Mieszkańcy sołectwa Kołodzieje w gminie Bojanów w powiecie stalowowolskim nie chcą, by na terenie ich wsi powstała farma fotowoltaiczna. Skierowali w tej sprawie petycję do przewodniczącego rady gminy, a 28 marca starli się z wójtem gminy Sławomirem Serafinem. W tle tego protestu jest też rozwój Strategicznego Parku Inwestycyjnego w Stalowej Woli, który m.in. ma korzystać z zielonej energii wytwarzanej przez tą farmę.
Nie oddamy!!! ziemi dla wójta paneli; Gdy panele szklane postawią to ptaki śpiewać przestaną!!! Chcemy zieleni nie szklanych paneli!!! – z transparentami o takiej treści grupa mieszkańców sołectwa Kołodzieje przyszła 28 marca na wspólne posiedzenie komisji finansów i rozwoju gminy Bojanów oraz komisji spraw społecznych.
Posiedzenie było burzliwe, wójt i mieszkańcy sołectwa przerywali sobie nawzajem, padały obustronne zarzuty o kłamstwa, a wójta Serafina nazwano nawet Janosikiem na opak, bo ma zabierać biednym, a dawać bogatym. Wójt wyliczał z kolei, jakie korzyści finansowe uzyska rokrocznie gmina z dzierżawy i podatków od potencjalnego inwestora, choć przyznał też, że inwestycja ta będzie w jakiś sposób uciążliwa dla okolicznych mieszkańców. Ale, jego zdaniem, warto sięgnąć po wymierne finansowe korzyści, jakie daje, bo to szansa na rozwój gminy.
Bojanów i Stalowa Wola
Sprawa dotyczy lokalizacji farmy fotowoltaicznej o mocy 70 megawatów, jaką na terenie gminy Bojanów chce zbudować PGE Energia Odnawialna SA. Farma ta ma z kolei zasilać zakłady w Strategicznym Parku Inwestycyjnym w Stalowej Woli. Jej prezydent, Lucjusz Nadbereżny, został zresztą zaproszony na to posiedzenie połączonych komisji, ale nie mógł przybyć.
W sołectwie Kołodzieje, pod farmę miałoby pójść ok. 47 ha gminnych działek i prawie drugie tyle prywatnych. I właśnie z prywatnymi właścicielami 16 marca spotkali się w Maziarni przedstawiciele PGR Energia Odnawialna, ale w spotkaniu uczestniczyli też licznie mieszkańcy Kołodziejów. Wcześniej, 24 stycznia, na posiedzeniu komisji finansów i rozwoju, sprawa budowy farmy fotowoltaicznej po raz pierwszy stanęła publicznie.
Kto decyduje o gminnych gruntach w sołectwie
28 marca przypomniała o tym Monika Iwaszczuk, przewodnicząca komisji finansów i rozwoju. Przywołała też jeden z paragrafów statutu każdego sołectwa gminy Bojanów: Do wyłącznej właściwości zebrania wiejskiego należy decydowanie o prawach własności, użytkowania i innych prawach rzeczowych i majątkowych, dotyczących mienia gminnego znajdującego się na terenie sołectwa, przekazanego sołectwu w zarząd.
– Generalnie więc, jak mówi statut każdego sołectwa, jednakowy dla wszystkich, zanim się cokolwiek zacznie robić na działkach gminnych położonych w danym sołectwie, musi być wyrażona opinia i zgoda jego mieszkańców – podkreśliła radna Iwaszczuk.
Replikował jej wójt Serafin: – Proszę trzymać się litery prawa. Mamy uchwałę rady gminy z 2007 roku, określającą zasady gospodarowania mieniem gminnym. One są jasne i czytelne – decyzja w tej sprawie należy do rady gminy. Wójt zwrócił też uwagę, że wszystkie wspomniane działki w sołectwie Kołodzieje są własnością gminy i nikomu nie zostały przekazane w zarząd.
Radna Iwaszczuk odpowiedziała z kolei, iż prawem zwyczajowym było od lat, „że zanim się cokolwiek zacznie robić na działkach gminnych położonych w danym sołectwie, musi być wyrażona opinia i zgoda jego mieszkańców”.
Oszpeci sołectwo nas na blisko 30 lat?
Odczytano też petycję podpisaną przez 100 mieszkańców sołectwa Kołodzieje (wszystkich jest ok. 200), skierowaną do przewodniczącego Rady Gminy Emila Bielenia oraz Wojciecha Żaka, szefa komisji skarg wniosków i petycji.
Mieszkańcy wyrażają w niej zdecydowany protest przeciwko wydzierżawieniu gminnych działek na terenie sołectwa Kołodzieje pod budowę farmy fotowoltaicznej. Argumentują, że narusza to wypracowane przez lata zasady gospodarowania nieruchomościami gminnymi w obrębie poszczególnych sołectw; że budowa farmy naruszy ład przestrzenny i środowisko naturalne; że wiąże się z koniecznością budowy nowych sieci przesyłowych, co trwale zmieni otoczenie; spowoduje znaczący spadek wartości nieruchomości w Kołodziejach i zahamuje rozwój tej miejscowości; że wreszcie będzie miała negatywny wpływ na zdrowie i życie tutejszych mieszkańców (hałas, wibracja, promieniowanie elektromagnetyczne).
– Farma będzie szpeciła nasz krajobraz przez okres prawie 30 lat, bo taka jest żywotność paneli. Przez długie lata zamiast piękna przyrody i krajobrazu, naszą wizytówką będą ogromne szklano-blaszane powierzchnie – czytamy w petycji.
Zabierający głos mieszkańcy wyliczali kolejne negatywy: odcięcie pastwisk od rzeki, zablokowanie dojazdów do ich pól, degradacja całego środowiska, rolnictwa, pasiek – Nie po to się wyprowadzał, że Stalowej Woli, żeby oglądać tego typu konstrukcje – taki argument swojego sąsiada przywołał jeden z mieszkańców sołectwa Kołodzieje.
– Kołodzieje to piękna, malownicza miejscowość. To wszystko zostanie nam odebrane, zostaniemy otoczeni morzem paneli – ubolewał inny.
Jedna z mieszkanek pytała natomiast, jak to jest, że gdy chciała coś dobudować na swojej działce, to wójt powiedział jej, że wymaga to zgody organów sołectwa, a tak wielka inwestycja jak farma to już nie wymaga.
Wyrażano też obawy o wielki koszt przyszłej utylizacji farmy (jeśli zostanie zbudowana), że PGE może się wcześniej wycofać z tego biznesu, a sołectwo pozostanie z „wielkim problemem”. Podważano też argument o wpływie wielkich pieniędzy do budżetu gminy z tytułu dzierżawy działek i podatków płaconych przez PGE, argumentując m.in., że i bez farmy budżet jakoś sobie radzi. A wójtowi radzono, by szukał pieniędzy gdzie indziej: instalując w gminie panele słoneczne na budynkach użyteczności publicznej czy aplikując do Funduszu Dróg Samorządowych.
Oklaski dla przewodniczącego
Gdy zaś jeden z mieszkańców porównał wójta Serafina do Janosika na opak, że zabiera biednym, a daje bogatym, to zebrał oklaski, a za chwilę mieszkańcy zaczęli skandować: – Precz z farmą!
Oklaski usłyszał też Emil Bieleń, przewodniczący Rady Gminy Bojanów, który wcześniej, 24 stycznia, wypowiedział się pozytywnie o pomyśle budowy farmy. Teraz tłumaczył jednak, że była to jego ogólna opinia wyrażona pod kątem spodziewanych korzyści dla budżetu gminy. Jego zdaniem, zabrakło w tej sprawie konsultacji z zainteresowanymi mieszkańcami, że najpierw powinna być ich opinia, potem opinia prawna i na końcu decyzja rady gminy. – Widać, że mieszkańcy nie są zainteresowani, czemu tu dali wyraz. Myślę, że rada weźmie to pod uwagę i odstąpi od tej inwestycji – powiedział Emil Bieleń.
Proponuję wam czystą zieloną energię
Argumenty przeciwników budowy farmy fotowoltaicznej odpierał wójt Sławomir Serafin, długo i wielowątkowo.
Przypomniał, że sprawa ta jest w bardzo wczesnej fazie koncepcyjnej i wymaga licznych działań, spotkań, uzgodnień, itp., zanim przyjmie formę ostateczną, będącą podstawą do uruchomienia przewidzianych prawem procedur administracyjnych. A wszystko to może zająć, w jego ocenie, przynajmniej dwa lata.
Od razu się też zastrzegł, że jeśli gmina nie zgromadzi wcześniej 80 hektarów działek pod tę inwestycję, co pozwoliłoby na budowę farmy o mocy 70 megawatów, to sprawa będzie bezprzedmiotowa, gdyż na mniejszej powierzchni taka inwestycja jest nieopłacalna.
Wójt tłumaczył też, że nie będzie żadnych nowych napowietrznych linii przesyłowych, gdyż kabel łączący farmę ze strefą w Stalowej Woli będzie biegł pod ziemią. Że teren pastwiska w Kołodziejach z racji tego, że jest częściowo zalewowy i leży w obszarze Natura 2000, nie może być wykorzystana na działalność usługową, produkcyjną, mieszkaniową.
– Nie proponuję wam działalności uciążliwej typu: spalarnia, wiatraki, biogazownia, zakładu przemysłowego, ale inwestycję w proces czystej zielonej energii. Proces, który nie generuje hałasu, wibracji, promieniowania elektromagnetycznego, odpadów niebezpiecznych, setek tirów zapewniających dostawy logistyczne, ale cichą zieloną technologię. Nie powstaną blokowiska, kominy i hektary wybetonowanej powierzchni. Dalej będzie zielono. Dwa, może trzy razy do roku słychać będzie jedynie warkot ciągników, kosiarek i podkaszarek. I to aż tyle, a może tylko tyle… – mówił wójt Serafin.
Przedstawił też wyliczenia, z których wynika, że po wybudowaniu farmy fotowoltaicznej do budżetu gminy trafi blisko 1,5, mln zł rocznie, a to w tak trudnych dla samorządu czasach, byłoby bardzo znaczącym wsparciem. Tu podał, że obecne wpływy z podatków lokalnych od osób fizycznych i prawnych razem wziętych wynoszą nieco ponad 1,6 mln zł rocznie. Gmina miałaby więc prawie drugie tyle, i to na blisko 30 lat do przodu.
Sama zaś farma fotowoltaiczna mogłaby być zachętą dla innych inwestorów – tu podał przykład gminy Grębów, gdzie powstaje taka instalacja o mocy 253 megawatów. W związku z tym do gminy zgłosiła się sieć handlowa Biedronka, która chce tu ulokować swe centrum logistyczne o powierzchni 15 tys. metrów kwadratowych.
– Jak będziecie w dalszym ciągu tak sceptycznie nastawieni do inwestycji, do nowoczesnych technologii, do rozwoju przedsiębiorczości, to uwierzcie mi, że niebawem, to nawet „pies z kulawą nogą” tu nie zaglądnie – stwierdził wójt Serafin.
Wójt farmy nie odpuści
Jego zdaniem, działania protestujących mieszkańców sołectwa Kołodzieje wpływają też negatywnie na wizerunek gminy jako przyjaznej inwestorom.
– Wczytując się w waszą petycję odnoszę wrażenie, że nie ważne są inwestycje, ściągnięcie kapitału, zwiększanie dochodów gminy, tworzenie miejsc pracy, ale wasz status quo, czyli „dalszy święty spokój”. Przez swoje zachowanie fundujecie gminie wizerunek „gminy nieprzyjaznej inwestorom”. A stoicie dziś może przed jedyną szansą w życiu, by ruszyć z rozwojem, by nie zostać w tyle – stwierdził wójt Sławomir Serafin.
Ale na koniec przedstawił mieszkańcom finansową zachętę – 20-25 proc. od 1,5 mln zł rocznie wpływów z PGE, dla sołectw, gdzie zostanie zbudowana farma fotowoltaiczna.
Sprawa tej inwestycji ma być dyskutowana na kolejnym spotkaniu, za 2-3 miesiące. Tak czy inaczej, wójt Serafin nie zamierza odpuścić tego projektu i szuka alternatywnych rozwiązań, np. działek w sołectwach Stany i Kozły-Załęże.