Gdy w 1972 roku tworzono Kombinat Przemysłowy Huta Stalowa Wola, w jego skład weszły, oprócz fabryk z Radomska i Suchedniowa, i działających na terenie Huty w Stalowej Woli: Pracowni Projektowo-Technologicznej, Samodzielnego Oddziału Wykonawstwa Inwestycji, Zakładu Doświadczalnego, cztery oddziały zamiejscowe zbudowane przez Hutę w Janowie lubelskim, Leżajsku, Strzyżowie i Zaklikowie. Po kilku latach dołączył następny w Lubaczowie.
Był czas, że w Kombinacie HSW pracowało prawie 26 tysięcy ludzi. W oddziałach zamiejscowych zbudowanych w miastach praktycznie bez tradycji przemysłowych pracę miało ponad 3 tysiące osób.
Aktywizacja terenu
Za dyrektury Zdzisława Malickiego stworzono jeszcze inną koncepcję zwiększenia produkcji, która stanowiła początek pewnego ważnego etapu historii Huty, Stalowej Woli i kilku innych miejscowości. Otóż w połowie lat sześćdziesiątych pojawił się termin: aktywizacja terenu. Szło o to, aby duże zakłady pracy wchodziły w kontakt z miejscowościami, w których istniał nadmiar rąk do pracy. Łożąc możliwie najmniej pieniędzy, zamierzano wyposażyć istniejące obiekty w maszyny lub zbudować całkiem nowe i zatrudnić tuziemców przy prostych pracach, płacąc im oczywiście mniej niż w zakładach, które nadzorowały ich funkcjonowanie.
W Hucie Stalowa Wola już od września 1965 roku rozpoczęto prace nad programem produkcji, jaką można byłoby zlokalizować w ewentualnych zakładach terenowych. Ogłoszono swoje oczekiwania. Blisko trzydzieści wsi i miast z rzeszowskiego, kieleckiego i lubelskiego zgłosiło swoją ofertę do „Stalowej Woli”, m.in. Dynów, Przeworsk, Pełkinie, Skołyszów, Jarosław, Radymno, Zębiec niedaleko Iłży, Ulanów, Rudnik, Biłgoraj, Łańcut, Zarzecze, Jasło, Lubaczów, Sokołów, Przemyśl, Kańczuga, Annopol. W 1965 roku dyrektor naczelny wysłał ekipę na rekonesans do Janowa Lubelskiego. Tam władze miejskie zaproponowały urządzenie zakładu satelitarnego w… budynku więziennym lub w magazynie PZGS. Wysłannicy Stalowej Woli tę ofertę odrzucili, chodziło im bowiem o obiekt, w którym dałoby się urządzić galwanizację stojaków hydraulicznych do obudów kroczących, których wytwarzanie miało wówczas duże widoki na przyszłość. Ówczesny główny technolog ZM, inż. Modest Doliński, zresztą szef ekipy, poddał myśl, aby z Janowa udać się do Zaklikowa. Barak, jaki tam pokazano, też się do niczego nie nadawał. Wówczas w czasie rozmów z władzami Zaklikowa zrodził się pomysł wybudowania całkiem nowego obiektu. Huta miała dać wyposażenie, Zaklików zaś postawić niewielką halę. Jak się okazało dwa lata później, wszystkim, i halą, i jej wyposażeniem musiała zająć się „Stalowa Wola”.
Najwcześniej działania inwestycyjne w budowie zakładów filialnych podjęto w Annopolu. W tej, wówczas jeszcze wsi, dogorywała kopalnia fosforytów, złoża się kończyły, ale zostały obiekty, na które miała chrapkę Kraśnicka Fabryka Łożysk Tocznych. Ekipa „Stalowej Woli” również pojawiła się w Annopolu w 1967 roku, aby pozyskać interesujący je zakład. W wyniku starań Huta usadowiła się w Annopolu i rozpoczęła rozbudowę obiektu. Ministerstwo Przemysłu Maszynowego i Ministerstwo Przemysłu Chemicznego wyasygnowały na prowadzenie inwestycji po 15 mln złotych.
– Annopol był jedną z pierwszych inwestycji zamiejscowych – mówił Władysław Karp, dyr. Inwestycji w Hucie. – Miał produkować części zamienne. W stanie surowym halę produkcyjną, magazyny zbudowane przez nas oddaliśmy na polecenie ministra Janusza Szotka Ministerstwu Przemysłu Chemicznego.
Obiekt w Annopolu przekazano z powrotem pod zarząd MPCh w 1971 roku.
Upór Strzyżowa
Strzyżów mocno wziął sobie do serca sprawę aktywizacji terenu, wyczuwając w niej szansę dla siebie, w końcu małego i bez większych perspektyw miasta. Ale niewiele miał do zaprezentowania: stajnia, stara gorzelnia, magazyn zbożowy nie nadawały się do adaptacji, gdyż koszt praktycznie równał się postawieniu nowej hali. Huta na dobre wycofała się ze Strzyżowa, ale tamtejsze władze nie zamierzały odpuścić, uruchomiły nacisk zwierzchników politycznych i administracyjnych na „Stalową Wolę”. Po wspólnym spotkaniu, nie obyło się bez wielkiej biesiady, w której było mnóstwo doskonałego jadła i nadmiar trunku, zdecydowano, że w Strzyżowie zbudowany zostanie zakład filialny stalowowolskiej Huty. Do prac przystąpiono w 1969 roku. W Strzyżowie kosztem 28,5 mln złotych miał powstać zakład montujący rocznie 1500 automatycznych betoniarek BWW-252E, kierowanych głównie do NRD. Przesunięcie montażu betoniarek do Strzyżowa pozwoliłoby na wprowadzenie w to miejsce produkcji innych maszyn budowlanych, bo już wtedy Huta dławiła się wielkością wytwórczości. W trakcie organizowania oddziału terenowego w Strzyżowie, w kwietniu 1971 roku wprowadzono zmiany wykorzystania wybudowanej hali, a mianowicie w miejsce montażu betoniarek postanowiono zlokalizować tam produkcję drobnych elementów, podzespołów i łyżek do maszyn budowlanych z przewidywaną zdolnością wytwórczą 2188 ton. Zakład Mechaniczny nie przekazał jednakowoż łyżek i w ich miejsce zamierzano wprowadzić wykonanie płytek i listw ślizgowych do pras Atlas. Perturbacje programu wytwórczego sprowadziłyby zmiany dokumentacji, a w konsekwencji przyhamowanie prac wykonawczych. W rezultacie filię przekazano 31 lipca 1972 roku. Inwestycja ta kosztowała 31,3 mln złotych, a jej realizacja przebiegała z dużymi zakłóceniami. Wkrótce, bo w 1974 roku, w Strzyżowie zaczęto rozbudowywać halę. Prace ukończono rok później. Mimo wszystko nie dane było filii w Strzyżowie zaznać produkcyjnego spokoju, zresztą jej kierownictwo nie bardzo chciało pogodzić się z narzuconym asortymentem, chorowało na tzw. produkcję finalną i taką wywalczyło: sprężarki.
Najpierw był Leżajsk
Najwcześniej ruszyła budowa w Leżajsku, bo prawie z nastaniem wiosny 1968 roku. Początkowo zajmowało się nią miejskie przedsiębiorstwo komunalne w Leżajsku, ale w końcu za inwestycję wzięła się Huta. Od początku zamierzano postawić wydział produkujący wózki akumulatorowe. W pierwszym etapie kosztem 25,3 mln złotych wybudowano halę obróbki i spawania (pierwotnie miał to być magazyn), halę montażu, magazyn, portiernię, sprężarkownię i inne mniejsze obiekty. Roboty trwały od końca marca 1968 roku. Obiekty przekazano do użytku 31 marca 1971 roku. Wcześniej zaś, w czerwcu 1970 roku uruchomiono obróbkę maszynową. Tymczasem w 1969 roku rozpoczęto roboty przygotowawcze hali nr 3, największej ze wszystkich, którą wykończono w trzecim kwartale 1973 roku. Nie utrzymano w Leżajsku pierwotnego profilu produkcyjnego, ponieważ gdy koncepcja stworzenia Kombinatu dojrzała, postanowiono wznoszoną halę przystosować do montażu betonomieszarek „Stettera”. Leżajska filia przejęła z Huty produkcje platformowych wózków elektrycznych. Te dwa asortymenty były podstawą funkcjonowania i rozwoju fabryki. Leżajsk produkował również wały Cardana. Był czas, że w leżajskiej Fabryce Maszyn, bo taką nazwę przyjęła filia pracowało ponad tysiąc ludzi.
Szansa dla Zaklikowa
Uzgodnienia związane z budową filii w Zaklikowie zapadły najwcześniej. Prezydium WRN w Lublinie jeszcze w 1966 roku zatwierdziło postawienie zakładu satelitarnego. Było to pokłosie wizyty przedstawicieli „Stalowej Woli” w Zaklikowie. Roboty ruszyły dopiero z początkiem czerwca 1968 roku. Odbiór końcowy inwestycji nastąpił w styczniu 1971 roku, chociaż plan i umowa z wykonawcami przewidywały ostateczne oddanie filii w październiku 1970 roku. Przygotowania do uruchomienia filii w Zaklikowie rozpoczęto jeszcze z początkiem 1970 roku. Odpowiedzialny za ich przebieg był kierownik wydziału M-7 Tadeusz Kaliniak.
O początku zaklikowskiej filii dziennikarz stalowowolskiej gazety tak pisał: 14 maja 1971 roku był bardzo ciepły i słoneczny. Przed zakładem wytwórczym, nowo postawionym, zebrał się tłum ludzi. Na specjalnie przygotowanej trybunie najważniejsi ludzie z Huty Stalowa Wola, obok przedstawiciele władz wojewódzkich Lublina… Ówczesny dyrektor Huty Zdzisław Malicki, zwracając się do użytkowników zakładu, mówił tak: „Oddajemy w wasze ręce majątek wartości 34 milionów złotych… Od was zależy, czy inwestycja ta spełni nasze nadzieje, czy dostatecznie szybko opanujecie swą produkcję, osiągając planowaną wydajność…”. (…) Potem było symboliczne otwarcie filii, wstęgę przeciął i meldunek o oddaniu zakładu do użytku złożył szlifierz Bolesław Krakowiak… W M-7 prowadzono przeszkolenie pracowników, typowano maszyny do przeniesienia. Do nowego oddziału terenowego Huty zamierzano przerzucić pracowników z Mechanicznego, którzy wywodzili się z rejonu Zaklikowa. Ponadto zaczęto przyjmować chętnych do pracy z Zaklikowa i okolicznych wsi. Jednak trzon załogi, zwłaszcza nadzór, wywodził się z macierzystego zakładu. Pod koniec 1970 roku już zaczęto wytwarzać elementy dla Zakładu Mechanicznego. Wtedy filią kierował od 15 lipca 1970 roku Czesław Pyć… Na dobre produkcja ruszyła, gdy do hali w Zaklikowie przeniesiono maszyny z M-7 w Zakładzie Mechanicznym stalowowolskiej Huty: automaty, rewolwerówki, tokarki, frezarki… Oczywiście Zaklików otrzymał także wiele maszyn całkiem nowych, pochodzących głównie z importu… Był czas, że w
Zaklikowie pracowało 300 ludzi…
Zaklikowski zakład od początku był planowany jako wytwórca normaliów i elementów złącznych dla Huty.
Przekazany Janów Lubelski
Najpierw ruszyła leżajska filia, następnie zaklikowska. Janów Lubelski pojawił się na drodze Huty w końcu 1971 roku. Wiceminister przemysłu maszynowego Janusz Szotek w listopadzie 1971 r. zadecydował o nieodpłatnym przekazaniu Hucie oddziału zamiejscowego Zakładów Metalowych im. Tomasza Dąbala z Nowej Dęby. Zakład Nowej Dęby w Janowie lubelskim Ministerstwo Przemysłu Maszynowego zorganizowało na początku lutego 1969 r.
Wcześniej magazyny PGZS przejęły Zakłady Metalowe z Nowej Dęby i w nich zorganizowały swój zakładzik, który nie rozwijał się zgodnie z oczekiwaniami. Wtedy Ministerstwo Przemysłu Maszynowego zadecydowało o jego przekazaniu „Stalowej Woli”, licząc na inwestycyjną prężność Huty. Porozumienie w sprawie przekazania Janowa Lubelskiego Zakłady Metalowe im. T. Dąbala podpisały z Hutą 20 stycznia 1972 roku, a w kwietniu utworzono oddział terenowy „Stalowej Woli”. Wkrótce też na peryferiach miasta przystąpiono do budowy nowego zakładu, w którym miało znaleźć zatrudnienie ponad 500 osób. W 1975 roku oddano do użytku halę z prawdziwego zdarzenia, w której rozpoczęto produkcję części i osprzętu do maszyn budowlanych.
Nowy profil Lubaczowa
W 1977 roku Huta przejęła do Kombinatu następny zakład, tym razem w Lubaczowie w województwie przemyskim. Była to filia Bielskiej Fabryki Maszyn Włókienniczych „Befama”. Lubaczowski zakład pomyślany był i zbudowany w 1952 roku jako roszarnia słomy lnianej i konopnej. Po dwudziestu latach w 1973 r. decyzją ministra przemysłu lekkiego zakładowi zmieniono branżę i przejęła go „Befama”, która umieściła w nim produkcję niektórych prostych elementów maszyn włókienniczych. Okazało się wkrótce, że pracy zaczęło brakować, ponieważ zmalał popyt na maszyny włókiennicze. Wtedy przekazano zakład „Stalowej Woli. W momencie oficjalnego przekazania zakładu w Lubaczowie pracowało w nim 302 osoby. Wtedy tez lubaczowska fabryczka otrzymała nazwę Zakład Maszyn Budowlanych.
Zwiększono od razu wielkość produkcji dla Lubaczowa z 69 mln zł w 1977 r. do 130 mln w roku następnym. Zakład wyposażono w obrabiarki z Huty, prasy do wytłaczania blach. Firma przejęła produkcję 5 tysięcy części potrzebnych Hucie do maszyn budowlanych. ZMB chciał jednak produkcji finalnej. Umieszczono tam wkrótce montaż pustaczarek PSH-2, ale nie była to produkcja przyszłościowa, po kilku latach zaniechano jej. Po latach dopiero Lubaczów zaczął wytwarzać zmienniki momentów i pompy hamulcowe. Zakład rozbudowano, w latach 90. otrzymał nową halę i biurowiec.
Kombinat Huta Stalowa Wola zakończył żywot w 1991 roku. Wtedy jako pierwsze odeszły z jego struktur zakłady aspirujące do całkowitej niezależności: Fabryka Maszyn ze Strzyżowa i Fabryka Maszyn w Leżajsku. Obie chciały wytwarzać wyroby finalne i takie miały w swoim programie produkcyjnym. Kurczowo Stalowej Woli trzymały się filie w Zaklikowie, Janowie Lubelskim i Lubaczowie, których produkcja była ściśle związana z Hutą. Wszystkie trzy odeszły dopiero na początku lat dwutysięcznych. I wszystkie dostały się ręce prywatne. Najdłużej w rękach państwa znajdowała się Fabryka Maszyn w Leżajsku, ale i ona dostała się w prywatne władanie. Dziś nie ma filii i nie ma wielkiej Huty. A czy o aktywizacji terenu jak za dawnych lat ktoś naprawdę jeszcze myśli?
One Comment
Aquari
Można tzw. PRL oceniać na wiele przeróżnych sposobów. Można zarzucać mu kolaborację z Sowietami, represje, brak swobód, rozrzutność i bylejakość… Można w końcu zastanawiać się co by było gdyby. Ale moim zdaniem nie można temu tworowi odmówić jednego, a mianowicie tego że faktycznie zbudował nową Polskę. Może i siermiężną, może szarą i smutną ale przynajmniej realną. Abstrahując od celów tego przedsięwzięcia i tego kto faktycznie twór ten powołał do życia nie wypada nie zauważyć, że wszystko co zawłaszczyły kolejne ekipy w tzw. Wolnej Polsce zostało wytworzone właśnie przez ten nieszczęsny PRL. Sądzę, że warto o tym pamiętać, ot tak dla zachowania zdrowego rozsądku.