Przed blisko dwa tygodnie ulica Rzeszowska w Nisku byłą zmorą kierowców. Na trakcie prowadzącym od centrum miasta w kierunku dworców PKP i PKS regulowano studzienki kanalizacyjne, a że znajdują się one tuż przy środku jezdni, jeden pas tej ruchliwej drogi był praktycznie wyjęty z ruchu. Efekt był taki, że auta rozjeżdżały trawniki przyległe do znajdujących się na tej ulicy domków jednorodzinnych.
– Dzwonimy gdzie tylko możemy, żeby na litość boską, ruszyli się wreszcie i zakleili tą drogę – skarżyła się jedna z mieszkanek ul. Rzeszowskiej. – Może państwu uda się z kimś normalnym porozmawiać, bo dla mnie ci wszyscy urzędnicy to cyborgi, to beton jakiś.
Telefon od mocno zdenerwowanej mieszkanki Niska odebraliśmy 2 grudnia. Czytelniczka w dość ostrych słowach nakreśliła problem, który od blisko dwóch tygodni spędzał sen z powiek mieszkańców ul. Rzeszowskiej.
Czekali dwa tygodnie i nic
– Dwa tygodnie temu nasza ulica została rozkopana, odsłaniane były studzienki kanalizacyjne. Już dwa tygodnie to trwa i nikt tu nic nie robi. Wycięto duże kawałki asfaltu od skrzyżowania z ulicą Wolności aż do końca Rzeszowskiej. Postawiono znaki, ale i tak ludzie wjeżdżają autami w te doły. Przewracają znaki – opisuje niebezpieczną drogę niżanka.
Kobieta interweniowała w tej sprawie w urzędzie gminy, zgłaszała też problem radnemu miejskiemu. – Niestety pan radny przekazał nam, że władz miasta to nie interesuje, bo to jest droga powiatowa. To jest śmiechu warte. Nasi radni są bezradni, to jest droga powiatowa i nic ich to nie obchodzi. Dzwonimy gdzie tylko możemy, żeby na litość boską, ruszyli się wreszcie i zakleili tą drogę. Nikogo to nie obchodzi. Jak to możliwe? Autobusy, busy, samochody dostawcze wjeżdżają nam pod sam płot, pod same siatki, niszczą nasze trawniki by jakoś przejechać. Przecież to nie jest jakaś mało znacząca droga osiedlowa, tylko jedna z głównych ulic w mieście – złości się czytelniczka. – Może państwu uda się z kimś normalnym porozmawiać, bo dla mnie ci wszyscy urzędnicy to cyborgi, to beton jakiś. Nic dla nich ludzie nie znaczą.

Dzień później, 3 grudnia, na ul. Rzeszowskiej pojawili się drogowcy, którzy skrupulatnie pozalewali wycinki asfaltem
Obiecali i zrobili
Tuż po rozmowie z czytelniczkę udaliśmy się na ulicę Rzeszowską, by przekonać się jak trudno pokonać kilkusetmetrowy odcinek ul. Rzeszowskiej od skrzyżowania z ul. Wolności do ulicy Dworcowej. Wycięte spore kawałki asfaltu wokół studzienek i ustawione wokół nich znaki bardzo utrudniały ruch, szczególnie gdy z naprzeciwka pojawiał się autobus.
Sprawę zgłosiliśmy do Starostwa Powiatowego w Nisku, do którego należy droga.
– Na ulicy Rzeszowskiej prowadzona jest regulacja studzienek kanalizacyjnych. Inwestycję prowadzi nasz Zarząd Dróg Powiatowych. Nie wiem skąd te utrudnienia. Zaraz postaram się ustalić i zaraz do państwa oddzwonię – usłyszeliśmy od wicestarosty Adama Macha. Pięć minut później niżański wicestarosta wyjaśnił, że inwestycja musi być prowadzona w taki właśnie sposób.
– Dzieje się tak, ponieważ pierścienie kanalizacji zostały wybetonowane i beton musi dobrze się związać. Dlatego tam się przez kilka dni nic nie działo. Technologia wymaga związania betonu. Asfalt zostanie położony jutro lub najpóźniej pojutrze – zapewnił Mach i słowa dotrzymał. Dzień po naszej rozmowie, 3 grudnia, na ulicy Rzeszowskiej pojawili się drogowcy, którzy skrupulatnie zalali dziury asfaltem.
ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W PAPIEROWYM WYDANIU SZTAFETY – NR 49