W Stalowej Woli zawrzało. Czy stomatolodzy jednego z niepublicznych zakładów opieki stomatologicznej w hutniczym grodzie wyłudzali z NFZ-etu pieniądze, lecząc zęby małych pacjentów tylko „na papierach”? Sprawą zainteresował się główny oszukany, czyli Narodowy Funduszu Zdrowia.
Rodzice małej Oli, uczennicy Publicznej Szkoły Podstawowej nr 12 w Stalowej Woli, zrobili okrągłe ze zdziwienia oczy, gdy dostali ostatnio ankietę z NFZ-etu. Dotyczyła ona leczenia zębów ich pociechy. Z pisma jasno wynikało, że we wrześniu ubiegłego roku stomatolog z gabinetu przy szkole wyleczył jej rozległe ubytki dwóch „szóstek” – za jednym podejściem dolnej i górnej. NFZ zaś z naszych składek pokrył koszty tego leczenia – w sumie na 249 złotych.
Borowanie, którego nie było
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ich córeczka ma ząbki jak perełki, a z usług rzeczonego dentysty nigdy nie korzystała. – Podobne pisma dostała przynajmniej połowa rodziców uczniów z klasy córki – mówią Aneta i Grzegorz z Przyszowa Rudy (nazwisko do wiadomości redakcji).
Ankiety z Narodowego Fundusz Zdrowia dostali także rodzice uczniów PSP nr 7 i ZSO nr 2 w Stalowej Woli – te trzy szkoły miały podpisane umowy z tym samym niepublicznym zakładem opieki stomatologicznej. Sprawa zaczęła zataczać coraz szersze kręgi, a wielu rodziców wpadło we wściekłość – stało się jasne, że ktoś bez ich wiedzy posłużył się danymi osobowymi ich dzieci.
– Podobno w szkole „12” mój syn miał robionych 6 zębów. Całkowite opracowanie i odbudowa rozległego ubytku, ze znieczuleniem. Śmieszne jest to, że zęby były wyleczone w przeciągu tygodnia w 2014 r. Oczywiście zęby są zdrowe i nie wymagają na razie leczenia, a jeśli byłoby inaczej to syn ma swojego stomatologa. Zastanawiam się, jak dane mojego dziecka tam trafiły – to post z forum internetowego jednego z portali, na którym rodzice opisywali swoje doświadczenia z nieuczciwymi praktykami stomatologicznymi.
Sprawa trafi do prokuratury?
Sygnały o przekrętach na leczeniu zębów dzieci dotarły w końcu do rzeszowskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Jak ustaliliśmy, fundusz rozesłał zwrotne ankiety do około 4 tysięcy pacjentów Niepublicznego Zakładu Opieki Stomatologicznej SC K. Musialik, W. Musialik, D. Olech – Szymańska, które weryfikowały usługi przeprowadzone w 2014 roku.
– Sprawa jest rozwojowa, skalę procederu poznamy, gdy wpłynie do nas więcej ankiet. Jak na razie dostaliśmy około 50 odpowiedzi od pacjentów, i już teraz mogę powiedzieć, że 80 procent z nich potwierdza nieprawidłowości. Stanowi to dla nas podstawę, by przeprowadzić w tym zakładzie szczegółowe kontrole i być może przekazać sprawę do prokuratury – mówi Marek Jakubowicz, rzecznik prasowy rzeszowskiego oddziału NFZ-etu.
Oprócz zwrotu pieniędzy za zabiegi, których nigdy nie wykonano, NFZ może zerwać kontrakt z lecznicą. Jak się okazuje, takie doświadczenia, to dla funduszu nie pierwszyzna. – W zeszłym roku mieliśmy już dwa takie przypadki, kiedy to dentyści fałszowali dokumentację i wyłudzili pieniądze z NFZ-etu. W grę wchodziły naprawdę niemałe kwoty. Obie sprawy przekazaliśmy prokuraturze i do dziś toczy się przeciwko nim postępowanie sądowe – mówi rzecznik.
Temat wprawił w konsternację dyrektora Zespołu Szkół nr 3, w skład którego wchodzi „dwunastka”. – Od kilku lat mamy podpisaną umowę z tym samym gabinetem stomatologicznym. W ramach tej działalności gabinet organizował przeglądy, więc musiał dysponować danymi osobowymi. Dla mnie więc sprawa jest jasna: to na pewno nikt z moich nauczycieli nie przekazał danych naszych uczniów – broni się Marek Kopera, dyrektor placówki.
O niczym nie wiedzieli
„Sztafeta” kwestię przekrętów stomatologicznych postanowiła sprawdzić u źródła – w Niepublicznym Zakładzie Opieki Stomatologicznej SC K. Musialik, W. Musialik, D. Olech-Szymańska. W skład zakładu wchodzi w sumie sześć gabinetów stomatologicznych, z czego trzy działają przy szkołach.
Jego właściciele przekonują, że aferze winna jest tylko jedna z dentystek – właśnie ta lecząca zęby uczniów „dwunastki” – którą ich zakład od wielu lat zatrudnia. Oni sami skali problemu jeszcze nie znają. Za nagminne fałszowanie dokumentacji i wyłudzanie pieniędzy z NFZ stomatolog już została zwolniona dyscyplinarnie. – Proszę mi wierzyć, dla nas też to było olbrzymie zaskoczenie. Gdy tylko dowiedzieliśmy się o sytuacji w szkole, natychmiast zareagowaliśmy, zwalniając panią doktor. W tej chwili nie dotarły do mnie sygnały o podobnych problemach w innych naszych gabinetach – przekonuje Danuta Olech-Szymańska z Niepublicznego Zakładu Opieki Stomatologicznej. Twierdzi też, że zabezpieczyli już całą dokumentację z gabinetu z „dwunastki”.
Pieniądze, które zwolniona dentystka „zarobiła” na fikcyjnych usługach, nie trafiły jednak do jej kieszeni.
Jaki więc była pracownica zakładu miała w tym interes, by fałszerstwami dokumentów nabijać konta swoich szefów? – My też tego nie rozumiemy i nie ogarniamy, logika nas zawodzi. Zadaliśmy pani doktor to samo pytanie i odpowiedziała nam tylko milczeniem. Jesteśmy tą sprawą naprawdę załamani. Bo logicznie rzecz biorąc, to ja powinnam mieć takie problemy, jeślibym chciała zrobić przysługę swojej firmie – mówi Olech-Szymańska, której zakład czekają teraz spore nieprzyjemności. – Nie boimy się kontroli z NFZ-etu, ale wiemy, że konsekwencje mogą być poważniejsze. W najlepszym wypadku będziemy musieli zwrócić pieniądze za wykonane procedury, ale konsekwencją może być zerwanie przez fundusz wszystkich naszych kontraktów. Czekamy na ciąg dalszy. Naszych pacjentów, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości prosimy o kontakt i niezmiernie przepraszamy za zaistniałą sytuację. Niestety, na pewne sprawy nie mieliśmy wpływu – przekonuje stomatolog.
3 Comments
Jadwiga matka Jaśka
Pani Olech zapomniała dodać że konsekwencją może być także pobyt za kratkami, strata kontraktu i oddanie pieniędzy nie jest karą, tylko zwrotem.
logika nas zawodzi haha
ania
Nie można było tego napisać przystępniej? w połowie zaczełam ziewać aa przecież sprawa jest poważna.
Aga
Jestem pewna że sprawa jest rozwojowa i dotyczy nie tylko dzieci w szkolach ale rowniez i pozostalych pacjentow