W Stalowej Woli najstarszym istniejącym do dziś zakładem gastronomicznym jest Hutnik. Inne powstały później, wiele dawniej funkcjonujących lokali poszło w zapomnienie, inne po prostu rozebrano i nie pozostał po nich ślad.
Przed wojną bardzo popularna była gospoda „Sami Sobie”. Obok niej funkcjonował sklep. Cały ten interes handlowo-gastronomiczny mieścił się w baraku w pobliżu przystanku kolejowego. Gospoda była pierwszym lokalem w powstającym osiedlu, jej położenie przy Zakładach było bardzo korzystne. Po zakończonej zmianie pracownicy, zwłaszcza ci pochodzący ze Śląska i Zagłębia, szli do gospody na piwo. Niejednokrotnie zdarzało się, że majstrowie z Zakładów przed zakończeniem zmiany wysyłali praktykantów do gospody, aby zajęli im miejsca. Nieco później otwarto bufet w baraczku przystanku kolejowego. Istniały też jadłodajnie; jedna w hotelu nr 3, dziś sala konferencyjna komendy policji przy ul. ks. Popiełuszki. Druga znajdowała się w jednym z sześciu baraków zakładowych, które notabene rozebrano w końcu lat 60. Co ciekawe obie jadłodajnie rozpoczynały prace już o 5.30, aby zdążający do pracy w Zakładach Południowych mogli się posilić. Jadłodajnie prowadziła Spółdzielnia Spożywców „Stalowa Wola”. Zarząd Spółdzielni zwracał się do dyrekcji Zakładów o wydzierżawienie jednego baraku na mieszkania dla służby jadłodajni, bo ludzie zatrudnieni w nich nie mieli kwater, część z nich mieszkała w piwnicach hotelu nr 3.
W końcu 1938 roku w hotelu zakładowym nr 2 przy ówczesnej ulicy F-S, dziś Wolności, otwarto kasyno urzędnicze z wyszynkiem alkoholi. Był to lokal na owe czasy na wysokim poziomie. Kasyno mieściło się na pierwszym piętrze hotelu. Tam w lutym 1939 r. odbył się pierwszy bal karnawałowy w Stalowej Woli. Dziś w części pomieszczeń dawnego kasyna znajduje się sala obrad Rady Miejskiej.
Przed wojną w Pławie była piwiarnia Czerwińskiego, Fruk usytuował tam swój bar i piwiarnię. Trzeba powiedzieć, że w Pławie było kilka sklepików, barów i piwiarni oraz stołówek. Nieco za Pławem Krawczyk urządził restaurację, obliczoną na konsumentów ze Stalowej Wali z zasobną kieszenią. Wszystkie powstałe bary, piwiarnie i lokaliki na terenie Pława były otwierane z myślą o klientach pracujących w Zakładach Południowych, którzy faktycznie dobrze zarabiali.
Przed wojną rozpoczęto budowę domu gościnnego, dzisiejszego „Hutnika”. Przewidziano w nim usytuowanie obok pomieszczeń klubowych, hotelu również restauracje. Ale obiektu nie zdołano wykończyć, w stanie surowym przetrwał całą okupację. Również w domu ludowym, który miał stanąć w rejonie dzisiejszego domu kultury zaplanowano urządzenie restauracji. Realizacji tego planu przed wojna nie rozpoczęto.
W czasach okupacji
W 1941 roku niemiecka administracja Zakładów Południowych, wówczas Stahlwerke Stalowa Wola, zorganizowała Werkskonsum, któremu podporządkowano sieć sklepów i jadłodajni. Werkskonsum z kolei podlegał dyrekcji Zakładów. Nadal istniała jadłodajnia w baraku przy stacji kolejowej, nadal funkcjonował bufet w na przystanku kolejowym. Kasyno znajdujące się w hotelu nr 2 stało się lokalem „nur für Deutsche” – tylko dla Niemców. Zresztą hotel był przeznaczony tylko dla Niemców i ich zagranicznych gości.
W czasie okupacji zaszły znaczące zmiany. Otóż w hotelu nr 3, gdzie od przedwojnia siedzibę miała Spółdzielnia Spożywców Stalowa Wola, Niemcy urządzili Soldatenheim, dom żołnierza, i Spółdzielnię eksmitowali. Jadłodajnia przez nią prowadzona (z wyszynkiem piwa) została przejęta przez Werkskonsum. Spółdzielnia znalazła się w trudnych warunkach. Czesław Cubera wspominał tak: W 1941 roku Niemcy wysiedlili restaurację i zarząd Spółdzielni „Stalowa Wola”. Restaurację umieszczono wtedy obok stadionu sportowego, w tak zwanym „małpim gaju”… Była też prywatna jadłodajnia w baraku kolejowym, którą prowadziła Bogda Kowal. Nieoficjalnie kupowano tam wódkę i bimber. W Pławie tancbudę miał Krawczyk (chyba był volksdeutschem, bo przed wejściem Sowietów uszedł ze Stalowej Woli). W Pławie znajdowała się też jadłodajnia Krzyżanowskiego, podawano głównie flaki, sprzedawano też pokątnie bimber albo wódkę.
Niemiecka administracja pozwoliła Spółdzielni wybudować całkiem nowy obiekt, w którym prócz restauracji były też biura. Na pobliskim podwórzu urządzono stajnie dla koni, wozownię, chlewy, magazyny gospodarcze i wytwórnię wód gazowanych. W nowym obiekcie Spółdzielni funkcjonował również oddział Rady Głównej Opiekuńczej, który wspomagał najbiedniejszą ludność. Tu wydawano ciepłe darmowe posiłki dla biednych. Nowa baza Spółdzielni z restauracją zwaną gospodą została postawiona przy dzisiejszej ulicy ks. Popiełuszki.
Restauracje prowadzili też Antoni Głażewski i Władysław Kubikowski. Głażewski miał swoją restaurację w wybudowanym w czasie okupacji wolno stojącym parterowym budynku przy skrzyżowaniu dzisiejszej ulicy Staszica i ks. Popiełuszki. Kubikowski prowadził swoją restaurację w budynku kina. Polskie restauracje i bary były gorzej zaopatrywane w artykuły żywnościowe przez władze okupacyjne. W zdecydowanie lepszej sytuacji były jadłodajnie i kasyno zarządzane przez Niemców. Dla przykładu bufet kolejowy prowadzony przez Polaka miesięcznie otrzymywał 8 kg cukru, podobnie restauracja Kubikowskiego, natomiast niemiecki Soldatenheim 125 kg. Prywatne bary i restauracje często zaopatrywały się na „czarnym rynku”, który przez władze okupacyjne był tępiony. Za udział w „czarnym rynku” groziło więzienie albo zsyłka do obozu.
Po wojnie
Kawiarnię miał Jacek Szkaradziński (przy ulicy Narutowicza), restauracje prowadził Władysław Kubikowski przy ul. Narutowicza w budynku kina, które postawił jeszcze przed wojną, a które przejęły władze miasta. Leon Adelman prowadził również restaurację w bloku przy ul. Narutowicza. Spółdzielnia Spożywców dalej utrzymywała gospodę przy ul. dzisiejszej ulicy ks. Popiełuszki. Gdy z początkiem lat 50. zlikwidowano Spółdzielnię, gospodę przejął Oddział Zaopatrzenia Robotniczego Huty Stalowa Wola. Potem był tam klub młodzieżowy „Oaza”, który zamknięto w latach 60. I obiekt stał się siedzibą Komitetu Miejskiego PZPR. Po transformacji ustrojowej na początku lat 90. Zakwaterowano tam Urząd rejonowy a potem biura starostwa powiatowego. Dziś właścicielem dawnej gospody i całego obiektu dawnej Spółdzielni Spożywców „Stalowa Wola” jest firma Multimedia, tam też znajduje się siedziba Telewizji Miejskiej.
Restaurację zaraz po wojnie prowadził Edward Ponewczyński. Przejął budynek po Antonim Głażewskim, który w czasie okupacji, podpisał volkslistę, licząc, że dzięki temu uratuje swoją żonę Żydówkę. To jednak jej nie uratowało. Ktoś Żydówkę zadenuncjował, aresztowało ją gestapo, ale do obozu nie zdołano jej wysłać. Powiesiła się w celi gestapowskiego aresztu mieszczącego się przy dzisiejszej ulicy ks. Skoczyńskiego. Głażewski w końcu wojny opuścił Stalową Wolę, a jego nieruchomością dysponował Zarząd Miejski. Po Ponewczyńskim restaurację na krótko wziął w dzierżawę w październiku 1945 roku mieszkaniec Niska Franciszek Bis, a następnie przejął ją Stanisław Bednarowicz ze Stalowej Woli. Restauracja Bednarowicza była licznie odwiedzana przez mieszkańców Stalowej Woli. Istniała kilka lat, potem została zamknięta i w latach 50. została rozebrana. Śladu po niej nie ma.
W hotelu nr 3 (dziś komenda policji) zaprzestała działalności jadłodajnia. Budynek hotelu stał się pierwszym stalowowolskim domem kultury. W sali dawnej jadłodajni organizowano występy artystyczne zaś pokoje hotelowe zajęły liczne organizacje w tym PPR. Kasyno urzędnicze w hotelu nr 1 po wojnie nie istniało, budynek hotelu został przekształcony w szpital.
W baraczku drewnianej stacji kolejowej, do 1950 roku bufet prowadził Władysław Szumielewicz. Potem na krótko przejęła lokal Spółdzielnia Spożywców. Szumielewicz nadal kierował nim, mając do pomocy Marię Gawryl i Marię Wiatrowicz. Gdy w 1952 roku otwarto murowaną stację kolejową, przedwojenny baraczek rozebrano i bufet przestał istnieć. Po nim również nie został ślad.
We wrześniu 1945 roku dyrektorem Huty Stalowa Wola, wówczas jeszcze oficjalnie Zakładów Południowych, został Mikołaj Kowalewski. Ten inżynier o humanistycznym zacięciu postanowił dokończyć budowę domu gościnnego. Prace wykończeniowe były zgodne z przedwojennymi planami. Kierował nimi inżynier Tadeusz Węgrzecki. Dom gościnny był wykończony właściwie w 1947 roku, ale ostatnim akordem budowy było otwarcie restauracji w końcu stycznia 1948 roku. Był to lokal nastawiony na żywienie pracowników Huty Stalowa Wola. Z czasem przekształcony został w restaurację i przez parę dziesiątków lat ten lokal był uznawany za najlepszy w Stalowej Woli. Wykończenie budowy domu gościnnego, otwarcie w nim lokalu było jednym z zarzutów, jakie władze PPR postawiły Mikołajowi Kowalewskiemu i jednym z powodów odwołania go ze stanowiska dyrektora Huty. Było to, według partyjnych władz, hołdowaniem burżuazyjnym zwyczajom. M. Kowalewski został odwołany ze stanowiska dyrektora we wrześniu 1948 r.