W niedzielę 10 lipca br. w śródleśnym Lipowcu grupa stalowowolskich miłośników dziejów niepodległościowych zmagań Polaków zebrała się przy miejscu upamiętnienia wydarzeń z 11 lipca 1945 roku. Były wspomnienia i wspólna modlitwa za poległych żołnierzy wyklętych.
Na Zasaniu działały antykomunistyczne grupy zbrojne złożone z partyzantów wcześniej walczących z Niemcami, dezerterów, uchodźców ze wschodnich ziem; Wileńszczyzny, Wołynia i Lwowskiego. Znajdowali się w nich młodzi ludzie wcześniej należący do AK i innych organizacji podziemnych niepodporządkowanych władzy powolnej Sowietom. W nowej rzeczywistości musieli ukrywać się chcąc uniknąć wywózki do sowieckich łagrów czy też więzienia. Nowa władza postanowiła spacyfikować Zasanie, zwłaszcza rejon Zaklikowa, Radomyśla i Janowa Lubelskiego, gdzie przebywały partyzanckie ugrupowania.
Do akcji w dniach 8-12 lipca 1945 roku przystąpiły oddziały 3 dywizji piechoty. Wojskowe grupy operacyjne jeszcze potem przez jakiś czas prowadziły akcje w Lasach Janowskich i okolicznych wsiach skierowane przeciw organizacjom niepodległościowym. Przez cały czas działania wojska były wspierane przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa oraz milicję.
W Lipowcu
W pierwszych dniach lipca 1945 r. oddział „Tarzana” udał się na Zasanie. Zakwaterował w gajówce Lipowiec, niedaleko Rzeczycy Długiej. Tu odbyła się przysięga nowych partyzantów, głównie dezerterów z LWP. Z rana 11 lipca 1945 roku Tadeusz Gajda „Tarzan” wraz z częścią swoich żołnierzy udał się do obozu „Juranda” (Roman Sochal), grupy podporządkowanej dużemu zgrupowaniu partyzanckiemu „Zapory” (Hieronim Dekutowski). Tymczasem około południa obóz partyzantów Gajdy znienacka zaatakował batalion 8 pułku piechoty Ludowego Wojska Polskiego. Zaczęła się walka, w której poległ „Kruk”. Część oddziału zdołała się wycofać do lasu, reszta wobec przeważających sił wojska poddała się. Do niewoli nie dostał się „Tarzan”. W rok później ujęty przez UB zeznawał, że w lipcu oddział kwaterował na gajówce w Lipowcu. W tym dniu w godzinach rannych udałem się wraz z kilkoma ludźmi do obozu „Juranda” podlegającemu „Zaporze”. W tym czasie Wojsko Polskie i rosyjskie okrążyło gajówkę i wywiązała się krótka walka. Jej rezultatem był jeden zabity („Kruk” NN – partyzant pochodzący z Wileńszczyzny – przyp. DG) i jeden ranny ps. „Koło” (Tadeusz Szydło – przyp. DG), resztę ludzi zabrano. Straty ze strony żołnierzy; jeden lekko ranny w rękę. Wszystkich zabranych odwieziono do Lublina. Z ludźmi, którzy pozostali przy mnie, udaliśmy się do Zbydniowa, a następnie do Kępia Zaleszańskiego.
Zapis świadków
W gajówce w Lipowcu z oddziałem „Tarzana” była również żona dowódcy Jadwiga. Starcie w Lipowcu tak opisała w swoich wspomnieniach: Następnego dnia, było to 11 lipca 1945 roku, z rana Tadzio z kilkunastoma swoimi ludźmi wyjechał od sąsiedniego oddziału. W oddziale Tadzia były dwie sanitariuszki, z którymi wyszłam przed dom na polanę. Naokoło, otaczał nas ogromny las. I las i pola były pięknie zielone. Partyzanci jedni czyścili broń, inni krzątali się koło swoich codziennych zajęć. Nagle któryś zauważył, że z lasu wyłaniają się uzbrojeni żołnierze, coraz ich więcej z wszystkich stron, byliśmy otoczeni. Szybko wszyscy wbiegliśmy do domu. Partyzanci chwycili za broń i ustawili się w oknach. Ja wbiegłam do izby, w której mieszkałyśmy. Zaczęła się strzelanina.
Jedna z kul przeleciała mi koło głowy i utknęła w ścianie. Następnie druga. Padłam na podłogę. Z wszystkich stron padały strzały. Kule w dalszym ciągu wpadały do izby, w której się znajdowałam. Wsunęłam się pod łóżko. Ze wstydem wspominam tę chwile, że wtedy gdy za ścianą zażarcie i odważnie walczyli partyzanci, ja się schowałam, bałam się, bowiem nie tylko o siebie, ale i o nasze dziecko, które miałam w sobie. Nasi chłopcy strzelali z okien, nie chcieli się poddać, ale czym oni byli wobec tyle uzbrojonego wojska, które nawet armatki miało. W sąsiednim pokoju został jeden z naszych ciężko ranny. Wreszcie strzały ucichły, w domu było pełno wojska, szukali dowódcy, a gdy stwierdzili, że go nie ma. Mnie wypchnęli przed dom, by mnie rozstrzelać. Przede mną stał żołnierz i szykował automat skierowany we mnie. Przeżyłam własną śmierć. Zielona polana i zielone wkoło lasy wydały mi się popielate. Żołnierze wykrzykiwali do mnie. Modliłam się gorąco do Matki Boskiej, chciałam robić rachunek sumienia, ale nic nie mogłam sobie przypomnieć. Nagle, chyba jakiś oficer, wstrzymał tego, który chciał do mnie strzelać. Nie strzelono do mnie. Wiem i wierzę, że to Matka Boska uratowała mi życie.
Mnie i innych partyzantów, którzy co piąty mieli być rozstrzeliwani, a których bardzo bili żołnierze. Wszystkich nas wraz z mężczyznami z tych domów, w których przebywaliśmy, poprowadzono powiązanych parami za ręce. Obok nas szli żołnierze. Po obu stronach w lesie jak okiem sięgnąć szło pełno wojska.
Bolesław Maślach, jeden z partyzantów ujętych w Lipowcu po latach opisywał tak walkę: Akcja nastąpiła między 12 a 13. Nasz oddział przygotowywał się do obiadu, informatorzy i zwiad nie donosili o jakichkolwiek ruchach służb bezpieczeństwa czy wojsk. W terenie rozmieszczone były służby wartownicze, oddział był „na luzie”, większość z nas była rozebrana, świeciło piękne słońce. Akcję na nas przeprowadziła jednostka przybyła z Janowa Lubelskiego. Brali w niej udział członkowie PPR-u i milicji z pobliskich miejscowości. Rozpoczęła się od zaskoczenia, wojsko podeszło nas na odległość 50-100 metrów. Nie było mowy o przyjęciu strategicznej obrony. Każdy z nas działał na własną rękę. Siła naszego ognia była jednak niewielka, po kilkunastu minutach wojsko ludowe wtargnęło do nas. Bili kolbami, kopali, byli bardzo agresywni. Dokładnie znali miejsce ukrycia dokumentów oddziału, znaleźli je bez trudności. Jeden z oficerów wydał rozkaz rozstrzelania co piątego z nas, za poniesione straty własne. Zarządzono zbiórkę i odliczanie do pięciu. W tym czasie nadjechał pułkownik i odwołał rozkaz rozstrzelania.
Ujętych partyzantów najpierw krótko przetrzymano w Janowie Lubelskim. Tam postawiono ich przed generałem. Był w polskim mundurze, ale po polsku nie mówił, mieszaniną rosyjsko-polską. Potem gen. Stanisław Zajkowski kazał rozstrzelać trzech najstarszych stopniem i wiekiem partyzantów „Tarzana”.
Egzekucja w samo południe
Czwartek 12 lipca 1945 roku w południe na rynku w Janowie Lubelskim grała orkiestra wojskowa. Tego dnia około godziny dziesiątej rano z janowskiego więzienia wyprowadzono zastępcę „Tarzana” Karola Bisa „Wysoki” z Racławic, Jana Mierzwę „Bystry” ze Zbydniowa, byłego zastępca komendanta MO w Tarnobrzegu i kwatermistrz oddziału Stanisława Dziubka „Wulkan” z Gorzyc. Wszystkich trzech z związanymi rękami ustawiono przed plutonem egzekucyjnym. W tym dniu odbywał się targ, spędzono więc masę ludzi, aby patrzyli na egzekucję. Padły strzały. Jeden z mężczyzn jeszcze żył. Podszedł do niego ubowiec i dobił go strzałem z pistoletu. Ciał rozstrzelanych nie wolno było zabrać, leżały na miejscu rozstrzelania. Dopiero później wywieziono je i zakopano w lesie. Mogiły w parę dni potem odkryły dzieci pasące krowy. Po kilku dniach, w tajemnicy nocą, rodziny Bisa i Mierzwy odkopały zwłoki i pochowały na cmentarzu; Karol Bis spoczął na cmentarzu w Racławicach, Jan Mierzwa w Zaleszanach. Genowefa Dziubek, mająca małe dzieci, nie mogła zająć się pochówkiem męża. Później już nie potrafiła odnaleźć miejsca zakopania męża. Dopiero w lutym 2009 roku na skraju lasu pod Janowem Lubelskim odnaleziono miejsce Stanisława Dziubka „Vis”, partyzanta antykomunistycznego oddziału partyzanckiego „Tarzana” (Tadeusz Gajda), ekshumowano jego szczątki i pochowano na janowskim cmentarzu.
W czasie akcji lipcowej na Zasaniu w publicznych egzekucjach rozstrzelano siedmiu członków organizacji wojskowych; w Lipie zabito łączniczkę oddziału Narodowych Sił Zbrojnych „Cichego” (Wacław Piotrowski) Anielę Życzyńską i leśniczego Jana Jańczaka, na rynku w Zaklikowie egzekucja odbyła się, również z udziałem orkiestry wojskowej, rozstrzelano wówczas dwóch żołnierzy antykomunistycznego podziemia Wacława Typelta i Bolesława Wikosa.
Po pacyfikacji
Po zakończeniu akcji pacyfikacyjnej na Zasaniu dowódca 3 dywizji LWP – Stanisław Zajkowski – sowiecki generał w polskim mundurze meldował, że odbyły się pokazowe rozprawy sądowe nad bandytami, po czym rozstrzelano w Lipie 2 bandytów, w Zaklikowie 2 bandytów, w Janowie 3-ch bandytów. Na wiecach rozstrzelano publicznie 7 bandytów. Publiczne egzekucje pokazały ludności, że Rząd Rzeczypospolitej jest zdecydowany nie cofnąć się przed najradykalniejszymi środkami, zakończyć raz na zawsze z plagą bandytyzmu. Naprawdę żadnego sądu nie było.
Partyzantów „Tarzana” ujętych w Lipowcu jeszcze przed połową lipca zostali przewiezieni do Lublina i umieszczeni w polowym więzieniu NKWD. Po tygodniu partyzantów przekazano do więzienia WUBP na Zamku w Lublinie. W końcu września 1945 roku, wszyscy stanęli przed Wojskowym Sądem Okręgu Lubelskiego w Lublinie. Jan Iskra, Czesław Karbowniczek, Bronisław Kulesza, Włodzimierz Podsiadło, Bronisław Grudzień, Stanisław Czarniecki, Franciszek Sobczyszyn, Jan Oczak, Adolf Geza, Władysław Moszkowski, Tadeusz Szydło, Stanisław Majchrzak, Kazimierz Stróżyk, Edward Górdak, Stanisław Rudnicki, Henryk Lech, Bolesław Maślach, Józef Sławek, Jan Chciuk, Jadwiga Świegoda- zostali podzieleni na grupy i w dwóch procesach w końcu września 1946 roku skazani zostali na wyroki od 5 do 10 lat. W stosunku do wszystkich zastosowano jednak amnestię, w jej wyniku wyroki zmniejszono, a część aresztowanych została po rozprawie zwolniona.
Miejsce upamiętnienia
W pobliżu gajowki w Lipowcu koło Jastkowic, niemal przy strumieniu stoi metalowy krzyż. Jest niewielki. Jego tłem jest krata ze stali symbolizująca więzienie. Na niej umieszczono tablicę z napisem: Ojczyzna to – ziemia i groby. Narody, które tracą pamięć – giną. Stanisław Witkiewicz.
Lipowiec 11.07. 1945 Krzyż bojownikom niepodległości
Narodowa Organizacja Wojskowa
Tablicę poświęcono żołnierzom z oddziału Tadeusza Gajdy Ps. „Tarzan” którzy zginęli za wolną niepodległą Polskę w okresie Polski Ludowej od 1 V 1945 – 14 X 1946 roku: Karol Bis, Wiesław Budzik, Stanisław Dziubek, Józef Gajda, Tadeusz Gajda, Ryszard Kwaśniewicz, NN „Kruk”, Jan Mierzwa, NN „Lwowiak”, Kazimierz Orczewski, Józef Sławek, Stanisław Sak, Marian Szymański, Eugeniusz Tomaszewski, Józef Zabdyr, Tadeusz Zakrzewski.
Na wieloletnie więzienie skazano około 50 żołnierzy.
Obelisk spoczywa na mogile NN „Kruka”. Zginął 11 VII 1945 r. w Lipowcu. Żył 20 lat.
Polegli i zamordowani proszą o modlitwę.
Społeczeństwo gminy Pysznica
Koło Miejskie ŚZŻAK w Stalowej Woli. Lipowiec 12. 07. 1998.
Ten krzyż postawiono 12 lipca 1998 roku w czasie kombatanckiej uroczystości poświęconej żołnierzom oddziału „Tarzana” (Tadeusza Gajdy) walczącego z komunizmem w latach 1945-1946. Najpierw odprawiona została msza święta w intencji poległych żołnierzy „Tarzana” w kościele jastkowickim. Ówczesny proboszcz – ks. Tadeusz Mach przypomniał dzieje oddziału Tadeusza Gajdy i tragiczne losy jego żołnierzy. Potem kombatanci, przedstawiciele władz samorządowych i zaproszeni goście udali się do Lipowca.