W klasie UTV w Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych rywalizował Grzegorz Urbanik ze Stowarzyszenia Quadowa Grupa Południe ATV South Poland, a w Pucharze Cross Country, Adam Goński z Automobilklubu Doliny Sanu. Obydwaj rewelacyjnie spisywali się na trasie, ale na podium nie stanęli.
Adam Goński i Michał Małek (Automobilklub Doliny Sanu Stalowa Wola)
Adam Goński z pilotem Michałem Małkiem zostali ukarani po pierwszym Odcinku Specjalnym w Nowej Dębie, który wygrali z przewagą ponad 5 minut nad następną załogą. GPS wskazał organizatorom, że ich Can-AM Maverick R „zniknął” z pola widzenia. Ten błąd proceduralny przełożyły się na punkty karne (30 minut dodatkowe), które odebrały mu upragnione zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Załoga ze Stalowej Woli zajęła czwarte miejsce, z czasem 3:28,12,8 (+ 30 minut kary), a zwyciężył Paweł Otwinowski z Kielc (pilot Rafał Chryć), czas 3:43,34,8, a więc o kilkanaście minut gorszy od tego, jaki uzyskał Adam Goński bez minut karnych.
Grzegorz Urbanik i Dominik Brzozowski (Stowarzyszenie Quadowa Grupa Południe ATV South Poland)
Rownież Grzegorz Urbanik (pilot Dominik Brzozowski) może mówić o pechu i wielkim niedosycie. Prowadził i to wyraźnie po pierwszym dniu. Na poligonie w Nowej Dębie wypracował tak dużą przewagę nad pozostałymi załogami, że mógł przyjmować gratulację za zwycięstwo w 6. Rundzie RMPST w klasie UTV… Motosport to jednak najbardziej nieprzewidywalna dziedzina sportu. Jednego dnia stoisz na podium, w blasku fleszy, świętując zwycięstwo ze swoim teamem, a drugiego, ten sam zespół, ten sam kierowca i ten sam pojazd przestają odgrywać wiodącą rolę z powodu awarii silnika, a w przypadku Grzegorza Urbanika, awarii sprzęgła. I cały misterny plan rozpada się w ułamku sekundy. W tym sporcie nie ma miejsca na próżnię. Gdy jeden traci, drugi natychmiast zyskuje. W tym przypadku zyskali: Zoltán Garamvölgyi Dorottya Kollár. Węgierska załoga wygrała czasem 3:41,16,5.
Zoltán Garamvölgyi i Dorottya Kollár (Garilla Racing)
O tym, że sport motorowy lubi płatać figle i że piekielnie trudną trasę przygotowali organizatorzy rajdu na poligonie w Nowej Dębie przekonało się kilka bardzo mocnych ekip, między innymi lider klasyfikacji generalnej Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych, Krzysztof Hołowczyc, który nie ukończył rajdu w swoim BMW X3, ale zachował w klasyfikacji generalnej pierwsze miejsce. – Rajdy potrafią zaskoczyć w najmniej spodziewany sposób. Tym razem na Baja Carpathia z gry wyeliminowała nas awaria drobnego elementu silnika.
Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja (Automobilklub Polski)
Takie są uroki tego sportu – czasem o wyniku decyduje detal. Wciąż prowadzimy w klasyfikacji i wszystko rozstrzygnie się podczas ostatniej rundy, jaką będzie Rajd Niepodległości - napisał słynny „Hołek” na swoim profilu. Ale byli po rajdzie kierowcy, którzy wyjeżdżali ze Stalowej Woli zadowoleni. To ci, którzy wygrywali w swoich klasach i kategoriach, którzy stawali na podium. Na pewno jednym z nich był motocyklista Miłosz Kukliński z FEF MRB Rally Team Olecko, który debiutował w Rajdowych Mistrzostwach Polski w Rajdach Baja i wywalczył na swoim GasGas EC 500 F trzecie miejsce.
Na podium najlepsi motocykliści klasyfikacji MPRB, od lewej: Marcin Talaga, Marcin Jarmuż i Miłosz Kukliński
Rajd Baja Carpathia Stalowa Wola 2025 przeszedł do historii i zostanie zapamiętany jako świetna, ale bardzo trudna impreza - najtrudniejsza z wszystkich rozegranych w tym roku rund Baja. Dopisała także frekwencja na widownii. Na trasie ostatniego OS 5 w Gościeradowie, gdzie można było wejść, zjawiło sie mnóstwo kibiców. Było jak na... WRC, wszystkie wały pełne fanów motosportu! Najszybciej ponad 500 km trasę Rajdu Baja Carpathia Stalowa Wola 2025 pokonał Bartłomiej Kotwica z Kraśnika (pilot Arkadiusz Jędrzejewski) reprezentujący Fundację Klub Sportowy OK Rally. Czas zwycięzcy 3:15,49.
Bartłomiej Kotwica i Arkadiusz Jędrzejewski
Komentarze