Współcześnie najwyżsi przedstawiciele polskich władz odwiedzali i odwiedzają Stalową Wolą głównie rzecz jasna – Hutę. Było kilku premierów, był prezydent Wałęsa, prezydent Duda, ale w czasach PRL wizyty najważniejszych osób państwa zdarzały się bardzo rzadko. W latach PRL wizyty największych tuzów ówczesnej władzy były wielkim wyróżnieniem. Jedynym I sekretarzem Komitetu Centralnego PZPR, który gościł w Stalowej Woli, był Edward Gierek.
Przed wizytą
Parę zdań wstępu. Otóż Edward Gierek wypłynął po fali krwawych wydarzeń w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu. Uchodził za liberalnego, otwartego na świat w przeciwieństwie do Gomułki zachowawczego, twardogłowego komunisty. Za Gomułki strzelała do robotników partia mieniąca się robotniczą – PZPR. Gierek cieszył się poparciem, prawie cała Polska liczyła na niego i na radykalne zmiany społeczne i gospodarcze. I obiecywała „Pomożemy!”
Na początku lat 70. zeszłego wieku Huta Stalowa Wola skorzystała z wprowadzanego liberalnego kursu w gospodarce, który m.in. objawiał się m.in. nawiązywaniem stosunków z zachodnią gospodarką, przejmowaniu nowoczesnych technologii z zachodniej Europy i USA, zakupem zachodnich licencji. Huta Stalowa Wola z początkiem lat 70. zakupiła od Anglików licencję na samojezdne i samochodowe żurawie, a parę lat później podobne kontrakty podpisano z amerykańską firmą Clark Equipment Co. na produkcję mostów napędowych i we wrześniu 1972 z International Harvester Co. na wytwarzanie ciągników gąsienicowych. W owym czasie wartość kontraktu z amerykańskim Harvesterem była wyższa niż okrzyczana umowa z włoskim Fiatem na produkcję samochodów osobowych.
Dyrektor Huty Stalowa Wola Zdzisław Malicki według swoich planów chciał rozbudować Hutę, zwiększyć znacznie i unowocześnić jej produkcję, ale potrzebował wsparcia najwyższych władz, które mogłyby przyznać potrzebne kredyty na rozwój bazy wytwórczej. Huta mogła wytwarzać więcej wyrobów, znacznie nowocześniejszych, ale potrzebowała nowych hal, nowych maszyn i urządzeń, nowych technologii. Zmiany te następowały, ale apetyty Malickiego były znacznie większe. W 1972 roku Huta Stalowa Wola stała się kombinatem, wchłonęła oprócz swoich filii w Janowie Lubelskim, Leżajsku, Zaklikowie i Strzyżowie i paru innych zakładów funkcjonujących w ramach HSW, dwa zakłady posiadające wcale duże tradycje: Fabrykę Urządzeń Transportowych w Suchedniowie i Fabrykę Maszyn w Radomsku. Trzeba dodać, że suchedniowski zakład bardzo się oburzał na podporządkowanie „Stalowej Woli”. Kombinat miał pomóc w uruchomieniu produkcji licencyjnej, za jego powstaniem miały pójść znaczące inwestycje, bo w programie wytwórczym były nie tylko dźwigi, mosty napędowe, ciągniki gąsienicowe, skrzynie przekładniowe ale także sprężarki, betonomieszarki, wózki akumulatorowe, prasy, wały Cardana no i oczywiście stal i jej półfabrykaty. Oczekiwano w stalowowolskiej Hucie na znacznie, znacznie więcej od dobrze rysującej się przyszłości. Z wizytą Gierka w Stalowej Woli wiązał duże nadzieje dyrektor Malicki, ale o nich głośno nie mówiono.
Edward Gierek w Hucie
11 stycznia 1973 roku nie był mroźnym dniem. Tego dnia o dziesiątej rano przed bramą Huty stanęły reprezentacyjne rządowe auta. Przyjechał Edward Gierek I sekretarz KC PZPR, wtedy najważniejsza osoba w PRL. Jerzy Gawrysiak ówczesny I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Rzeszowie przedstawiał najważniejsze osoby w ówczesnej stalowowolskiej hierarchii władzy: sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR Kazimierza Jaszczura, potem sekretarza Komitetu Zakładowego PZPR Huty Władysława Bobka, a dopiero później dyrektora naczelnego Huty Zdzisława Malickiego i wreszcie przedstawicieli związków zawodowych Leszka Strycharskiego, Rady Robotniczej Bogusława Chmielewskiego i Związku Młodzieży Socjalistycznej Adama Kuziorę. Potem młoda dziewczyna z ZMS w białej bluzce i czerwonym krawacie obdarowała gościa czerwonymi goździkami. Gierek idąc po schodach w dyrekcji naczelnej wspominał, że w Hucie był w pięćdziesiątym piątym roku. Zapamiętał także drogę do Komitetu Zakładowego PZPR. Nie obyło się bez wizyty w KZ, bo formalnie gospodarzem był ówczesny sekretarz KZ Władysław Bobek, jako że oficjalnie Gierek był gościem organizacji PZPR Huty. Najważniejszym punktem wizyty był jednak zakład. Gierek z całym tak zwanym kolektywem zakładowym, sekretarzami partii z miasta i województwa pod czujnym okiem oficerów Biura Ochrony Rządu zwiedzał Hutę. W gazecie zakładowej opisano dokładnie wizytę w wydziałach produkcyjnych: Pierwszym wydziałem, który zwiedził Edward Gierek był właśnie powstały przed kilkoma latami M-15. W bramie wydziału dostojnego gościa wita sekretarz OOP Eugeniusz Bembenek i kierownik Mirosław Dworak. Następują pierwsze kontakty, pozdrowienia, wymiana uścisków ręki z ludźmi z warsztatu. Z dużym zainteresowaniem E. Gierek wysłuchuje wyjaśnień na temat produkcji wydziału, pracy nowoczesnych maszyn do obróbki kół zębatych. Dłużej zatrzymuje się przy szlifierce, którą obsługuje czołowy szlifierz M-15 Stanisław Buczyński. Obaj rozmawiają. Stanisław Buczyński wyjaśnia krótko pracę swojej wysokowydajnej maszyny, demonstruje obrobione detale… Podobnie wyglądała wizyta w innych wydziałach. Na zakończenie zwiedzania Zakładu Mechanicznego, przy największej wówczas hali montażowej M-16 Huta zaprezentowała swoje wyroby zgarniarkę, ładowarki, spycharkę, żurawie, wózki platformowe i widłowe. A potem gościa poprowadzono do ziejącej ogniem stalowni. Malicki zachwalał, że jest to najlepiej pracujący wydział w Hucie. Gierek wdał się w rozmowę z wytapiaczami pytając o zarobki, zaopatrzenie w sklepach. Trzeba powiedzieć, że wtedy sklepy były pełne towarów, w tym importowanych z Zachodu. w sklepach niczego jeszcze nie brakowało.
Na spotkaniu z tak zwanym aktywem w sali konferencyjnej gmachu dyrekcji E. Gierek powiedział: Stawiamy na nowoczesność. By kraj nasz mógł być nowoczesny, trzeba wygrać wyścig z czasem.
Dlaczego Stalowa Wola?
Takie pytanie zadawano sobie w ówczesnym województwie rzeszowskim, do którego należała Stalowa Wola. Dyrektor Huty Zdzisław Malicki niewątpliwie czynił starania, aby z „gospodarską wizytą” do Huty przybył Gierek. Akurat zakład ten realizował, jak mało który w Polsce na tak dużą skalę, politykę unowocześnienia produkcji, wchodzenia we współpracę techniczną z zagranicą, rozwijania eksportu, właściwego wykorzystywania zagranicznych licencji. To mieściło się w planach gospodarczych preferowanych przez ekipę Gierka. A Malickiemu zależało na wizycie, bo chciał pokazać Hutę jako zakład wielkich możliwości, które można jeszcze zwiększyć a przez to samo rozwijać eksport, na którym ówczesnym władzom bardzo zależało. I chciał Gierkowi unaocznić, że Huta może jeszcze więcej dokonać, jeszcze więcej sprzedawać. Jednak aby realizować te zamierzenia potrzebne są inwestycje a więc znaczące inwestycyjne kredyty. O tym mówiono w wąskim gronie, wtedy też Malicki obiecał Gierkowi przekazanie budowniczym drogi szybkiego ruchu Śląsk- Warszawa, powszechnie zwanej gierkówką, dwie równiarki.
Po spotkaniu z tak zwanym aktywem, które odbyło się w sali konferencyjnej dyrekcji naczelnej Huty, Gierek z Malickim i jego nielicznymi i wybranymi gośćmi udał się do swego gabinetu. Tu odbyła się rozmowa, o której nie mówiono i nie pisano. Dotyczyła, dla Malickiego, wyjątkowo ważnej sprawy- produkcji wojskowej. Malicki zawsze uważał. że produkcja wojskowa oznacza wyższą technikę i technologię, wysoką jakość i wysoką dyscyplinę w technologii i wykonawczą wśród pracowników. I do jej pozyskania czynił wielkie starania. Wypada cofnąć się o parę lat.
Gomułka powiedział „stop”
W latach 60. zeszłego wieku w stalowowolskiej Hucie zamierała produkcja wojskowa, do której od przedwojenny był przystosowany zakład. Nowy dyrektor Huty Zdzisława Malicki, który dyrekturę przejął w połowie lat 60. szukał przyszłościowej drogi wytwórczej, na której musiała znaleźć się również produkcja wojskowa. Sytuacja miała zmienić się w końcu lat 60. Otóż w 1967 roku rozpoczęto nową inwestycję w Hucie: budowę tzw. zakładu produkcji jednostkowej, wtedy największej hali w zakładzie mechanicznym Huty później określanej jako wydział M-16.. W niej miał się odbywać montaż transportera bojowego ukrytego pod symbolem TB-40. Był to wwóz opancerzony poruszający się na gąsienicach, miał zamontowaną armatę kalibru 73 mm i wyrzutnię pocisków kierowanych.. Prace nad uruchomieniem jego produkcji toczyły się w intensywnym tempie, bardzo często w godzinach nadliczbowych, przyjęto kilkudziesięciu konstruktorów do prac adaptacyjnych. Hucie zależało na jak najszybszym uruchomieniu produkcji. Konstruktorzy opracowali pełną dokumentację, sporządzono również dokumentację technologiczną, wykonano wiele narzędzi i oprzyrządowania, dla prowadzenia produkcji wozu bojowego stanęła największa hala w całym zakładzie mechanicznym Huty, ale na wiosnę 1969 r. ostatecznie sprawa upadła. Ówczesny I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka wizytując w poprzednim roku zakłady optyczne w Warszawie natknął się na prace przy celownikach dla stalowowolskiego wozu bojowego i zaczął dociekać czy Polskę stać na tę produkcję. Nie mając prawdziwych danych o kosztach produkcji, w ministerstwie poprawiono stalowowolski kosztorys wyraźnie zawyżając planowany koszt wytwarzania, Gomułka przerażony wysokością kosztów uruchomienia i produkcji wozu nakazał przerwać prace. Z produkcji tego wozu zrezygnowano, a potem, jak się okazało, przejęły ją zakłady w czechosłowackim Martinie i na tym bardzo dobrze wyszły. Przekazanie produkcji tego wozu było, niejako ze strony sowieckiej próbą uspokojenia sytuacji politycznej związanej z ingerencją zbrojną Związku Sowieckiego i jego satelitów w Czechosłowacji w sierpniu 1968 r.
Niewątpliwie na Gierku Huta wywarła dobre wrażenie, co potwierdzał w czasie spotkania z tak zwanym aktywem „Stalowej Woli”. Prawdę powiedziawszy, o czym informowano Gierka, Huta nie tylko pozyskała licencje na żurawie, betoniarki i ciągniki gąsienicowe, ale potrafiła je w niedalekiej przyszłości rozwinąć pod względem technicznym. I to również Malicki obiecywał Gierkowi.
Pokłosie wizyty
Malicki niewątpliwie wykorzystał wizytę Gierka do wprowadzenie na nowo na szeroką skale produkcji wojskowej do stalowowolskiej Huty. Po pobycie Gierka w Stalowej Woli Ministerstwo Obrony Narodowej zadecydowało o usytuowaniu transporterów opancerzonych na gąsienicach znanych pod skrótem MTLB. Była to konstrukcja radziecka i do Związku Radzieckiego miały być sprzedawane te wozy bojowe. W 1976 roku w hali M-9, w ciasnocie, powstały pierwsze pojazdy. W następnych latach Huta montowała co najmniej 60 wozów miesięcznie. Potem, w końcu lat 70. ich produkcję przeniesiono do specjalnie wzniesionego nowoczesnego obiektu Z-5.
Trzeba dodać, że wizyta E. Gierka w pewnej mierze zaowocowała upieczeniem pieczeni dla Huty i w ogóle Stalowej Woli. Huta otrzymała większe kredyty; już w 1973 roku nakłady na inwestycje w Hucie wzrosły o jedną czwartą, a potem stale znacznie się zwiększały. Korzystała na tym również Stalowa Wola. Otóż w ciągu lat 1974-76 w mieście wybudowano 2300 mieszkań, a rekordowy wynik z 1976 roku 856 mieszkań nigdy potem nie został pobity. Stalowa Wola i Huta były jednym wielkim placem budowy. Trzeba dodać, że dzięki Hucie wyraźnie lepiej było traktowane miasto jako sypialnia dla „dzielnej załogi”. Stalowa Wola choć była mniejszym miastem od Przemyśla otrzymywała dwa razy więcej pieniędzy na gospodarkę komunalną. Po wizycie Gierka wybudowano największą wówczas halę o powierzchni czterech hektarów- zakład skrzyń przekładniowych, Huta otrzymała jako jedna z trzech firm w Polsce najlepszy wtedy komputer IBM 145/370, w Stalowej Woli przerzucono przez San most, w mieście oprócz bloków mieszkalnych stawiano obiekty użyteczności publicznej: żłobki, przedszkola, przychodnie zdrowia. Rozbudowa miasta nabierała rozmachu. I Huta również. Z początkiem stycznia 1973 roku w Hucie pracowało 18,5 tys. ludzi, a na koniec tego roku prawie dwa tysiące więcej.
Dziś można deliberować, czy wizyta Gierka w jakimś stopniu przyczyniła się do stalowowolskiego rozmachu, czy też jest to przede wszystkim zasługa mądrej i dalekowzrocznej polityki najlepszego w dziejach Huty menedżera – Zdzisława Malickiego? Z pewnością Malicki umiał wykorzystać „gospodarską wizytę” Gierka w Hucie Stalowa Wola.
Dionizy Garbacz
A towarzysz redaktor jako ówczesny członek PZPR i redaktor Socjalistycznego Tempa może opisze kiedyś nam o swoich korzyściach z tamtych czasów. Chętnie poczytamy o libacjach z dygnitarzami, talonach na samochody i różnych innych nagrodach i przywilejach.
Twój komentarz to dno. Bardzo ciekawy artykuł. W ogóle cały dział historyczny świetny.