Stało się coś, czego nawet organizatorzy referendum na Wyspach nie przewidzieli. Eurokraci dostali po łapach i teraz przycupnęli cichutko. Krzywizna bananów i mylenie ryby z krową zrobiły swoje. Nawet, gdy do referendum odliczano już tylko godziny, urzędnicy w Brukseli przygotowywali projekt prawa nakładającego podatki na roboty przemysłowe. Ludzie to widzą, a że emocje Brytyjczyków podsycały tamtejsze tabloidy, wyszło jak wyszło.
Teraz miłośnicy Unii chcą powtórzenia referendum i zebrali nawet miliony podpisów. Niech zbierają. Losowanie totolotka też można powtórzyć, tylko kto w powtórzone wyniki uwierzy.
Strach ma wielkie oczy i kolejne ekipy politycznych wyzyskiwaczy próbują na Brexicie coś ugrać. Tak w kraju nad Wisłą, jak i nad Tamizą karta Brexitu jest w grze. I tu i tam nasi emigranci straszeni są perspektywą obowiązkowych powrotów.
W weekend rozmawiałem z kilkoma potencjalnymi reemigrantami. Nie pakują się i nawet specjalnie nie przejmują się antypolskimi napisami. Gdyby nie Polacy, służby dbające o porządek w Londynie zginęłyby we własnych odpadach. 85 proc. wszystkich naszych rodaków mieszkających na Wyspach ma stała pracę. Takiej nie traci się z Brexitem, a można ją co najwyżej zmienić na lepszą.
Polacy w Wielkiej Brytanii założyli 20 tys. firm. Są przedsiębiorczy i jeżeli nawet oswobodzone z jarzma Brukseli Anglia, Walia czy Szkocja zaczną im przykręcać podatkowe śruby, w co kompletnie nie wierzę, przeniosą swoje firmy chociażby do Irlandii. Wiele z tych firm zajmuje się handlem, a teraz otworzą się dla nich nowe, pozaunijne rynki.
Rozwód Unii z Wielką Brytanią trwać będzie co najmniej dwa lata, bo takie są przepisy, i w tym czasie nic w Europie zjednoczonej dwudziestoma ośmioma gwiazdkami się nie zmieni. Może tylko pójdzie ona w kierunku Europy Ojczyzn, choć już niektórzy mówią, że ojczyzn zwaśnionych. Trzeba przyznać, że brytyjscy euroentuzjaści przespali kampanię referendalną. Zanadto uwierzyli w sondaże, które przed samym głosowaniem dawały im przewagę. Nad Wisłą niejedna formacja na sondażach się przewiozła. A może zagapili się na Mistrzostwa Europy?
Dla zakochanych w futbolu Wyspiarzy ostatnie informacje z francuskich boisk były gorsze od Brexitu. Gorsze, bo kiedyś Anglicy przeżyli już koniec świata, a teraz przyszło jeszcze coś bardziej strasznego. Koniec świata był 6 czerwca 1973 r., kiedy to Orły Górskiego na stadionie w Chorzowie pokonali Anglików 2:0. Teraz dostali baty od reprezentacji kraju wyspiarskiego, w którym żyje cztery razy więcej owiec, niż ludzi. To jest prawdziwy koniec epoki! Brexit przy nim, to jak zwykłe wyjście awaryjne.
Eugeniusz Przechera
TEKST UKAZAŁ SIĘ W PAPIEROWYM WYDANIU SZTAFETY NR 27