Rozmowa z ARSENEM NASLYANEM – zawodnikiem FightSports Stalowa Wola, wielokrotnym medalistą mistrzostw Polski w BJJ, MMA i ADCC
– Domyślasz się dlaczego poprosiłem cię o wywiad?
– Dlatego, że ostatnio zdobyłem mistrzostwo Polski w ADCC…?
– Też, ale również dlatego, że chcę mieć w swojej dziennikarskiej „kolekcji” rozmowę z drugim urodzonym w Stalowej Woli zawodnikiem, który walczył w… UFC.
– To mamy problem (śmiech), bo ja przecież nie walczyłem i pewnie nigdy nawet nie stanę w oktagonie największej na świecie organizacji mieszanych sztuk walk.
– Spokojnie. A wiesz, kto ze Stalowej Woli walczył w UFC?
– Krzysztof Soszyński. Ma na koncie blisko 40 walk.
– Tak jest. To Krzysztof „Polish Experiment” Soszyński i ma tych walk dokładnie 39, z czego 26 wygranych; 11 przez nokaut i 10 przez duszenie. Niezły bilans, co?
– Do pozazdroszczenia. No, ale w końcu w UFC walczą najlepsi na świecie. Ja jestem początkujący amator. Nie stoczyłem jeszcze żadnej walki zawodowej w Polsce i nie wiadomo, czy stoczę.
– „Polski Eksperyment” też nie od razu został mistrzem. Był po trzydziestce, jak zawalczył w UFC. Wszystko więc przed tobą.
– Nie myślę o tym. Nie wybiegam w ogóle w przyszłość. Żeby zaistnieć na polskim rynku mieszanych sztuk walki, to trzeba mieć ogromne umiejętności i pieniądze. Myślę, że dawniej było łatwiej, teraz konkurencja jest przeogromna. MMA przeżywa rozkwit. Rozwija się w zaskakująco szybkim tempie, jest mnóstwo świetnych zawodników, poziom trudności jest zupełnie inny niż jeszcze kilka lat temu i to nie jest takie wszystko proste, jak może się wydawać z boku.
– Nic nie jest w sporcie proste. Droga na szczyt jest długa i kręta, i dlatego tylko charakterni, najwytrwalsi, konsekwentnie dążący do celu, odnoszą sukcesy. Tobie charakteru podobno nie brakuje. Tak uważa twój trener, Paweł Kunysz oraz inni ludzie, którzy zajmują się brazylijskim jiu jitsu, a którzy oglądają twoje walki.
– Fajnie, że trener Paweł wyraża się o mnie tak pozytywnie, bo jego opinia jest dla mnie najważniejsza. To jemu zawdzięczam wszystko, co do tej pory osiągnąłem w sporcie i mam nadzieję, że jeszcze uda nam się wspólnie zrobić parę fajnych rzeczy.
– No, ja myślę! (śmiech). Wróćmy do początku twojej przygody z brazylijskim jiu jitsu. Od kiedy trenujesz i dlaczego ta akurat dyscyplina. Nie chciałeś zostać… piłkarzem?
– Ja tak naprawdę, to w ogóle nie interesuje się sportem (śmiech). Jak wyglądały moje początki? Kolega z bloku pochwalił się, że był na zajęciach z MMA w Kaito – a tak naprawdę był na treningu BJJ – i opowiadał, że było super, i że spodobało mu się, i jak ja pójdę to też mi się spodoba. To poszedłem i jestem do dzisiaj. Od którego roku? Nie pamiętam. Chyba od 2010.
– Miałeś jakąś dłuższą przerwę w treningach? Czy był taki moment, że znudziło ci się?
– Nie. Cały czas mnie to kręci, ale to też nie jest tak, że mam jakiegoś świra na tym punkcie. Lubię trenować, lubię walczyć. Weszło mi to w krew i cały czas sprawia ogromną radość
– I cały czas tylko brazylijskie jiu jitsu, czy też inne sztuki walki?
– Głównie BJJ, bo od początku byłem w Kaito u trenera Pawła Kunysza, ale bywało też, że trenowałem kick boxing z Jackiem Rakoczym – on pierwszy zaznajomił mnie z elementami walki w stójce – był także boks z trenerem Stali, Rafałem Toporowskim, a i z Bartłomiejem Brzozowskim też przez chwilę trenowałem.
– Na ostatnich mistrzostwach Polski ADCC byłeś dla swoich rywali nieosiągalny. Wszystkie walki zakończyłeś przed czasem. Nieczęsto chyba to się zdarza na tak prestiżowej imprezie.
– Raz jest łatwiej, raz trudniej. Tak się akurat złożyło w tym roku, że trzy walki wygrałem przez poddanie; dwie przez trójkąt rękami, a jedną przez duszenie zza pleców.
– Którego przeciwnika było najtrudniej zmusić do kapitulacji?
– Chyba finałowego, Brajana Kosiewicza z Koszalina. On postawił największy opór, ale udało w końcu mi się go zaskoczyć i przeprowadzić skuteczną akcję. To jednak, że teraz ja byłem górą o niczym tak naprawdę nie świadczy. Na następnych zawodach to ja mogę być w takiej samej sytuacji, jak ci, których teraz pokonałem. W sportach walki nie ma ludzi nie do pokonania.
– Może tak, ale śledzę twoją karierę sportową i wiem, ze rzadko kiedy schodziłeś z maty przegrany. Złoto mistrzostw Polski w ADCC zdobyłeś trzy razy z rzędu.
– W lutym przegrałem w Poznaniu na mistrzostwach Polski No Gi. W półfinale pokonał mnie Sebastian Mrożek z Bochni. Od początku nie układała mi się walka, a on z kolei przez cały czas konsekwentnie realizował swój plan, miał dobrą strategię i wygrał.
– Czym się różni tak naprawdę grappling od brazylijskiego jiu jitsu, od mieszanych sztuk walki (MMA)?
– W grapplingu liczą się obalenia i dominuje ten, który jest na górze. Chodzi o to, żeby utrzymywać się na nogach podczas obalania rywala, w przeciwieństwie do brazylijskiego jiu jitsu, czyli typowej walce w parterze. Natomiast mieszane sztuki walki to dyscyplina, w której można używać wielu technik z innych dyscyplin; z judo, ju jitsu, duszeń z brazylijskiego jiu-jitsu, ciosów bokserskich czy kopnięć np. z tajskiego boksu.
– Czy nie myślałeś nigdy o tym, żeby spróbować swoich sił w Combat Brazylijskim Jiu Jitsu, a więc w formule walki, w której poza chwytami dozwolone jest uderzanie otwartą dłonią?
– Oglądałem kilka takich walk, jednak nie przypadły mi specjalnie one do gustu.
– A czy tak w ogóle to śledzisz na bieżąco to, co się dzieje na świecie w sportach walki?
– Nie, bo mnie to tak bardzo nie interesuje. Do czego może mi się to przydać? Ja chyba ani jednej gali nie oglądałem (śmiech).
– Skoro nie oglądasz walk, to pewnie też nie wiesz, kto króluje w twojej dyscyplinie. Kto ma największe osiągnięcia, jednym słowem nie masz swojego guru, jeżeli chodzi o BJJ?
– To nie jest tak, że nie wiem co się dzieje na świecie, ale samo oglądanie walk nie rajcuje mnie. Niczego mnie to nie nauczy. Każdy z nas jest inny. Wolę być w 100 procentach sobą, ale owszem, są zawodnicy, którzy imponują mi swoją karierą. Najbardziej cenię Chabiba Nurmagomiedowa z Dagestanu, który w październiku 2020 roku zakończył karierę w MMA. To legenda UFC, mistrz w wadze lekkiej do 77 kg, niepokonany w 29 pojedynkach.
– A jaki jest twój bilans walk?
– Dokładnie nie powiem, bo nawet nie wiem, ile łącznie stoczyłem pojedynków. Na pewno grubo ponad 200. W MMA nie przegrałem żadnej walki. Mam jedenaście wygranych i zero porażek.
– Co jest twoją najmocniejszą stroną?
– Myślę, że siła. Słyszałem to wiele razy, że jak na kategorię wagową, w której walczę, to jestem ogólnie bardzo silny. No i chyba szybkość. Trener może coś więcej na ten temat powiedzieć.
– Jaka jest twoja ulubiona technika?
– Nie ma czegoś takiego, jak ulubiona technika, bo wszystko zależy od tego jak układa się walka, jaką taktykę przyjął rywal. Kiedyś najczęściej wygrywałem balachą, praktycznie wszystko, a ostatnio coraz częściej kończę gilotyną, duszeniem, tak zwaną trójką.
– To z innej beczki, jacy rywale sprawiają ci najwięcej trudności. Chodzi mi o ich styl walki.
– Nie lubię jak zaraz po starcie, usiądzie na tyłek i chce zakończyć walkę dźwignią na nogi. Nie daje się obejść, chce mnie zbunkrować i nie wykazuje żadnej aktywności. Wtedy próbuje wykorzystać swoją szybkość, ale kilka razy się wkopałem, udało się rywalowi wyciągnąć nogę. Na szczęście radzę sobie z tym coraz lepiej, dźwigniami, balachami na kolano.
– BJJ trenuje także i odnosi sukcesy na arenie ogólnopolskiej twoja siostra Emilia. To twoja sprawka, że poszła w ślady brata?
– Tak myślę. Ma dopiero 15 lat, ale jest bardzo silna. Chyba tę moc mamy w genach (śmiech). Na razie radzi sobie bardzo dobrze.
– Gadamy, gadamy, a ja wciąż nie wiem, kiedy zobaczymy Arsena w jakieś walce w oktagonie?
– Pewnie, że chciałbym spróbować, bo po to trenuję już tyle lat, ale to jest ciężki temat. Po pierwsze, nie mam takich umiejętności, żeby już teraz stanąć w klatce i bić się za pieniądze, a po drugie samo przygotowanie do takiej walki wygląda inaczej, niż w sporcie amatorskim. Nikt nie będzie z tobą pracowała za friko. Potrzeba osobnych treningów na każdej płaszczyźnie. Mój trener Paweł Kunysz jest świetnym fachowcem i na pewno nikt inny tylko on mógłby koordynować pracami innych trenerów, ale jak mówię, nikt nie będzie pracował za darmo.
– Jakie masz plany sportowe na pozostałe miesiące 2023 roku?
– Mistrzostwa Polski w BJJ są dopiero we wrześniu. Do tego czasu nie pozostaje mi nic innego jak trenować. Z tym akurat nie będzie problemu, bo trenowanie to moja największa pasja.