Zdaję sobie sprawę, że za wcześnie oceniać program „500+”. Chociażby dlatego, że poza danymi o ilości złożonych podań, nie ma żadnych innych. Te inne, to głównie odpowiedzi na pytania, czy rządowy pomysł na rozrzucanie pieniędzy rozruszał lokalną przedsiębiorczość i handel. Bo głównie tego po „pięciu stówkach Szydło” się spodziewa. Za stary jestem, by uwierzyć, że „500+” dźwignie naszą demografię.
Podejrzewam, że rząd zdaje sobie z tego sprawę i rozpoczyna bajania o kolejnnym programie. Tym razem mają to być mieszkania, o ile dobrze zrozumiałem, do wynajmu za nieduże pieniądze. To oczywiście autorski pomysł obecnej ekipy. Poprzednia kusiła mieszkaniami dla młodych małżeństw. Nawet zaczął zdawać egzamin, ale na rynku szybko się odnaleźli deweloperzy i bankierzy, którzy zaporowymi cenami zniszczyli tamten program, choć był on bardziej przejrzysty od obecnie proponowanego.
Oba te programy w zamyśle rządu mają w Polsce zatrzymać Polaków, głównie młodych. Stoimy w obliczu największego wynarodowienia od czasów drugiej apokalipsy. Rząd PiS boi się, że to na jego czasy historia zapisze największą falę emigracji i raczej tak będzie. Do kogoś nie dociera, że Polacy za granicami nie szukają już pracy, ale dobrej pracy. Ostatnie badania to potwierdzają. Liczba osób zgłaszających zamiar emigracji wcale nie spada. Ona rośnie! Najnowsze wyniki mówią o 3,4 mln. Polaków, którzy tylko czekają na okazję zwiania do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Belgii czy gdziekolwiek na zachód od Odry. To są głównie ludzie młodzi, w trzech czwartych poniżej 34. roku życia. Czego jeszcze poza pracą – na Zachodzie prawie każda jest lepsza od tej w Polsce – szukają w obcych krajach? Odpowiedzi były takiej kolejności: Lepszego statusu życia, otwarcia na drugiego człowieka i przychylnej administracji. To ostatnie jest do załatwienia od ręki, ale każda kolejna ekipa, zamiast przykręcić śrubę urzędasom, otacza się coraz większym ich wianuszkiem.
A wracając do pracy, to u nas jej nie brakuje. Najwyższy jednak czas skupić się nad tworzeniem miejsc pracy lepszej jakości. Chodzi o wyższe wynagrodzenia dla chcących pracować i zmianę nastawienia pracodawcy do pracownika. O tym ostatnim każdy pracujący w strefie przemysłowej Stalowej Woli może dużo powiedzieć. Pomiatanie pracownikiem jest bardziej niż powszechne i nie ma znaczenia, czy pracodawcą jest Polak, czy ktoś z obcym paszportem. A wracając do statystyk, to bardzo duża część zmieniających pracę na zagraniczną, ucieka przed podłymi pracodawcami. Ale jeżeli nasze prawo na to nie reaguje, to potem mamy takie sytuacje jak w Sprężynowni czy Łańcuckiej Fabryce Wódek.
Eugeniusz Przechera
TEKST UKAZAŁ SIĘ W NR 23 TYGODNIKA SZTAFETA