W pysznickich lasach, w czasach tak dawnych, że jeszcze nie stanęła tam ludzka stopa, rosły odwieczne drzewa i nie brakowało zwierza wszelkiego rodzaju. Były tam też zające liczące po dwieście lat. Skóra na nich pobielała, a wielkością dorównywały średnim cielakom. Przyszedł czas, że potężne drzewa padały pod ciosami toporów, a w gęste lasy zaczęli zapuszczać się ludzie z fuzjami. Powoli zaczynało brakować zwierzyny, tylko dwa ogromne i stare jak świat zające żyły w głębokiej norze i nikt o nich nie wiedział.
Pewnego razu na polowanie przyjechał w pysznickie lasy hrabia z obcych krajów. Pospraszano wszystkich bogatych panów, dziedziców, dobrych strzelców i leśników z całej okolicy. Kto żyw, szedł na polowanie, jakiego w tych lasach jeszcze nie było. Przed samym polowaniem opowiadali sobie panowie o różnych zwierzętach, przechwalali się, jak będą do nich strzelać, a leśniczy samemu panu hrabiemu opowiedział o starych zającach.
Ruszyło polowanie. Ten zastrzelił sarnę, tamten dużo dzików, jeden pan młodego zająca. A na hrabiego sam leśniczy nagania starego zająca. Już się hrabia skrada do potężnego zwierza, myśliwi okrążają starego szaraka, najlepsi strzelcy wymierzają fuzje, a tu nagle zając skoczył na wysoką sosnę, z sosny na świerka, z świerka na dęba i znikną w gęstym lesie. Hrabia rozgniewał się nie na żarty, leśniczy już włosy siwe w brodzie targa, strzelcy w złości klną i spluwają pod nogi, panowie dyskutują o tym, jak ten zając na drzewo wskoczył i którędy uciekł.
Leśniczy, wypiwszy dużo trunków od hrabiego, zaczął opowiadać coraz to dziwniejsze historie o starych zającach. Myśliwi słuchali, kiwali głowami, każdy rad by tego zająca upolować albo chociaż jeszcze raz zobaczyć. Ale leśniczy ostrzega, że jutro trudno będzie zobaczyć starego zwierza, bo jucha zmądrzał i nie wyjdzie z ukrycia. Byle tylko swojemu towarzyszowi tego wszystkiego nie przekazał, to będzie szansa zapolować na tego drugiego.
Następnego dnia ruszyło jeszcze większe polowanie. Wczesnym świtem myśliwi już strzelali na wszystkie strony, padło dużo zwierzyny wszelkiego rodzaju. Tymczasem leśniczy przez całą noc z dwustu chłopami szukali kryjówki tych starych zajęcy i dopiero nad ranem znaleźli. I zaczęli naganiać starego zająca po lufę fuzji hrabiego. Gdy możny pan przyłożył strzelbę do policzka i już miał strzelić, stary zając na oczach wszystkich obecnych zamienił się w jastrzębia i pofrunął do góry, a myśliwych tak oślepił blaskiem, że z godzinę nic a nic nie widzieli.
Znowu z tego długa dyskusja się wywiązała, tak że o niczym innym, tylko o starych zającach każdy gadał. Jedni mówili, że to nie zające, tylko same diabły kuszą ludzi dobrych, by ich zgubić, inni radzili już więcej nie polować, żeby nie przytrafiło się jakieś nieszczęście – tylko stary leśniczy domagał się, by i na trzeci dzień urządzić polowanie.
Na to hrabia kazał ogłosić, że kto zabije starego zająca dostanie pokaźną sumę dukatów, a kto zabije oba – dostanie duży majątek. Wszyscy wiedzieli, że hrabia jeszcze nigdy nie załamał danego słowa. Dlatego każdy z myśliwych wziął udział w trzecim polowaniu, nikt nie spał i od świtu wszyscy chodzili po lesie. Nikt jednak nie potrafił odnaleźć kryjówki zwierza. Dopiero dobrze już po południu stary leśniczy znalazł zagrzebanego w mchu ogromnego zająca.
Rozpoczęła się nagonka, wszyscy ustawili się w dwa rzędy – hrabia ze swoimi ludźmi z jednaj strony, leśniczy ze swoimi przycupną z drugiej. Nagle zając wyskoczył na ścieżkę, wyrwał fuzję hrabiego i wymierzył do będącego po drugiej stronie leśniczego i strzelił. Leśniczy zachwiał się i padł trupem, a przerażony hrabia wraz z towarzyszami wziął nogi za pas i uciekł z lasu do dworu.
Od tego czasu już żadnego myśliwego, ani strzelca, ani zuchwałego człowieka nie kusiło, by pójść na łowy, na te stare zające, co nie są z tego świata.
Opowiedział Jarecki. (Pysznica 1890)
Opracował Bartłomiej Pucko na podstawie zbiorów Komisji Antropologicznej Akademii Umiejętności w Krakowie