Muszę tu wyjaśnić, że o kadrę narodową piłki nożnej mi chodzi. Że z Armenią nie będzie łatwo, wiedziałem od jej meczu z Rumunią. Szedłem nawet „zakładowo” dalej w wynikach, jednak to akuratnie można zwalić na starczą złośliwość. Przegrałem, ale byłem zadowolony z ostatniej sekundy meczu, który nie jednego sercowca położył na amen. I jestem zadowolony jeszcze z czegoś. Jestem zadowolony z Bańki i nie chodzi tu o główkę Lewandowskiego.
Jest taki resort, o którym – daję łapę uciąć – nie miałem pojęcia, że istnieje. No bo czym w sporcie można zarządzać na poziomie ministerstwa? A do tego jeszcze turystyka, bo to w jednym budynku jest. Czapkę z głowy jednak chylę, bądź jak jedzący żaby mówią chapeau bas, przed ministrem tegoż resortu. Młody i wysportowany, a do tego jeszcze z zacięciem politycznym i odważny. Tak sobie przynajmniej wyobrażam człowieka, który odważył się wsadzić kij nawet nie w mrowisko, ale w bagno komuny. Bańka zapowiedział, a jak ktoś z PiS-u zapowiada, to tak będzie, że przyszedł kres na aparatczyków komunistycznej bezpieki w sporcie. W piłce nożnej zwłaszcza. Żaden ubek i esbek nie będzie mógł zasiadać we władzach klubu sportowego. On będzie musiał publicznie powiedzieć, że kalał ręce donosicielstwem, czy biciem niewinnych ludzi. On będzie miał jednak wyjście awaryjne. Wyjście ze sportu na aut.
Pamiętam człowieka, który z szarżą pułkownika czerwonej służby bezpieczeństwa przyjeżdżał do Stalowej Woli by miejscowemu klubowi dać zgodę, albo jej nie dać na kopanie piłki w klasie takiej to a takiej. Takich jak on jest na metry i nigdy nie płacą za wejście na stadion. Czerwona ubecja zawłaszczyła sobie lukratywne pozycje w biznesie piłkarskim, a teraz taki Bańka porwał się na ten komunistyczny establishment. Brawo młody człowieku i pokaż, że przynajmniej jedną stajnię można oczyścić.
A mówiąc już o oczyszczeniu, to trudno mi sobie wyobrazić zarządczą przyszłość jednego z miejscowych klubów sportowych. Minister Bańka w propozycji aktu prawnego zaznacza wyraźnie, że „wprowadzony zostanie zakaz sprawowania funkcji członka zarządu polskiego związku sportowego przez byłych funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa państwa PRL, a także obowiązek składania oświadczeń lustracyjnych”. Znam przynajmniej kilku takich, co sprawują, a byli. Gdyby nie wierzyli, że znam, to mogę wymienić pseudonimy, którymi podpisywali się za komuny, biorąc pieniądze od bezpieki. Zresztą, będą musieli złożyć oświadczenia. I to dopiero będą jaja.
Eugeniusz Przechera
TEKST UKAZAŁ SIĘ W PAPIEROWYM WYDANIU SZTAFETA – NR 41