Jednym z bohaterów powstania listopadowego był baron Kalikst Horoch, dziś postać nieco zapomniana przez historyków. Warto więc przypomnieć jego dokonania, chociażby dlatego, że za niezwykłą akcję bojową, która rozegrała się 26 lutego 1831 r. na kazimierskim rynku, został odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari.
Nie przypadkiem w tytule zaznaczam „zwycięska” dla odróżnienia od innej bitwy stoczonej w okolicy Kazimierza Dolnego, która dwa miesiące później zakończyła się klęską wojsk polskich. Zanim poznamy szczegóły tego wydarzenia, wypada podać przyczyny wybuchu powstania listopadowego. W 1827 r. car Mikołaj I zainicjował akcję ograniczania polskości na terenie Królestwa Polskiego. Rok później podporucznik Piotr Wysocki utworzył konspirację niepodległościową w Szkole Podchorążych w Warszawie, zwaną Sprzysiężeniem Podchorążych lub Spiskiem Wysockiego. 29 listopada 1830 roku podchorążowie – spiskowcy wzniecili powstanie z zamiarem zabicia wielkiego księcia Konstantego. Zamach nie udał się, a większość oficerów zachowała neutralność lub pozostała wierna ks. Konstantemu. Natomiast wydarzenia w Szkole Podchorążych wywołały w całym kraju wielkie poruszenie. W styczniu 1831 roku Sejm Królestwa Polskiego zdetronizował cara Mikołaja I. Reakcją na to było wkroczenie wojsk rosyjskich pod dowództwem feldmarszałka Iwana Dybicza, z zamiarem szybkiej ofensywy na Warszawę. Na teren województwa lubelskiego i podlaskiego armia rosyjska dotarła 5 lutego 1831 r. Władza cywilna, a także polskie oddziały wojskowe przezornie wycofały się za Wisłę. W dniu 8 lutego Rosjanie zajęli Lublin, a kilka dni później Puławy i Kazimierz. W ich ręce wpadły ulokowane w tych miejscowościach dobrze zaopatrzone przez Polaków magazyny wojskowe. Co było dalej, można przeczytać w „Pamiętniku Kaliksta bar. Horocha, kapitana kwatermistrzostwa Wojska Polskiego”, wydanym we Lwowie nakładem autora w 1882 roku.
Bitwa, o której również zapomniano
Pisze w nim tak: ‘Przez cały grudzień i styczeń powstanie się organizowało. Szwadrony nowozaciężne województwa sandomierskiego ściągały się do miast, niedaleko od Wisły położonych. Wkrótce strzelcy Juliusza Małachowskiego, złożeni z gajowych i strzelców prywatnych, przyszli na linię bojową, również jak strzelcy pułkownika Krzesimowskiego. W początku lutego roku 1831 Moskale zajęli województwo lubelskie i prawy brzeg Wisły. Przyszedł rozkaz z głównej kwatery wojska polskiego, ażeby oddziały wojska, stojące w województwie sandomierskim, na lewym brzegu Wisły, niepokoiły Moskali stojących na przeciwległym brzegu. Generał Dziekoński daje rozkaz majorowi Juliuszowi Małachowskiemu, ażeby z batalionem strzelców celnych pułkownika Krzesimowskiego uderzył na dwa szwadrony moskiewskich strzelców konnych, stojących w Puławach. Również dostaje rozkaz major Jan Wielchorski, ażeby ze swoim szwadronem i z drugim szwadronem kapitana Boskiego, wspierali strzelców, jeśli będzie potrzeba. Dzień był pochmurny, śnieg z deszczem padał, na sto kroków nie widać było człowieka. Moskale zamknięci byli w stajniach. Małachowski Juliusz, pomimo strzałów Moskali, pierwszy wchodzi przez okno do stajni, za dowódcą wpadają strzelcy i kłując bagnetem strzelających, zmuszają do poddania się. Dwa szwadrony złożyło broń i dostało się do niewoli. Mnie dał rozkaz generał Dziekoński, ażebym tego samego dnia, z oddziałem 40 ludzi, których sam sobie wybiorę, opatrzonych w broń palną, uderzył na Moskali, stojących w Kaźmierzu, gdzie było dwa plutony tego samego pułku, co stał w Puławach. Dzień był brzydki, śnieg z deszczem padał ogromny – z wiatrem, światu nie było widać. Przyjeżdżamy naprost Kaźmierza do karczmy, niepostrzeżeni przez Moskali. Dowiadujemy się od ludzi miejscowych, że lód na Wiśle pod Kaźmierzem słaby, na koniach przejechać nie można. Układamy sobie w nocy piechotą przejść Wisłę i uderzyć na Moskali. Ponieważ broń całego naszego oddziału zamokła, kazałem wszystkim iść do piwnicy i przestrzelić, a potem czysto przechędożyć. Oddział, którym dowodziłem, składał się z młodych ludzi wykształconych, po większej części synów obywateli z Galicji, najlepszym duchem ożywionych, pełnych zapału i poświęcenia dla ojczyzny, obeznanych z użyciem broni, ale nie będących ani razu w ogniu. Ażeby skutecznie na Moskali uderzyć, potrzeba było dowiedzieć się, gdzie stoją w mieście i jak się w nocy strzegą. W tym celu z jednym żołnierzem idę w nocy do Kaźmierza, wchodzę do domu, nad samą Wisłą położonego i od mieszczanina dowiaduję się, gdzie stoją Moskale i jak się pilnują. Powziąwszy dokładną wiadomość, wracam jak najprędzej do mojego oddziału. Młodzież, która mnie z niecierpliwością wyglądała , na moje wezwanie chwyta za broń, a w kilka chwil była już do boju gotową. Idziemy do Kaźmierza tą samą drogą, którą ja przeszedłem przez Wisłę. Noc była bardzo ciemna, wpadamy do miasta, patrol moskiewski zbliża się do nas. Wystrzał, padły z naszego oddziału, daje znać Moskalom, że są napadnięci. Młody oficer moskiewski, dowódca plutonu, Wojejków, z jednym plutonem strzelców konnych wpada na rynek, formuje się i daje do nas plutonem ognia z karabinków, potem pędzi plutonem ku nam. Oddział mój staje i przypuszcza Moskali na kroków 15 od strzałów naszych, dobrze wymierzonych, pada oficer dowódca plutonu i dziewięciu żołnierzy, reszta ucieka. Z drugiego plutonu dostaje się do niewoli oficer i pięciu żołnierzy, inni uciekli. Radość moich młodych towarzyszy broni była nie do opisania. Wracamy z niewolnikami i zabranymi końmi do Zwolenia, gdzie dywizjon moskiewskich strzelców, zabrany w Puławach, był gotów do marszu do Radomia. Z powodu, że to małe zwycięstwo nad Moskalami, odniesione pod Puławami i Kaźmierzem, było jednym z pierwszych w tej wojnie naszej o niepodległość, wiadomość o nim sprawiła powszechne zadowolenie w Warszawie. Gazety warszawskie i niemieckie opisywały to spotkanie jako wielce znaczące i wróżące dobre powodzenia oręża naszego na przyszłość w tej wojnie. Za wyprawę na Kaźmierz generał Dziekoński podał mnie w raporcie do naczelnego wodza do krzyża”.
Powstaniec, oficer Wojsk Polskich, altruista
Kalikst Neron Horoch h. Trąby urodził się 14 kwietnia 1800 roku we Wrzawach (gmina Gorzyce, pow. Tarnobrzeg). Był synem Józefa i Marianny z Karskich. Ojciec, właściciel Wrzaw i Mydłowa, był adiutantem Tadeusza Kościuszki, posłem sandomierskim, a także prezesem Towarzystwa Kredytowego w Radomiu. Kalikst do siódmego roku życia uczył się w domu, a potem na pensji we Lwowie. Podczas wakacji, 12 czerwca 1809 roku obserwował bitwę, którą stoczyły wojska polskie pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego z Austriakami na przedpolach Wrzaw. W 1809 roku rodzice oddali go, a także jego braci Tytusa i Eustachego, na pensję do Warszawy. Po jej ukończeniu kontynuował naukę w Liceum Warszawskim, którego dyrektorem był Samuel Bogumił Linde (Kaliksta w tej szkole uczył języka francuskiego Mikołaj Chopin, ojciec genialnego kompozytora Fryderyka Chopina). 19 marca 1818 roku wstąpił do wojska polskiego, do sztabu kwatermistrzostwa, jako konduktor nadliczbowy, nie pobierający żołdu (konduktor – funkcja pośrednia między podoficerami i oficerami artylerii i inżynierii armii Księstwa Warszawskiego). 23 listopada 1820 roku został awansowany na podporucznika. Podczas służby wojskowej, jako oficer sztabu kwatermistrzostwa, zajmował się opracowywaniem map wojskowych Królestwa Polskiego, m.in. na Kujawach (w okolicy Radziejowa i Kruszwicy), a także terenów Hrubieszowa i Krasnegostawu na Lubelszczyźnie. 15 stycznia 1826 roku złożył dymisję. Przyczyną były złe nastroje w wojsku wywołane przez ks. Konstantego. Powrócił do Galicji, zamieszkał w rodzinnych Wrzawach, prowadząc przejęty majątek po ojcu. Po wybuchu powstania listopadowego, 12 grudnia 1830 roku wraz z odziałem liczącym 15 ochotników (głównie jego znajomych z okolicznych dworów, m.in. z Adamem Lubomirskim z Charzewic i Bogusławem Horodyńskim z Zaleszan), przeprawił się przez San, a następnie kierując się przez Zaklików, Zawichost i Opatów, dotarł wraz z pozostałymi ochotnikami do obozu generała Kazimierza Dziekońskiego. Wszyscy włączeni zostali do formującej się jazdy województwa sandomierskiego. Kalikst Horoch został mianowany kapitanem. Jego pierwszą akcją bojową był udany wypad na Kazimierz. Zwycięstwo to było zarazem jednym z pierwszych w powstaniu listopadowym. Za bohaterską postawę kapitan Kalikst Horoch został odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari i przeniesiony do sztabu gen. Dziekońskiego. Przy końcu marca 1831 roku został wysłany do Warszawy. Uczestniczył w bitwach pod Wawrem i Dębem Wielkim. Brał też udział w wyprawie gen. Józefa Dwernickiego na Wołyń. W sierpniu 1831 roku został przydzielony do korpusu gen. Girolamo Ramorino. Początkowo korpus ten odnosił sukcesy, zwyciężył pod Zamościem i Kałuszynem. Jednak dalsze nieudane działania gen. Ramorino spowodowały wyprowadzenie wojska poza granice Królestwa Polskiego, do Galicji. Korpus przestał istnieć. Z 20-tysięcznej armii pozostało tylko 11 tysięcy żołnierzy. Oficerowie wrócili do domów lub udali się na emigrację, natomiast żołnierzy rozmieszczono w Rozwadowie (dziś dzielnica Stalowej Woli), Nisku, Rudniku nad Sanem i innych miejscowościach, skąd, po jakimś czasie, także zwolniono. Kapitan Kalikst Horoch wrócił do Wrzaw. Zajął się zarządzaniem swojego majątku, a także pracą społeczną. Jako jeden z pierwszych w okolicy założył wiejską szkołę. Zorganizował też we wsi szpital i utworzył fundusz wspierający najuboższych. Zmobilizował także mieszkańców Wrzaw do budowy wałów przeciwpowodziowych, ponieważ wioska leżąca w widłach Wisły i Sanu była narażona na ciągłe powodzie. W 1848 roku został wybrany na prezesa Rady Powiatowej w Tarnobrzegu, którą pełnił przez wiele lat. W 1879 roku postawił pamiątkowy obelisk ku czci żołnierzy oddziałów księcia Józefa Poniatowskiego, poległych w bitwie z Austriakami, która rozegrała się w okolicy Wrzaw. Przy końcu życia wyprowadził się do Krakowa. W 1881 roku założył Towarzystwo Opieki Weteranów Żołnierzy Polskich z roku 1831. Dwa lata później, tuż przed śmiercią, zdołał jeszcze w miejscu przysięgi Tadeusza Kościuszki na Krakowskim Rynku położyć pamiątkową płytę. Zmarł po ciężkiej chorobie 30 października 1883 r. Został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Ponieważ baron Kalikst Horoch nigdy nie założył rodziny (podobno przyczyną był zawód miłosny), jego majątek odziedziczył bratanek Tadeusz Horoch, syn Tytusa. Ten jednak nie zamierzał inwestować w gospodarkę po stryju. Pozyskany majątek, w tym znaczne obszary lasu, sprzedał w1890 roku, a następnie wyjechał w Kaliskie. Nabywcą był bogaty sąsiad narodowości żydowskiej – Rachmiel Kanarek ze Skowierzyna, dziadek Eliasza Kanarka, znanego malarza, uczestnika plenerów w Kazimierzu Dolnym, członka Bractwa św. Łukasza, ucznia prof. Tadeusza Pruszkowskego.
Janusz Ogiński