W czerwcu 2023 r. jeden ze współczesnych symboli Leżajska ma przejść do historii. Znany kiedyś, nawet w Ameryce i Kanadzie, regionalny browar zostanie zamknięty. Protestują związki zawodowe, lokalne władze i podkarpaccy parlamentarzyści, a wójt gminy Leżajsk chce przejąć browar i utrzymać produkcję piwa. Ale jego właściciel nie chce wpuścić tu konkurencji, zapewnia też, że marka Leżajsk pozostanie na rynku.
Grupa Piwowarska Żywiec SA (wchodzi w skład holenderskiego koncernu Heineken), do której od 1999 r. należy zakład w Leżajsku, ogłosiła właśnie reorganizację swojej produkcji w Polsce, a jej „ofiarą” padł najbardziej renomowany na Podkarpaciu i ceniony także daleko poza jego granicami Browar Leżajsk, a zarazem znana ogólnopolska marka piwa.
Obecnie zakład zatrudnia 103 pracowników, a łącznie z kooperującymi firmami jest to ok. 400 osób. Jego zdolności produkcyjne sięgają 1,4 mln hektolitrów piwa rocznie, w 2021 r. uwarzył 800 tys. hektolitrów.
Przejść przez ten trudny czas
– Decyzja o zamiarze zakończenia produkcji w Browarze Leżajsk została podjęta po dogłębnej analizie i jest częścią transformacji w kierunku silnego, zrównoważonego i odpornego na przyszłość łańcucha dostaw. Zdaję sobie sprawę z tego, że to jest trudny moment dla naszych pracowników i społeczności w Leżajsku — powiedział Simon Amor, prezes zarządu Grupy Żywiec.
Zastrzegł się jednak, że marka Leżajsk pozostanie w jej handlowej ofercie, a piwo to będzie produkowane w innych browarach Grupy. Tym samym warzenie wszystkich piw skoncentrowane zostanie w jej czterech pozostałych zakładach: w Żywcu, Elblągu, Namysłowie i Warce.
Prezes Amor zapewnił też, iż „najważniejszym priorytetem” jest teraz zapewnienie jak najlepszego wsparcia dla pracowników Browaru Leżajsk.
– Będziemy prowadzić dialog ze związkami zawodowymi, aby stworzyć właściwe programy, które pomogą pracownikom przejść przez ten trudny czas — podkreślił.
Nie ma powodów ekonomicznych
Przeciwko zamknięciu browaru stanowczo protestują wszystkie związki zawodowe działające w Grupie Żywiec (7 organizacji), załoga, lokalne władze samorządowe, wojewoda, podkarpaccy parlamentarzyści i europosłowie. Decyzja poruszyła też mieszkańców Leżajska, dla których browar to jedna z wizytówek miasta.
„Oni celowo chcą browar zlikwidować, żeby nie było konkurencji”, „Tak się kończy »wąchanie« z koncernem” – to tylko niektóre z wielu internetowych komentarzy.
– Nasz browar ma w Grupie Żywiec najlepsze wyniki w Polsce i w Europie. Nie przynosimy strat, tylko zyski. Powody ekonomiczne nie są uzasadnione – twierdzi Jan Hałaś, przewodniczący związku zawodowego „Solidarność” w leżajskim browarze.
A Krzysztof Sobejko, wójt gminy Leżajsk (to na jej terenie, w Starym Mieście, znajduje się większa część browaru, pozostała w samym Leżajsku), złożył na Facebooku propozycję Grupie Żywiec: – Gmina Leżajsk jest zainteresowana przejęciem Browaru Leżajsk i dalszym jego funkcjonowaniem. Zdecydowanie sprzeciwiamy się jego likwidacji – napisał wójt.
Wszystko, tylko nie piwo
Jak mówi lokalnej prasie „Są zainteresowane inne firmy z branży browarniczej, aby inwestować w miejscu zlikwidowanego browaru. Problem w tym, że Grupa Żywiec gotowa jest odsprzedać zakład, ale z klauzulą, iż nie może być w nim wyprodukowana choćby jedna butelka piwa”.
– Grupa Żywiec jakiś czas temu sprzedała browar Braniewo innej firmie z branży piwowarskiej, więc podobnie można postąpić i z Leżajskiem. Potrzeba tylko dobrej woli – dodaje wójt Sobejko. Zamierza też interweniować nawet u ambasadora Holandii w Polsce, ponieważ – jak już wspomnieliśmy – właścicielem Grupy Żywiec jest pochodzący z tego kraju koncern Heineken.
Ale Magdalena Brzezińska, dyrektor ds. korporacyjnych Grupy Żywiec, nie pozostawia w tej sprawie złudzeń: – Jeżeli zakład zostanie zamknięty, to majątek może zostać sprzedany pod inną działalność. Nie planujemy sprzedawać go konkurencji pod działalność piwowarską – mówi.
10 lutego rozpoczęły się rozmowy władz Grupy Żywiec ze związkami zawodowymi w sprawie zamknięcia z końcem czerwca br. browaru w Leżajsku. Pracownicy mają otrzymać miesięczne wypowiedzenia.
Gul, gul, gul – leżajski full
Browar Leżajsk wybudowano w latach 1972-1977, produkcję rozpoczął 2 stycznia 1978 roku, a jego moce wytwórcze sięgały wtedy 600 tys. hektolitrów piwa rocznie. O lokalizacji browaru pod Leżajskiem zadecydowała dostępność w okolicy złóż wody oligoceńskiej, która bez konieczności uzdatniania nadawała się do warzenia piwa. Teraz jest to też jeden z argumentów przeciwko przeniesieniu produkcji leżajskich piw do innych browarów Grupy Żywiec.
W 1992 r. browar wszedł w skład Zakładów Piwowarskich w Leżajsku, które jako jednoosobowa spółka Skarbu Państwa obejmowały również browary w Łańcucie, Janowie Lubelskim, Zaczerniu oraz wytwórnię pepsi coli w Leżajsku. W 1997 roku Zakłady sprywatyzowano, sprzedając przedsiębiorstwu Towarzystwo Akcyjne Browary Polskie S.A. W 1998 r. większościowym udziałowcem browaru została spółka Brewpole B.V, a rok później przejął go holenderski koncern Heineken.
W początkowym okresie działalności browaru największą popularnością cieszyły się piwa Gold i Kristall, a część ich produkcji eksportowano do USA i Kanady. Wzięcie u piwoszy miał później także Mocny Leżajsk z charakterystyczną, czarną etykietą na butelce (potem w czarnej puszce), popularny był też tzw. Leżajsk czerwony i niebieski (od koloru etykiet czy puszek).
Z kolei pod koniec lat 80. XX wieku, wśród młodzieżowych subkultur w Polsce modne było piwo Leżajsk Full, rozsławionego w 1987 r. na festiwalu rockowym w Jarocinie przez zespół Wańka Wstańka & The Ludojades, śpiewający tak: – Najlepsze piwo to leżajski full, gul, gul, gul – gul gul gul. Takiego piwa nie pił nawet król, gul, gul, gul – leżajski full. Utwór ten oparty był na melodii najpopularniejszej na świecie peruwiańskiej pieśni „El cóndor pasa”.
W listopadzie 2002 r. produkcja piwa przekroczyła w Leżajsku magiczną granicę 1 mln hektolitrów rocznie, w 2006 r. padł kolejny rekord – 2 mln hektolitrów, a rok wcześniej ruszyła linia rozlewająca piwo do puszek (napełniała 22 tysiące sztuk na godzinę). Przez lata swej działalności browar zdobył liczne nagrody, wyróżnienia i certyfikaty, był też sponsorem i darczyńcą wielu lokalnych imprez i organizacji.
Tak to robili w browarze
W lipcu 1995 r. „Sztafeta” odwiedziła zakład w Leżajsku i prześledziła tu cały proces warzenia piwa, opisując to wszystko w tekście pt. „Jak to się robi w browarze”.
W Leżajsku piwo produkowano wtedy dwoma metodami: tradycyjną, z oddzielną fermentacją i leżakowaniem oraz szybszym sposobem, przy wykorzystaniu ośmiu ogromnych, zainstalowanych w 1993 r. tankofermentatorów (po 200 tys. litrów każdy). Tam fermentacja i leżakowanie odbywało się jednocześnie. Na tej nowoczesnej linii nie było czuć żadnych piwnych zapachów, od razu wyczuwalnych przy klasycznej metodzie, gdzie w użyciu były kadzie osadowe, potem zbiorniki fermentacyjne o pojemności 650 hektolitrów każdy (tu dodawane były drożdże) i 100-hektolitrowe zbiorniki do leżakowania – tu piwo uzyskiwało właściwy smak, aromat i bukiet. A piwa eksportowane przez browar w latach 80. musiały leżakować nawet 3 miesiące.
Początek całego procesu produkcji był jednak wspólny dla obu metod: Warzelnia, gdzie w betonowych silosach słód jęczmienny zacierano z wodą, otrzymując tzw. brzeczkę; następnie kadzie filtracyjne, a potem kotły warzelne, gdzie brzeczkę gotowano i doprawiano chmielem.
– Drożdże, technika i technologia oraz woda i oczywiście załoga – w tym, według oprowadzającego nas po leżajskim browarze, ówczesnego wiceprezesa spółki Waldemara Bilicza, kryła się tajemnica warzenia dobrego piwa. – Dobre piwo ma pod światło swoją iskrę, jak to mawiamy w branży piwowarskiej – dodał. I z zegarkiem w ręku demonstrował trwałość piany „niebieskiego” Leżajska – opadała ponad 7 minut.
W browarze piwo rozlewano wtedy do butelek i metalowych kegów (30- i 50-litrowych beczek), nie było jeszcze puszek. Hałas na czterech liniach był niemiłosierny. W godzinę napełniały 72 tys. butelek.
Królewskie początki
Przywilej budowy browaru nadał Leżajskowi król Zygmunt I Stary w 1525 r., jednocześnie zakazując warzenia piwa i innych trunków w odległości mniejszej niż mila od granic miasta.
Piwo z browaru szybko zyskało sławę w okolicy. Swój wyśmienity smak zawdzięczało znakomitym wodom głębinowym oraz najlepszym gatunkom jęczmienia i pszenicy, wykorzystywanym do jego warzenia. Ale także − mistrzostwu lokalnych piwowarów i oświeconym wpływom zakonników z klasztoru Bernardynów, który powstał nieopodal leżajskiego browaru po tym, gdy − jak głosi legenda − browarnikowi Tomaszowi Michałkowi objawiła się Matka Boska.
To za radą braci zakonnych zaczęto np. − wzorem najlepszych europejskich browarów − do gotującej się brzeczki dodawać gałkę muszkatołową, korę dębową, piołun i kminek. Podnosiło to walory smakowe leżajskiego piwa i zwiększało jego trwałość.