Po zwycięstwie Stali nad Chełmianką 2:0 najwięcej gratulacji zebrał zdobywca obu bramek, Kacper Wydra. W rozmowie ze „Sztafetą” 20-letni napastnik „Stalówki” powiedział, że będąc dzieckiem marzył o tym, żeby w przyszłości strzelać gole dla Stali. Co jeszcze po meczu w Chełmie, a przed spotkaniem z Wieczystą powiedział wychowanek Stali Stalowa Wola?
– Najpierw gratulacje za obie „brameczki”, a pytanie numer 1 brzmi; jak smakował premierowy gol dla seniorskiej Stali, bo wcześniej zdobywałeś dla niej wiele bramek, ale w drużynach juniorskich. Było to ponad 5,5 roku temu…
– Trochę się nastrzelało w juniorach, także w młodszych grupach, to fakt, ale nie przywiązywałem do tego żadnej wagi. Traktowałem to jako swoją powinność. W seniorach jest inaczej. Tu o bramki dużo trudniej. Będąc małym chłopcem, oglądającym mecze Stali, marzyłem żeby kiedyś zagrać w seniorskim zespole i sprawiać radość kibicom swoimi bramkami. W Chełmie spełniło się moje marzenie z dziecięcych lat. Nigdy nie zapomnę tego dnia.
– Słyszałeś, co powiedział trener Chełmianki po meczu? Że widział wysoką jakość w twoich uderzeniach, szczególnie tym drugim.
– Miło to słyszeć, ale czy ja zdobędę bramkę, czy dwie, czy ktoś inny, to nie ma to znaczenia? Wiem, że jest to taki wytarty slogan, tak mówią piłkarze, ale taka jest prawda. Zawsze najważniejsza jest drużyna, czy wygrywa, czy nie.
– Czy przy pierwszym trafieniu spodziewałeś się, że Kosei może nie sięgnąć piłki? Czekałeś na nią?
– Nie. Pierwszorzędna była wrzutka. Kosei poszedł mocno w górę, ale nie dał rady i w ostatniej chwili zdołałem złożyć się do „główki”, ale to był bardziej odruch niż zamierzone działanie. Trafiłem głową w piłkę i zanim wpadła do bramki, to odbiła mi się jeszcze od nogi. Nie da się ukryć, że było w tym trochę przypadku.
– Przy drugim golu go nie było. Uderzenie było nie do obrony!
– Fajnie mi siadła piłka i po malutkim rykoszecie, bo obrońca Chełmianki zdążył wsadzić nogę, wpadła do bramki. Myślę, że ładniejsze od strzału było zagranie Adasia Imieli. W jaki sposób opanował piłkę i jak ją podał.
– To prawda. To był majstersztyk. Przyjął piłkę na klatkę piersiową, następnie podbił nogą, później głową i dograł z nogi pod pole karne. Zabawił się z trzema piłkarzami Chełmianki, aż miło!
– Nie inaczej. Mamy w drużynie wielu bardzo dobrze wyszkolonych technicznie piłkarzy i myślę, że jeszcze nie raz ktoś od nas będzie o tym przypominał rywalom.
– Czy najbliższa sobota będzie chwilą prawdy dla Stali? W Wieczysta po zmianie trenera pokazała w zwycięskim meczu z Orlętami na co ją naprawdę stać. A obydwaj wiemy, że stać piłkarzy z Krakowa na jeszcze więcej.
– To, że Wieczysta ma jakość, wiedzą wszyscy, ale my też ją mamy. Nie mogę doczekać się tego meczu. Przyjedzie drużyna, o której mówi cała Polska i myślę, że na trybunach pojawi się mnóstwo ludzi. Nie tylko z samej Stalowej Woli, ale z całego regionu.
– Jak myślisz, jak będzie wyglądał ten mecz?
– Trudno powiedzieć, ale zakładam, że Wieczysta będzie od początku chciała narzucić swój styl. Różnie to jednak może się układać. Jedno jest pewne; piłkarze Wieczystej nie będą wystraszeni naszym stadionem i ilością naszych kibiców. Myślę, że będzie odwrotnie, że będą jeszcze bardziej zmobilizowani, bo zagrają na dobrej płycie, przy olbrzymiej widowni, której nie jest w stanie zgromadzić dzisiaj żaden stadion w naszej lidze. Musimy o tym pamiętać i być skoncentrowanym przez cały mecz.