Gehenna 2,5-letniego Danyla, brawurowa ucieczka z sądu, podpalenia, śmierć na torach. Przedstawiamy kryminalne podsumowanie 2022 roku.
Śmierć na ulicy i makabryczne odkrycie
Pierwszą głośną sprawą w 2022, która obiegła cały kraj, było zabójstwo 36-latka na jednej z ulic w Stalowej Woli. Do tragedii doszło w niedzielę, 6 marca. Mężczyzna znajdował się w pobliżu przystanku ZMKS przy al. Jana Pawła II, gdy ktoś ugodził go nożem w plecy. Sprawca natychmiast uciekł, poszkodowanemu udzielili pomocy przypadkowi świadkowie. Najpierw na miejsce zdarzenia przyjechała straż pożarna, później pogotowie. Ratownicy reanimowali 36-latka przez kilkadziesiąt minut, ale bez skutku. Lekarz stwierdził zgon mężczyzny. W tej sprawie zatrzymano 14-latka podejrzanego o zabójstwo. Przy chłopcu znaleziono narzędzie zbrodni – nóż z 20-centymetrowym ostrzem. Prokuratura nie ujawniła, jaki był motyw nastolatka i czy znał on mężczyznę, któremu wbił nóż w plecy. Z ustaleń mediów wynika jednak, że ofiara i sprawca się znali. Wszystkie materiały dotyczące tej sprawy przekazane zostały Wydziałowi Rodzinnemu i Nieletnich Sądu Rejonowego w Stalowej Woli. Ze względu na dobro małoletniego postępowanie w tej sprawie jest niejawne.
Do niespodziewanej śmierci doszło w nocy z 20 na 21 sierpnia, na jednej z prywatnych posesji w Pysznicy. Podczas domówki biesiadnicy zauważyli, że w przydomowym basenie pływa ciało ich kolegi. Był nim 21-letni Dawid. J. (mieszkaniec Staszowa w województwie świętokrzyskim). Mimo reanimacji życia mężczyzny nie udało się uratować. Jak poinformowała prokuratura, nic nie wskazywało na to, by ze śmiercią mężczyzny miały związek osoby trzecie.
W 2022 miała miejsce jeszcze jedna tajemnicza śmierć. Makabrycznego odkrycia dokonano w poniedziałek, 17 października, w Stalowej Woli. Na jednej z prywatnych posesji przy ulicy Brandwickiej ujawniono zwłoki dwóch osób – kobiety i mężczyzny. Ciała zostały odnalezione przez córkę kobiety, która przyszła do matki z wizytą. Zmarli to 58-letnia Mariam T. obywatelka Armenii z kartą stałego pobytu w Polsce oraz 48-letni Aszot N. pochodzący z Azerbejdżanu, który miał polskie obywatelstwo. Osoby te łączyło dalekie pokrewieństwo. Kobieta zginęła od ciosu nożem w szyję, mężczyzna od rany postrzałowej głowy. Prokuratura przyznała wówczas, że doszło tutaj prawdopodobnie do samobójstwa rozszerzonego.
Tragedia na torach
W ubiegłym roku wielokrotnie rozpisywaliśmy się na temat wypadków na torach kolejowych. Niestety kilka z nich zakończyło się tragicznie. Dramat, który obiegł całą Polskę wydarzył się 18 kwietnia, w Poniedziałek Wielkanocny na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Jadachach (gmina Nowa Dęba). Małżeństwo – Barbara (32 lata), Maksymilian (33) – podróżowało tego dnia ze swoją wówczas 14-miesięczną córeczką. Po godzinie 16, młodzi ludzie samochodem marki Audi A3, na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Jadachach przed którym stoi znak STOP, wjechali wprost pod szynobus relacji Rzeszów – Stalowa Wola. Mimo szybkiej reanimacji, żadnemu z małżonków nie udało się przywrócić czynności życiowych. Ich córeczka cudem ocalała. Para osierociła trójkę dzieci.
Kilka dni wcześniej, 12 kwietnia, na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Tarnobrzegu, 27-letni kierujący seatem wjechał przed nadjeżdżający pociąg techniczny. 19-letni pasażer osobówki w poważnym stanie został przetransportowany do szpitala w Rzeszowie. Mimo starań lekarzy mężczyzna zmarł.
To nie koniec czarnej serii na torach w powiecie tarnobrzeskim. 23 kwietnia, młody mężczyzna wybrał się na popołudniowy jogging. Gdy był na moście kolejowym nadjechał pociąg relacji Przemyśl – Warszawa Wschód. W pewnej chwili 21-latek przewrócił się, a jego stopa znalazła się pod kołami pociągu. W skutek wypadku poszkodowany stracił trzy palce u stopy.
Spotkania z pociągiem nie przeżyli mieszkańcy powiatu stalowowolskiego, niżańskiego i leżajskiego. 5 grudnia w rejonie dzikiego przejścia przez torowisko w okolicach „Budowlanki” w Stalowej Woli zginęła starsza kobieta. Mieszkanka Stalowej Woli została potrącona przez pociąg pospieszny relacji Rzeszów – Bydgoszcz. Zaledwie 5 dni później, 10 grudnia, na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Wierzawicach koło Leżajska, kierujący osobowym fordem zatrzymał się przed przejazdem, by przepuścić jadący z lewej strony pociąg osobowy, a następnie wjechał na przejazd wprost przed jadącą z przeciwnej strony, drugim torem, lokomotywę. Fordem oprócz 45-letniego kierowcy, który w ciężkim stanie został przewieziony do szpitala, podróżowała również 17-latka. Młoda dziewczyna nie przeżyła wypadku.
Z kolei dwa dni później, 12 grudnia, doszło do kolejnego dramatu na torach, tym razem na przejeździe w Nisku. Pociąg pasażerski relacji Stalowa Wola – Rozwadów – Przeworsk potrącił mężczyznę, który nagle znalazł się na torach. Pieszy poniósł śmierć na miejscu.
Zabrała ich woda
Do wielkiej tragedii doszło na zalewie Podwolina w Nisku. W poniedziałek, 20 czerwca, utonął tam 22-letni mieszkaniec powiatu stalowowolskiego. Młody mężczyzna wszedł do wody i po odpłynięciu kilkudziesięciu metrów od brzegu, zaczął tonąć. Świadkowie, którzy próbowali na początku ratować młodzieńca, wezwali pomoc. Gdy płetwonurkowie odnaleźli 22-latka, natychmiast rozpoczęto reanimację. Niestety, funkcji życiowych nie udało się przywrócić.
Kilka dni później, 28 czerwca, również z zalewu Podwolina, strażacy wyłowili ciało poszukiwanego 32-latka (mieszkaniec powiatu leżajskiego). Dwa dni wcześniej mężczyzna z przyjaciółmi wypoczywał nad wodą. Gdy jego przyjaciele zauważyli jego nieobecność, początkowo szukali go na własną rękę. Mężczyzna pozostawił na parkingu samochód wraz z rzeczami osobistymi. Znajomi powiadomili odpowiednie służby. Finał tych poszukiwań był jednak tragiczny.
Chęć ochłody w upalne dni przyniosła śmierć jeszcze dwóm mieszkańcom powiatu leżajskiego. Do kolejnego utonięcia doszło 26 czerwca w Leżajsku, w zbiorniku melioracyjnym na tzw. „Florydzie”. 24-letni mężczyzna wszedł do wody i chwilę później zniknął pod jej powierzchnią. Mężczyzna został wyciągnięty przez strażaków. Mimo reanimacji jego życia nie udało się uratować. Z kolei 30 czerwca 60-letni mężczyzna utonął w zbiorniku wodnym w Przychojcu. Mieszkaniec gminy Leżajsk wszedł do wody i już nie wypłynął.
Młodociany podpalacz
5 maja w nocy, stalowowolscy policjanci zostali powiadomieni o pożarze drewnianej stodoły w miejscowości Słomiana. Dwa dni później doszło do takiej samej sytuacji. W godzinach nocnych, w tej samej miejscowości, spłonęła kolejna stodoła. Do trzeciego pożaru doszło 10 maja, również w Słomianej. W tym przypadku spaleniu uległa drewniana wiata. Nocne pożary budziły niepokój wśród mieszkańców gminy Pysznica. Ludzie zaczęli podejrzewać, że wśród nich jest podpalacz, ponieważ sposób i okoliczności w jakich dochodziło do podłożenia ognia, wskazywały na tego samego sprawcę. I nie mylili się, choć na pewno nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Winnym okazał się 14-latek z gminy Pysznica. Nieletni przyznał się do podłożenia ognia w trzech miejscach.
Ponad 60 strażaków gasiło pożar hali magazynowo-produkcyjnej w jednym z największych zakładów wytwarzających wyroby z wikliny w Rudniku nad Sanem. Do gigantycznego pożaru doszło 11 sierpnia. Ogniem objęta była cała hala o powierzchni około 900 m kw, w której składowane były łatwopalne produkty z wikliny, drewno oraz materiały niezbędne do produkcji. Opanowanie sytuacji było bardzo trudne ponieważ w trakcie prowadzonych działań doszło do wybuchu butli z gazem, umiejscowionej w wózku widłowym. Na szczęście strażacy wygrali walkę z żywiołem. W zdarzeniu nikt nie ucierpiał.
Do groźnego pożaru doszło również 18 listopada w Stalowej Woli. Ogień doszczętnie strawił mieszkanie przy ulicy KEN. 4 osoby trafiły do szpitala, 35 osób ewakuowano, a w akcję gaśniczą zaangażowanych było 9 zastępów straży pożarnej. Lokatorki, którymi były matka z córką, straciły dorobek życia.
Końcem grudnia do tragedii doszło również w miejscowości Przyszów (gmina Bojanów). Spłonął tam dom jednorodzinny. W zgliszczach znaleziono zwęglone ciało właściciela.
Brawurowa ucieczka i nastolatka na rauszu
To była akcja jak z hollywoodzkiego filmu. Pochodzący z Zaklikowa Piotr M. został 29 czerwca doprowadzony do sądu z aresztu śledczego w Rzeszowie przez policjantów na rozprawę wraz z innym oskarżonym. Miał odpowiadać za wymuszenia rozbójnicze, wprowadzenie do obrotu narkotyków oraz pobicie, za co grozi do 10 lat więzienia. 31-letni przestępca wykorzystał moment, w którym zdjęto mu kajdanki i… czmychnął z sali rozpraw Sądu Rejonowego w Stalowej Woli. Policja poszukiwała go przez blisko tydzień. W końcu „zgarnięto” go z jednej z lubelskich ulic.
Popis dała też 16-latka ze Stalowej Woli. 19 września dziewczyna wybrała się na przejażdżkę elektryczną hulajnogą. Problem w tym, że nastolatka była pijana. I pewnie nic by się nie wydało, gdyby nie uderzyła w jadący samochód. Dziewczyna została zabrana do szpitala, gdzie stwierdzono, że miała 0,7 promila.
Ta sprawa wstrząsnęła całą Polską
To niewątpliwie najgłośniejsze, dramatyczne wydarzenie, do którego doszło w 2022 roku na terenie Stalowej Woli. Ten koszmar, o którym usłyszała cała Polska, rozgrywał się w jednym z bloków przy ulicy Wojska Polskiego. Na jaw wyszedł 5 października, po tym jak 25-letni Vitalij S., przywiózł będące w stanie krytycznym dziecko do stalowowolskiego szpitala. Widok 2,5-letniego Danyla, przeraził niejedną osobę z personelu medycznego. Ślady na jego ciele wskazywały, że był on wielokrotnie bity, gwałcony i przypalany papierosami. Ponadto dziecko było brudne i zaniedbane.
W stanie zagrażającym życiu maluch został przewieziony do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego w Rzeszowie, gdzie po badaniach okazało się, że chłopiec wymaga natychmiastowej operacji. W jego głowie zdiagnozowano krwiaki, które prawdopodobnie powstały na skutek silnego uderzenia.
W sprawie zatrzymano Vitalija S. oraz 22-letnią Oksanę P., matkę chłopca. Kobieta i jej konkubent od około trzech miesięcy wynajmowali kawalerkę w jednym z bloków na osiedlu Młodynie. Ukraińska para usłyszała zarzut usiłowania zabójstwa 2,5-letniego synka kobiety – Danyla P., w kumulacji ze zgwałceniem dziecka ze szczególnym okrucieństwem oraz znęcaniem się nad „osobą nieporadną z uwagi na wiek” ze szczególnym okrucieństwem.
Chłopiec po dwóch miesiącach hospitalizacji został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Według lekarzy dziecko będzie najprawdopodobniej do końca życia żyło z dużą niepełnosprawnością.