Niedawno w wyniku zadławienia winogronem zmarło w Rzeszowie 3-letnie dziecko. Ta ogromna tragedia wszystkich poruszyła. To jedno z tych zdarzeń, któremu prawdopodobnie można była zapobiec. W takich sytuacjach warto mieć w pobliżu odpowiedni sprzęt ratujący życie. Od pięciu lat „LifeVac” konsekwentnie propaguje dwóch mieszkańców Stalowej Woli – Rafał Skiba i Marcin Kotuła.
Dramat zadławień znają doskonale. Rafał jest ratownikiem medycznym, a Marcin ratownikiem Kwalifikowanym Pierwszej Pomocy i strażakiem OSP Charzewice.
Przypadki zadławień nie są częste. – Na szczęście takich przypadków jest niewiele. Zadławienie to taka „głupia śmierć”, której można było uniknąć. Czasem mówię do pacjenta: przeżył pan wojnę, a kawałek ziemniaka by pana zabił – opowiada Skiba.
Jemy i mówimy równocześnie, pośpiech, nieuwaga, i w jednej chwili nie możemy złapać odechu. Kaszlemy i unosimy ręce, ale to nie zawsze pomaga, kto z nas tego nie doświadczył? Niebezpieczne jest wszystko co ma obły kształt i jest śliskie, na pierwszym niechlubnym miejscu króluje winogrono i parówki. Zgodnie z procedurami medycznymi, w przypadku zadławienia, najpier powinno się zastosować podstawowe zabiegi, czyli uderzenia między łopatki i uciśnięcia nadbrzusza. Nie zawsze jednak te zabiegi są możliwe do wykonania – na przykład u osób starszych, leżących – albo nie potrafimy ich zrobić. W takich sytuacjach może uratować zadławionego „LifeVac” („Ssanie życia”). O jego rozpropagowanie od pięciu lat zabiegają Rafał Skiba i Marcin Kotuła.
– Urządzenie jest bardzo proste w obsłudze. Zostało pomyślane dla osób, które nie mają styczności z medycyną, przede wszystkim do gospodarstw domowych, tam gdzie najczęściej dochodzi do zadławień. Wystarczy wykonać trzy proste kroki: przyłożyć szczelnie maskę do twarzy, przycisnąć i pociągnąć. Trzy razy „P” – wyjaśnia Rafał. – Przy ucisku powietrze ucieka na boki, nie jest wpychane, a jak zaciągamy zamyka się zawór i urządzenie wysysa rzecz, która utkwiła w drogach oddechowych.
Rzeczywiście, obsługa urządzenie jest wręcz banalnie prosta. Mogliśmy się przekonać o tym podczas jego demonstracji w redakcji „Sztafety”. Każdy jest w stanie skutecznie użyć „LifeVaca”, nawet bez przeszkolenia. Upraszczając jego opis – to rodzaj pompki, która bezpiecznie i skutecznie wysysa przedmiot, owoc czy inną rzecz, która zasłania drogi odechowe uniemożliwiając oddychanie. Pomysł „LifeVaca” narodził się w USA, produkowany jest w Anglii.
– Gdy byliśmy z tym urządzeniem u Krajowego Konsultanta Medycyny Ratunkowej, profesor był pod ogromnym wrażeniem jego prostoty. Bardzo się tym zainteresował, ukazał się nawet artykuł w branżowym czasopiśmie „Na ratunek” – opowiada Skiba.
Problem zadławień jest traktowany po macoszemu, nie ma nawet prowadzonych odrębnych statystyk takich przypadków. GUS zadławienie wrzuca do jednego worka z m.in. utonięciami.
– Jesteśmy ze Stalowej Woli i od naszego miasta zaczęliśmy propagowanie urządzenia. Jesteśmy bardzo dumni, że jest ono w stalowowolskich przedszkolach i żłobkach, duża w tym zasługa pani Haliny Wołos, ówczesnej naczelnik wydziału edukacji w stalowowolskim magistracie – mówi Kotuła.
Obaj panowie przestrzegają przed podróbkami, które są dostępne w Internecie na portalach aukcyjnych, ale ich użycie nie gwarantuje skuteczności, co w sytuacjach zagrażających życiu nie może mieć miejsca. Podróbki łatwo rozpoznać po niskiej cenie, około kilkadziesiąt złotych za sztukę, a także po tym, że wysyłane są np. z Chin. Oryginalne urządzenie „LifeVac” w podstawowej wersji kosztuje 412 zł. Zawiera zestaw masek dla całej rodziny, w rozmiarach od niemowlęcej do dużej. Każde opakowanie ma dokładną instrukcję użycia. Co ważne – tylko oryginalny sprzęt posiada stosowne atesty, nie jest więc gadżetem, ale sprzętem medycznym ratującym życie. – Staramy się śledzić aukcje internetowe, jeśli zauważymy podejrzane oferty wysyłamy pismo z Urzędu Rejestracji Wyrobów Medycznych i aukcja jest usuwana – wyjaśnia Marcin.
– „LifeVac” to taka „gaśnica”, oby się nigdy nie przydała, ale jest, stoi w pogotowiu. Prowadząc szkolenia z pierwszej pomocy zawsze zalecamy kroić jedzenie, winogrona na ćwiartki, parówki wzdłuż i dopiero na plasterki. Mało kto tak robi, a plasterek parówki idealnie pasuje do światła dróg oddechowych, to taki korek – mówi Rafał Skiba.
Zanteresowani zakupem „LifeVaca” powinni zajrzeć na stronę www.lifevac.pl. Zapraszamy do oglądniecia filmiku prezentującego użycie urządzenia na fantomie, który zamieściliśmy na profilu „Sztafety” na Facebooku.
(it)