W 47. numerze „Sztafety” ukazała się informacja o odsłonięciu pomnika poległych partyzantów w Groblach. Na ścianie pomnika wyryto napis: Tu wsiąkła krew partyzantów poległych w walce z Niemcami w roku 1943 w obronie Ojczyzny. Nie ma żadnych nazwisk, ani okoliczności walki i śmierci. Jest to pomnik anonimowy. Wypada więc podać opis wydarzeń, które jedynie enigmatycznie anonsuje cmentarny pomnik partyzantów w Groblach.
Wiosną 1943 roku na Zasaniu działały już polskie grupy partyzanckie. Jedną z nich był niewielki oddział Aleksandra Szklarka ps. „Lech” utworzony w kwietniu tego roku. Istniał również większy oddział Narodowej Organizacji Wojskowej, którym dowodził Franciszek Przysiężniak ps. „Jan”.
Plan akcji
Szklarek zaproponował „Janowi” wspólną akcję na Liegenschaft, niemiecki majątek wojskowy rolno-hodowlany w Groblach. Zamiarem Szklarka było zdobycie broni i żywności w majątku, a potem wymarsz oddziału do Puszczy Białowieskiej. Przysiężniak na akcję przystał, ale wymarsz do Puszczy Białowieskiej dla niego nie wchodził w rachubę. Plan działania przewidywał nagły atak i po uzyskaniu zaskoczenia i rozbiciu Niemców zabranie wszystkich zwierząt hodowlanych i rozdanie okolicznym chłopom. Po zaopatrzeniu się w broń i żywność partyzantka miała odskoczyć za San. Dodatkowym zadaniem była likwidacja jednego z zarządców majątku reichsdeutscha Rajkowskiego. Kim był Rajkowski podpisujący się Raykowsky? Świadek tamtych czasów Tomasz Sagan w swojej memuarystycznej książce „Konspiracja w „Natanie” tak charakteryzował Rajkowskiego: Bardzo źle obchodził się on z Polakami pracującymi w tym gospodarstwie, a przychodzące tam kobiety ze Stalowej Woli bądź z Niska wypędzał szczując psem i odbierał im zakupione artykuły spożywcze. Franciszek Kułacz dobrze pamiętający tamte czasy o Rajkowskim mówił tak: Nadzorował pracę Polaków, chodził z nahajem i za byle głupstwo bił nim, wyzywając w sposób sadystyczny. Był przez wszystkich znienawidzony… Zamiarem partyzantów była również likwidacja niemieckiego leśniczego, który miał swoją leśniczówkę w pobliżu Grobel. Kajczyk był z pochodzenia Czechem.
Atak na Groble
Szklarek i Przysiężniak zgromadzili około trzydziestu ludzi i 12 maja 1943 roku cała uzbrojona grupa partyzantów przeprawiwszy się w rejonie Bielin przez San wyruszyła w kierunku Grobel. Dowodził Aleksander Szklarek „Lech”. Zaraz na lewym brzegu rzeki Franciszek Przysiężniak „Jan” wysłał swego zastępcę Ludwika Miazgę ps. „Wiśniewski” z drugim partyzantem do Sarzyny po granaty zdobyte w tamtejszych magazynach niemieckich. W pobliżu Grobel Szklarek nakazał przeciąć linię telefoniczną, aby przerwać Niemcom łączność z Wehrmachtem, żandarmerią i wojskiem na pobliskim poligonie. Jednak leśniczy Iwanicki zauważył partyzantów i przez swoją służącą dał znać do majątku, że szykuje się coś niedobrego.
Gdy połączone siły Przysiężniaka i Szklarka zaatakowały majątek, na podwórzu posypał się grad kul. Na samym początku padł trafiony Eugeniusz Ostrowski „Zawisza” z Leżajska. Zginął na miejscu. Kule trafiły jeszcze trzech innych partyzantów, z których Zygmunt Tarchalski „Wańka” z Huty Krzeszowskiej został ciężko ranny i wyniesiony z pola walki wkrótce zmarł z upływu krwi. Oprócz niego śmierć ponieśli wspomniany E. Ostrowski, Franciszek Turek, Stanisław Borczak. Stanisław Gietka „Don”. Kontuzję odniósł również „Jan”. Szklarek zorientowawszy się, że akcja nie rozwija się pomyślnie, bo nie udało się zaskoczenie, a Niemcy mają przewagę ognia, ponadto kilku partyzantów odniosło rany, przekazał dowodzenie Przysiężniakowi, sam zaś udał się do Rudnika do dra Kazimierza Hernicha, lekarza akowców. Zdołano zlikwidować Rajkowskiego i jego żonę, wcześniej w leśniczówce nie zdołano zastrzelić Kajczyka, bo ten tego dnia udał się w odwiedziny do folwarku w Groblach i w czasie ataku partyzantów czynnie uczestniczył w potyczce, strzelając do partyzantów. Żywności ani broni nie zdobyto.
Po walce
Partyzanci zaczęli się wycofywać. Na promie koło Bielin dr Hernich opatrywał rannych. Wtedy też szczerze wyznał, że ten fakt będzie musiał zgłosić żandarmerii. Uczynił to na drugi dzień, kiedy ludzie Szklarka i Przysiężniaka byli bezpieczni.
Potyczka w Groblach trwała kilka godzin, partyzanci musieli się wycofać nie osiągnąwszy zamierzonego celu. W Groblach na placu boju zginęło czterech partyzantów, Tarchalski umarł poza wsią. Niemieckie sprawozdanie wojskowe Generalnego Gubernatorstwa stwierdzało: Około 50 bandytów dokonało napadu na majątek wojskowy Groble położony na terenie poligonu „Górno”. Zastrzelono inspektora, 1 pracownika – Niemca, a 2 żołnierzy raniono. Warta Wehrmachtu zastrzeliła 4 bandytów i kilku raniła.
Okazało się, że dwóch spośród siedmiu rannych wymaga leczenia szpitalnego. Ciężko kontuzjowanych Kazimierza Koczyńskiego z Kurzyny i Juliana Drapałę ps. „Kaligula” z Huty Krzeszowskiej przewieziono do Biłgoraja. Tam pozostawiono ich przed wejściem do szpitala. Z miejsca zainteresowało się nimi gestapo. Obu rannych umieszczono w specjalnej okratowanej sali, którą strzegli wartownicy. Pozostali ranni w akcji zostali umieszczeni w młynie w Kurzynie i w Bielinach.
Tomasz Sagan, w czasie okupacji członek komendy BCh w powiecie niżańskim, po latach tak ocenił akcję w Groblach: … oddział NOW przeprawił się przez San w Chałupkach i po przybyciu od strony Sibig do leśniczówki w Groblach zaatakował siedzibę administratora gospodarstwa Luftwaffe. Dowództwo oddziału popełniło duży błąd, bo nie ubezpieczyło swoich ludzi wysłanych do natarcia od strony znajdującej się przy szosie, która prowadziła do stacji kolejowej Łętownia, niemieckiej wojskowej placówki wartowniczej. Żołnierze pełniący tam wartę niespodziewanie zasypali ogniem atakujących siedzibę administracji partyzantów zabijając od razu czterech i raniąc kilku…
Ludwik Miazga, uczestnik walki w Groblach, wspominał: Po akcji w Groblach na Zasanie przyjechał prawie od razu komendant Narodowej Organizacji Wojskowej w okręgu COP Kazimierz Mirecki „Żmuda”. Udzielił mi i „Janowi” ostrej reprymendy głównie za straty w ludziach i za to, że poddaliśmy się inicjatywie Szklarka. Wtedy zabrał ze sobą na leczenie „Jana” bodajże do Leżajska lub Jarosławia. Po akcji zamelinowaliśmy się w Kuryłówce. W naszych działaniach nastąpiła przerwa, która pewnie trwała dwa tygodnie.
Dalsze dzieje
Nazajutrz po ataku na majątek Niemcy przeprowadzili aresztowania. Zatrzymano siedemnastu mężczyzn z Grobli, Sibigów i Pikuł. W trakcie zatrzymywania młody członek BCh Julian Olko podjął ucieczkę i został zastrzelony. Olko czuł się zagrożony, ponieważ po walce w Groblach furmanką przewoził rannych partyzantów. Pozostałych aresztantów przetransportowano do rzeszowskiego więzienia. Rodziny i członkowie ludowej organizacji „Roch” podjęli usilne starania o zwolnienie aresztowanych. Najskuteczniejszy był delegat podziemnego rządu Jan Niemczyk, dzięki łapówce 2 tysięcy złotych udało mu się po trzech miesiącach uzyskać zwolnienie z więzienia wszystkich za wyjątkiem Sebastiana Wali z Sibigów, którego wywieziono do obozu w Pustkowie, z którego już nie wrócił.
Niemcy przy skrzyżowaniu drogi Jeżowe-Groble-Krzywdy ułożyli ciała zabitych partyzantów na siedząco i nie pozwolili ich ruszyć przez trzy dni. Liczyli, że ktoś rozpozna zabitych i doniesie a ponadto chcieli zastraszyć miejscową ludność. Nikt jednak nie dał znać żandarmerii o rozpoznaniu kogokolwiek z zabitych. Potem wszystkich zastrzelonych pochowano bez trumien w bezimiennych grobach.
Kazimierza Koczyńskiego i Juliana Drapałę leczono z ciężkich ran w biłgorajskim szpitalu. Gdy przychodzili do zdrowia, grupa partyzantów dowodzona przez Józefa Igrasa wykradła Koczyńskiego ze szpitala. Drapały, któremu amputowano nogę nie udało się wydostać. Gdy Niemcy zorientowali się, że Koczyński zniknął, od razu Drapałę przeniesiono do biłgorajskiego więzienia przy ul. Zamojskiej. 24 września 1943 roku partyzantka akowska dowodzona przez Tadeusza Sztumberka-Rychtera ps. „Żegota” rozbiła biłgorajskie więzienie i uwolniła więźniów, a wśród nich również Drapałę. Kazimierz Koczyński zginął w Kurzynie 5 listopada następnego roku od kul sowieckiego NKWD.
Aleksander Szklarek ze swoimi partyzantami nie wymaszerował do Puszczy Białowieskiej, nadal tkwił na Zasaniu. Zginął 11 lipca 1943 roku w Bielinach w czasie niemieckiej pacyfikacji Zasania. Po jego śmierci resztki jego grupy dołączyły do oddziału Franciszka Przysiężniaka.
Posłowie
29 listopada 1992 roku na cmentarzu w Jeżowem odsłonięto pomnik poświęcony, jak mówi umieszczona na nim dedykacja, poległym w pierwszej i drugiej wojnie światowej na wszystkich frontach świata, pomordowanym w obozach, łagrach, więzieniach, zamordowanym skrytobójczo. Pomnik powstał z inicjatywy ówczesnego proboszcza Jeżowego ks. Ludwika Bielawskiego, przy wsparciu władz gminnych Jeżowego. Uroczystość odsłonięcia i poświęcenia pomnika przez biskupa Edwarda Frankowskiego zgromadziła liczne rzesze okolicznej ludności. Pod pomnikiem żołnierza klęczącego przed krzyżem znajdują się poziome nagrobki poległych w Groblach w maju 1943 roku Eugeniusza Ostrowskiego (18 lat), Franciszka Turka (18 lat) Stanisława Borczaka (18 lat), Stanisława Gietki (43 lata).
One Comment
Krzysiek
Szacun za kawał dobrej historii