Zbigniew Biskup i Mariusz Piekarz to sportowcy amatorzy, którzy poznali się dzięki wspólnej pasji. Obaj należą do Stalowowolskiego Klubu Biegacza, a w połowie roku razem wybrali się do jednej z francuskich miejscowości, by wystartować w ultratriathlonie na dystansie podwójnego Ironmana. „Sztafecie” opowiedzieli kto był uczestnikiem zawodów, a kto jednoosobowym zapleczem wspierającym, o przygodach i kryzysach na trasie i przekraczaniu granic.
– Kiedy to wszystko się zaczęło?
Zbigniew Biskup: – W moim przypadku wszystko się zaczęło 4,5 roku temu od Biegu Tropem Wilczym w Stalowej Woli. Do pokonania było niecałe 2 km. Przebiegłem i mi się spodobało. Potem było 5 km, 10 km i pomyślałem, że jakbym się nauczył w miarę przyzwoicie pływać to może spróbowałbym zmierzyć się z triathlonem na jakimś bardzo krótkim dystansie.
– Naprawdę nigdy wcześniej nie biegałeś?
Zbigniew Biskup: – Na lekcjach wychowania fizycznego jak było bieganie to mnie nie było. Biegania bardzo unikałem.
Mariusz Piekarz: – W moim przypadku było tak, że w wieku 30 lat chciałem zrzucić wagę i wtedy też rzuciłem palenie. Żeby zająć czymś głowę kupiłem rower MTB. Jeździłem po lasach na początku. Potem przyszły starty w zawodach. Około 18 lat temu w Stalowej Woli zorganizowano zawody triathlonowe. Poszedłem jako kibic i pomyślałem, że skoro potrafię pływać, to wezmę udział w takich zawodach. Na pierwsze pojechałem do Kraśnika, Jasła. Potem zwiększały się dystanse. Skończyłem na Ironmenie. Udało mi się ukończyć pełnego Ironmana. Przebiegłem około 11 maratonów. Potem człowiek nie może już bez tego żyć.
– Wyjaśnijmy na czym polega Ironman?
Mariusz Piekarz: – W Ironmanie trzeba pokonać 3800 m płynąc, 180 km rowerem i przebiec ponad 42 km. Zbyszek zrobił teraz podwójnego.
Zbigniew Biskup: – W Szwajcarii odbywa się dwudziestokrotny. Zawodnicy mają na pokonanie tego całego dystansu około miesiąc.
– Co z tym pływaniem. Wspomniałeś, że nie wychodziło ci najlepiej?
Zbigniew Biskup: – Ja po prostu potrafiłem się utrzymywać na wodzie (śmiech). Kilka długości żabką przepłynąłem, a w szkole podstawowej nawet zdałem egzamin na kartę pływacką, ale pływałem powoli, a kraulem nigdy. Dopiero kilka lat temu, jak mieszkałem w Niemczech, stwierdziłem, że się nauczę. Oglądałem filmy w Internecie. Podpatrywałem szczegóły techniczne. Bywało tak, że nawet 5 razy w tygodniu byłem na basenie. Teraz już od dwóch lat pływanie ćwiczę z kolegami z SKB bo mają więcej doświadczenia. Z tych treningów bardzo dużo wynoszę.
– Dlaczego dystans podwójnego Ironmana chciałeś pokonać w Colmar?
Zbigniew Biskup: – Dla mnie to symbol ultratriathlonu. Tam startował mój kolega. Zobaczyłem jak to wygląda. Rok temu mój trener, Adrian Kostera, pobił rekord świata na dystansie pięciokrotnego Ironmana i tak sobie pomyślałem, że właśnie tam chcę wystartować i do tego dążyłem, chociaż w Europie jest przynajmniej kilka miejsc gdzie można to zrobić, ale ja akurat wybrałem Francję.
– Do tak wymagającej trasy potrzebne jest wsparcie. Wybrałeś Mariusza. Dlaczego?
Zbigniew Biskup: – Zawody ultratriathlonowe to coś zupełnie innego niż zawody na tradycyjnych dystansach. W moim przypadku pokonanie tego dystansu trwało 32 godziny. W tym czasie muszę mieć przygotowane jedzenie i napoje. Miałem nawet rower na zmianę, bo to jest dopuszczalne w przypadku awarii, i mnóstwo ubrań. Mieliśmy namiot z potrzebnymi rzeczami. Były ekipy, które liczyły kilkanaście osób.
Mariusz Piekarz: – Łącznie z psychologiem.
Zbigniew Biskup: – Nie było takiej ekipy gdzie były tylko dwie osoby.
Mariusz Piekarz: – Do mnie należało przede wszystkim podać mu żel, bidon, ugotować jedzenie. Jak jechał to już mi krzyczał z roweru na co ma ochotę.
Zbigniew Biskup: – Po kilku okrążeniach Mariusz już wiedział czego mogę potrzebować. Przygotowane miał różne warianty: precelki, paluszki, wafle ryżowe, batony, a nawet zupę pomidorową.
Mariusz Piekarz: – Na basenie przede wszystkim pilnowałem mu tempa. Przez pierwsze kilometry żeby nie płynął za szybko, bo to jednak spory dystans. Liczyłem te baseny i patrzyłem żeby sędzia się nie pomylił, podawałem międzyczasy, a co pół godziny coś do jedzenia. Nie można dopuścić do tego, że zawodnikowi zechce się pić, albo że będzie głodny, bo wtedy jest już za późno. Na ostatnich 500 m kazałem mu przyspieszyć i dać z siebie wszystko.
Zbigniew Biskup: – Mam plany i marzenia, żeby wystartować na dłuższych dystansach, ale chciałem zacząć od podwójnego Ironmana. Pojedynczego zrobiłem dwukrotnie. Rozpoczęliśmy o 7 rano. Na torze ze mną płynęły w sumie cztery osoby. Po 2 godzinach i 40 minutach basenu i pokonaniu 7600 m czułem się bardzo dobrze. Przesiadłem się na rower. Zaczęły się pętle. W sumie cała trasa liczyła 361,5 km. Pokonałem ją w niespełna 15 godzin. Skończyłem koło 1 w nocy.
Mariusz Piekarz: – Po rowerze Zbyszek wyglądał i czuł się bardzo dobrze.
Zbigniew Biskup: – Zaczęły się problemy żołądkowe, ale to spotyka wielu zawodników na długich dystansach.
Mariusz Piekarz: – Na bieganiu spadł deszcz i wyziębił trochę organizm. Zmokło część ubrań na zmianę w namiocie. Potem była burza. Zaczął się kryzys. Ciężko uwierzyć co potrafi zrobić 35-minutowa drzemka, jak zresetować organizm. Ustaliliśmy, że go nie będę budził. Usnął na siedząco. Żałujemy, że Zbyszek się po rowerze nie przespał, bo w pewnym momencie szedł i nie wiedział gdzie jest. Po tej drzemce powiedziałem mu, że pobiegnę z nim już do końca i biegłem te ostatnie 30 z 85 km żeby już nie stawał.
– Limit zawodów to 43 godziny. Wam udało się dużo szybciej. W zaledwie 32 godziny i 21 minut. Co się czuje jak przekracza się linię mety?
Zbigniew Biskup: – Niewiarygodne szczęście. Ja mówiłem Mariuszowi przed metą, że to definitywny koniec takich długich dystansów. Mam nadzieję, że się uda ten dokończyć i tyle.
Mariusz Piekarz: – Spodobało mi się bardzo, bo tam panuje taka rodzinna atmosfera. Dla mnie było niesamowite to, że legenda ultratriathlonu Richard Jung, który tam był, rozmawiał z nami i robił sobie z nami zdjęcia. Może kiedyś taki dystans pokonam. Na czterdzieste urodziny zrobiłem pojedynczego Ironmana to może na pięćdziesiąte będzie podwójny.
(eż)