(CAŁY TEKST) Rozmowa z posłem JANEM BURYM, przewodniczącym klubu parlamentarnego PSL i szefem ludowców na Podkarpaciu.
– Czy zrzeknie się pan immunitetu poselskiego, jeśli prokuratura postawi panu, oprócz zarzutu ustawienia konkursu na szefa delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Rzeszowie, także zarzut korupcji?
– Takiego wniosku obecnie nie ma, więc sprawa jest bezprzedmiotowa. Nie komentuję medialnych doniesień i przecieków. Jest jeden wniosek o uchylenie mi immunitetu i z nim się zapoznaję.
– To o panu mówiono „pierwszy kadrowy PSL na Podkarpaciu”. Zarzut o wpływ na wybór szefa delegatury NIK tylko to potwierdza. I co na to „pierwszy kadrowy”?
– Nie wiem kto tak o mnie mówił. Uważam, że jedną z cech polityka jest bycie skutecznym. A polityka kadrowa jest także jedną z cech immanentnych polityki.
– Załatwienie posad dla znajomych, takie polityczne kumoterstwo, to przejaw tej skuteczności?
– Nie rozpatrujmy tego w tych kategoriach. Jak chce się osiągać założone cele, to po to się bierze władzę, by ministrowie, wojewodowie, urzędnicy państwowi z tak zwanej „erki”, byli z partii, która zwycięża w wyborach, prawda? A potem są już konkursy. Jeśli ktoś jest dobry, to ja go mogę rekomendować na jakąś funkcję, ale on musi przejść zwycięsko procedurę konkursową.
– Tyle że konkursy często są fikcją, bo z góry wiadomo, kto wygra. Podsłuchy Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie szefa delegatury NIK w Rzeszowie i pańskiego udziału w tej sprawie, mówią o tym jednoznacznie.
– Problem w tym, że to nieprawda. Ja mogę w wielu miejscach rekomendować dobrych, doświadczonych kandydatów. Ale każdy z nich musi przejść procedurę konkursową. Nie układam pytań, w żadnej komisji konkursowej nie jestem. Oceny kandydata dokonuje niezależna komisja. Jak już napisałem w swoim oświadczeniu, miałem i mam pełną świadomość niezależności NIK. Nigdy nie miałem intencji, by w tę niezależność ingerować.
– Czyli mimo tego, co już wiadomo z podsłuchów pańskich rozmów i esemesów z prezesem NIK, nie ma pan sobie nic do zarzucenia?
– W polityce jestem od 25 lat i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że mam czyste sumienie, i nie mam sobie nic do zarzucenia. Śpię spokojnie. Niech martwią się ci, którzy prowadzą wobec mnie tę brudną grę.
– Szef CBA mówi publicznie o „podkarpackiej pajęczynie” obejmującej kilkadziesiąt osób ze świata biznesu, samorządu i polityki, uwikłanych w ciemne interesy. O sztabkach złota i łapówkach…
– Szef CBA, Paweł Wojtunik, ma swój świat, w którym się porusza. Świat podsłuchów i tajnych agentów. Oczywiście ma ogromne możliwości inwigilacji obywateli. Ale po tym, jak wyrażał się o mnie w rozmowie z minister Bieńkowską, gdzie to on został podsłuchany, jest dla mnie osobą całkowicie niewiarygodną. Mam też wrażenie, że od ponad dwóch lat CBA prowadzi wobec mnie bezpardonową akcję mającą na celu wyeliminowanie mnie z życia publicznego. W ciągu ostatnich miesięcy wielokrotnie spotykałem się z opiniami, że funkcjonariusze służb próbują wymuszać informacje i zastraszać ludzi. Że szukają haków na Burego.
– Paweł Wojtunik mówi, że na ludzi tworzących „pajęczynę” zgromadzono twarde dowody. Blefuje?
– Mówić może każdy, pomawiać może każdy. Pamiętam jak kilkanaście lat temu pani wiceminister skarbu z SLD też miała zarzut. Po kilku latach sprawy sądowej, ten który ją pomówił odwołał swoje zeznania. Tylko że politycznie ta kobieta została zniszczona.
– Zarzuty szefa CBA to pomówienia?
– Niestety, w polityce ludzie często posługują się pomówieniami, donosami, potwarzami. Ale to nie są jeszcze dowody.
– To jak obroni się pan przed tym, co jest w podsłuchach?
– Zapoznaję się z wnioskiem prokuratury w tej sprawie i nic porażającego w nim nie widzę. Pracowałem zgodnie ze standardami przyjętymi w polityce. Powtarzam: jestem niewinny. Poza tym jakimś dziwnym trafem ta ostatnia „afera” wybuchła tuż przed wyborami, choć dotyczy sprawy sprzed kilku lat.
I jeszcze rzecz podstawowa: dopóki ktoś nie ma prawomocnego wyroku, to jest osobą niewinną. Dotyczy to także polityków. O ewentualnej winie rozstrzyga niezawisły sąd. Przykre jest to, że szef CBA chodząc po mediach wydaje i szafuje wyrokami.
– Czyli sam nie zrzeknie się pan immunitetu?
– Sędzią w mojej sprawie będą wyborcy, a nie oficerowie służb.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W PAPIEROWYM WYDANIU SZTAFETY 17 WRZEŚNIA
* wywiad przeprowadzono jeszcze przed tym, nim Jan Bury został „jedynką” na podkarpackiej liście PSL w wyborach do Sejmu
2 Comments
js
Zapewne członkowie komisji konkursowych też zostali wybrani przez rekomendację polityczną, podobnie sędziowie, prokuratorzy, komendanci policji, inspektorzy NIK itd.
Czy dziwi, że później największym aferom z udziałem polityków koalicji rządzącej ukręca się łeb?
bis
wstyd to trzeba najpierw mieć.