Tymi m.in. słowami kwitowano organizację i przebieg zebrania, które 6 lipca miało zdecydować o wyjściu Hutnika I ze struktur Polskiego Związku Działkowców. Nastroje przed zebraniem były zdecydowanie za tym krokiem, ale do wymaganego kworum zabrakło… trzech głosów! Działkowcy twierdzą, że to wynik świadomych manipulacji komisarycznego zarządu ogrodu przy rejestracji i wpuszczaniu na salę uczestników zebrania. Ale zdaniem skarbnik zarządu wszystko przebiegało prawidłowo.
To było drugie w tym roku podejście Hutnika I do założenia własnego stowarzyszenia ogrodowego i opuszczenia PZD (ogród płaci na rzecz centrali 35 tys. zł rocznie ze swych przychodów). W pierwszym podejściu, 10 maja br. zabrakło wymaganego kworum – ponad połowy działkowców z liczącego 1081 członków ogrodu.
W drugim podejściu wymagana była obecność 3/10 ogólnej liczby członków, czyli 324 osób. Już na sali można było usłyszeć, że kworum jest i to z bezpiecznym zapasem. Gdy jednak komisja mandatowo-skrutacyjna przeliczyła listy z zarejestrowanymi uczestnikami zebrania, to okazało się, że w Auli KUL-u zebrało się 321 działkowców, czyli o trzech za mało do podjęcia decyzji o wystąpieniu z PZD. Prezes komisarycznego zarządu Hutnika I Andrzej Wąsowicz natychmiast zamknął zebranie, ale oburzenie działkowców tylko narastało.
Bo gorąco było już przy ich wpuszczaniu na salę obrad. Przed aulą wiła się gruba kolejka chętnych do udziału w zebraniu (rozpoczęło się z prawie godzinnym poślizgiem). Działkowcy żali się jednak, że nie wszyscy są wpuszczani, choć na innych zebraniach ogrodu nie było takich problemów.
– Mam działkę wspólnie z żoną, wypełniliśmy w tym celu stosowne dokumenty. Zaproszenia na zebranie też przyszły dwa, ale żony na liście nie ma! – opowiadał „Sztafecie” przed aulą jeden ze wzburzonych działkowców. Inni potwierdzali, że takich przypadków jest więcej. Z drugiej strony kobieta opowiadała, że na liście jest jej zmarły mąż, chociaż zgłaszała w biurze ogrodu, że nie żyje. Jej zdaniem, takich martwych dusz może być więcej, bo zwiększają wysokość kworum, a wiadomo, że… umarli nie przyjdą na zebranie. Tak czy inaczej, po zamknięciu drzwi kilkanaście osób pozostało na zewnątrz auli.
Żony na liście działkowców nie znalazł także Krzysztof Wala, który oburzony tym, że organizatorzy zebrania zamknęli w pewnym momencie drzwi wejściowe i wyjście ewakuacyjne, wezwał policję.
– Szkoda, że nie przyjechali wcześniej, ale to, co zrobił zarząd komisaryczny było skandalem i jednym wielkim przekrętem – powiedział „Sztafecie”. – Nie wpuszczono wielu współwłaścicieli działek, choć niektórzy mieli nawet notarialne potwierdzenia. A zamykając drzwi prezes Wąsowicz naraził na szwank zdrowie i życie uczestników zebrania. I takie zawiadomienie złożymy do prokuratury.
Jego zdaniem, członkowie zarządu komisarycznego kontrolowali na bieżąco liczbę wpuszczanych działkowców, a gdy zbliżała się do wymaganego kworum, to po prostu bezczelnie zamknęli drzwi. – Taki dostali prikaz z Warszawy: za wszelką cenę utrzymać się w PZD – dodaje Krzysztof Wala.
Gdy ogłoszono, że na sali nie ma kworum i zamknięto zebranie, komisaryczny zarząd Hutnika I chciał szybko opuścić aulę. Trochę przeszkodziła temu grupa działkowców, która wdała się w gorącą dyskusję ze skarbnik ogrodu, ale ta twierdziła, że wszystko przebiegało prawidłowo. O komentarz do zarzutów wobec organizatorów zebrania chcieliśmy zapytać prezesa Wąsowicza, ale nie udało nam się z nim skontaktować.
W ciągu kilku najbliższych miesięcy w Hutniku I powinny zostać przeprowadzone wybory nowego zarządu. Z kolei ponowny wniosek o wyodrębnienie się ogrodu ze struktur PZD będzie mógł być złożony nie wcześnie niż za dwa lata.
yyylegancka manipulacja rodem jak z piSU-aru xD
widac ze w glosowaniu paluchy maczali ci spod sierpa i mlota w herbie a legityacja partyjna w kieszeni,przeciez w ZG PZD do dzisiaj siedza starzy ubecy i partyjniacy a teraz z PO i SLD