Trzeba przyznać, że aura sprzyja stołecznemu Mostostalowi i jego „matczynej” Acciona Construccion. Prace na budowanej obwodnicy Stalowej Woli i Niska idą pełną parą. A to znaczy, że planowy termin jej oddania w pierwszym kwartale przyszłego roku jest niezagrożony. Ba, może się zdarzyć, że spełnione zostaną przedwyborcze obietnice PiS-u i obwodowa arteria zostanie przekazana kierowcom jeszcze w tym roku.
Skrócenie czasu budowy jest całkiem możliwe. Największe nasilenie prac jest przy ul. Czarnieckiego, gdzie powstanie łącznik tej ulicy z obwodnicą. Wykonany już został nasyp od planowanego trójwylotowego ronda do mostu na Sanie i podobny, który jest jego lustrzanym odbiciem. Ten drugi będzie miał charakter tymczasowy. Zostanie utwardzony tylko na czas budowy wiaduktu nad obwodnicą, a potem rozebrany. Prawdopodobnie w ciągu miesiąca gotowy będzie cały tzw. bypass, po którym w czasie budowy wiaduktu będą jeździły samochody w kierunku Pysznicy. Będzie to jakieś utrudnienie, ale droga na most nie będzie zamykana, przeciwko czemu ostro protestowali mieszkańcy wsi z prawego brzegu Sanu. Latem ruch drogowy na ul. Czarnieckiego wróci do normy, czyli przejedziemy po nowym, pierwszym i jedynym nad obwodnicą wiadukcie.
Budowa obwodnicy rozpoczęła się w kwietniu ub. roku. Cała trasa będzie miała ponad 15 km długości i między Woliną oraz Rudnikiem n. Sanem połączy oba miasta z budowaną ekspresową S19. Przez to dojazd do stolicy Podkarpacia nie będzie trwał dłużej niż godzinę. Do Lublina trochę więcej, ale już nie tyle co teraz.