22 lipca minie 45 lat od otwarcia pierwszego i nadal jedynego mostu w Stalowej Woli, nie licząc mostu rozwadowskiego. Historia stalowowolskiego mostu przypomina w pewnej mierze budowę obwodnicy w Stalowej Woli, przy czym trzeba powiedzieć, że okres od pomysłu budowy mostu do jego realizacji był znacznie krótszy niż budowa obwodnicy, której otwarcie władze obiecują za kilka lat, oczywiście jak dobrze pójdzie.
Na początku września 2000 roku ówczesny prezydent Stalowej Woli Alfred Rzegocki wbił łopatę w ziemię, gdzie miała przebiegać obwodnica. Zbudowano jej pierwszy odcinek i na tym sprawa się skończyła, bo potem w mieście nie potrafiono dojść do porozumienia jak ma przebiegać obwodnica. Odbywały się dyskusje i niemal kłótnie którędy ma przebiegać droga okalająca Stalową Wolę. A lata mijały. I obwodnicy jak nie było, tak nie ma. Inaczej było z mostem.
Plany przeprawy
W latach 50. w biednej Polsce stalowiakom o moście się nie marzyło, ale myślano o dogodnej przeprawie przez San. Wtedy na prawy brzeg Sanu można było się dostać tylko promem lub łodzią. Po październikowym przełomie politycznym 1956 roku w Stalowej Woli uznano, że prom nie jest dobrym komunikacyjnym rozwiązaniem. Powstał pomysł budowy kładki, która umożliwiałaby przynajmniej pieszą komunikację z Zasaniem, zwłaszcza że z zasańskich wsi Sudołów, Pysznicy, Jastkowic, a także Kłyżowa, Krzaków czy Słomianej dojeżdżało do Huty wielu pracowników. Najpierw w 1958 roku myślano o kładce biegnącej przez San, bo taniej i szybciej, nawet władze miejskie wystąpiły do Nowego Sącza, aby jedną z budowanych tam kładek nad Dunajcem odstąpiły Stalowej Woli. Ale było to jednak doraźne rozwiązanie, zwłaszcza że chodziło nie o przekazanie kładki lecz jej wypożyczenie.
A jednak most
Pomysł ten jednak upadł, bo chodziło o to, aby przez rzekę mógł odbywać się ruch pieszy i kołowy. Zamiast kładki zbudowano więc… nowy prom, który spuszczono na wodę właśnie w 1958 roku.
Po Włodzimierzu Szczepaniku, posłem na Sejm ze Stalowej Woli został Kazimierz Kotwica z Huty Stalowa Wola. Kampanię wyborczą prowadził m.in. pod hasłem budowy mostu na Sanie dla wsi i dla lewobrzeżnych miast: Stalowej Woli, Niska i Rozwadowa. W 1961 roku z jego inicjatywy zawiązano w Stalowej Woli Społeczny Komitet Budowy Mostu na Sanie, który zaistniał przy ówczesnym Froncie Jedności Narodowej w Stalowej Woli. Na czele komitetu stanął, jak to było w zwyczaju, ówczesny I sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR Stanisław Chudzik, ale faktycznie sprężyną uruchamiającą działanie tego komitetu był Kazimierz Kotwica, który, już jako poseł, zjednał sobie jednego z wyższych dowódców wojskowych. Oddziały wojskowe podległe owemu dowódcy miały w krótkim czasie przerzucić most przez San. Zaczęło się gromadzenie pieniędzy na budowę. Rada Robotnicza Huty Stalowa Wola zobowiązała się przeznaczyć na tę inwestycję 3 mln złotych. Komitet budowy mostu w październiku 1961 r. zwrócił się o pomoc do władz miasta: Społeczny Komitet Budowy postanowił podjąć się budowy mostu, którego realizacja stała się palącą potrzebą. Budowę mostu postanowiono zrealizować czynem społecznym zakładów pracy, mieszkańców wsi położonych na prawym brzegu Sanu oraz Wojska. Koszt mostu jest dość znaczny i według wstępnych założeń ma kosztować 7 mln złotych. Ofiarność Zakładów pracy oraz miejscowego społeczeństwa jest dość pokaźna, niemniej jednak uzyskane sumy nie dają pełnego limitu kosztów budowy…
W grudniu 1961 roku Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Stalowej Woli przyznało znaczną część dotacji, jakie uzyskało z Wojewódzkiej Rady Narodowej na popieranie tzw. czynów społecznych. Pysznica zobowiązała się przeznaczyć na prace budowlane 300 m sześc. drewna i ponadto świadczyć pracę niefachową przy budowie. Ponieważ jednak most miał być wedle planów wojskowych jednostronny, co nie wchodziło w rachubę przy realizacji przyszłościowej inwestycji, sprawa wojskowego wykonawstwa odpadała. Ponadto nastąpiły niekorzystne dla planów budowy, jak zresztą i Stalowej Woli, zmiany w aparacie partyjnym; odszedł utożsamiający się ze Stalową Wolą I sekretarz KM PZPR Stanisław Chudzik, a na jego miejsce przyszedł Jan Dzida z Krosna, który zupełnie nie interesował się mostową inwestycją. Ponadto I sekretarz KW PZPR w Rzeszowie Władysław Kruczek nie widział potrzeby budowy mostu na Sanie w Stalowej Woli. Sprawa znalazła się w letargu.
Nowy impuls
Kilka lat potem sprawa ożyła na nowo. Podjął ją sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR, stalowiak, Feliks Bobowski. Najpierw zwołał zebranie przedstawicieli większych zakładów z miasta, aby ci złożyli deklaracje, że ich firmy wesprą nie tylko werbalnie budowę mostu, inwestycję, którą zamierzano realizować jako popularny w tym czasie tzw. czyn społeczny. Huta, Elektrownia, która wtedy miała duże pieniądze w związku z rozbudową, oraz inne mniejsze firmy zadeklarowały pomoc finansową. Sprawę budowy mostu oficjalnie określono jako kontynuację inwestycji, co było wyraźnym naciąganiem prawdy, w związku z czym uzyskanie pieniędzy od wyższych władz administracyjnych już nie stanowiło problemu. Potem odbyła się narada z udziałem przedstawicieli miasta, zakładów z terenu Stalowej Woli oraz dyrektora Lubelskiego Przedsiębiorstwa Budowy Dróg i Mostów i szefa biura projektowego z Krakowa. Biuro zobowiązało się dostarczać dokumentację projektową na budowę mostu, natomiast dyrektor przyszłego wykonawcy, że jego firma będzie budowała etapami. Koszt całej inwestycji określono na 56 mln złotych. Trzeba wspomnieć, że zanim zapadła decyzja o budowie mostu, rozpatrywany był pomysł przeniesienia jednego z mostów krakowskich do Stalowej Woli, ale okazało się, że jest o 50 metrów za krótki. Ostatecznie kilkuletnie starania zostały uwieńczone zgodą ówczesnych władz, przede wszystkim decydującej o wszystkim PZPR, na budowę mostu w Stalowej Woli. Wtedy dla Stalowej Woli był dobry czas w wojewódzkich władzach partyjnych. Sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR był Stanisław Szkraba, który do Rzeszowa przeszedł ze stanowiska sekretarza Komitetu Zakładowego Huty Stalowa Wola. Sprawę mostu mocno wsparł.
Budowa
W 1970 roku rozpoczęto budowę mostu. Wcześniej jeszcze zaistniała kwestia, która firma będzie most budować. Stalowej Woli zależało, żeby to było przedsiębiorstwo doświadczone w realizacji budowy przepraw mostowych. A takim było Kieleckie Przedsiębiorstwo Budowy Dróg i Mostów. I ta firma budowała most w Stalowej Woli. Pierwszym kierownikiem budowy był Zbigniew Sławek, ale na tym posterunku trwał kilka miesięcy, potem zastąpił go na dobre inż. Edward Lisowski. Był to doświadczony budowniczy, stalowowolski most był dla niego szesnastym w jego budowlanej karierze.
Na terenie, gdzie kiedyś znajdował się trzeci staw rybny Huty, budowniczowie mostu zorganizowali swoją bazę. Tu m.in. wykonywano kablobetonowe belki o długości 40 metrów i wadze 65 ton. Poddawano je specjalnym próbom na wytrzymałość pod ciśnieniem 300 atmosfer. Potem transportowano je na teren budowy przeprawy. Jeszcze do dziś istnieją ślady dawnej bazy. Zanim przystąpiono do budowy filarów mostu, z dna Sanu wydobyto 6 tysięcy metrów sześciennych piasku. Na budowę mostu zużyto cztery tysiące sześćset metrów sześciennych betonu, nie licząc wielu ton stali. Budowa szła szybko, ale nie obyło się bez niebezpieczeństwa. Przybiórkowa woda o mało co nie zabrała mostowych rusztowań. Na szczęście obyło się bez strat i opóźnień w budowie.
W listopadzie 1973 roku brzegi Sanu zostały spięte stalą i betonem ułożonym na filarach mostu. Ale most wciąż jeszcze nie był przejezdny, nadal z brzegu na brzeg przeprawiano się przez rzekę promem i łodzią, a potem tylko łodzią. Faktycznie most mógł być gotowy już w maju 1974 roku, ale brakowało do niego dojazdu. W maju rozpoczęto budowę drogi dojazdowej, czyli przedłużano ulicę Czarnieckiego. Przy tej pracy i pracach ziemnych przy moście, porządkowaniu terenu zatrudniano w ramach tzw. czynu partyjnego w drugą niedzielę maja 1974 roku pracowników wielu stalowowolskich firm. Energetycy z Elektrowni porządkowali most i teren obok mostu. Trzeba dodać, że samą budową mostu był mocno zainteresowany dyr. Huty Zdzisław Malicki, chodziło przecież o skrócenie czasu i dróg dojazdu dla pracowników do Huty. Do prac przy budowie dojazdu Huta przeznaczyła spychacz gąsienicowy Harvestera. Zresztą Huta w znacznej części finansowała budowę tej przeprawy. Ulicę Czarnieckiego przedłużono do mostu, ale po drugiej stronie rzeki nie było jeszcze dobrej bitej drogi. Ułożono ją nieco później. Dla Huty otwarcie mostu oznaczało skrócenie o dwadzieścia kilometrów dojazdu pracowników do Huty.
Otwarcie
Most uroczyście otwarto, jak to wtedy było w zwyczaju albo na święto rewolucji październikowej, albo 22 lipca w tzw. Święto Odrodzenia. Stalowowolski most otwarto w Świeto Odrodzenia 1974 roku na trzydziestolecie PRL. Były kwiaty, wstęga, był też szampan. W fecie uczestniczyli przedstawiciele władz, a także budowniczowie mostu z kierownikiem Edwardem Lisowskim. Ale w tej uroczystości zabrakło I sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR Władysława Bobka, co większość uczestników inwestycyjnej fety po cichu uznawała za duży nietakt, bo jakże to, żeby przy takiej uroczystości zabrakło najważniejszej osoby w mieście?! Po latach Bobek w swojej wspomnieniowej książce napisał o tej swojej absencji: Przyznaję, że zgodnie z moim zwyczajem, nie wziąłem udziału w tak zwanym otwarciu. Podziękowałem załodze realizującej to zadanie w czasie prób pomiaru obciążenia. Była lampka szampana, ale mojego.
Lata oczekiwań
Most kosztował 72 mln złotych, według wcześniejszych kalkulacji inwestycja miała się zmieścić w 56 milionach. Na jego wybudowanie Stalowa Wola czekała osiemnaście lat. Stalowa Wola posiada jeden most o konstrukcji stalowo-betonowej. Jego długość wynosi 387 metrów. Ale potrzeby komunikacyjne miasta i regionu wymagają budowy nowej przeprawy mostowej. Prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak zaplanował budowę mostu przez San na przedłużeniu dzisiejszej ulicy Chopina w kierunku Chłopskiej Woli. Na zamierzeniach się skończyło. W kwietniu br. minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński zapowiedział budowę kolejnej przeprawy do 2025 roku. Znacznie więcej mówi się jednak o obwodnicy, na którą miasto czeka o wiele dłużej niż na most. I już odzywają się głosy, że będzie za wąska.