Z wielkimi honorami, 26 października Ulanów pożegnał syna tej ziemi i zarazem „obywatela świata”, znanego artystę rzeźbiarza, mistrza Andrzeja Pityńskiego. Podczas żałobnej mszy św., sprawowanej z wojskową asystą, flisacy strzelali z beki wiwatówki. Potem urna z prochami artysty jechała na cmentarz w przeszklonym, konnym karawanie. W długim kondukcie szła orkiestra dęta, liczne poczty sztandarowe, bractwo św. Barbary, żołnierze, harcerze, strażacy, wierzchem jechali husarze i kawalerzyści, a na cmentarzu trzykrotnie zagrzmiała salwa honorowa.
– Obdarzony przez Boga talentami, nie zmarnował ich, ale wielce je pomnożył – tak w kazaniu powiedział o śp. Andrzeju Pityńskim, emerytowany proboszcz ulanowskiej parafii, ks. Józef Lizak.
73-letni artysta, kawaler Orderu Orła Białego, zmarł 18 września 2020 r. w USA, gdzie mieszkał i tworzył od października 1974 r. Zgodnie z jego ostatnią wolą, prochy zmarłego mogły wrócić do Polski, bo wcześniej odsłonięto w ojczyźnie jeden z ostatnich pomników mistrza – Rzeź Wołyńską. Stało się to 14 lipca br. w Domostawie w gminie Jarocin.
Tak więc w samo, bardzo pogodne południe, 26 października, szczelnie wypełnił się wiernymi kościół pw. św. Jana Chrzciciela i św. Barbary w Ulanowie, a także plac przy świątyni. Urna z czarnego granitu, z prochami Andrzeja Pityńskiego, stanęła przed ołtarzem, obok jego przepasanej kirem fotografii i wieńców, w tym od prezydenta RP. Mszę św. koncelebrowało sześciu księży, z proboszczem tutejszej parafii, ks. Kazimierzem Żyłką na czele, śpiewał chór, a wartę przy urnie pełnili żołnierze z Kompanii Honorowej Wojska Polskiego z garnizonu w Nisku.
Matejko polskiej rzeźby
– Jego dzieła są realistyczne, ale i symboliczne zarazem. Jak mówią znawcy: są uniwersalne i ponadczasowe, nieśmiertelne. Bo nieśmiertelne w swoim wymiarze są także osiągnięcia naukowe i artystyczne. Taką nieśmiertelność zapewnił też sobie nasz wielki rodak, którego dzisiaj żegnamy tą uroczystą liturgią – mówił w homilii ks. Lizak.
Podkreślał też przywiązanie Andrzeja Pityńskiego do ojczystych stron, do katolickiej wiary i patriotyzmu wyniesionego z rodzinnego domu, do hasła: Bóg-Honor-Ojczyzna. Za tarnobrzeskim historykiem, Witoldem Zychem, nazwał też artystę „Matejką polskiej rzeźby”.
– Tworzyłeś sztukę, w której pulsowała polskość, wiara, nasza wyjątkowa historia i bogata kultura. Twoje monumentalne pomniki wyrażają miłość do Ojczyzny, pokazują światu prawdę o wielkości naszego narodu. Niech to twoje życie, twoje dzieła idą przed Boży tron, a twoje odejście, twoja śmierć będzie rodzicielką nowego życia. Niech dobry Bóg będzie twoją nagrodą, nagrodą dla artysty, który swoim talentem dobrze przysłużył się naszej Ojczyźnie, a w nas umocnił wiarę w sens i moc każdego człowieka, wbrew wszelkim przeciwnościom – powiedział na zakończenie kazania ks. Józef Lizak.
Jego serce zawsze biło dla Ulanowa
Podczas uroczystości w kościele, zmarłego pożegnał jeszcze burmistrza Ulanowa Stanisław Garbacz i krewna artysty, Grażyna Pityńska-Kumik.
– Mistrz Andrzej Pityński, rzeźbiarz o międzynarodowej sławie, nigdy nie zapomniał, skąd pochodził. Jego serce zawsze biło dla Ulanowa. (…) W jego sztuce splatały się bolesne wspomnienia o zbrodniach, takich jak Katyń i Wołyń, z niezłomnym duchem walki o wolność. Dla przyszłych pokoleń jego prace są nie tylko pomnikami przeszłości, ale także przestrogą i nauką na przyszłość. A w każdym z jego dzieł, które rozsiane są po świecie, można odnaleźć ślady Ulanowa – tego miejsca, które formowało jego ducha i wartości. (…) Jego sztuka, choć zrodzona z osobistych przeżyć i bolesnych wspomnień, stała się uniwersalnym językiem, którym opowiadał o losach całego narodu. Jego prace będą trwały, tak jak trwa pamięć o tych, którzy walczyli za wolność – mówił burmistrz Garbacz.
Podkreślił też wdzięczność lokalnej społeczności za rzeźby i inne dzieła, które Andrzej Pityński ofiarował rodzinnej miejscowości (to m.in. pomnik Jana Pawła II, Tarcza Honoru i popiersie wieloletniego burmistrza Ulanowa, Andrzeja Bąka).
Pomniki jak drogowskazy
Grażyna Pityńska-Kumik, mówiąc o 4-letnim oczekiwaniu na dzień pogrzebu artysty w rodzinnym Ulanowie, stwierdziła, że „był to czas bardzo długi i niepewny”.
– Andrzeju, twoi rodzice przelewali krew w obronie naszej Ojczyzny i wychowali Cię na patriotę. Twoje pomniki obrazujące historię Polski, zarówno chwalebną, jak i tragiczną, niech będą dla nas jak drogowskazy, które będą przypominać nam, skąd pochodzimy i jak trudną drogę przeszliśmy przez wieki, aby dojść do tak wspaniale rozwiniętego kraju. Dziękujemy Ci za nie. (…) Wierzymy, że duch patriotyzmu zaklęty w twoich pomnikach uskrzydli nas do działania dla dobra naszego wspólnego domu, naszej Ojczyzny, Polski. Dziękujemy Ci za twoją pracę i twoje dzieła. Jak mówiłeś: moja twórczość świadczy o mojej polskości – powiedziała Grażyna Pityńska-Kumik.
Tu jest Polska!
Po mszy św. przeszklony karawan ciągnięty przez dwa kare konie ruszył na miejscowy Cmentarz Świętej Trójcy. Długi, prowadzony przez krzyż i orkiestrę kondukt, przemierzył ok. 700 metrów.
Na cmentarzu urnę z prochami umieszczono pod specjalnym namiotem. Obok niej stanęli dwaj synowie Andrzeja Pityńskiego: starszy Aleksander i młodszy Michał.
W bardzo emocjonalnym wystąpieniu, Aleksander mówił o przyczynach wyjazdu swego ojca z komunistycznej Polski w 1974 r., o jego trudnych początkach w USA i o wielkich zasługach dla polskiej kultury. Wołał: Tu jest Polska!, wskazując na urnę z prochami ojca. Mówił też zamachach, jakie miały być na życie artysty (ostatniego, w USA, mieli dokonać na statku dwaj uzbrojeni Ukraińcy z Polski, ale Andrzej Pityński pogroził im własnym pistoletem Smitch & Western model 34, i wyszedł cało z tej opresji).
– Mój tato więcej zrobił dla Polski niż jakiekolwiek fundacje, jakikolwiek prezydent czy jakikolwiek Polak. Uwielbiał też śpiewać piosenki o ułanach, o AK. I te słowa lubił najbardziej: – Lance do boju, szable w dłoń! Bolszewika goń, goń, goń! Bądźcie Polakami, nie wstydzicie się być Polakami. Niech wreszcie Polska będzie dla Polaków i niech żyje Polska! – grzmiał Aleksander Pityński.
Biskup zakazał księdzu wystąpienia
Głos zabrało jeszcze kilka innych osób, m.in. przedstawiciele prezydenta RP, Instytutu Pamięci Narodowej, samorządu Podkarpacia. Podkreślali artystyczną wielkość i niezłomność charakteru Andrzeja Pityńskiego oraz jego wierność patriotycznym wartościom. Wystąpiła także Teresa Pracownik, siostra zmarłego w 2008 r. burmistrza Ulanowa Andrzeja Bąka, przypominając, że Ulanów, podobnie jak kilka innych polskich miast, odmówił postawienia na swoim terenie Rzezi Wołyńskiej.
Artystę wspominali też koledzy z USA, a wcześniej krótkie wystąpienie miał ks. Antoni Moskal, przewodniczący Honorowego Komitetu Budowy Pomnika Rzeź Wołyńska, któremu – jak poinformował zebranych sam kapłan – ordynariusz sandomierski, biskup Krzysztof Nitkiewicz zabronił publicznego wystąpienia na tej uroczystości. – Hańba! – skandowano.
Wspominając Andrzeja Pityńskiego, ks. Moskal powiedział: – Bogu chwała, że taki człowiek był, żył i nam tę rzeźbę (pomnik Rzeź Wołyńska – red.) dał.
Po zakończeniu pogrzebowych obrzędów i oddaniu trzech honorowych salw, urnę z prochami Andrzeja Pityńskiego złożono do grobu, gdzie spoczywa jego zmarły tragicznie w 1952 r. młodszy brat, 4-letni Michał (obok grobowca rodziców: Aleksandra i Stefanii, który właśnie w dzień pogrzebu artysty został oznaczony przez IPN numerem 939, jako Grób Weterana Walk o Wolność i Niepodległość Polski).