczegóły na https://www.siepomaga.pl/anna-walania .