Rozmowa z Marcinem BANDYGĄ, koszykarzem 3-ligowej Stali Stalowa Wola
– Długo kazałeś na siebie czekać…?
– Z czym?
– Z powrotem do drużyny. Trzy lata czekała Stal na powrót „syna marnotrawnego”
– A tam od razu marnotrawnego (śmiech). Zrezygnowałem po zakończeniu sezonu 2019/20. Spadliśmy z 2 ligi. Nikt w klubie nie robił z tego tragedii, ale zapanował taki ogólny tumiwisizm. Chyba u każdego. Po drugie miałem problemy zdrowotne z kolanami, a po trzecie pisałem pracę inżynierską.
– To, co takiego się wydarzyło, że wróciłeś? Ciągnęło wilka do lasu?
– Na pewno trochę tak. Ze sportem związany jestem od dziecka. Cały czas jestem aktywny, ale basen czy siłownia już mi nie wystarczały. Jak się dowiedziałem, że trenują z drużyną, Kacper Chamera i Leszek Kaczmarski to zapytałem się Rafała Partyki, czy i ja mógłbym przyjść na halę poruszać się, pobiegać za piłką. Nakręciłem się, a jak usłyszałem, że fajnie byłoby gdybym został i pomógł drużynie w lidze, to nie było się nad czym zastanawiać. Zaczęło być jak dawniej. To Stal, to mój klub.
– Jak pomocny możesz być tej młodej drużynie można się było przekonać w ostatnim meczu z Resovią. Odbijali się od ciebie młodzi koszykarze z Rzeszowa jak od muru.
– No dziwne, gdyby było inaczej. Moje lewe… nie powiem co (śmiech) waży więcej niż każdy z nich. Prawdziwa weryfikacja dopiero nadejdzie, jak będziemy się bić o drugą ligę.
– A będziecie się bić?
– Już raz tego doświadczyłem. Zdobyliśmy awans, mimo że nie dawano nam większych szans. Dlaczego teraz nie możemy awansować? Jeżeli gadamy o koszykówce, to dla nas, dla chłopaków ze Stalowej Woli nie ma rzeczy niemożliwych! Oczywiście, że dużo zależeć będzie od tego, na kogo trafimy. Kluby mające drużyny w 3 ligach są, powiedzmy, specyficzne.
– Co masz na myśli?
– Większość to typowa amatorszczyzna. Zespoły są albo bardzo młode, albo o ich sile stanowią zawodnicy mocno zaawansowani wiekowo. Grają w koszykówkę, bo sprawia im to cały czas frajdę, ale nic ponadto. Myślę, że mało jest takich drużyn, na pewno w przytłaczającej mniejszości, jak nasza. Że są w składzie doświadczeni zawodnicy, ale nie weterani i jest też mnóstwo zdolnej młodzieży.
– To prawda. Też uważam, że jest w Stali kilku naprawdę dużo potrafiących juniorów, ale czy już teraz są przygotowani na grę w wyższej lidze?
– Cały czas robią postępy. Uważam, że Łukasz Krzek, że bliźniacy; Maciej i Marcin Paterkowie, a także Wojtek Baran, Kacper Kędra, a więc ta grupa, z którą od dłuższego czasu pracuje trener Rafał Partyka, są już teraz przygotowani do gry wyżej, a w kolejce do pierwszego zespołu ustawiają się kadeci trenera Roberta Grzyba. Wysocy, waleczni i ambitni zawodnicy; Bartek Malecki, Nikoś Malynovskyi, Szymek Zając, a pewnie ktoś jeszcze się pojawi z czasem. Są też perspektywiczni goście z Kuźni, którzy do nas przyszli. Ja naprawdę wierzę w tych chłopaków, bo widzę, jak zachowują się na treningach i jaki mają potencjał.
– A jak tobie pracuje się z trenerem Rafałem Partyką.
– Bardzo dobrze. To był najlepszy z możliwych ruchów w klubie, powierzając mu prowadzenie pierwszej drużyny. Rafał świetnie czyta koszykówkę. Na meczu w Łańcucie, siedząc koło niego na ławce, jeden z naszych szykował się do rzutu „za trzy”, a Rafał mówi do mnie: nie trafi, ma źle ułożoną stopę. I nie trafił (śmiech). Udanym też pociągnięciem było nawiązanie współpracy z Marcinem Maleckim, który zajmuje się przygotowaniem fizycznym.
– Czy byłeś zaskoczony, że aż tak liczną widownię zgromadził wasz mecz z Resovią?
– Piękny obrazek. Jesteśmy miastem, które koszykówką przez lata stało i jak widać nic się nie zmieniło.
– Niby tak, bo hala ta sama, parkiet ten sam i nazwa drużyny, ale na Podkarpaciu to kibice w Krośnie, Rzeszowie, Łańcucie i Przemyślu mają dużo większe powody do zadowolenia…
– Mają, bo ich kluby mają większe budżety. Jest większe zainteresowanie ze strony samorządów tych miast. Koszykarze mają nie tylko umowy zawodnicze, ale też zagwarantowaną opiekę medyczną. To inna bajka.
– Wiem… W przerwie meczu zamieniłem kilka słów z Damianem Taborem, który od kilku miesięcy jest w pierwszoligowej Resovi i w samych superlatywach mówił o klubie z Rzeszowa, ale powiedział też, że wróciłby na Hutniczą, pod warunkiem, że…
– … Stal będzie grała wyżej. W Resovi jest trójka ze Stalowej Woli; Damian, Dawid Zaguła i Wojtek Wątroba. A jeszcze jest Michał Gabiński, a w Krakowie w 2 lidze gra Michał Szwedo. Kto kilka lat temu powiedziałby, że zostanie mistrzem Polski i trafi do reprezentacji kraju w koszykówce 3×3? Ja myślę, że każdy z nich chętnie wróciłby do Stali, ale będącej na innym poziomie sportowym i organizacyjnym.
Rozm. Mariusz BIEL