– Kim jest ekolog, jaki on powinien być?
– Ekolog dzisiaj to powinien być przede wszystkim człowiek wrażliwy na swoje otoczenie, kochający przyrodę, zachowujący się poprawnie, a nie tylko ekolog-aktywista walczący, bo to do niczego nie prowadzi. Prawdziwy ekolog powinien być też edukatorem. Odpowiednia wiedza to podstawa, nie „hasłowa” tylko głęboka znajomość tematów.
– Patrząc z perspektywy gospodarstwa domowego, co powinniśmy i co możemy robić dla ekologii?
– Musimy walczyć ze smogiem, za chwilę się zacznie palenie byle czym. To jest absolutnie priorytet. Zdaję sobie sprawę, że o wielu rzeczach decydują czynniki eknonomiczne, ale kontrola tego co się dzieje musi być bezwzględna. Na Śląsku przykład ustawiają takie białe makiety i patrzą jak one czarnieją w trakcie sezonu grzewczego.
Druga rzecz – czego mamy w gospodarstwach domowych najwięcej? Odpadów. Można kupować rzeczy w opakowanich foliowych, najwyżej za dużą reklamówkę zapłacimy jakieś drobne…
– …ale małe woreczki dalej są bezpłatne.
– Właśnie, są bezpłatne więc przynosimy tego na tony. Jednocześnie pewne rzeczy nie są od nas zależne, dlatego że wiele produktów jest bezsensownie pakowanych w milion opakowań foliowych, papierowych, więc tworzymy mnóstwo odpadów.
– Bawełniane torby na zakupy jakoś się słabo przebijają. Może są mniej wygodnie, zawsze trzeba pamiętać żeby je mieć ze sobą.
– Obserwuję u moich sąsiadów, że chodzą na zakupy z koszykiem, albo z torbą bawełnianą. Wszystko ma znaczenie, nawet taki drobiazg, że płyn do mycia naczyń, zaczęłam kupować w dużym opakowaniu i przelewać do małej butelki.
Prezydent chyba wczoraj podpisał (rozmawiamy 1 września – red.), ustawę o kaucji na opakowania, ale czytam, a ona ma obowiązywać od 2025 roku, tak jakby nie można tego było wprowadzić wcześniej.
– Przecież to już było, z dzieciństwa pamiętam, że sklepy przyjmowały butelki prawie po wszystkim. Dzisiaj to co w szkle jest dużo droższe, jak więc przekonać ludzi do zakupu towarów w zwrotnych opakowaniach?
– Przez to, że plastik stał się wszechobecny padły niektóre huty szkła. Ustawa o kaucyjności niektórych opakowań ma właśnie służyć promocji opakowań zwrotnych. Nawet jeżeli kupię produkt droższy, to zwrócę go i dostanę pieniądze. To niesłychanie ważne. Krótko mówiąc – musimy cały czas myśleć co robimy. Na przykład, mamy teraz problemy z wodą, więc myjemy zęby, a woda leci cały czas, a przecież możemy nałożyć pastę na szczoteczkę i zakręcić wodę. Albo – zmywarka do naczyń, która zużywa mniej wody. Znam osoby, które potrafią oszczędzać wodę, gdy wypłuczą naczynia to starają się tę wodę użyć jeszcze do czegoś innego, żeby jak najmniej jej zużywać.
Popieram też taką inicjatywę, jak retencjonowanie deszczówki. Nasza gmina jeszcze w to nie weszła, ale jest ustawa, dzięki której można dostać dofinansowanie do inwestycji służącej gromadzeniu deszczówki. To dobre działanie. Co jeszcze możemy zrobić? Segregować śmieci, to też ważne. Jak na gminę nałożono obowiązek gospodarki odpadowej, uzyskania odpowiednich poziomów recyklingu i odzysku, to wtedy byłam szefową Stowarzyszenia Zielona Stalówka. Otrzymaliśmy pieniądze z Funduszu Ekologicznego i za te środki do każdego mieszkańca wysłaliśmy broszurę jak segregować śmieci. Nie może to być akcja jednorazowa, bo dorastają nowi mieszkańcy, a ponadto z niektórymi odpadami mamy kłopot i nie wiemy gdzie je wyrzucić, na przykład opakowanie styropianowe, czy powlekane. Akcja edukacyjna powinna być prowadzona cały czas.
– Edukację powinno się zaczynać od dzieci.
– Szkoły robią dużo w tym zakresie. Ale wracając jeszcze do tego, co możemy zrobić dla ekologii. Nie możemy zaśmiecać naszego środowiska. Na każdego mieszkańca Stalowej Woli jest nałożony „podatek śmieciowy”. Bez względu na to czy wyrzucimy śmieci do lasu, czy do pojemnika, ponosimy taką samą opłatę.
Jestem zdumiona, że gdy chodzę na spacery do okolicznych lasów to znajduję tam wersalki, gruz po remoncie łazienki, muszle klozetowe. Tak jakby ludzie nie zdawali sobie sprawy, że to wyrzucanie do środowiska nie ma żadnego sensu ekonomicznego, bo i tak płacą za wyrzucanie śmieci. Zakład komunalny przecież jeździ i zbiera elektrograty, są też dwa punkty „Rupieciarni”. Możliwości są. Mało tego. W całym mieście jest niezliczona ilość śmietników, ale więcej śmieci jest przy nich niż w nich.
– Niestety, częsty widok.
– Nawet jak jeżdżę na Błonia, to aż serce krwawi, gdy widzę porzucone butelki plastikowe, a tam przecież co ławka to kosz na śmieci!
– To świadczy o braku kultury osobistej, niekoniecznie wiąże się z nieświadomością ekologiczną.
– Oczywiście, że tak. Ostatnio nawet Tatrzański Park Narodowy podał, że lasy w Tatrach są bardzo zaśmiecone. A cóż to za filozofia, gdy idziesz z butelką do lasu, pełną i wypijesz wodę to dlaczego masz jej nie zabrać z powrotem, ona już nic nie waży.
Muszę też powiedzieć o psach. Byłam niedawno na Majorce, w jednym z bardzo starych miast, gdzie było mnóstwo turystów, widziałam znaki, że za kupę po psie jest 500 euro kary. Czasem przechodzę przez osiedle Metalowców, idę na przykład z wnukiem na plac zabaw, zanim tam docieramy mijamy niezliczoną ilość psich kup.
– Właściciele psów też tamtędy chodzą, ciekawe, że im to nie przeszkadza.
– Dlatego mówię: trzeba cały czas myśleć i minimalizować ilość powstających odpadów, ilość zużywanej wody. Branie prysznica to o wiele mniej wody niż kąpiel w wannie. Musimy edukować, cały czas edukować.
I nie dewastujmy. Mnie ta dewastacja przeraża. Taki przykład z Błoni – jak powstawały wybudowano tam dom dla owadów, który został zniszczony w ciągu kilku tygodni. Nie jest do tej pory odbudowany.
– Wandalizm ciężko zrozumieć.
– Edukować, edukować! Byłam niedawno na spotkaniu odnośnie środków, które gmina przeznacza na „Zielony fundusz obywatelski”. W przyszłym roku będzie to trzysta tysięcy złotych. W spotkaniu uczestniczyły różne osoby, z Rady Miasta byłam tylko ja (śmiech). To da możliwość realizacji drobnych inicjatyw.
– To nowa inicjatywa, proszę coś więcej o tym powiedzieć.
– Będzie jeszcze promocja tego programu, bardzo fajna inicjatywa. Chodzi o to, że każdy mieszkaniec będzie mógł zgłosić do gminy swój „zielony” pomysł. Określiliśmy, że minimalna wartość projektu ma wynosić 10 tysięcy złotych, maksymalnie 100 tysięcy.
– Jakie to mogą być projekty, proszę podać jakieś przykłady, zainspirować.
– Różne. Na przykład „budowlanka” stworzyła ogród sensoryczny, gdzie młodzież chodzi i dziwi się, że cebula kwitnie. Tego typu ogrody są bardzo fajne. Również Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej przy socjalnym bloku na ulicy Podleśnej, stworzył taki ogród, a mieszkańcy o niego dbają. To mogą też być ogrody kieszonkowe.
Jak powstawała Stalowa Wola, to między blokami były ogrody. One w pierwotnej wersji miały jeszcze centralny placyk, żeby się mieszkańcy integrowali. Bloki przeszły renowację, a między blokami jest… nic. Te miejsca czekają na inicjatywy mieszkańców.
Wspólnty mieszkaniowe przy ulicy Orzeszkowej, też potworzyły przed blokami ogrody. Teraz co prawda dochodzi tam do awanturek typu: „ja zużywam wodę, a ty nie partycypujesz w tym”, ale ładniej te bloki wyglądają, więc pomysłów na inicjatywy może być dużo.
Mnie się ten „Zielony budżet obywatelski” podoba, uważam jedynie, że ma za mało pieniędzy. Pierwszy raz w naszej gminie w ogóle będzie uruchomiony budżet obywatelski.
– Co pani pochwali w mieście?
– Chcę pochwalić sposób wykonania modernizacji ulicy Okulickiego. Pani Milena Łabaj z Urzędu Miasta dokonała cudu żeby zdobyć takie drzewa, zadbała o odpowiednie podłoże dla nich. Do tego ogrody kieszonkowe, ta ulica to jest wzór, w porównaniu do ulicy Popiełuszki. Jak widzę te cisy o wysokości 25 centymetrów, i ludzi chodzących w tym upale po betonozie, to woła o pomstę do nieba. Zueleń to płuca miasta. Druga rzecz, która mi się podoba, to modernizacja podwórek. Mieszkańcy na tym skrawku zieleni mogą odpoczywać.
– Może pojawi się u nas moda na ogrody na dachu.
– Zauważyłam, że w niektórych miejscowościach ogrody takie przegrywają z fotowoltaiką.
– To też ekologia.
– Ekonomia wygrywa (śmiech).
– Jak się pani zapatruje na ograniczanie konsumpcji. To chyba „strzał” głównie w nas, w kobiety?
– Jesteśmy ofiarami nadprodukcji wszystkiego. Jestem za samoograniczaniem się. Począwszy od żywności. Z ubolewaniem patrzę na ilość sklepów wielkopowierzchniowych w Stalowej Woli. Po co nam ich tyle?
– Ale one wszystkie się utrzymują.
– A na ulicach widać jak wygląda społeczeństwo, które jest coraz grubsze. Należę do pokolenia, które gotuje, a wiele osób nie gotuje, tylko kupuje gotowe jedzenie.
– Dłuższe używanie rzeczy trwałych, to chyba dobry trend?
– Oczywiście, że tak. To jest bardzo dobre. Weźmy ciuchy dziecięce, dziecko nawet nie ma kiedy zniszczyć wielu rzeczy. Jako ciekawostkę powiem, że zaraz na początku transformacji ustrojowej ministrem środowiska był profesor Nowicki. W prawie ochrony środowiska było zapisane, że naczelne prawo ochrony środowiska to produkowanie rzeczy trwałych, przy najmniejszym zużyciu energii. I co zrobiliśmy? Te tanie sklepy, ta chińszczyzna, która nas zalała. Odwróciliśmy trend, zupełnie.
Ja nie popełniam tych grzechów, bo… nie lubię robić zakupów (śmiech).
– To jest pani wyjątkiem wśród kobiet.
– Tak po prostu mam. Opowiem anegdotę. Jestem w sklepie, rozglądam się po półkach, spotykają mnie znajomi i pytają, czega ja tak szukam. Mówię: wanilii, i słyszę: a gdzie masz Tadzia?
– Według pani: Ziemia jest dla ludzi, czy ludzie dla Ziemi?
– Ludzie dla Ziemi. Bardzo ubolewam, że słowa: I czyń sobie Ziemię poddaną, zostało wykorzystane w taki sposób, nie jesteśmy władacami Ziemi. Mamy być dobrym pasterzem Ziemi.
Rozmawiała Lilla Witkowska