Gorąca dyskusja poprzedziła głosowanie radnych dotyczące zamiany nieruchomości gruntowych pomiędzy Miastem Tarnobrzeg, a Agencją Rozwoju Przemysłu S.A. Działki, których dotyczy transfer są położone bezpośrednio i około pół kilometra od Jeziora Tarnobrzeskiego.
Na działkach położonych obok Mariny, które należą do miasta, ARP S.A. chce zainwestować w centrum konferencyjne. Około 450 metrów od linii brzegowej, po drugiej stronie akwenu na terenach należących do ARP S.A., austriacka firma FCC Environment planuje zbudować spalarnię odpadów. Druga inwestycja ma wielu przeciwników. Prezydent miasta wystąpił do radnych o zgodę na zamianę tych terenów.
Były transparenty, sporo emocji i ostre wystąpienie Małgorzaty Zych, przedstawicielki Stowarzyszenia „Nie dla spalarni śmieci nad Jeziorem Tarnobrzeskim”. Radni nie dali się jednak przekonać, że powinni zablokować transfer.
Dyskusję rozpoczął radny Kamil Kalinka, który mówił o tym, że temat spalarni ciągnie się już 2,5 roku. Wtedy to bowiem pierwszy raz władze miasta, zapraszając do siebie wszystkich radnych, przedstawiły koncepcję firmy FCC Environment zainteresowaną budową instalacji termicznego przekształcania odpadów. Radny przyznał, że ustalono, że do Urzędu Miasta nie wpłyną żadne dokumenty dopóki, nie zostaną na piśmie przedstawione warunki dotyczące korzyści, jakie miasto miałoby mieć z tej inwestycji.
– To był warunek kluczowy, który panowie prezydenci przedstawili nam 2,5 roku temu – mówił radny Kamil Kalinka. – Słowa nie dotrzymano, bo do Urzędu Miasta wpłynęła dokumentacja o wydanie decyzji środowiskowej. A do dziś nie przedstawiono żadnych korzyści, które miasto i mieszkańcy mieli by mieć z tej inwestycji. Obiecywano niższą cenę za śmieci, za ciepło, ale nic nie mamy na papierze. Nic nie zostało ustalone.
Radny przyznał, że niezależnie od tego, co dalej zrobi firma FCC, decyzja o zamianie gruntów jest kluczowa, bo mając działki przy ul. Chmielowskiej, radni będą mieli wpływ na to, co na nich powstanie. Teraz, takiego wpływu nie mają.
Głos w dyskusji zabrała także Małgorzata Zych, prezes Stowarzyszenia „Nie dla spalarni śmieci nad Jeziorem Tarnobrzeskim”. Tarnobrzeżanka mówiła, że władze miasta chcą budować spalarnię wbrew opinii publicznej. Wbrew 4000 głosów, które zebrane zostały przez stowarzyszenie przeciwko tej inwestycji.
– Dziś państwo radni wyrażacie zgodę na budowę spalarni, czy wy myślicie, że tam powstanie coś innego, skoro firma FCC już w raporcie środowiskowym wskazuje właśnie te działki? – pytała retorycznie Małgorzata Zych. – Dzisiaj otwieracie szeroko drzwi i dajecie pozwolenie panu prezydentowi do tego, aby ta spalarnia tam powstała.
Zych nie kryła, że radni, którzy czekają na propozycje korzyści zachowują się tak, jakby chcieli się targować z inwestorem i pytała na ile wyceniane jest zdrowie mieszkańców? Jej zdaniem tereny nad jeziorem przez powstanie spalarni zostaną zdegradowane, spadnie wartość majątkowa nieruchomości i atrakcyjność turystyczna akwenu.
Małgorzata Zych mówiła o braku ustaleń dotyczących ewentualnych korzyści, o tym, że w całej Polsce odbywają się protesty przeciwko takim inwestycjom i że zlokalizowanie spalarni nad akwenem nie ma żadnego uzasadnienia oprócz tego, że jest to ukłon w stronę inwestora, który zminimalizuje koszty budowy obiektu i maksymalnie wykorzysta istniejącą tam infrastrukturę techniczną.
Prezydent Dariusz Bożek, wypowiadając się tuż przed głosowaniem, przyznał, że zamiana nieruchomości gruntowych przyczyni się do wpływu na to, co powstanie nad jeziorem na terenach obecnie posiadanych przez ARP S.A. – Kto ma ziemię, ten ma władzę – powiedział prezydent. Jego zdanie podzieliła także zdecydowana większość radnych. Za uchwałą zagłosowało 16 rajców, 3 wstrzymało się od głosu.