W cieniu protestów w obronie Huty Stalowa Wola i rysującej się groźby ogólnopolskiego strajku generalnego, 20 lat temu obradował w naszym mieście XVI Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarność. Jednym ze zjazdowych jastrzębi był obecny szef tego związku, Piotr Duda. Twierdził, że „Solidarność” jest w stanie przeprowadzić tak wielki generalny protest, a Henryk Szostak, przewodniczący „S” w HSW, apelował, by już sam zjazd przekształcił się w komitet protestacyjny. – Trzeba uderzyć raz, a dobrze! – grzmiał z mównicy.
Zjazd obradował w dniach 26-27 września 2003 r. w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. W Polsce rządziła wtedy koalicja SLD-UP, z premierem Leszkiem Millerem.
W Warszawie ostro protestują górnicy, na Śląsku blokują drogi, a w Stalowej Woli zakończyła się niedawno (8 września) okupacja starostwa powiatowego, podjęta w obronie miejsc pracy w HSW (szefem Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego jest właśnie Henryk Szostak). Po fiasku rozmów ze stroną rządową akcja protestacyjna zostaje jednak odwieszona, padają zapowiedzi jej zaostrzenia, a nawet postulat strajku generalnego.
Bez Lecha, ale z Marianem
I w tak napiętej atmosferze do Stalowej Woli przybywają na zjazd delegaci „Solidarności” – Ostatecznie było ich 331. Region Ziemia Sandomierska reprezentowało osiem osób, na czele z przewodniczącym zarządu regionu Andrzejem Kaczmarkiem, dla którego był to już 13. krajowy zjazd związku. Jako delegat debiutował natomiast Henryk Szostak.
Mimo zaproszenia nie przybył Lech Wałęsa. Pierwszy przywódca „Solidarności” nie skierował też do zjazdu żadnego listu czy przesłania. Przybył natomiast jego następca, Marian Krzaklewski i oczywiście urzędujący przewodniczący związku (od września 2002 r.) – Janusz Śniadek. Hasło zjazdu jest krótkie i treściwe: Stalowa Wola Solidarności.
Biskup krytykuje, prezydent nie zazdrości
Otwarcie zjazdu poprzedza msza św. w konkatedrze, długie kazanie wygłasza biskup Edward Frankowski. Ostro piętnuje w nim to, co politycy i kolejne rządy zrobili z Polską po 1989 r.
– I znowu, jak 23 lata temu (nawiązanie do Sierpnia’80 – red.), trzeba wracać do Solidarności, do obrony godności człowieka, do obrony praw pracowników, do obrony miejsc pracy, do obrony rodzin, zakładów pracy, do obrony Polski! – wzywa biskup. Przemawia też po rozpoczęciu obrad w hali MOSiR-u. Apeluje do delegatów o „stalową wolę w realizowaniu zadań Solidarności w zakładach pracy” i takie wpłynięcie na parlamentarzystów prawicy, by się połączyli, a wtedy „będzie nasza zmiana, nasze rządy, nasza Polska”.
Na początku obrad krótko głos zabiera także prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak. Wita delegatów i mówi wprost, że im nie zazdrości, bo oczekiwania stojące przed zjazdem są ogromne.
Jastrzębie za strajkiem
Pierwszy dzień obrad to przede wszystkim dyskusja o taktyce i strategii „Solidarności” w obliczu pogarszających się nastrojów społecznych i narastających pracowniczych protestów. Czy w tej sytuacji związek powinien więc sięgnąć po broń atomową, czyli strajk generalny? Czy rozmawiać z rządem Millera czy też domagać się jego dymisji?
Ton tej dyskusji nadają związkowi jastrzębie: Piotr Duda, szef Regionu Śląsko-Dąbrowskiego i Waldemar Krenc, szef Regionu Łódzkiego. Nie mają wątpliwości, że „Solidarność” jest w stanie przeprowadzić strajk generalny, że decyzję w tej sprawie trzeba podjąć już podczas zjazdu, a Komisji Krajowej związku zostawić szczegóły techniczne.
– Jeśli nie zejdziemy do ludzi na dole, oni sami, bez nas, zorganizują strajk generalny – wtórował Dudzie i Krencowi Stanisław Kogut szef kolejarskiej „Solidarności”, a sala biła im brawo.
Ale co po strajku?
W kuluarach nastroje nie były już tak bojowe. Można było usłyszeć, że strajk generalny niczego Polsce i związkowi nie załatwi, że dobije wiele i tak ledwo dyszących zakładów, a te lepiej prosperujące po prostu się do niego nie przyłączą. Nie mówiąc już o tym, że związek nie był już tak wielką, ogólnopolską siłą jak kiedyś (liczył wtedy ok. 800 tys. osób).
Co ciekawe, sceptyczny był także, największy chyba wówczas radykał we władzach „Solidarności”, Kazimierz Grajcarek, szef branży górniczo-energetycznej.
– Możemy obalić tych nieudolnych złodziei z czerwonymi legitymacjami, ale co dalej, co po strajku? – pytał z mównicy.
A sam przewodniczący „Solidarności” Janusz Śniadek przekonywał, że nie ma w tej sprawie podziału w Komisji Krajowej na gołębie i jastrzębie, a różnice dotyczą w zasadzie tylko kroków prowadzących do strajku. Jednocześnie na rząd trzeba naciskać, ale też rozmawiać.
Inaczej uważał Henryk Szostak. Jego zdaniem, trzeba działać szybciej i to właśnie zjazd powinien przekształcić się w komitet protestacyjny. Zgłosił też w tej sprawie formalny wniosek, ale został on odrzucony przez delegatów.
Ostatecznie wątek strajku generalnego znalazł się w jednej z przyjętych przez zjazd uchwał. Zobowiązano w niej Komisję Krajową do „przeprowadzenie ogólnozwiązkowej konsultacji na temat form krajowej akcji protestacyjnej, ze strajkiem generalnym włącznie”. Jak wiadomo, do takiego strajku nie doszło.
Jaki związek z polityką
Zjazd formalnie odciął też „Solidarność” od uczestnictwa w bieżącej polityce, potwierdzając kurs przyjęty po dotkliwie przegranych przez Akcję Wyborczą Solidarność wyborach parlamentarnych w 2001 r.
W przyjętym stanowisku zapisano, że „nie jest rolą związku wystawianie własnej reprezentacji politycznej ani udział w koalicjach startujących w wyborach, by zdobyć władzę. Solidarność będzie się jednak wypowiadać w sprawach ważnych dla Polski i polskiej rodziny”.
W tym „politycznym” stanowisku miażdżącej krytyce poddano też rząd premiera Millera i zawarto jednoznaczny apel: – Potrzeba przełomu!
Solidarni z Hutą Stalowa Wola
Drugi dzień zjazdu został oficjalnie ogłoszony Ogólnopolskim Dniem Solidarności z Pracownikami Huty Stalowa Wola, a do miasta przybyło kilka tysięcy związkowców z całej Polski.
Delegaci przyjęli wtedy uchwałę wspominającą pamiętny strajk w HSW w sierpniu 1988 r., którego jedynym postulatem była ponowna legalizacja „Solidarności” oraz uchwałę o obecnej sytuacji w HSW. Zjazd zobowiązał w niej Komisję Krajową „do zgłoszenia na forum Komisji Trójstronnej postulatów Międzyzakładowego Komitetu Protestacyjnego Huty Stalowa Wola, jako jednego z priorytetów negocjacji”.
Wielka manifestacja rozpoczęła się 27 września pod pomnikiem Eugeniusza Kwiatkowskiego, skąd zebrani przeszli pod konkatedrę, gdzie złożyli kwiaty pod tablicą ks. Jerzego Popiełuszki – pierwszego kapelana „Solidarności”. Następnie udali się pod bramę nr 3 Huty Stalowa Wola, gdzie poświęcono krzyż i tablice upamiętniające robotnicze protesty.
Znane twarze i ciekawostki
Dziennikarze „Sztafety” szczegółowo relacjonowali obrady zjazdu (w ogólnopolskich mediach praktycznie nie zaistniał), byliśmy w kuluarach i na trasie manifestacji. Przeprowadziliśmy wywiady z Januszem Śniadkiem, Marianem Krzaklewskim, Kazimierzem Grajcarkiem i Ewą Tomaszewską (znaną wtedy delegatką z Regionu Mazowsze).
W jednym z korytarzy MOSiR-u dopadliśmy też Janusza Pałubickiego (ministra-koordynatora służb specjalnych w rządzie Jerzego Buzka), ubranego oczywiście w swój słynny ciemny sweter. Jak wyjaśnił, chodzi w nim, bo jest wygodny. O ówczesnych służbach powiedział zaś krótko: służą lewicy.
I jeszcze kilka innych ciekawostek. Furorę wśród delegatów zrobiły wiklinowe aktówki z materiałami na zjazd i białą serwetą z logo zjazdu – dzieło fabryki w Skopaniu. Niewątpliwą ozdobą hali obrad były też młode dziewczyny w lasowiackich strojach, roznoszące napoje chłodzące. Artystycznym akcentem na zakończenie pierwszego dnia obrad był z kolei koncert, jaki dała w Miejskim Domu Kultury Justyna Steczkowska, związana rodzinnie ze Stalową Wolą.
PS. Rząd Leszka Millera podał się do dymisji w maju 2004 r. Z kolei Janusz Śniadek w październiku 2010 r. przegrał wybory na przewodniczącego „Solidarności” z Piotrem Dudą.