W czasie uroczystości pogrzebowych Tadeusza Gajdy „Tarzana”, 5 października 2019 r., rozpowszechniano broszurę sygnowaną przez krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej, zatytułowaną „Tadeusz Gajda „Tarzan”, Wiesław Budzik „Roland”, w której zawarta jest m.in. taka informacja: „Na odprawie tej dyskusji na temat kontaktów z podziemiem poakowskim i dalszych form działania wydano wyrok śmierci na żołnierza NZW niejakiego Bujaka pseudonim „Sęp”, podejrzanego o współpracę z UB. W ustronnym miejscu na brzegu Wisłoki wyrok ten został wykonany przez „Rolanda”.
Na początek, tytułem krótkiego wyjaśnienia; „Sęp” był znaczącym oficerem NZW i nazywał się Bronisław Dłuszyński, a sprawa jego współpracy z UB nie była oczywista. Poza tym wyrok śmierci wydano wcześniej, w marcu 1946 r. w Rozwadowie, o czym będzie mowa.
„Sęp”
Bronisław Dłuszyński mieszkał w Jarosławiu, miał bogatą przeszłość konspiracyjną. Zaprzysiężony został jeszcze w 1940 roku, gdy miał dwadzieścia siedem lat. Znany był nie tylko z odwagi, ale również ze zdolności organizacyjnych. W czasie okupacji był oficerem dywersji, potem oficerem do specjalnych zleceń. Po wejściu Rosjan dowodził zakonspirowaną kompanią żołnierzy Narodowej Organizacji Wojskowej w Jarosławiu. Ale po pewnych perturbacjach organizacyjnych na rozkaz komendanta NOW Kazimierza Mireckiego większość swoich podwładnych oddał pod dowództwo por. Tadeusza Gryblewskiego „Ostoja”. Wprowadzono go do sztabu jako oficera gospodarczego komendy oddziałów leśnych. Gdy nowy komendant NOW w Rzeszowskiem Piotr Woźniak „Wir” obsadzał stanowiska w komendzie okręgu Dłuszyńskiego mianował szefem Pogotowia Akcji Specjalnej. W sierpniu 1945 roku gdy ostatecznie zlikwidowano komendę oddziałów leśnych, wcześniej nieco zdemobilizowano część oddziałów partyzanckich, pozostały jeszcze grupy żołnierzy leśnych „Wołyniaka” (Józef Zadzierski), „Tarzana” (Tadeusz Gajda), „Radwana” (Bronisław Gliniak). Zwierzchnictwo nad oddziałami miał sprawować szef PAS-u. Najwięcej uwagi Dłuszyński „Sęp” poświęcał oddziałowi „Wołyniaka”. Dłuszyński niejednokrotnie współpracował z „Wołyniakiem” przy organizowaniu akcji. W narodowym podziemiu Jarosławia, który był centrum okręgu NOW, Dłuszyński miał duży autorytet i Jarosław stał za nim murem.
Podejrzenia
W marcu 1946 roku Ludwik Więcław „Śląski” został wezwany przez komendanta okręgu NOW Piotra Woźniaka „Wira” do Rozwadowa. Spotkał się z nim na kwaterze u Władysława Bąkowskiego „Wiktor”. W czasie tego spotkania Woźniak pytał się mnie – zeznał w grudniu 1948 roku Ludwik Więcław – czy znam szczegóły przyjścia oddziału leśnego „Tarzana” (Jan Kaszuba- przyp. DG), który został rozpędzony, a dowódca aresztowany, a także czy wiem na czyje polecenie zabrał szef PAS-u „Sęp” świnie spółdzielni skupu żywca w Leżajsku (…). Więcław, wówczas komendant inspektoratu łańcucko–leżajskiego, znacząca wtedy postać w NOW, odpowiedział, że wie o przyjściu oddziału „Tarzana” i o tym, że na polecenie „Sępa” zostały zabrane świnie i w pościgu za nimi UB natknęło się na ludzi „Tarzana” (Jan Kaszuba). W tym mniej więcej czasie „Tarzan” został aresztowany. Jan Kaszuba „Tarzan” był szefem Pogotowia Akcji Specjalnej w inspektoracie przemyskim. Gdy w 1946 roku cała jego organizacja została rozpracowana przez UB, nakazano PAS rozwiązać. Kaszuba ze swoją grupą miał wejść do oddziału „Wołyniaka”. Wszystkich ludzi z przemyskiego PAS-u komenda okręgu postanowiła w pełnym uzbrojeniu przesunąć w Leżajskie i połączyć z oddziałem „Wołyniaka”.
Więcław zeznawał przed śledczym z UB: Woźniak oświadczył mi, że od dłuższego czasu podejrzewa „Sępa” o prowadzenie roboty destrukcyjnej w organizacji NOW, wyłamywanie się spod rozkazów, robienie różnych rzeczy na własną rękę jak rabunki, napady itp. oraz, że podejrzewa go o współpracę z UB, że dowódca oddziału leśnego „Tarzan” przez niego został aresztowany. Ale oczywistych dowodów Woźniak nie przedstawił.
W Rozwadowie „Wir” własnoręcznie napisał wyrok śmierci na „Sępa” i podsunął do podpisu Bąkowskiemu „Wiktor” i Więcławowi „Kłos”. Podpisali bez sprzeciwu. Wyrok został więc wydany. Woźniak był wcześniej skonfliktowany z „Wołyniakiem”, ale racje partyzanckiego dowódcy popierał „Sęp”. Wydałem rozkaz („Sępowi” – przyp. D. G.), ażeby on wpłynął na „Wołyniaka” o zdemobilizowanie oddziału leśnego. „Sęp” skontaktował się z „Wołyniakiem”, jednak nie proponował „Wołyniakowi” zdemobilizowania lecz rozpoczął z tym oddziałem na własną rękę działalność na terenie (…) inspektoratu (…). Dokonał kilku akcji rabunkowych dla własnych celów. – twierdził Piotr Woźniak w 1948 roku przed oficerem śledczym UB w Rzeszowie.
Woźniak posądzał Dłuszyńskiego o wykorzystywanie swojej funkcji do prywatnych celów, głównie o przywłaszczanie pieniędzy m.in. z akcji na pociąg (300 tys. zł) i z napadu na samochód w okolicy Rudnika. W tym ostatnim przypadku szło o napad koło Nowosielca na samochód stalowowolskich Zakładów Południowych, w którym wieziono 1,5 mln złotych na wypłatę zasiłków chorobowych. W czasie tej akcji zginęło dwóch pracowników Zakładów Południowych. O pieniądze pochodzące z napadu dopominał się kierownik okręgu rzeszowskiego WiN. Akurat Dłuszyński nie był organizatorem napadu na samochód lecz zupełnie kto inny, a pieniądze z napadu trafiły do WiN. Nie organizował również napadu na pociąg z transportem tytoniu, akcje tę zaplanowali „Śląski” Ludwik Więcław z NOW i Stanisław Wojciechowski „Stalowy” z Polskiego Związku Powstańczego.
Droga do wyroku
Od spotkania w Rozwadowie Więcław „Kłos”, „Śląski” zbierał materiały na „Sępa” i przekazywał je Woźniakowi „Wirowi”. 12 kwietnia 1946 r. komendant okręgu Piotr Woźniak „Wir” „Horyń” wydał rozkaz, w którym mianował na stanowisko szefa PAS-u w okręgu Ludwika Więcława „Kłosa”. Dłuszyńskiego pozostawił do dyspozycji komendanta okręgu. Przekazanie obowiązków odbyło się cztery dni później w Leżajsku. 22 kwietnia „Kłos” otrzymał polecenie od „Wira”, aby doprowadzić „Sępa” do Mielca. Miał to zrobić Tadeusz Mayer „Sylwester”. Na umówione miejsce w Mielcu został zobowiązany do stawienia również „Kłos”. Mayer „Sylwester” z Dłuszyńskim „Sęp” wyjechali z Leżajska 26 kwietnia. W Rozwadowie na dworcu kolejowym „Sęp” otrzymał od łącznika karteczkę z adresem w Mielcu, gdzie mają się zgłosić. Na stacji w Mielcu miał czekać łącznik. Ale jak się okazało nie było go, więc Mayer z Dłuszyńskim udali się pod wskazany adres, do domu na peryferiach miasta. W południe po „Sylwestra” przyjechał dorożką łącznik i powiedział, że wzywa go komendant okręgu „Wir”, aby się zaraz wstawił. „Wir” czekał w podmieleckim folwarku. Tam wcześniej podszedł do „Sylwestra” Bąkowski, inspektor tarnobrzeski NOW. W rozmowie Bąkowski oświadczył pod słowem honoru, że dzisiaj na polecenie komendanta okręgu „Wira” – relacjonował Mayer – zostanie zlikwidowany „Sęp”, podejrzany o współpracę z NKWD i UB, że „Wir” ma oryginalny dokument doniesienia do UB w Jarosławiu. Odpowiedziałem, że nie wierzę w to. Bąkowski oświadczył, że powie „Wirowi”, że jestem i chcę z nim rozmawiać, to może uda mi się ocalić „Sępa”. Udał się do folwarku, ja zostałem w polu pod obserwacją kryjących się za drzewami ludzi, pomyślałem sobie, że zostałem wystawiony na próbę, czy nie ucieknę celem powiadomienia „Sępa”. Po chwili Bąkowski wyszedł i powiedział, że „Wir” chce ze mną rozmawiać. Gdy wszedłem zastałem „Wira” siedzącego w pokoju przy stole zastawionym wódką i kieliszkami. „Wir” rozmawiał ze mną na temat moich warunków życiowych, po kilku minutach przyszedł „Śląski” i poprosił „Wira” na korytarz.(…) Po chwili wrócił „Wir”, znowu rozmawialiśmy na ten sam temat, aż do przyjścia „Śląskiego”. Razem weszliśmy do małego pokoiku(…) Po krótkiej rozmowie „Wir” powiedział mi, że „Sęp” zostanie wykończony za współpracę z KW MO i UB. Na moje słowa, że w to nie wierzę, „Wir” oświadczył, że ma na to dowody, których mi jednak nie pokazał. Powiedziałem do „Wira”, aby mnie zwolnił z pracy w organizacji, gdyż w takich warunkach pracować nie mogę. 4 lutego zginął jeden człowiek niewinnie, a dziś ginie drugi (Mayer miał na myśli członka NOW Stefana Dąbrowskiego, na którym wykonano wyrok śmierci w Leżajsku – przyp. D.G.). Na te słowa „Wir” powiedział, że o tym pomówimy i wyszedł. Kiedy chciałem wyjść za nim zatrzymał mnie „Śląski” i oświadczył, że jeśli mi zależy na „Sępie”, to abym poręczył za niego głową, to on mi go da. Odpowiedziałem, że głową to nawet za „Śląskiego” nie chcę ręczyć. „Śląski” wyszedł, wróciłem do pokoju, gdzie siedział „Wir”. Po krótkiej rozmowie pożegnałem się z nim i wyszedłem. Na podwórzu spotkałem „Tarzana” (Tadeusz Gajda – przyp. D. G.) dowódcę oddziału leśnego i „Wiktora” Bąkowskiego. Na drodze spotkałem „Śląskiego”, łącznika, z którym przyjechałem oraz „Sępa”, z dala stała ta sama dorożka. Pożegnałem się ze wszystkimi i chciałem odejść, ale Bąkowski mnie zawrócił, że zaraz będzie furmanka to mnie podwiezie, wobec czego wróciłem do mieszkania, gdzie zastałem „Wira”. Po kilku minutach wszedł „Śląski” i powiedział do „Wira”, że „Sęp” chce z nim rozmawiać, na co „Wir” machnął ręką i powiedział podniesionym głosem „Zrobić i koniec”. „Śląski” wyszedł na pole i więcej go w ten wieczór nie widziałem. (…).Gdy Woźniak z Mayerem odjechali do Leżajska, z „Tarzanem” i jego żołnierzem „Sławkiem”, jak twierdził „Śląski”, poprowadzili „Sępa” w kierunku Mielca. W ustronnym miejscu „Tarzan” oświadczył „Sępowi”, że z polecenia komendy okręgu NOW zostanie rozstrzelany. Żołnierz „Tarzana” „Roland” (Wiesław Budzik) strzałem z pistoletu zastrzelił Dłuszyńskiego. „Śląski” miał być świadkiem wykonania wyroku. Zwłoki jego pozostawiliśmy na miejscu nie zakopując, poczem udałem się do Bąkowskiego, a w nocy odjechałem do Leżajska– zeznał Więcław „Śląski”.
Po śmierci „Sępa”
Tadeusz Mayer po egzekucji „Sępa” wkrótce wycofał się z pracy organizacyjnej w podziemiu. Wcześniej jednak „Wołyniakowi” powiedział o śmierci „Sępa” co dotarło do „Wira”. Woźniak likwidację „Sępa” chciał utrzymać w tajemnicy. Żądał wytłumaczenia od Mayera i nawet groził mu wyrokiem śmierci za ujawnienie egzekucji, ale ten już znalazł się poza organizacją i we wrześniu 1946 roku na własną prośbę przeniósł się do pracy we Wrocławiu.
Za „Sępem” murem stanęli jarosławiacy. Henryk Helon „Hakuś” był bliskim współpracownikiem i przyjacielem „Sępa”. Obawiano się z jego strony zemsty. Ale gdy do niego doszła informacja, że może z nim być źle, bo interesuje się nim Pogotowie Akcji Specjalnej, wyjechał na Ziemie Zachodnie z zamiarem ucieczki przez zieloną granicę. Jeszcze przybył raz na Leżajszczyznę, ale tym razem tylko do „Wołyniaka” po broń dla organizowanego oddziału na Śląsku, co notabene okazało się prowokacją. Helona prawdopodobnie zamordowano w więzieniu na Śląsku w 1946 roku.
Ze śmiercią „Sępa” nie mógł pogodzić się szef wydziału propagandy komendy okręgu NOW Edward Bednarski „Podziemski” z Jarosławia, zwerbowany do konspiracji jeszcze w 1942 roku przez Bronisława Dłuszyńskiego. Szukał „Podziemski” kontaktu z Komendą Główną Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, aby oskarżyć „Wira” o mord na „Sępie” i o samosądy, jakie zdarzają się okręgu rzeszowskim. Udało mu się, ale obiecano tylko sprawę zbadać dogłębnie. „Podziemski” odmówił współpracy z „Wirem”. Ale sprawy nie badano.
Najbardziej nieprzejednany był jednak dowódca oddziału partyzanckiego „Wołyniak”. Nie wierzył w słuszność wyroku śmierci, jaki wydano na „Sępa” i nie umiał pogodzić się z odwołaniem Dłuszyńskiego ze stanowiska komendanta PAS-u. O śmierć „Sępa” obwiniał „Śląskiego” dopatrując się osobistych animozji. Powszechnie mówiono, że „Wołyniak” chce zastrzelić Więcława. Dochodziło do tego, że poszukiwał „Śląskiego” a ten musiał się wręcz ukrywać, bądź co bądź przed swoim podwładnym. Sprawę usiłował załatwić komendant „Horyń”, czyli „Wir” Piotr Woźniak, wydając rozkaz, w którym żądał od dowódcy oddziału wydzielonego „Złota”, taki kryptonim nosił w 1946 roku oddział „Wołyniaka”, aby nie komentował dla dobra organizacji sprawy „Sępa” i nie występował przeciw nowo mianowanemu komendantowi „Kłosowi”, czyli „Śląskiemu”. W rozkazie stwierdzał: Dotychczasowy komendant oddziałów leśnych „Sęp” wyrokiem sądu polowego Okręgu został zlikwidowany za działalność na szkodę organizacji wojskowej NSZ przez dostarczenie tajemnic organizacyjnych władzom okupacyjnym, przez prowokacyjną działalność jego, którą prowadził, wywiad nieprzyjaciela, oraz przez nadużycia finansowe określane kwotą 500000 złotych.(…) Były komendant „Sęp” (…) prowadził rozkładową, zamaskowaną pracę do rozbicia całego okręgu.(…) Tłumaczenia Woźniaka nie były jednak przekonujące, zwłaszcza że chciał utrzymać w tajemnicy śmierć Dłuszyńskiego a za jej ujawnienie „Wołyniakowi” przez Majera groził mu wyrokiem śmierci.
„Wołyniak” nie był do końca swoich dni przekonany o słuszności decyzji rozstrzelania „Sępa”. Czynił starania w centralnych władzach Stronnictwa Narodowego, aby te spowodowały śledztwo w sprawie niesłusznej, jego zdaniem, decyzji likwidacji „Sępa”. Zwrócił się również oficjalnym pismem do komendanta okręgu „Wira” z żądaniem przeprowadzenia dochodzenia i wyjaśnienia dlaczego „Sęp” został zlikwidowany. Odpowiedzi się nie doczekał, jak również śledztwa w tej sprawie prowadzonego przez centralne władze Stronnictwa Narodowego.
Śmierć B. Dłuszyńskiego rzucała cień na stosunek „Wołyniaka” do „Śląskiego”. Zadzierski nie darzył sympatią „Śląskiego” posądzając go o współudział w nieuzasadnionej likwidacji szefa PAS-u „Sępa”. Śmierć „Sępa” była wynikiem wewnętrznych tarć o wpływy w okręgu NOW i różnic w postrzeganiu sposobów walki z nową władzą. Oskarżenia „Wira” kierowane na „Sępa” nie były udokumentowane i sprawdzone. Do dziś sprawa ta nie jest w pełni wyjaśniona. Dla wielu członków ówczesnego podziemia rozstrzelanie „Sępa” było mordem dokonanym w walce o wpływy w organizacji. Od tego czasu zaczął się powolny rozkład podziemia NZW w okręgu rzeszowskim.