0.0 / 5
25 maja 2023

Arsen Naslyan: W sportach walki nie ma ludzi nie do pokonania

REKLAMA
avatar
Mariusz Biel

Dziennikarz sportowy


Rozmowa z ARSENEM NASLYANEM - zawodnikiem FightSports Stalowa Wola, wielokrotnym medalistą mistrzostw Polski w BJJ, MMA i ADCC
– Domyślasz się dlaczego poprosiłem cię o wywiad? – Dlatego, że ostatnio zdobyłem mistrzostwo Polski w ADCC…? – Też, ale również dlatego, że chcę mieć w swojej dziennikarskiej „kolekcji” rozmowę z drugim urodzonym w Stalowej Woli zawodnikiem, który walczył w… UFC. – To mamy problem (śmiech), bo ja przecież nie walczyłem i pewnie nigdy nawet nie stanę w oktagonie największej na świecie organizacji mieszanych sztuk walk. – Spokojnie. A wiesz, kto ze Stalowej Woli walczył w UFC? – Krzysztof Soszyński. Ma na koncie blisko 40 walk. – Tak jest. To Krzysztof „Polish Experiment” Soszyński i ma tych walk dokładnie 39, z czego 26 wygranych; 11 przez nokaut i 10 przez duszenie. Niezły bilans, co? – Do pozazdroszczenia. No, ale w końcu w UFC walczą najlepsi na świecie. Ja jestem początkujący amator. Nie stoczyłem jeszcze żadnej walki zawodowej w Polsce i nie wiadomo, czy stoczę. – „Polski Eksperyment” też nie od razu został mistrzem. Był po trzydziestce, jak zawalczył w UFC. Wszystko więc przed tobą. – Nie myślę o tym. Nie wybiegam w ogóle w przyszłość. Żeby zaistnieć na polskim rynku mieszanych sztuk walki, to trzeba mieć ogromne umiejętności i pieniądze. Myślę, że dawniej było łatwiej, teraz konkurencja jest przeogromna. MMA przeżywa rozkwit. Rozwija się w zaskakująco szybkim tempie, jest mnóstwo świetnych zawodników, poziom trudności jest zupełnie inny niż jeszcze kilka lat temu i to nie jest takie wszystko proste, jak może się wydawać z boku. – Nic nie jest w sporcie proste. Droga na szczyt jest długa i kręta, i dlatego tylko charakterni, najwytrwalsi, konsekwentnie dążący do celu, odnoszą sukcesy. Tobie charakteru podobno nie brakuje. Tak uważa twój trener, Paweł Kunysz oraz inni ludzie, którzy zajmują się brazylijskim jiu jitsu, a którzy oglądają twoje walki. – Fajnie, że trener Paweł wyraża się o mnie tak pozytywnie, bo jego opinia jest dla mnie najważniejsza. To jemu zawdzięczam wszystko, co do tej pory osiągnąłem w sporcie i mam nadzieję, że jeszcze uda nam się wspólnie zrobić parę fajnych rzeczy. – No, ja myślę! (śmiech). Wróćmy do początku twojej przygody z brazylijskim jiu jitsu. Od kiedy trenujesz i dlaczego ta akurat dyscyplina. Nie chciałeś zostać… piłkarzem? – Ja tak naprawdę, to w ogóle nie interesuje się sportem (śmiech). Jak wyglądały moje początki? Kolega z bloku pochwalił się, że był na zajęciach z MMA w Kaito - a tak naprawdę był na treningu BJJ - i opowiadał, że było super, i że spodobało mu się, i jak ja pójdę to też mi się spodoba. To poszedłem i jestem do dzisiaj. Od którego roku? Nie pamiętam. Chyba od 2010. – Miałeś jakąś dłuższą przerwę w treningach? Czy był taki moment, że znudziło ci się? – Nie. Cały czas mnie to kręci, ale to też nie jest tak, że mam jakiegoś świra na tym punkcie. Lubię trenować, lubię walczyć. Weszło mi to w krew i cały czas sprawia ogromną radość – I cały czas tylko brazylijskie jiu jitsu, czy też inne sztuki walki? – Głównie BJJ, bo od początku byłem w Kaito u trenera Pawła Kunysza, ale bywało też, że trenowałem kick boxing z Jackiem Rakoczym - on pierwszy zaznajomił mnie z elementami walki w stójce - był także boks z trenerem Stali, Rafałem Toporowskim, a i z Bartłomiejem Brzozowskim też przez chwilę trenowałem. – Na ostatnich mistrzostwach Polski ADCC byłeś dla swoich rywali nieosiągalny. Wszystkie walki zakończyłeś przed czasem. Nieczęsto chyba to się zdarza na tak prestiżowej imprezie. – Raz jest łatwiej, raz trudniej. Tak się akurat złożyło w tym roku, że trzy walki wygrałem przez poddanie; dwie przez trójkąt rękami, a jedną przez duszenie zza pleców. – Którego przeciwnika było najtrudniej zmusić do kapitulacji? – Chyba finałowego, Brajana Kosiewicza z Koszalina. On postawił największy opór, ale udało w końcu mi się go zaskoczyć i przeprowadzić skuteczną akcję. To jednak, że teraz ja byłem górą o niczym tak naprawdę nie świadczy. Na następnych zawodach to ja mogę być w takiej samej sytuacji, jak ci, których teraz pokonałem. W sportach walki nie ma ludzi nie do pokonania. – Może tak, ale śledzę twoją karierę sportową i wiem, ze rzadko kiedy schodziłeś z maty przegrany. Złoto mistrzostw Polski w ADCC zdobyłeś trzy razy z rzędu. – W lutym przegrałem w Poznaniu na mistrzostwach Polski No Gi. W półfinale pokonał mnie Sebastian Mrożek z Bochni. Od początku nie układała mi się walka, a on z kolei przez cały czas konsekwentnie realizował swój plan, miał dobrą strategię i wygrał. – Czym się różni tak naprawdę grappling od brazylijskiego jiu jitsu, od mieszanych sztuk walki (MMA)? – W grapplingu liczą się obalenia i dominuje ten, który jest na górze. Chodzi o to, żeby utrzymywać się na nogach podczas obalania rywala, w przeciwieństwie do brazylijskiego jiu jitsu, czyli typowej walce w parterze. Natomiast mieszane sztuki walki to dyscyplina, w której można używać wielu technik z innych dyscyplin; z judo, ju jitsu, duszeń z brazylijskiego jiu-jitsu, ciosów bokserskich czy kopnięć np. z tajskiego boksu. – Czy nie myślałeś nigdy o tym, żeby spróbować swoich sił w Combat Brazylijskim Jiu Jitsu, a więc w formule walki, w której poza chwytami dozwolone jest uderzanie otwartą dłonią? – Oglądałem kilka takich walk, jednak nie przypadły mi specjalnie one do gustu. – A czy tak w ogóle to śledzisz na bieżąco to, co się dzieje na świecie w sportach walki? – Nie, bo mnie to tak bardzo nie interesuje. Do czego może mi się to przydać? Ja chyba ani jednej gali nie oglądałem (śmiech). – Skoro nie oglądasz walk, to pewnie też nie wiesz, kto króluje w twojej dyscyplinie. Kto ma największe osiągnięcia, jednym słowem nie masz swojego guru, jeżeli chodzi o BJJ? – To nie jest tak, że nie wiem co się dzieje na świecie, ale samo oglądanie walk nie rajcuje mnie. Niczego mnie to nie nauczy. Każdy z nas jest inny. Wolę być w 100 procentach sobą, ale owszem, są zawodnicy, którzy imponują mi swoją karierą. Najbardziej cenię Chabiba Nurmagomiedowa z Dagestanu, który w październiku 2020 roku zakończył karierę w MMA. To legenda UFC, mistrz w wadze lekkiej do 77 kg, niepokonany w 29 pojedynkach. – A jaki jest twój bilans walk? – Dokładnie nie powiem, bo nawet nie wiem, ile łącznie stoczyłem pojedynków. Na pewno grubo ponad 200. W MMA nie przegrałem żadnej walki. Mam jedenaście wygranych i zero porażek. – Co jest twoją najmocniejszą stroną? – Myślę, że siła. Słyszałem to wiele razy, że jak na kategorię wagową, w której walczę, to jestem ogólnie bardzo silny. No i chyba szybkość. Trener może coś więcej na ten temat powiedzieć. – Jaka jest twoja ulubiona technika? – Nie ma czegoś takiego, jak ulubiona technika, bo wszystko zależy od tego jak układa się walka, jaką taktykę przyjął rywal. Kiedyś najczęściej wygrywałem balachą, praktycznie wszystko, a ostatnio coraz częściej kończę gilotyną, duszeniem, tak zwaną trójką. – To z innej beczki, jacy rywale sprawiają ci najwięcej trudności. Chodzi mi o ich styl walki. – Nie lubię jak zaraz po starcie, usiądzie na tyłek i chce zakończyć walkę dźwignią na nogi. Nie daje się obejść, chce mnie zbunkrować i nie wykazuje żadnej aktywności. Wtedy próbuje wykorzystać swoją szybkość, ale kilka razy się wkopałem, udało się rywalowi wyciągnąć nogę. Na szczęście radzę sobie z tym coraz lepiej, dźwigniami, balachami na kolano. – BJJ trenuje także i odnosi sukcesy na arenie ogólnopolskiej twoja siostra Emilia. To twoja sprawka, że poszła w ślady brata? – Tak myślę. Ma dopiero 15 lat, ale jest bardzo silna. Chyba tę moc mamy w genach (śmiech). Na razie radzi sobie bardzo dobrze. – Gadamy, gadamy, a ja wciąż nie wiem, kiedy zobaczymy Arsena w jakieś walce w oktagonie? – Pewnie, że chciałbym spróbować, bo po to trenuję już tyle lat, ale to jest ciężki temat. Po pierwsze, nie mam takich umiejętności, żeby już teraz stanąć w klatce i bić się za pieniądze, a po drugie samo przygotowanie do takiej walki wygląda inaczej, niż w sporcie amatorskim. Nikt nie będzie z tobą pracowała za friko. Potrzeba osobnych treningów na każdej płaszczyźnie. Mój trener Paweł Kunysz jest świetnym fachowcem i na pewno nikt inny tylko on mógłby koordynować pracami innych trenerów, ale jak mówię, nikt nie będzie pracował za darmo. – Jakie masz plany sportowe na pozostałe miesiące 2023 roku? – Mistrzostwa Polski w BJJ są dopiero we wrześniu. Do tego czasu nie pozostaje mi nic innego jak trenować. Z tym akurat nie będzie problemu, bo trenowanie to moja największa pasja.
Oceń artykuł: 
Aktualna ocena:  0.0
avatar
Mariusz Biel

Dziennikarz sportowy


Udostępnij artykuł:

Oceń artykuł: 
Aktualna ocena:  0.0

Komentarze

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Wpisz nazwę użytkownika
Wpisz treść wiadomości
REKLAMA
logo logo

Sztafeta w nowej odsłonie – szybkie newsy, lokalne historie i wszystko, czym żyje Stalowa. Zawsze na bieżąco, zawsze po sąsiedzku.

Mieięcznik Sztafeta

Dołącz do stałych czytelników

Kliknij i dowiedz się jak możesz zamówić stałą prenumeratę naszej gazety!

Zamów prenumeratę

Wydawnictwo Sztafeta Sp. z o.o.

Al. Jana Pawła II 25A/1010
37-450 Stalowa Wola

15 810 94 00 (Redakcja)

redakcja@sztafeta.pl

Twój koszyk

{{ formatPrice(item.price) }} zł
Suma: {{cart.total}} {{cart.currency=='PLN'?'zł':''}}
Realizuj zamówienie
Nie masz żadnych produktów w koszyku. Przejdź do sklepu