– 30 listopada 1969 roku zgłosiłam się na zawody, które organizowała Stal Stalowa Wola, wygrałam i tak mnie tenis stołowy wciągnął, że związałam się z nim na całe życie – mówi JADWIGA JANKIEWICZ, była znakomita zawodniczka, założycielka sekcji tenisa stołowego, prezes i trener Uczniowskiego Klubu Sportowego Gim-Tim 5 Stalowa Wola.
Dwa lata temu Jadwiga Jankiewicz przeszła na emeryturę. Po blisko trzydziestu latach pracy w Zespole Szkół nr 3 przy ul. Poniatowskiego, w skład którego wchodziła PSP 12 i Gimnazjum nr 5. Ale pracować nie przestała. Wciąż aktywnie uczestniczy w życiu szkoły i klubu. Trenuje dzieci i młodzież, wyjeżdża z nimi na zawody i obozy sportowe, które sama też organizuje.
– Może i chciałabym w końcu odpocząć, ale… nie potrafię. Praca z dziećmi, z młodzieżą, dawała mi i w dalszym ciągu daje ogromną satysfakcję i radość z życia – mówi Jadwiga Jankiewicz, która w czerwcu ubiegłego roku za wieloletnią działalność społeczną, osiągnięcia sportowe indywidualne oraz klubowe, a także za pracę pedagogiczną otrzymała tytuł „Zasłużony dla Miasta Stalowa Wola”.
Historyczny awans do ekstraklasy
– Pierwszą rakietkę ze sklejki zrobił mi tata, kiedy byliśmy na wczasach w Świnoujściu. Miałam 6 lat – wspomina Jadwiga Jankiewicz, z domu Szatkowska.
– Tak mi się spodobało odbijanie piłeczki, że w drodze powrotnej w Szczecinie rodzice kupili mi prawdziwą i od tamtej pory nie rozstawałam się z nią na krok. Pod blokiem z kolegami rywalizowaliśmy, kto więcej razy odbije w różny sposób. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że istnieje taki sport jak tenis stołowy. Pierwszy raz zobaczyłam stół i grające dzieci na kolonii w trzeciej klasie. Później były te wspomniane pierwsze i od razu zwycięskie zawody, no i tak się zaczęła moja wielka przygoda z ping-pongiem.
Zawodniczka w niewiarygodnie szybkim tempie czyniła postępy i już po niecałym roku trenowania została wicemistrzynią okręgu rzeszowskiego, a za niedługo stała się pierwszoplanową postacią drużyny Stali Stalowa Wola, z którą w 1973 roku wywalczyła awans do ekstraklasy.
– Było to w czasach, kiedy w meczach ligowych występowało w drużynie trzech mężczyzn i jedna kobieta. Grałam w jednym zespole z Zygmuntem Zwierzykiem, Leszkiem Stańczykiem i Marianem Woźniakiem. Ponadto w składzie byli jeszcze: Marek Dziółko, Jerzy Kozioł, Wiesia Baran i Hania Jaśkowska. Tenis stołowy cieszył się wtedy dużą popularnością. Trybuny na naszych meczach wypełniały się do ostatniego miejsca – wspomina Jadwiga Jankiewicz.
W roku 1977, utalentowana zawodniczka Stali, już reprezentantka Polski seniorek, wywalczyła młodzieżowe mistrzostwo Polski i awansowała ze swoimi koleżankami ze Stali do ekstraklasy. Po zdaniu matury w stalowowolskim LO im. KEN, rozpoczęła studia na AWF we Wrocławiu.
– Z drużyny, która wtedy awansowała, nie została żadna zawodniczka. Ja wyjechałam na studia, Basia Zych do Stanów Zjednoczonych, a Hania Jaśkowska zaszła w ciążę. Juniorki, które zostały w Stali, nie dały rady. Spadły z ekstraklasy – wtedy już zespoły kobiet i mężczyzn występowały oddzielnie – a w 1979 roku zawieszono w klubie działalność sekcji tenisa stołowego. Studiując, reprezentowałam Odrą Wrocław i zdobyłam z tym klubem drużynowe wicemistrzostwo Polski. W 1979 r. urodziłam córkę Joannę i przeniosłam się na zaoczne studia trenerskie do Gdańska, gdzie przez kolejne dziesięć lat, do 1989 roku, grałam dla tarnobrzeskiej Siarki. Dwa lata wcześniej urodziłam drugą córkę, Karolinę i miałam już dość tych ciągłych dojazdów na treningi i mecze – opowiada.
Kalkulator i żelazna ręka
– Jestem dumna z tego, co osiągnęłam jako sportowiec. W latach 1977-1985 byłam reprezentantką Polski, przez 14 sezonów występowałam w ekstraklasie, zdobyłam tytuł indywidualnej młodzieżowej mistrzyni Polski, drużynowe wicemistrzostwo Młodzieżowców, brązowe medale seniorek w grze pojedynczej i deblowej, medale z drużynami w ekstraklasie. Zwiedziłam kawałek świata, poznałam wspaniałych ludzi, wielkich sportowców. Podczas Akademickich Mistrzostw Świata w 1984 roku, kiedy w decydującej o siódmym miejscu partii z Czeszkami, pokonałam czołową zawodniczkę Europy, trener Japonii zaczął fotografować mnie praktycznie wszędzie, przy stole, na stołówce, na spacerze. Któregoś wieczoru zostałam przez nich zaproszona na zieloną herbatę. Jeden z zawodników obchodził urodziny. Złożyłam mu życzenia i pocałowałam go – tak jak się to robi u nas – no i wszyscy zaniemówili. Nie wiedziałam, że Japończycy w takiej sytuacji co najwyżej się tylko kłaniają. Ale ten zawodnik był tak ucieszony, że podarował mi kalkulator na baterie słoneczne. To było „coś” w latach 80. (śmiech). Po jakimś czasie zdjęcia z zawodów dotarły do mnie z Japonii. Na tych samych mistrzostwach otrzymałam propozycję od prezesa niemieckiej federacji, żeby wyjechać do jednego z ich klubów, ale mój mąż się na to nie zgodził. Sport to nie tylko sukcesy, to także porażki – mówi Jadwiga Jankiewicz.
Stalowowolska tenisistka często wspomina mecz decydujący o drużynowym mistrzostwie Polski w roku 1980, kiedy występowała w Siarce. Drużyna z Tarnobrzega była zdecydowanym faworytem spotkania ze Spójnią Warszawa. Działacze tarnobrzeskiego klubu byli tak pewni zwycięstwa, że dzień wcześniej zapełnili lodówkę szampanami…
– W najważniejszym pojedynku z 17-letnią Katarzyną Calińską (osiem lat później poślubiła słynnego polskiego bramkarza Jana Tomaszewskiego – red.) przy stanie 1:1, w trzecim, decydującym secie – grało się wtedy do 21 – prowadziłam 10:2 i nagle moja ręka stała się tak ciężka, jakby z żelaza była. Nigdy wcześniej coś takiego mnie nie spotkało. Nie mogłam nic zrobić. Byłam bezsilna. Przegrałam seta i cały mecz. Później spotykałam się z Kasią wiele razy i nigdy nie pozwoliłam się jej ograć. Jeszcze przez następnych parę lat nie mogłam sobie poradzić psychicznie. Nie zapomnę także kryterium kadry w Tarnobrzegu. Gram ostatni mecz, z Jolą Szatko. Ona nie walczy już o nic. Zwycięstwo nic jej nie daje, a mnie wygraną w ogólnej klasyfikacji. Wygrywałam 19:16, a przegrałam na przewagi. Taki jest sport. Raz człowiek płacze z radości, innym razem ze złości – mówi najbardziej utytułowana wychowanka i zawodniczka Stali Stalowa Wola.
Trenowałam dwa razy tyle, co inni
– Uprawianie sportu to bardzo twardy kawałek chleba. Ale kocham te swoje pół wieku z rakietką tenisową. Wszystko, do czego udało mi się dojść, zawdzięczam sobie samej. Swojej pracowitości i wytrwałości – mówi Jadwiga Jankiewicz. – Trenowałam od 12 roku życia, od piątej klasy szkoły podstawowej. W ósmej klasie potrafiłam ograć pierwszą w Polsce seniorkę. Ale nie wzięło się to z niczego. Tenisowi poświęcałam przynajmniej trzy godziny dziennie. Trenowałam dwa razy tyle, co inni. Przed ważnymi startami, brałam zwolnienie z lekcji, żeby się jak najlepiej przygotować do zawodów. Kiedy chodziłam do liceum, musiałam prosić się starszych kolegów z drużyny, żebym mogła z nimi potrenować. Oni pracowali w Hucie i trenowali tylko rano, w czasie kiedy byli zwalniani z pracy. Ja chodziłam do szkoły, więc mogłam trenować tylko popołudniu. W klubie nie było trenera. Musiałam organizować sobie treningi sama. Bardzo dużo pomógł mi w tamtym czasie Boguś Niemiec. Miał do mnie anielską cierpliwość. Jeżdżąc po zawodach, podpatrywałam innych, wychwytywałam nowe zagrania, wszelkie nowinki i jak tylko wracałam do Stalowej Woli to od razu wprowadzałam je do swoich zajęć. Bywało tak, że jak mi nie wychodziło to płakałam, ale nigdy nie rezygnowałam, nigdy się nie poddawałam i próbowałam aż do skutku. Praca – to jest ta wartość, którą staram się zaszczepić u dzieci.
Po zakończeniu czynnej kariery, Jadwiga Jankiewicz podjęła pracę w Publicznej Szkole Podstawowej nr 12 w Stalowej Woli. A że bez tenisa stołowego nie potrafiła żyć, to wkrótce zainicjowała utworzenie w szkole sekcji tenisowej.
Mąż i moje córki to moje największe szczęście
– Trafiłam w „dwunastce” na cudownych ludzi. Od początku miałam wsparcie dyrektorów, pani Ireny Matysiak i pana Marka Kopery. W 1994 roku Stanisław Jarosz i Leszek Brzeziński założyli UKS SP 12. W tym roku zarejestrowałam sekcję w Wojewódzkiej Federacji Sportu w Tarnobrzegu. W 1994 roku powstała pierwsza klasa sportowa o specjalności tenisa stołowego. Klasy z tą specjalnością działają już 26 lat, cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Zaczynaliśmy, mając cztery stoły. Dzisiaj jest dwadzieścia, a byłoby ich więcej, gdybym nie przekazała parafiom, do domu kultury, do szpitala. Klub to moje oczko w głowie. Moi wychowankowie są reprezentantami Polski, zdobyli trzy medale Mistrzostw Europy, tytuły Mistrzów Polski we wszystkich kategoriach wiekowych, są zawodnikami Ekstraklasy i I Ligi. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie osoby, które mnie wspierają w codziennej pracy. Najważniejszą rolę odegrał mój mąż Grzegorz, który wyraził cichą zgodę na to, żebym realizowała swoją pasję życiową. Często musiał być tatą, mamą, nauczycielem. Po latach wiem, że miałam największe szczęście w życiu, trafiając na tak wspaniałego człowieka. Angażując się w pracę w klubie, miałam mniej czasu dla moich dzieci. Starsza córka Joanna mieszka pod Warszawą. Ma troje dzieci. Ola studiuje w Cork w Irlandii handel zagraniczny, młodsza Agnieszka parę dni temu skończyła 18 lat i chodzi do Liceum w Podkowie Leśnej, a synek Tomek ma 4 latka. Młodsza córka, Karolina, poszła w moje ślady i do klasy maturalnej reprezentowała klub. Mieszka w Warszawie. Sześć tygodni temu urodziła córeczkę Blankę. Ze względu na istniejącą sytuację, możemy wnuczkę oglądać jedynie na skypie.
Wiele zawdzięczam osobom, które wspierały i wspierają mnie na co dzień: Leszek Pieczonka, Jerzy Szykuła, Stanisław Starzec, Bogdan Wojtala, Sławomir Maciąg, Piotr Kramek, Stanisław Butryn, Henryk Skrzeszewski i wiele innych wspaniałych osób. Dzięki ich zaangażowaniu, dzieciaki mogą uczestniczyć w zajęciach w każdy dzień tygodnia. Bez tych osób sekcja nie mogłaby tak prężnie działać. Sama nie dałabym rady objąć opieką tyle dzieci – wspomina.
– Nie znam drugiej osoby, która z takim zaangażowaniem i taką pasją poświęca się swojej pracy, jako nauczyciel, wychowawca i trener – mówi Piotr Kramek, od lat współpracujący z Jadwigą Jankiewicz. – Ona wychodzi daleko poza ramy określone w swoich obowiązkach szkolnych. To osoba walcząca o wszystko, co najlepsze dla uczniów i zawodników, ale również bardzo wymagająca. Poza tym pełna pozytywnej energii – nie wiem skąd ją bierze – dzięki której zapomina się o kłopotach.
One Comment
jansum@op.pl
Gratulacje dla wspaniałej znanej w całej Polsce Zawodniczki i Trenerki !!!