Jeżeli lecieć do Dubaju, to tylko w zimie lub późną jesienią, mówili…
Tak, pogoda jest wtedy najbardziej komfortowa dla Europejczyków. Natomiast, jeśli ktoś ma fantazję (jak ja), to leci w lipcu, sierpniu lub wrześniu, kiedy temperatury oscylują dookoła 40 stopni Celsjusza. W kraju pustynnym, takim jak emiraty arabskie w miesiącach najgorętszych w nocy temperatura spada do 33-35 stopni Celsjusza. Woda w morzu ma mniej więcej taką samą temperaturę co powietrze w nocy. Więc jeśli myślicie, że można się ochłodzić w morzu, to jesteście w błędzie. Uczucie jest bardzo ciekawe, to trochę tak jakby pływać w ogromnej wannie z ciepłą wodą. Zupełnie inne wrażenie niż to do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Chodzenie po piasku bez obuwia w tym okresie, odpada zupełnie, o czym przekonałam się boleśnie na własnych stopach. Trzeba było się wybrać w miejsce, gdzie jest „klimatyzowany piasek”, bo i owszem takie cuda też tam mają. Mnie osobiście najbardziej zależało na poczuciu atmosfery tego dziwnego miasta. Zobaczenia na własne oczy największego budynku na świecie Burj Khalifa i tej futurystycznej panoramy miasta, które wyrosło z piasku. Drapacze chmur, niektóre dosłownie, dawały mi poczucie obcowania z czymś nierzeczywistym, majestatycznym, wręcz boskim, co zresztą zawsze było wykorzystywane w architekturze, zwłaszcza tej sakralnej.
Dubajska Rama (The Dubai Frame) to z kolei struktura łącząca stary i nowy Dubaj. Oprócz nowoczesnych budowli jest tam też oczywiście architektura z czasów kiedy Dubaj był małą wioską, w której zajmowano się połowem ryb i pereł. Architektury typowej dla kultury arabskiej i islamu, tej starej jest niewiele, ale da się znaleźć kilka miejsc. Najstarszy budynek to Fort Al Fahidi w dzielnicy o tej samej nazwie. Znajdziemy tam też klasyczny arabski targ, na którym można dostać oczopląsu i zawrotów głowy od tych wszystkich kolorów i zapachów, do którego można dopłynąć tradycyjną łodzią zwaną Abra. Doskonałym przykładem połączenia nowoczesności i tradycji będzie tutaj Wielki Meczet Szejka Zajida w Abu Dhabi, stolicy tego państwa, bogato zdobiony, z wieloma kopułami, minaretami i wewnętrznymi dziedzińcami. Ogromna przestrzeń 550 000 metrów kwadratowych z zewnątrz pięknie podkreślona zielenią i wodą, a w środku czaruje przepychem i estetyką typową dla tego rejonu. Biel pięknego macedońskiego marmuru i 82 kopuł, w tym tej największej na świecie, widać już z daleka. Po założeniu abaji i ściągnięciu butów można wejść do środka i podziwiać. A jest co podziwiać. Między innymi, główny dziedziniec z bajeczną mozaiką kwiatową otoczony ponad tysiącem pięknie zdobionych kolumn, oraz minaretami w narożnikach. W głównej Sali modlitewnej zobaczymy największy żyrandol o średnicy 10 metrów z kryształami Svarowskiego, oraz dywan tkany ręcznie o powierzchni ponad 5 500 metrów kwadratowych, a jakby komuś było za mało przepychu to można popodziwiać dodatkowo 96 kolumn ozdobionych macicą perłową i magicznie kolorowych okien ze szkła piaskowanego.
Następnym miejscem jest Luwr Arabski. Muzeum zaprojektowane przez najwybitniejszych architektów i skupiające ponad 600 największych dzieł światowej sztuki, w tym 300 z Luwru paryskiego. Wspaniała kolekcja. Czułam się, jakbym przechodziła przez karty książki do historii sztuki. Wszystko w nowym Dubaju jest robione z rozmachem, jakiego nie można znaleźć nigdzie indziej i jest oczywiście wynikiem ogromnych pieniędzy, jakimi dysponują Emiraty.
Dubai Mall to kolejne miejsce, które ma na celu wywołanie efektu WOW. W swoim wnętrzu mieści sklepy najlepszych marek, centrum sportów zimowych, potężne akwarium, w którym pływa czterysta rekinów, czy sztuczne wodospady. Można do niego dojechać metrem w specjalnym wagonie, klasy złotej, taki odpowiednik naszej klasy pierwszej w pociągach. Po drodze do jednego z setek sklepów lub restauracji, w automacie można sobie kupić sztabkę złota po przystępnej cenie.
A co z jedzeniem? Cóż, Dubaj jest nastawiony na turystów, więc znajdziemy tam restauracje oferujące kuchnię z każdego zakątka świata. Tej najbardziej tradycyjnej, arabskiej nie jest zbyt wiele, ale można znaleźć smakowite miejsca z kuchnią regionalną. Z perspektywy czasu, mogę śmiało powiedzieć, że odwiedziny tego miasta skrajności było bardzo przyjemne, zwłaszcza część poznawania sztuki i kultury. Czy chciałabym tam żyć? W mieście blichtru, dużego podziału społecznego i tłumów turystów? Nie, ale jako wyjazd na wakacje, dla osób które nie boją się poznawać nowych kultur, parzyć stopy na plaży, lub podziwiać panoramę Dubaju w kolorach sepii po burzy piaskowej, Dubaj jest świetnym wyborem.
Wojażerka, stała Czytelniczka „Sztafety”