[ZDJĘCIA] W grudniu 1970 roku władze komunistyczne krwawo stłumiły wystąpienia robotnicze przeciw pogarszającej się sytuacji bytowej. Bunt robotników Wybrzeża spowodował zmiany we władzach. Obalono Władysława Gomułkę, I sekretarza PZPR, musiał też odejść premier rządu Józef Cyrankiewicz. Miejsce Gomułki zajął Edward Gierek, a Cyrankiewicza – Piotr Jaroszewicz. Nastąpiły też zmiany we władzach partyjnych. Złagodzono reżim.
Znaczna część społeczeństwa miała nadzieję, że socjalizm propagowany przez komunistów będzie mieć ludzką twarz. Stąd też na fali entuzjazmu tłum na wielkim zebraniu z Gierkiem, na jego retoryczne pytanie: „Pomożecie?”, odpowiedział: Pomożemy!” Gierek ze swoją ekipą otwarł bramy Polski na Zachód, uzyskał wiele kredytów na rozwój gospodarki, biedne sklepy zapełniły się zagranicznymi towarami, zakłady przemysłowe wyposażano w zachodnie maszyny i urządzenia, kupowano licencje na znacznie nowsze technologie i konstrukcje. Ludzie zaczęli lepiej zarabiać.
Gospodarska wizyta
Najlepszym rokiem w PRL dla Stalowej Woli był niewątpliwie 1973. Zaczął się wizytą Edwarda Gierka, wówczas uważanego za odnowiciela Polski. 11 stycznia 1973 roku do Huty Stalowa Wola przybył I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Edward Gierek, w owym czasie najważniejsza osoba w państwie. Uważano, że ta „gospodarska wizyta”, jak się mówiło wówczas, była nie byle jakim wyróżnieniem dla Stalowej Woli. Miasto dzięki Hucie było wyraźnie na fali. Ówczesny dyrektor Zdzisław Malicki doskonale wyczuł koniunkturę, jaka rysowała się po przejęciu władzy przez nową ekipę pod wodzą Gierka.
Huta Stalowa Wola, która decydowała nadal o obliczu miasta, już na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych weszła w związki kooperacyjne z zachodnimi firmami, a jak tylko nadarzyła się okazja rozwinięcia kontaktów z Zachodem, Malicki poszedł na szeroką współpracę z następnymi firmami z Ameryki i Europy. Największe znaczenie miała umowa z amerykańskim koncernem International Harvester Co. o współpracy i kooperacji w produkcji ciągników gąsienicowych. Gierek obejrzał stalowowolskie maszyny budowlane, które zaprezentowano na poligonie przylegającym do hali wydziału M-16. Malickiemu chodziło o stworzenie wrażenia wielkich możliwości Huty, nawet zagalopował się, obiecując wyprodukowanie jeszcze w 1973 roku dwóch równiarek dla protegowanych przez Gierka budowniczych dróg, z czego zresztą Huta nigdy się nie wywiązała, ponieważ równiarki nie znalazły się w jej programie wytwórczym. Gra szła o pieniądze na inwestycje: nowe maszyny, nowe hale, nowe mieszkania i obiekty użyteczności publicznej dla Stalowej Woli. Huta otrzymała duże pieniądze na inwestycje, wyraźnie więcej niż w poprzednim roku. Z tych pieniędzy korzystała także Stalowa Wola.
Wchłanianie Pława
Miasto było lepiej traktowane przez władze. Na przykład Stalowa Wola będąc mniejszym miastem niż Przemyśl, otrzymywała prawie dwa razy więcej pieniędzy na gospodarkę komunalną. Inwestycje w mieście w 1973 roku sięgały 1148 mln złotych, przy czym na Hutę przypadało 843 mln. Miasto i Huta tego roku były wielkim placem budowy. Stawiano bloki mieszkalne na osiedlu 25-lecia (dziś Fabryczne), w pobliżu cmentarza komunalnego. Wcześniej zlikwidowano internat w rejonie ulic Niezłomnych i Wasilewskiej, gdzie dawniej kwaterowała Służba Polsce, rozebrano baraki stojące tuż przy parkanie bazy PKS, w których mieszkali Cyganie. Cyganów wysiedlono do baraków w Ozecie. Nie wycięto brzóz, jakie rosły przy internacie.
Stawiano czteropiętrowe domy przy nowo ułożonej ulicy Lenina (dziś ul. Okulickiego) i przygotowywano się do budowy dziesięciopiętrowych domów, tam gdzie wcześniej były pławskie pola.
Zbrojono tereny, aby postawić nowe domy, zryto dokładnie pola od Stalowej Woli po Rozwadów, zachował się tylko niewielki zagajnik brzozowo-sosnowy. Zaczęto na dobre wywłaszczać pławiaków z domów stojących wzdłuż szosy prowadzącej do Rozwadowa. Jej trasę zamierzano wyprostować i zmienić na wielkomiejską arterię dwujezdniową. Prace przy budowie nowoczesnej drogi, ale już asfaltowej a nie z kostki bazaltowej, rozpoczęto pod koniec 1973 roku. Trzydziestu wysiedlonym gospodarzom władze miasta musiały znaleźć mieszkania.
Wywłaszczanie nie odbywało się bezkonfliktowo. Władze miały przede wszystkim kłopoty z ludźmi, którzy mieszkali w swoich chałupach od wielu lat. Mimo oferowania im wygodnych mieszkań, starzy mieszkańcy wiejskiej dzielnicy Stalowej Woli nie chcieli się przeprowadzać do bloków, uznając, że najlepiej jest „na swoim”. Niektórzy wysiedleni otrzymali działkę budowlaną w mieście i tam mogli budować własne domy, ale już bez zabudowań gospodarskich. Stawiali więc domy pod Rozwadowem, na tzw. górce, osiedlu zwanym wówczas „Za Hutnikiem”, w rejonie późniejszej ulicy Żwirki i Wigury oraz Obrońców Stalingradu, w pobliżu ulicy Niezłomnych. Młodzi pławiacy chcieli czym prędzej wtopić się w miejską społeczność, upatrując w nowym środowisku lepszej przyszłości. Zresztą jeszcze wtedy nazywanie kogoś pławiakiem było pogardliwe. W tym czasie zdecydowana większość ludzi młodych i w średnim wieku, zwłaszcza mężczyzn, pracowała w Hucie. Zdarzały się przypadki, że wywłaszczeni ludzie jeszcze przez parę lat hodowali krowy u swoich krewnych czy bliskich wciąż mieszkających w Pławie. Michalina Wolanin, mieszkając w Stalowej Woli, przez kilka lat doglądała swojej krowy w części wynajętej pławskiej obory i jeszcze uprawiała resztki pozostałej roli nie zajętej przez budownictwo.
Przygotowywano wysiedlenia na wielką skalę w związku z budową osiedla, jak się wtedy mówiło, „za nowym kościołem”. Tę inwestycję mieszkaniową i usługową miała prowadzić Huta, zresztą za swoje pieniądze. Trwała budowa osiedla domków jednorodzinnych przy ulicy Wasilewskiej, w sąsiedztwie cmentarza. Tam czterdzieści dziewięć domów dla pracowników Huty budowało zrzeszenie spółdzielcze, zresztą funkcjonujące z pomocą Huty. Wtedy mówiło się w Stalowej Woli o przygotowaniu następnego terenu pod budownictwo prywatne, na którym miało stanąć trzysta domków jednorodzinnych. Bardzo zaawansowane było niewielkie osiedle domków jednorodzinnych na wzniesieniu obok wieży triangulacyjnej w pobliżu powstającej kolonii bloków osiedla 25-lecia (dziś Fabrycznego), wówczas jeszcze określanego „Cyganówką” ze względu na zasiedlenie murowanych baraków ludnością cygańską. Ludność cygańską wysiedlono, część do baraków w Ozecie, innych do bloków, które stawiano niedaleko Liceum Ogólnokształcącego.
Budujemy nowy dom
Wtedy też rozebrano murowane baraki, w których dawniej stacjonowała Służba Polsce, śladem o nich są wspomniane brzozy przy ul. Siedlanowskiego. W tym rejonie wyburzono również murowane baraki w większości zajmowane przez Cyganów. Powstawała też w tej okolicy nowa ulica, którą nazwano Piwną, ze względu na bliskie sąsiedztwo rozlewni piwa. Otóż w 1973 roku uruchomiono nową rozlewnię piwa i wytwórnię wód gazowanych w pobliżu ulic Niezłomnych i Podleśnej. Ale piwa i tak wciąż brakowało. Mocno nagłaśniano budowę tzw. bloku rotacyjnego przeznaczonego dla członków Związku Młodzieży Socjalistycznej z Huty. Przewidziano tam małe mieszkania, które miały być lokalami przejściowymi dla młodych rodzin. Blok ten wznoszono w pobliżu jeszcze nie ukończonego kościoła Matki Bożej Królowej Polski.
Przy budowie bloku rotacyjnego, w myśl umowy, jaką zawarł ZMS, Huta miała udzielać pomocy. Blok stawał na terenie, którego właścicielem była Huta. Młodzi ludzie zakwalifikowani na listę mieszkańców, musieli odpracowywać tzw. wkład mieszkaniowy, jaki należało wnieść przed uzyskaniem przydziału mieszkania. Powoływano specjalne brygady, które pracowały przy budowie, potem wkład mieszkaniowy odrabiano również w Hucie, zwłaszcza w Stalowni.
Przy ulicy Lenina (dziś ul. Okulickiego, obok nowej szkoły podstawowej nr 7, zaczęto stawiać pierwszy dziesięciopiętrowy blok mieszkalny. Już wtedy istniał plan wzniesienia w tym rejonie, naprzeciw dworca PKS jeszcze trzech dalszych takich samych budynków. Główne place budowy, gdzie stawiano bloki mieszkalne, należały do Spółdzielni Mieszkaniowej (przy ul. Lenina) i Huty (dziś Osiedle Fabryczne). Rok 1973 dla budownictwa mieszkaniowego nie był co prawda rekordowy jeśli chodzi o ilość wybudowanych mieszkań (489 nowych mieszkań), ale w tym czasie przygotowywano wielkie place budowy, na których miały stanąć całe osiedla obliczone na tysiące mieszkańców. W owym czasie tworzono plany budownictwa mieszkaniowego. Stalowa Wola uzyskiwała znacznie więcej mieszkań z racji inwestycji w Hucie i znacznej rozbudowy jej potencjału wytwórczego. W 1973 roku zakończono wykonanie planu budownictwa mieszkaniowego, jaki wytyczono na pięciolecie 1971- 1975. Znaczny postęp w budownictwie wiązał się także z istnieniem Niżańskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, które zorganizowano z myślą o Stalowej Woli, i które dla niej pracowało.
Już wtedy Stalowa Wola była magnesem przyciągającym młodych absolwentów uczelni wyższych, zwłaszcza technicznych, łatwością uzyskania mieszkania. Studenci chętnie podpisywali tzw. umowy stypendialne, które obligowały ich po uzyskaniu dyplomu do podjęcia pracy w Hucie Stalowa Wola. W czasie studiów otrzymywali ponadto stypendium pieniężne, często odbywali w Hucie praktyki zawodowe. To dla nich przede wszystkim budowano Osiedle 25-lecia, dziś Fabryczne.
Nie tylko mieszkania
Powstawały nowe obiekty szkolne, użyteczności publicznej. Prowadzono prace przy wznoszeniu warsztatów szkolnych dla Przyzakładowej Szkoły Zawodowej Huty. Co prawda mówiono o szkole, ale najpierw uznano, że korzystniej będzie wznieść warsztaty. Huta w owym czasie cierpiała na brak tzw. powierzchni produkcyjnej, a rychłe postawienie warsztatów mogło przynajmniej w części złagodzić ten deficyt. Bo uczniowie mieli wytwarzać niektóre detale i części dla Huty. Trwała budowa mostu na Sanie o długości 387 metrów. W 1973 roku brzegi rzeki zostały już spięte stalową konstrukcją, ale wciąż jeszcze przewóz na Sanie był czynny. Między ulicami Hutniczą a Kolejową (dziś ul. Kwiatkowskiego), obok hali sportowej budowano kryty basen. Jego budowa była realizacją dawnych zamierzeń stworzenia nowoczesnego ośrodka sportowego. Przy ulicy Czarnieckiego powstawał żłobek dla dzieci, obok hoteli pracowniczych przy ul. Wasilewskiej, w pobliżu stacji kolejowej, Huta stawiała dużą stołówkę. Przy ul. 1 Maja, obok kościoła pw. Matki Bożej Królowej Polski budowano nową przychodnię zdrowia, a nowe przedszkole przy ul. Partyzantów. Przy samym szpitalu miejskim urządzano park wypoczynkowy. Był to pierwszy etap tworzenia parku dla Stalowej Woli rozciągającego się na powierzchni 17 hektarów. Założenia techniczno-ekonomiczne opracowywało rzeszowskie biuro projektowe „Inwestprojekt”. Na terenie tego parku miały powstać obiekty sportowo-wypoczynkowe, amfiteatr, kawiarnia. Inwestycję zamierzano urzeczywistnić w ciągu kilku lat. Zaczątek parku tworzono na polach pławskich przylegających do parkanu szpitala miejskiego. Nawet w czasie tzw. czynów partyjnych pracowano przy urządzaniu owego parku. Ale skończyło się na planach, część urządzonego parku wchłonął potem szpital, a nieco dalej w kierunku stacji benzynowej postawiono później bloki mieszkalne. Ark nie powstał, o próbach jego tworzenia dziś mało kto pamięta.
Piwa dajcie
Wiele zyskały usługi i handel. W 1973 roku Huta wybudowała piętrowy sklep u zbiegu ulicy Orzeszkowej i Wasilewskiej, który przekazała handlowcom. Wkrótce przystąpiono do rozbudowy tego obiektu, nazwanego „Jubilatem”, ale Huta już się tym nie zajmowała. Przy nowej ulicy Lenina montowano pawilon sklepowy, w którym miał znaleźć się duży, wielostoiskowy sklep spożywczy. Przy ulicy Poniatowskiego stanęły trzy jednopiętrowe pawilony wzniesione przez Spółdzielnię Mieszkaniową. W ostatnim usytuowano m. in. urząd pocztowy i sklep z artykułami importowanymi, które wtedy można było kupować za obcą, ale wymienialną walutę, albo tzw. bony Pekao.
Potem sklepy Pekao stały się własnością nowej firmy pod nazwą Pewex. Sklepy Pekao były swego rodzaju nobilitacją dla miasta, jako że istniały takowe przede wszystkim w dużych miastach. Mieszkańcy Stalowej Woli, którzy posiadali dużo wymienialnej waluty, chcąc poczynić zakupy towarów importowanych za dolary, musieli jeździć do Rzeszowa albo Krakowa czy Lublina.
W pierwszym natomiast, najbliższym skrzyżowania ulic Czarnieckiego i Poniatowskiego otwarto restaurację i kawiarnię pod nazwą „Mostowa”. Przy ulicy Wasilewskiej, niedaleko nowo postawionych hoteli robotniczych Huty, na skraju ogrodu jordanowskiego, postawiono pawilon gastronomiczny „Flisak”, otwarto bar na dworcu autobusowym, bar kawowy „Kaprys”, piwiarnię u zbiegu ulic 1 Sierpnia i Hutniczej. Ten ostatni lokal cieszył się z miejsca ogromnym powodzeniem, ponieważ ze sprzedaży w sklepach wycofywano piwo, a w restauracjach bardzo często tego napoju brakowało. Władze miejskie zaczęły wycofywać ze sprzedaży piwo w sklepach, co miało ich zdaniem podnieść kulturę spożycia tego napoju, zwykle przed sklepami stały tłumy mężczyzn pijących piwo. W tym czasie wydano także walkę kioskom sprzedającym piwo. Ludzie spod kiosku z piwem symbolizowali wtedy brak kultury. Pod kioskiem, uważały środki masowego przekazu, wystawał lumpenproletariat, złodzieje, kobiety lekkiego prowadzenia się i wszelka szumowina społeczna.