W Ulanowie u ujścia Tanwi do Sanu na tamtejszej plaży corocznie, ciesząc oko malowniczymi krajobrazami, wypoczywa wiele turystów. W tym roku wypoczynek na plaży jednego z nich został zakłócony przez tajemnicze znalezisko, wyglądające z pozoru na niewielki fragment drewnianego, początkowo bliżej niezidentyfikowanego obiektu. Czujny turysta zaalarmował mieszkańców stolicy flisactwa polskiego, którzy przyjrzeli się sprawie bliżej.
Jako, że rekordowo niski poziom Tanwi sprzyjał relatywnie łatwemu wydobyciu znaleziska, mieszkańcy Ulanowa, okolicznych miejscowości oraz turyści wzięli w ręce łopaty i zabrali się do pracy. W trakcie rozwiązywania „zagadki archeologicznej” – jak to nazwali bezpośrednio zaangażowani w akcje, trwały spekulacje na temat tego, czym ten obiekt może być. Opinie były podzielone jedni wskazywali na to, że jest to fragment starego, spalonego podczas II wojny światowej mostu, drudzy na zatopioną jednostkę pływającą galar lub nawet prom. W każdym razie gra była warta świeczki. – Warto wykorzystać to, że prognozy pogody są sprzyjające. Tanew chyba jeszcze nigdy nie była tak płytka, co roku kąpało się tu wiele osób i nikt nic nie zauważył – mówi jeden z flisaków.
Akcja wydobywcza trwała 4 dni, mimo usilnych apelów ze strony mieszkańca Ulanowa Grzegorza Kumika, oraz radnego powiatu niżańskiego Janusza Bronkiewicza rąk do pracy brakowało. Co prawda zainteresowanie wykopaliskiem było bardzo duże, ciężko było znaleźć mieszkańca Ulanowa, który by nie plotkował na temat tego czym może być ten „skarb” od lat skrywany przez Tanwię. Niestety większość przychodziła na ulanowski „cypel” tylko po to by podziwiać efekty pracy lub raczej ich brak, gdyż wydobycie całości bardzo obszernego obiektu okazało się ponad siły osób bezpośrednio zaangażowanych w akcję.
Na miejsce wezwano jednostkę ochotniczej straży pożarnej, która za pomocą specjalistycznego sprzętu, próbowała pomóc w wydobyciu wciąż tajemniczego znaleziska. Tropem pomagającym rozwiązać „archeologiczną zagadkę” okazał się mech, którym kiedyś uszczelniano jednostki pływające.
Zabawa w archeologów trwała kilka dni, po czym postanowiono skonsultować sprawę ze specjalistą od wydobywania tego typu przedmiotów.
Ten stwierdził, że po wydobyciu obiektu z wody, po to, aby uchronić przed rozpadem, koniecznie trzeba będzie go zakonserwować. Niestety konserwacja jest zbyt kosztowna, dlatego postanowiono, że tanewski skarb pozostanie na swym miejscu i będzie czekać na kolejnych odkrywców.
Jednakże śmiało można stwierdzić, że zagdaka archeologiczna została rozwiązana, na podstawie kilku wydobytych fragmentów udało się ustalić, że jest to galar lub prom.
Tekst Ewa Zwolak